Polska kapitalizmem sie stacza.odt

(33 KB) Pobierz

Polska kapitalizmem się stacza
Roberto Cobas Avivar

 

Polską rzeczywistość, w której wzrost bogactwa następuje dzięki intensywnemu zubożeniu wytwarzającej go większości, społeczeństwo wydaje się przyjmować jako swój naturalny los.

 

Od oligarchicznej Brazylii, poprzez socjalliberalną Wielką Brytanię aż po peryferyjną Hiszpanię neoliberalizm finansowy – desperacka antysocjalna faza kapitalizmu nieprodukcyjnego, którego kryzysu jesteśmy świadkami – napotyka na coraz bardziej zdeterminowany sprzeciw społeczny. W Polsce natomiast kapitalistyczne zniewolenie umysłu zdumiewa swoją biegłością. Polską rzeczywistość, w której wzrost bogactwa ma miejsce dzięki intensywnemu zubożeniu wytwarzającej go większości, społeczeństwo wydaje się przyjmować jako swój naturalny los. Większość, wykluczona z tego bogactwa, ogłada krzywe zwierciadło rzeczywistości w masowych środkach kapitalistycznego przekazu i pokornie chodzi do obozów nisko opłacanej pracy.
Społeczeństwo obywatelskie, zgodnie ze spostrzeżeniem Hegla, kręci się wokół dyktatu rynku i przyswaja sobie aktywizm „pozarządowych” klientelistycznych organizacji, sprzątających uboczne szkody społeczne działania państwa i jego rządów. Samospalenie młodego człowieka w Tunezji – protest przeciw dramatycznym nierównościom społecznym – rozpętuje tzw. „arabską wiosnę”; podczas gdy samospalenie żywiciela rodziny przed siedzibą rządu RP, dające wyraz dramatycznemu wykluczeniu społecznemu w Polsce staje się wiadomością dla brukowców.
Po co domagać się równości społecznej, jeżeli „Rzeczypospolita Dwojga Narodów” jest Polsce przeznaczona wolą Bożą, a życia po kapitalizmie – według prawych i lewych epigonów u steru państwa od ponad 20 lat – i tak nie ma?! Bogatych i biednych rozdziela rów narodowego podziału, który trzeba zasypać jakąś uśrednioną klasą drobno-mieszczańską, mimo że o jej poród trudno nawet przez cesarskie cięcie. Czekać na cud i nie podnosić głosu „w monologu społecznym” – to kazanie z ambon politycznych dla klasy pracowniczej. Jednak równych i równiejszych demokracja okrągłego stołu już nie zrówna.


Ideologiczne zwycięstwo


Ideologicznym zwycięstwem autorów kapitalistycznej transformacji jest fakt, iż społeczeństwo – nawet doświadczając skutków rozległego rozwarstwienia i wielorakiego wykluczenia – nie umie dostrzec związku pomiędzy równością społeczną a fundamentem postępu cywilizacyjnego. Odczłowieczenie stosunków produkcji oraz utowarowienie relacji społecznych, a więc gorset wszelakiej wolności, jaki niesie polska liberalna podróż kapitalistyczna, nie uaktywnia zdecydowanej walki ludzi o sprawiedliwość społeczną i demokratyzację kapitału. Solidarność skutecznie uśmiercono, bo okazało się, że szkodzi kapitalizmowi. Ludzka godność ugina się przed autorytaryzmem wyobcowanych rządów i rynków w nadziei na lepsze pozaziemskie życie, albowiem tylko cierpienie niesie zbawienie na polskiej ziemi.
„Nikt nie jest tak bardzo zniewolony, jak ktoś, kto czuje się wolnym, podczas gdy w rzeczywistości nim nie jest” – pisał Goethe. Do obalenia PRL-u przebiegle wykorzystano niezadowolenie społeczeństwa, któremu względna równość społeczna nie wynagradzała braku realnej demokracji. W zamian Polacy zapadli na syndrom sztokholmski wobec antyspołecznego państwa, w którym zamknięto Polskę.
Obecna prawicowa głowa państwa podpisuje jednym ciągiem, jak każe jej kapitał, ustawy obezwładniające ludzi pracy na modłę dziewiętnastowiecznego kapitalizmu: pracować do 67 lat, w nieregulowanym czasie pracy, za głodowe płace i przy ograniczaniu praw konstytucyjnych do demokracji bezpośredniej: referendów i nieskrępowanej agory. Im dalej demo od kracji, tym bezpieczniej. Prezydenta lubi 60 proc. Polaków (zapamiętajmy ten procent). Historia wszak – poucza tym razem niejaki Marks – powtarza się zazwyczaj jako gorzka farsa.
Nie jest wypadkiem przy pracy budowniczych polskiego kapitalizmu poświęcenie dobra społecznego jako wartości nieprzystającej do pożądanego indywidualizmu nowego człowieka Rzeczypospolitej. Wprost przeciwnie. Mamy tu do czynienia z układem stosunków społecznoekonomicznych starannie dobranym dla Polski. Powrót do społeczeństwa klasowego, w którym dobro społeczne nie jest chlebem powszednim, wpisuje się w tradycję pańszczyźniano-szlachecko-burżuazyjnej polskiej państwowości. Przerywnik Polski Ludowej mijał się z demokracją ludową – taką, do której również daremnie przekonywał swoich rodaków ojciec-założyciel USA, Abraham Lincoln głosząc, że może być ona tylko władzą ludu, sprawowaną przez lud i dla ludu.
Narodziny kapitalistycznej III RP bez oporu oparto więc na towarzyszącym przebiegle uwłaszczającej się nowej klasie wyższej przeświadczeniu, że polskiemu społeczeństwu da się wmówić, iż dyskryminacja społeczna to zło konieczne transformacji ustrojowej. Dwubiegunowa Polska nabrała prawa bytu. Węższy biegun bogactwa to miejsce dla mniejszości żyjącej z dochodów prywatnego kapitału – szeroki biegun biedy przeznaczony jest zaś dla większości żyjącej ze swojej pracy. Trudno nie podziwiać prostoty tej prawicowej konstrukcji politycznej. Zanim rozbudzone kapitalizmem nadzieje nie wygasną na drodze krzyżowej zapracowanej większości, trzeba przekuć ją w naturalny porządek rzeczy. Prawicowa kontrrewolucja, która wymusza na Polsce tę wsteczną opcję ustrojową, dąży do celu za wszelką cenę, szczególnie cenę pracy.
Neoliberalna odsłona ustroju, mająca na starcie usunąć społeczeństwo poza nawias, nie owija do dziś sprawy w bawełnę. Według ideologów „nowego początku”, bieda jest nieodzownym warunkiem bogactwa, gdyż „istnienie nielicznych bardzo bogatych jednostek jest niezbędne dla sfinansowania postępu, który uczyni bogatszymi pozostałych, zatem nierówności tych nie da się usunąć bez szkody dla postępu”. Takim oto prawicowym przesłaniem ideologicznym uwieńczono tzw. III RP. Odtąd kapitalistycznym budowniczym wystarczyło wziąć społeczeństwo za masę ślepców, by siebie uważać za jasnowidzów.

Tymczasem, po 25 latach ery kapitalistycznej, 20 proc. społeczeństwa – ok. 8 milionów Polaków – żyje na dolnej granicy minimum egzystencji, pozwalającej zaspokoić tylko i wyłącznie potrzeby najpilniejsze. Podstawa piramidy rozwarstwienia rozszerza się, by dosięgnąć ponad 60 proc. społeczeństwa (pamiętacie procent lubiących Prezydenta?). Rodziny co najmniej 50 proc. pracowników, zarabiających poniżej 2600 zł brutto (mediana płac), tkwią między stanem społecznego zacofania a humanitarną degradacją skrajnego ubóstwa. 4 miliony Polaków z samego dna piramidy nie mogą inwestować w poprawę swojego bytu materialnego bez uszczerbku na zdrowiu biologicznym. Jeść albo nie jeść, oto jest pytanie w tym położeniu.
W 2013 roku, w kraju, gdzie kapitalizm chełpi się tym, iż skończył z „socjalistyczną” gospodarką niedoboru i zapełnił wszystkie możliwe półki sklepowe, 4 miliony Polaków (10 proc. populacji!) dożywia się dzięki bezpośredniej pomocy żywnościowej od UE – niemalże jak w Somalii czy Gwatemali. W tym czasie Polska zdołała uplasować się wśród 6 krajów UE o najwyższym stopniu degradacji potrzeb dzieci (21 proc.). Nie mniej niż 1,4 mln dzieci żyje w niedostatku. Dzieci i młodzież do 18 roku życia stanowią ok. 30 proc. populacji zagrożonej skrajnym ubóstwem. Chodzi o stan, poniżej którego jest już tylko wyniszczenie biologiczne.
Trudno znaleźć bardziej pouczający dowód na to, jak skutecznie „polski” kapitalistyczny sposób uwłaszczenia się czyni pozostałych bogatszymi – chyba, że w zubożałych, postkolonialnych krajach afrykańskich. Wytępienie ducha egalitaryzmu społecznego i zastąpienie go, w niespełna 20 lat, przez rozległe „trzecioświatowe” zróżnicowanie społeczne, przy jednoczesnym zdejmowaniu z państwa obowiązku gwarantowania witalnych funkcji socjalnych i zabezpieczenia społecznego, stanowi o rozkładzie więzi wspólnotowych i powstaniu społeczeństwa klasowo zantagonizowanego: walka wrogów o pieniądz zastąpiła współpracę ludzi na rzecz dobrego życia. Odrzucenie idei republiki jako demokratycznego wspólnego dobra, przekreśla możliwość wypłynięcia Polski na szerokie wody wolności i postępu, jakim może sprzyjać tylko równość społeczna wobec kapitału i pracy.

 

DZIENIK TRYBUNA Nr 101 (101), wtorek 15 października 2013, str. 8

 

Zgłoś jeśli naruszono regulamin