Sebastian Karpiel-Bułecka Sebastian Karpiel-Bułecka w rozmowie z Małgorzatą Domagalik.rtf

(750 KB) Pobierz

Trzej panowie i Domagalik: Sebastian Karpiel-Bułecka Sebastian Karpiel-Bułecka w rozmowie z Małgorzatą Domagalik

 

Piątek, 21 marca (08:34)

 

Z nimi nam po drodze.

 

Paweł Małaszyński, Kuba Błaszczykowski, Sebastian Karpiel-Bułecka - bohaterowie jubileuszowego "Mistrza i Małgorzaty" /Zuza Krajewska & Bartek Wieczorek /Pani

 

Małgorzata Domagalik: Pomysł jest taki - Małaszyński, Błaszczykowski i ty - mężczyźni bez skandali, z dokonaniami i podobają się kobietom. No i jeszcze to, że każdy z was jest trochę outsiderem.

 

Sebastian Karpiel-Bułecka: - Błaszczykowski jest po przejściach, prawda?

 

Tak.

 

- Trauma. Los go doświadczył bardzo mocno. Miał przez co dojrzeć.

 

Albo człowiek się podniesie, albo...

 

- Twardy gość.

 

Uśmiechasz się.

 

- To takie wysyłanie sygnału - jestem uśmiechnięty, czyli myślę pozytywnie. Jestem refleksyjnym typem i często nad wieloma sprawami się zastanawiam. Chociaż myślenie, muszę to przyznać, skłania mnie też do tego, że nie uśmiecham się tak często. Ale jak tylko rozluźni mi się w głowie...

 

Myśleniu sprzyja cisza...

 

- Tak naprawdę to dopiero teraz zaczynam się tego uczyć i potrafię tę ciszę do głowy wprowadzić. Rzadko mi się to zdarzało. Nawet w nocy coś mi w głowie huczało. Na przykład cały czas analizowałem, co zrobiłem albo jak powinno to być zrobione. W tej chwili potrafię te myśli od siebie odciąć i skupić się na czymś innym. Choćby na oglądaniu filmu.

 

Cisza to...?

 

 

 

- Spokój. Nic nam nie zaprząta myśli, nigdzie nam one nie uciekają. Możemy poczuć się dobrze z sobą, dotrzeć do siebie, choćby dotknąć wyobrażenia o sobie. To taki stan, który człowieka uspokaja i pomaga w życiu.

 

Cisza jakoś brzmi?

 

- Cisza zdecydowanie jest muzyką. Nie potrafię określić jej słowami, bo muzykę w ogóle ciężko nimi opisać.

 

Wiem z własnego telewizyjnego doświadczenia, że pauza w telewizji - nawet ta, która trwa kilka sekund - bywa przerażająca.

 

- W muzyce pauza jest bardzo ważna. Podkreśla czasem to, co się potem wydarzy. Po takiej pauzie każdy następny dźwięk brzmi dwa razy mocniej, jest o wiele bardziej ekspresyjny. To też można przenieść na życie. Wyciszenie pomaga podejść do życia "z kopyta", ze zdwojoną energią zrobić coś naprawdę dobrze. Złapać pułap, który wcześniej wydawał się niemożliwy do osiągnięcia.

 

Wolisz słuchać czy mówić?

 

- Trzeba mieć słuchacza. Ale gdybym miał być tylko wysłuchiwany, to dla mnie trochę za mało. Dobrze jest usłyszeć zdanie od kogoś innego, podyskutować. To ma sens.

 

Porozumienie bez słów to jak pauza w muzyce?

 

- Myślę, że coś takiego przydaje się na przykład w partnerstwie, w związku. Ale i w życiu zawodowym - na scenie, między muzykami. Ja to nazywam przelotem. Czujemy porozumienie, wiemy, co który z nas w danym momencie zagra, jak zagra.

 

To improwizacja czy metafizyka?

 

- Dla mnie metafizyka, z której potem wynika jakaś improwizacja. W graniu to jest bardzo ważne i podniecające. Od tego człowiek się uzależnia. To jak dla wspinacza zdobywanie szczytu.

 

Adrenalina?

 

- Tak.

 

Dzień po adrenalinie?

 

- To jest trudne. Kiedy wychodzę na scenę, emocje są wyrzucone na samą górę. Potem, gdy wracam do domu, mocno opadają i są tuż przy ziemi. Popadam w skrajności. Góra - dół. I to często mnie przygnębia. Nie potrafię się w tym odnaleźć. Taka huśtawka. Najlepiej, jak jest coś, co może mnie od tego odciągnąć.

 

Masz już to coś?

 

- Jeszcze nie, ale będę miał. Mam tu na myśli rodzinę. To najlepsze lekarstwo.

 

Kiedyś to był bunt.

 

- Mam to już za sobą, to znaczy bunt nastolatka, bardzo emocjonalne podchodzenie do świata. W tej chwili również są rzeczy, przeciwko którym się buntuję, ale też wiem, że takie mocne wkręcanie się do niczego nie prowadzi.

 

Teraz będziesz już takim bardziej dojrzałym panem?

 

- Nie (śmiech)... Po prostu podchodzę do świata z dystansem.

 

Bóg w tym pomaga?

 

- Bóg pomaga we wszystkim. Łaska wiary jest wielkim skarbem. Do Boga możemy zwrócić się ze wszystkim, ale jest podstawowy warunek: musimy w niego wierzyć.

 

Personifikujesz Boga?

 

- Może to bardzo naiwne, ale mnie Pan Bóg kojarzy się z obrazem, jaki przedstawiano mi w dzieciństwie. Z dobrym ojcem z brodą, tak jak go widzimy w kościele. Lubię sobie Pana Boga tak wyobrażać i chcę. Poza tym w Piśmie jest napisane, że zostaliśmy stworzeni na obraz i podobieństwo Boga, więc coś w tym musi być.

 

Osoba wierząca nie ma wątpliwości, nie stawia pytań.

 

- Ja do końca się z tym nie zgodzę. Jestem bardzo wierzący, ale mam wątpliwości i myślę, że większość ludzi je ma. Świetnie wspiąć się na taki poziom wiary, że jesteśmy w stanie zupełnie zaufać, uwierzyć, że ktoś nad nami czuwa, i że wszystko dzieje się po coś. Że oddajemy się Panu Bogu zupełnie - na przykład zachoruje nam dziecko śmiertelnie, a my i tak wiemy, że to po coś. Ale to jest bardzo trudne. Nie jestem na takim etapie. Często zadaję sobie wiele pytań, nawet kłócę się z Panem Bogiem. On jest chyba też po to, żeby mu te pytania zadawać i czasem się nawet z nim pokłócić.

 

Sebastian Karpiel-Bułecka: Lubię siebie jako człowieka /Zuza Krajewska & Bartek Wieczorek /Pani

 

O co byś Go zapytał?

 

- Czemu ludzie tak cierpią, czemu dzieci umierają i jaki jest w tym sens. Mam z tym duży kłopot. Może zbyt idealizuję świat? Wiele razy miałem tak, że spotykały mnie w życiu bardzo przykre rzeczy i modliłem się o coś, niekiedy trwało to nawet pół roku. Ale w końcu dostawałem to, o co prosiłem.

 

Rzeczy, za które Pan Bóg pogroziłby ci palcem?

 

- Pewnie trochę by się znalazło. Pan Bóg jest miłosierny, my często z Kościoła katolickiego wynosimy zły obraz...

 

...karzącego ojca?

 

- Tak, ale to wina księży, bo Pan Bóg nie chce nas karać, bo sam w sobie jest miłością. My jesteśmy słabi, bo jesteśmy tylko ludźmi, ale zawsze mamy otwartą furtkę do przebaczenia.

 

A grzech?

 

- Ja mam odniesienia do przykazań kościelnych. Jednak życie wiele rzeczy weryfikuje i to nie jest takie proste. Grzech to jest coś złego, ale to też zależy od naszego sumienia. Dla mnie coś będzie bardzo ciężkim grzechem, a dla kogoś innego nie.

 

Co dla ciebie nie jest grzechem?

 

- (śmiech) Trudne pytanie. Zbyt częste myślenie o sobie może być grzechem. Chociaż "Kochaj bliźniego swego jak siebie samego" nie oznacza, że bliźniego masz kochać, a siebie samego zdeptać. Ty masz siebie kochać, a potem pokochać drugiego człowieka.

 

Już do tego doszedłeś?

 

- Tak. Ale musiało mnie spotkać parę przykrości, żebym to sobie uświadomił. Zapominałem o sobie zupełnie i potem cierpiałem.

 

Byłeś młody?

 

- Mam nadzieję, że cały czas jestem młody.

 

Dokończ zdanie: "Nie wierz nigdy kobiecie, bo...".

 

- Jeśli chcę budować związek z kobietą, to tylko oparty na wierze i prawdzie.

 

Gdzie ty się uchowałeś?

 

(śmiech)

 

Nie masz jeszcze rodziny. Byłeś zbyt wymagający czy miałeś pecha?

 

- Wierzę w opatrzność. Widocznie nie spotkałem wcześniej nikogo, z kim by mi było pisane związać się na całe życie. A czy byłem wymagający? Oczywiście, ale od siebie też wymagałem.

 

Wierzysz w monogamię?

 

- Absolutnie. Dla mnie to jedyna droga, żeby zbudować wartościowy związek na całe życie. Nie potrafiłbym inaczej żyć.

 

Łatwiej być monogamistą od 37. roku życia?

 

- Nie, to też zależy od natury, ja od początku tak podchodziłem do miłości i bycia z kimś.

 

Jak jesteśmy młodzi, to łatwiej...

 

- Na pewno najpiękniejsza miłość to ta, kiedy jesteśmy bardzo młodzi, a ludzie mówią wtedy, że zwariowałeś. Jednak z wiekiem człowiek analizuje pewne sprawy. Miłość też jest bardziej przemyślana, ale i może dać coś bardziej trwałego.

 

Masz już kogoś takiego, że kiedy wydarzy się coś dobrego, to chcesz do tego kogoś zadzwonić i jako pierwszemu mu to powiedzieć?

 

- Oczywiście, że są takie osoby w moim życiu. I to niejedna.

 

Ale czy jest jedna taka osoba - mówimy o miłości...

 

- Tak, jest taka osoba, ale ja nie chcę o tym mówić. Ktoś potem bierze taką gazetę jak PANI i dopisuje, interpretując po swojemu.

 

Boisz się, że fanki przestaną przychodzić na koncerty?

 

- Bardziej myślę o bliskich mi ludziach niż o sobie, i o tym, jak reagują na to, co o mnie czytają.

 

Tolerujesz zdradę?

 

- Nie. Absolutnie nie wyobrażam sobie życia z kimś po zdradzie.

 

Zdrada w przyjaźni boli równie mocno?

 

- Przyjaciel to bardzo bliska osoba, jednak zdrada w miłości musi boleć dużo bardziej. Szczerze mówiąc, nie doświadczyłem czegoś takiego, ale to musi być straszne, jakby ktoś umarł...

 

Bo zdrada to oszustwo?

 

- To nie dzieje się też tak, że jest świetnie, kochamy się, a wyszedłem z domu, spotkałem kogoś interesującego i poszedłem z nim do łóżka. To długi proces. Jeśli nikt nie wysyła ci sygnału, że dzieje się coś złego, że może popełniasz błędy, robisz coś, co tej drugiej osobie się nie podoba, to po prostu cię oszukuje. Jest to nieuczciwe.

