Ziemianski Andrzej_Dziennik czasu plagi.rtf

(8741 KB) Pobierz
Ziemianski Andrzej_Dziennik czasu plagi

sC:\Users\Agnieszka\Documents\Biblioteka\okladki\dziennik czasu plagi.png


 

Andrzej Ziemiański

 

Dziennik czasu plagi


Ciężkie, kanciaste bryły budynków z czerwonej niegdyś cegły były coraz mniej widoczne na tle ciemniejącego nieba. Śnieg z deszczem przestał już padać, ale jego topniejące powoli połacie w dalszym ciągu pokrywały znaczną część oczyszczonego przez niemrawych dozorców placu przed uczelnią. Gdzieniegdzie tylko zasilane dopływem z rynien strumyczki czarnej wody żłobiły kręte ścieżki w brudnej pokrywie, odsłaniając czasem niewielkie skrawki granitowych płyt.

Ramsay odwrócił się od okna.

- No i co pan tam stworzył? - podszedł do siedzącego przy jego biurku studenta.

Młody chłopak sprężył się nagle. Jego twarz przybladła lekko, a szybkie ruchy palców najprawdopodobniej były efektem nagłego potnienia dłoni. Pewne ośrodki w mózgu zasygnalizowały niebezpieczeństwo i wiedziony instynktem organizm zareagował odpowiednio. Adrenalina szalała we krwi, która odpłynęła z głowy, mięśnie napięły się powodując drżenie rąk. Ciało studenta było gotowe do walki. Do walki za pomocą pięści, zębów lub pazurów. On sam jednak zdawał się nie wiedzieć, co ma robić. Ramsay zabrał do polowy zapisaną kartkę. Zawsze zastanawiała go ta atawistyczna reakcja i to, że zinstytucjonalizowane w jego osobie niebezpieczeństwo za każdym razem było interpretowane w ten sam sposób. Szybko przebiegł wzrokiem wypełnione koślawym pismem linijki.

- Nie wygląda to na dwutomową encyklopedię - przysiadł na rogu biurka. - Nie zamierzam pana zabijać - dodał widząc jego strach - a przynajmniej jeszcze nie teraz.

Tamten uniósł głowę. Widać było, że gorączkowo szuka możliwości zmiany tematu rozmowy. To również należało do rytuału. Każdy z nich sądził, że im dłużej wysiedzi w gabinecie, tym większą ma szansę.

- Przepraszam - wskazał leżący na przykrytym szybą blacie wycinek z jakiejś gazety. - Co to za fotografia? Ramsay uśmiechnął się, biorąc zdjęcie do ręki.

- Przedstawia ślub Arthura Millera i Marylin Monroe - schował wycinek do szuflady. Przez chwilę zastanawiał się, czy tamten wie, kto to jest Arthur Miller.

- Przepraszam - student na moment zagryzł wargę. A kto to jest Marylin Monroe? Ramsay wcale nie wzdychał - powietrze uszło z niego samo.

- Od tej chwili będzie się z panem męczył kolega wskazał na sąsiednie biurko. - Ja wyjeżdżam.

- W środku semestru?

- Zdarza się i tak.

Ramsay, nie czekając chłopak zdąży się zebrać, chwycił swoją kurtkę i zostawiając otwarte drzwi wyszedł na korytarz. Po raz pierwszy od momentu otrzymania odpowiedzi na swoje podanie czuł zadowolenie, że opuszcza te mury. Kumulujące się od wielu tygodni zmęczenie i wszyscy wokół...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin