kochankowie małych chłopców - Mieczysław Kurnatowski.pdf

(336 KB) Pobierz
Jacek Truso
Kochankowie małych chłopców
Elbląg, 2014 r.
1
 
Copyright © by Mieczysław Kurnatowski 2014 r.
ISBN 83-908287-3-8
2
 
...poczułem silny ból podbrzusza i już wiedziałem co mnie
za chwilę czeka. To pożądanie małego chłopca. Zacząłem
się gorąco modlić: Boże, wielki Boże spraw, aby mnie to
paskudne pożądanie minęło. Wstałem z klęcznika, wybie-
głem na ulicę i zacząłem szybko iść w kierunku parku, za
miastem, gdzie palili papierosy w tajemnicy przed rodzicami
nastolatkowie. Zatrzymałem się przy kiosku i kupiłem trzy
paczki amerykańskich papierosów. Chciałem się zatrzymać,
ale coś pędziło mnie do przodu. Zaczęło kropić, ale to mnie
nie przeszkadzało. Całe szczęście, że nie jestem w sutan-
nie tylko po cywilnemu. Boże, widzisz co chcę zrobić i nie
grzmisz. Patrzyłem w niebo, ale ono odpowiedziało tylko, na
moje prośby, lekkim deszczem. Może dzieciaków nie będzie
w zaroślach skoro siąpi. Mimo woli szedłem coraz szybciej
aż zacząłem biec. Cały drżałem, ale nie zimna tylko ze stra-
chu co będzie jak będą obcy chłopcy i będę musiał kłamać,
że nie mogę się wysikać i trzeba mnie pomóc mnie onanizu-
jąc mnie. Może mnie stanie - pocieszałem się.
– Hej, szukasz nas ? - usłyszałem zza zarośli.
– Nie, nie znam was ?
– Ale my cię znamy. Masz szlugi ?
– Mam.
– Jak masz, to poczęstuj nas, pomożemy ci w załatwianiu
się.
– Sam sobie dam rady..A gdzie wasi koledzy ?
– Poszli po piwo. Dawaj szlugi. Dzięki. Jak tam, dobrze ci
stoi ?
– Tak sobie. Odwróćcie się, muszę się odpryskać.
– To pokaż jak to robisz..
Jeden z nich dotknął mnie w okolicy mojego rozporka.
Poczułem jak robi mi sie przyjemnie. Rozpiąłem zamek w
3
spodniach i wyjąłem penisa, ale sikać mi się nie chciało.
– Kto pierwszy zwali mu konia – odezwał się jeden z nich.
– Masz piętnaście lat ?
– Mam – Mój brat już ci tak robił, a jak tak zrobię ci to do-
stanę cała paczkę ?
– Dostaniesz. Zrób tylko trochę....
– Wiem, musisz się spuścić.
Poczułem wielką ulgę choć zrobiło mi się głupio, że moja
sperma wystrzeliła na ubranie nastolatka. Mógł gnój trzymać
prosto mojego kutasa.
Wracałem na plebanię jak na skrzydłach, szedłem lekkim
krokiem, jakbym pozbył się kilkunastu kilogramów ze swo-
jej dużej nadwagi. Najważniejsze jednak, że nie będzie mnie
już nic korciło przez dwa, trzy tygodnie żeby znowu ktoś
musiał zwalić mi konia. Nie będę się męczył w nocy. Pooglą-
dam swoje ulubione historyczne ilmy z kaset, posłucham
muzyki poważnej. Powrócę do swoich ulubionych wierszy,
na pewno napiszę jakiś nowy... Napiszę tez list do mamy.
Odetchnie też mój kotek Mruczek, na którego wrzeszczę
jak mnie pali w podbrzuszu. Oczywiście przez najbliższy
czas nie pojawię się w parku, którego nienawidzę. Zacznę
rozmyślać dlaczego to cholerne libido tak się mnie czepia,
skoro nie mam pociągu do kobiet. Usprawiedliwiam się sam
przed sobą na wszelkie możliwe sposoby z tego co zrobiłem
z chłopcami, na przykład, że oni też chcieli to zrobić co zro-
bili .Teraz spokojnie kładę się na tapczanie, wyciągam nogi
i podrzemię z godzinkę. Jak trzeba będzie iść do ołtarza to
mnie obudzi gospodyni. Och, jak dobrze mieć wszystko co
złe już za sobą, wtedy mogę nawet prosić Boga o ukaranie
4
mnie, oby już mnie nic nie kusiło do następnego razu. Na-
stawiam wieżę z moimi ulubionymi mazurkami Chopina i
powoli z nimi płynę myślami do przyjemnych wspomnień ze
spływu kajakowego Drwęcą i Wisłą z uroczego miasteczka
Chełmna do przepięknego Torunia. Gdy płynę kajakiem to
odczuwam wielką życiową energię, dlatego rozumiem na-
szego polskiego papieża i księdza Popiełuszkę, którzy też
uwielbiali turystykę kajakową.
Rzeka to jest cud natury, niezależnie czy szybko ciągnie
swym prądem czy powoli. Jak leniwie ciągnie wraz ze mną
mój kajak – też jest wspaniale.. Mokry zapach rzeki orzeż-
wia i ochładza wraz z delikatnym wiaterkiem, zachęca do
dalszej podróży. Wodne rośliny chcą wtopić się wraz ze mną
płynącym w jedną nieokreśloną całość. To takie przyjazne i
miłe.
– Panie proboszczu, panie...- nagle usłyszałem
– Co się stało ? Dlaczego Madzia tak krzyczy... i nie mówi
mi po imieniu...
– A bo, bo... przyszli chłopcy i mówią, że nie wszyscy dosta-
li nagrodę od księdza...
– Mój Boże, im nie wolno palić papierosów, Madzia daj im
ciasta...
– Dobrze..
– I niech przyjdą na rekolekcje.
Głos drży mnie, tracę nerwy. Co za natręctwo. Nie trzeba
było zadawać się z tymi nowymi gnojkami, tylko z tymi co
już znam, bo teraz starzy znajomi mają pretensje, że nie do-
stali szlugów. Już sam do siebie mówię i to grypserką. Nie-
dobrze ze mną. Trzeba będzie przenieść się do innej paraii,
bo tu może zrobić się gorąco. Szczeniaki mogą mnie tu wy-
kończyć. Albo muszę zacząć się leczyć...
5
Zgłoś jeśli naruszono regulamin