 

W jakich sytuacjach nie jesteś jeszcze tak odważny, jak chciałbyś być?

 

- Ogólnie jestem odważny. Czego się boję? Boję się, żeby nie wejść na minę w relacjach uczuciowych. Boję się tego cierpienia. Nie boję się wyzwań, nie boję się wyjść na scenę, trudnych rozmów, tylko tego, że będę cierpiał.

 

Mężczyzna, czyli kto?

 

- To człowiek, który bierze odpowiedzialność za swoich bliskich, który ma jasno postawione cele, który nie chodzi na skróty w życiu. Jest konsekwentny w tym, co robi. To pierwsze, co mi się nasuwa.

 

Mężczyzna to ojciec?

 

- No tak, też: ojciec, mąż, kochanek.

 

Co nosisz na szyi?

 

- Krzyż Tuaregów i Matkę Boską Częstochowską. Lubię to, bo jest ładne, a Matkę Boską noszę, żeby się mną opiekowała.

 

Jaki kawałek tekstu jest ci teraz bliski?

 

- Z moich piosenek? Ostatnio chodzi mi po głowie piękna piosenka Grześka Turnaua - może się to bierze stąd, że razem gramy - Michał Zabłocki napisał tekst, a Grzesiek muzykę: "Tutaj jestem, gdzie byłem/Gdzie się urodziłem/Tu się wychowałem/I tutaj zostałem/Mogłem jechać, wyjechać/ I stąd się oddalić/Ale jednak zostałem/ Z tymi, co zostali...". Codziennie się z tą piosenką spotykam. W głowie mi gra.

 

I Kuba, i Paweł mają swoje miejsca, do których wracają. A ty?

 

- Z tym,, że dla każdego z nas to miejsce może co innego znaczyć. Może nim być twój ulubiony las, ulubiona książka, twoje cokolwiek, do czego masz poczucie przynależności. Na pewno dla mnie miejscem, które napawa mnie spokojem, jest dom, który mam w Zakopanem, w Kościelisku. Ale też jestem w tej chwili na takim etapie w życiu, że na 100 proc. nie jestem pewien, gdzie ten mój dom będzie.

 

Już się tego nie boisz?

 

- Nie, dom tworzą ludzie, jego rdzeniem jest rodzina, więc może się tak przytrafić w moim życiu, że pójdę za tym kimś, kogo spotkam...

 

Jesteś w takim momencie życia, żeby takie ryzyko podjąć?

 

- Biorę pod uwagę to, że mogłoby się tak zdarzyć (uśmiech).

 

"Samotność" to słowo, które daje ukojenie czy wspomnienie przeszłości?

 

- Samotność jest dla mnie czymś destrukcyjnym. To pustka. Nie jest fajnie być samotnym, to wiem. Od razu zastanawiam się, jak mają inni ludzie, bo ja do końca nie wierzę, że ktoś, kto jest samotny, może być szczęśliwy. Nie wierzę, że nawet ci, którzy deklarują się jako single, są zadowoleni ze swojego życia.

 

Romantyk to...?

 

- ...to bardzo dobrze.

 

W ilu procentach jesteś romantyczny?

 

- Nie wierzę w artystów, którzy nie są romantykami. Mam romantyczną duszę.

 

Szaleństwo dla kobiety...

 

- To jest fajne.

 

Stać cię na nie?

 

- Absolutnie.

Na takie, które by się do filmu nadawało?

 

- (śmiech) Nie wiem czy do filmu. Tu jest szerokie pole do działania. To, co dla ciebie jest szalone, dla innych będzie głupie.

 

 

To powiedz, a ja ocenię, czy jest głupie.

 

- Zależy, czego od nas druga strona oczekuje (śmiech)...

 

Kluczysz, a więc takie szaleństwo jeszcze przed tobą?

 

- (śmiech) Jeszcze przede mną. Chciałbym zrobić coś bardziej spektakularnego niż wejść do wody po kwiatki.

 

Jak Toliboski w "Nocach i dniach"? Czy jest coś, czego mężczyźni powinni się wstydzić?

 

- Brak honoru jest niemęski. Brak dumy, niesłowność, przemoc.

 

Co usłyszałeś ostatnio o sobie, co sprawiło ci przyjemność?

 

- Cieszę się, jak ktoś mi powie, że zagrałem fajną solówkę na koncercie.

 

Znowu Karpiel muzyk, a prywatnie?

 

- Miło jest słyszeć, że jest się porządnym, dobrym człowiekiem.

 

Jak kobieta mówi do mężczyzny: "Jesteś porządnym człowiekiem", to jest to...

 

- ... za mało. Chyba że koleżanka.

 

Nie koleżanka...

 

- Czyli "kocham cię", ale wypowiedziane z pełną świadomością i wszelkimi konsekwencjami tego, co się mówi. Wielu ludzi nadużywa tych słów.

 

Kobieta, czyli...?

 

- (śmiech) Dla mnie to ktoś ciepły, wyrozumiały, komu mogę zaufać, przyjaciel, kochanka, piękno ducha, fizyczne piękno, bliskość, seks, wszystko, co powinno być w dobrym związku.

 

Jak kobieta wchodzi do pokoju, to na co patrzysz?

 

- Na twarz. Mężczyźni są wzrokowcami.

 

Cecha u kobiety, za którą nie przepadają mężczyźni?

 

- Myślę, że mężczyźni boją się silnych, niezależnych kobiet.

 

Ty się boisz?

 

- Nie boję się, przeciwnie, ja to lubię. Lubię, jak kobieta jest dla mnie inspiracją, wyzwaniem.

 

Kobieta powinna być dla mężczyzny wyzwaniem?

 

- Oczywiście, że tak. Ja bym to porównał do dwóch równoległych pociągów, które jadą w jedną stronę, i nie może być tak, że ktoś się tylko podpina.

 

Z jaką kobietą nie mógłbyś być?

 

- Z głupią.

 

Bo mózg jest sexy?

 

- Absolutnie, i to bardzo. To, co powie kobieta, w jaki sposób, jakich słów użyje, jest ważne. Co z tego, że będzie ładna, że będzie miała superciało, jak odezwie się i będzie "wiocha".

Cytat

“Po co jest kobieta mężczyźnie? Do życia jest potrzebna.”

 

Jak sobie radzisz z tym światem z plastiku dookoła?

 

- Uciekam od tego. Bardziej wywołuje uśmiech na mojej twarzy niż przygnębienie.

 

Czego byś nigdy nie chciał usłyszeć od kobiety?

 

- Że jestem głupkiem. Że mnie zdradziła. OK, chciałbym usłyszeć, gdyby to miało miejsce, ale nie chciałbym, aby tak było.

 

Czego nie byłbyś w stanie powiedzieć kobiecie?

 

- No, nie wiem, wydaje mi się, że szczerość jest bardzo ważna. Powinno nas być stać na wszystko. Zależy też, jakiej kobiecie: czy spotkanej na ulicy, czy koleżance, czy komuś, z kim jestem.

 

No tej, z którą jesteś.

 

- No to wszystko bym powiedział.

 

Że się starzeje?

 

- Miłość w związku ma wiele obliczy. Przychodzi starość. W pewnym momencie pożądanie wygasa, ale to nie znaczy, że nie ma miłości.

 

I co wtedy?

 

- Nic. Na pewno trzeba tak związkiem "kierować" i pracować nad nim, żeby to pożądanie było jak najdłużej, do późnej starości. Ja wierzę w to, marzę o czymś takim - skoro doszliśmy przed chwilą do wniosku, że największym afrodyzjakiem jest mózg.

 

Słowo "mama" - co widzisz?

 

- Przejętą życiem, trochę zalęknioną moją mamę. Wychowywała mnie sama, bała się o przyszłość i zostało jej to do tej pory. Ale też widzę ciepłą, kochającą osobę. Bardziej jednak to pierwsze, ona zresztą ten lęk mi zaszczepiła: że coś będzie nie tak, że coś się stanie.

 

Credo?

 

- Trzeba być prawdziwym, nie udawać kogoś, kim się nie jest.

 

Bycie sobą wymaga dużej pracy?

 

- Wymaga, ale bardzo procentuje.

 

Są sytuacje, w których nie jesteś sobą?

 

- Wydaje mi się, że nie. Nigdy się nie wyrzekłem swoich myśli ani przekonań, ani wiary. Oczywiście, zmieniały mi się poglądy, ale nigdy nie wyrzekłem się wartości, które wyniosłem z miejsca, z którego pochodzę. Ważne jest też to, żeby nie porównywać się z innymi, bo zawsze będzie ktoś lepszy albo gorszy i łatwo popaść w pychę albo kompleksy.

 

Jak słyszysz, że jesteś przystojny, to...?

 

- Czuję się zawstydzony.

 

Patrzysz w lustro i...?

 

- Nie, no, lubię siebie. Lubię siebie jako człowieka.

 

Ale jest jeszcze fizyczność - co masz ładnego?

 

- Ręce mam w porządku. Mam długie palce.

 

Dłonie pianisty. Jesteś świetnie zbudowany.

 

- Bardzo lubię sport. To istotna część mojego życia. Chodzę do siłowni, biegam, jeżdżę na nartach.

 

Do siłowni?

 

- Tak, i bardzo dobrze się po tym czuję fizycznie. Nie chodzi tylko o dbanie o ciało, ale też o to, że mi to daje kopa. Lubię to zmęczenie, dobrze działa na moją psychikę. Jeśli długo tego nie robię, to kapcanieję, czuję się niezdrowy.

 

Rywalizacja? Wkurzające, jak ktoś lepiej zjeżdża po stoku niż ty?

 

- Pewnie, żaden ambitny człowiek nie jest zadowolony, kiedy przegrywa, ale na tym też polega klasa, żeby to ukryć. Bo przecież nikt nie wygrywa całe życie.

 

Chodzący ideał...

 

- Nie jestem ideałem, staram się, ale nie zawsze mi to wychodzi (śmiech).

 

Dzisiaj bym tego nie zrobił...

 

- Jest wiele takich rzeczy. Na pewno wstydzę się tego, co robiłem jako bardzo młody człowiek, w sensie buntu.

 

Kiedy przychodziłeś pijany do szkoły?

 

- Tak, to było żałosne. Byłem totalnym egoistą względem mojej starszej siostry, która się o mnie martwiła, a ja to wykorzystywałem, chciałem, aby jeszcze bardziej się martwiła.

 

Może po prostu chciałeś być kochany?

 

- Może, nie wiem. Jak sobie dziś o tym pomyślę, to to była żenada. Nie chciałbym już nigdy przechodzić w życiu czegoś takiego. Czas dojrzewania to był najgorszy okres.

 

Przeszłość to balast?

 

- Kiedyś balast, dziś to dla mnie czas martwy, który nie ma większego znaczenia. Wyciągam tylko to, co dobre, a wszystko, co mnie złego spotkało, odciąłem. Wiem, że tego nie zmienię, nie naprawię. To coś, co umarło. Idę do przodu, życie idzie dalej.

 

Ojciec - ważny?

 

- Ojciec OK. Kiedyś pewnie mi było trudno zrozumieć. Jestem do niego podobny fizycznie i wiele dobrego dostałem od niego - talent muzyczny, artystyczny do rysowania. Nie było go w domu, ale też już nie mam do niego o to pretensji. Bo teraz, jako dorosły człowiek, wiem, jak wygląda życie. I nie obwiniam go za to. Nie znam historii i nie chcę jej znać.

 

...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin