Briggs Patricia - Mercedes Thompson 08 - Niespokojna Noc.rtf

(1036 KB) Pobierz
Briggs Patricia - Mercedes Thompson 08

             

             

             

              Serdeczne podziękowania dla:

              Rene - Noir - Trinity - Herbatki - Kasi - Tysi

              za pomoc w stworzeniu wersji cyfrowej.

NIESPOKOJNA NOC

 

              czyli MYŚLAŁ INDYK O NIEDZIELI,

              A W SOBOTĘ ŁEB MU ŚCIĘLI.

              Rozdział 1

NIEDZIELA

 

              Gdy zadzwonił telefon miałam ręce po łokcie zanurzone w

              spienionej wodzie do mycia naczyń.

              - Odbiorę - zaoferowała się moja pasierbica, Jesse, szybko

              wrzucając dwie szklanki i widelec do zlewu.

              Wataha wilkołaków, która jada razem, trzyma się razem,

              pomyślałam, zeskrobując uparte pozostałości jajka za talerza.

              Nie wszyscy członkowie stada przychodzą na niedzielne

              śniadania; niektórzy z nich posiadają rodziny, zupełnie jak zwykli

              ludzie lub pracują w weekend. Śniadania nie są obligatoryjne,

              ponieważ to zupełnie zepsułoby ich cel. Darryl, zastępca Adama,

              który zwykle przygotowywał posiłki, jest pieruńsko dobrym

              kucharzem i jego jedzenie przyciąga każdego, kto mógł przyjść.

              Zmywarka do naczyń pracowała pełną parą. Według mnie

              reszta naczyń mogła poczekać na swoją kolej, ale Auriele,

              partnerka Darryla, nie chciała o tym słyszeć.

              Nie sprzeczałam się z nią, ponieważ byłam jedną z trzech

              osób w hierarchii watahy, które stały nad nią, więc musiałaby mi

              się podporządkować. Wydawało mi się to oszustwem, a ja nigdy

              nie oszukiwałam.

              Chyba, że walcząc z moimi wrogami, wyszeptał głos w

              mojej głowie, który mógł być mój, ale raczej należał do Coyote.

             

              Drugi

              powód

              podporządkowania

              się

              był

              bardziej

              wyrachowany. Auriele i ja zaczynałyśmy się dogadywać. Spośród

              trzech kobiet w stadzie, obecnie tylko ona zachowuje się

              przyjaźnie w stosunku do mnie.

              Auriele także nie jest zadowolona z tego, że jestem

              partnerką alfy, ponieważ jestem kojotem wśród wilków. Uważa,

              że to nie działa dobrze na morale watahy. Sądzi też (i tu ma

              rację), że ściągnęłam, wraz ze swoim dołączeniem, kłopoty na

              stado. Lubi mnie wbrew sobie. Przywykłam do towarzystwa

              mężczyzn, ale miło jest mieć jakąś kobietę, oprócz nastoletniej

              Jesse, która chce ze mną rozmawiać.

              Zatem, by zadowolić Auriele, zmywałam naczynia, którymi

              mogła zająć się zmywarka, nie zważając na pieczenie,

              spowodowane

              gorącą,

              dostającą

              się

              do

              ranek

              charakterystycznych do mojego zawodu, wodą - pościerane

              kostki są stałymi towarzyszami każdego mechanika. Auriele

              suszyła naczynia, a Jesse na ochotnika ogarniała kuchnię. Trzy

              kobiety umacniające więzi podczas nieprzyjemnych obowiązków

              domowych - moja matka byłaby zadowolona, gdyby mogła to

              zobaczyć. Ta myśl utwierdziła mnie w postanowieniu, że w

              przyszłym tygodniu mężczyźni będą sprzątać. Poszerzanie

              zakresu umiejętności wyjdzie im na dobre.

              - Na drugi semestr moich zajęć uczęszcza pewien dzieciak -

             

              Auriele zignorowała dzwoniący telefon, dźwignąwszy stos talerzy

              na półkę kredensu ze stęknięciem. Waga talerzy nie była

              problemem - Auriele jest wilkołakiem; może wrzucić

              dwustukilogramowe kowadło na półkę. Chodziło o to, że musi

              przy tym stanąć na paluszkach. Jesse ominęła ją, by dostać się do

              telefonu.

              - Wszyscy nauczyciele uwielbiają Clarka - ciągnęła Auriele. -

              Wszystkie dziewczęta i większość chłopców także. A on kłamie

              jak najęty. - „Enrique ściągnął ode mnie” powiedział mi, gdy

              spytałam, dlaczego obaj mają takie same błędy. Enrique przybrał

              zrezygnowany wyraz twarzy; uważam, że Clark nie raz już go tak

              załatwił.

              - Rezydencja państwa Hauptmanów - oznajmiła Jesse

              radośnie. - Czym mogę służyć?

              - Jest Adam?

              - Powiedziałam mu zatem... - Auriele nagle przestała mówić,

              jej wrażliwe uszy usłyszały znajomy głos na linii.

              - Muszę porozmawiać z Adamem - głos byłej żony mojego

              męża był przepełniony łzami. Christy Hauptman łkała

              rozpaczliwie i nieco histerycznie.

              - Mamo? - spytała Jesse drżącym głosem. - Mamo, co się

              stało?

              - Idź po Adama.

             

              - Mamo - Jesse spojrzała na mnie gorączkowo.

              - Adam! - zawołałam. - Christy przy telefonie, chce

              rozmawiać z tobą!

              Był w salonie, rozmawiał z Darrylem i kilkoma osobami,

              które zostały po śniadaniu, więc nie musiałam za bardzo

              podnosić głosu. To nie pierwszy raz, gdy Christy czegoś

              potrzebuje.

              Użeranie się z Christy zazwyczaj przyprawia mnie o ostry

              nieżyt żołądka. Nie z powodu tego, co mogłaby zrobić mnie i

              Adamowi, ale przez Jesse, która kocha matkę, ale obecnie stara

              się nie przestać jej lubić. Moja pasierbica cierpi, za każdym

              razem, gdy dzwoni ta kobieta, a ja nie mogę temu zapobiec.

              - Już idzie, mamo - uspokoiła ją Jesse.

              - Powiedz mu, żeby się pośpieszył - błagała Christy.

              Zrozpaczona, rozhisteryzowana, we łzach - to nie było nic

              nowego. Jednak brzmiała też na przerażoną. Takiej jej wcześniej

              nie słyszałam.

              Adam wszedł do kuchni i z ponurego wyrazu twarzy

              wyczytałam, że słyszał ostatnią wypowiedź Christy. Wziął

              słuchawkę od Jesse i objął ją drugim ramieniem. Łzy stanęły

              dziewczynie w oczach, gdy uścisnął ją pocieszająco. Spojrzała na

              mnie gorączkowo, zanim uciekła przez drzwi na schody,

              prawdopodobnie do swojej sypialni, gdzie będzie mogła się

             

              pozbierać.

              - Czego chcesz? - spytał Adam, wciąż skupiając większość

              uwagi na swojej córce.

              - Mogę przyjechać do domu?

              Auriele spojrzała na mnie, ale zdążyłam już przywdziać

              nieruchomą maskę na twarz. Z wyrazu mojej twarzy nie wyczyta,

              co myślę.

              - To nie jest twój dom - odpowiedział Adam. - Już nie.

              - Adam - powiedziała Christy. - Och, Adam - załkała

              cichutko. - Mam kłopoty, muszę przyjechać do domu. Byłam taka

              głupia. On nie chce mnie zostawić w spokoju. On mnie krzywdzi,

              zabił już mojego przyjaciela i wszędzie mnie śledzi. Czy mogę

              przyjechać do domu?

              Auriele przestała udawać, że nie podsłuchuje i obróciła

              twarz w kierunku telefonu. Tego się nie spodziewałam.

              - Zadzwoń na policję - poradził jej Adam. - Od tego są.

              - On mnie zabije - wyszeptała. - Adamie, on mnie zabije. Nie

              mam dokąd uciec. Proszę.

              Wilkołaki słyszą, gdy ktoś kłamie. Podobnie jak niektóre

              inne ponadnaturalne stworzenia tego świata - na przykład ja.

              Trudniej jest to stwierdzić przez telefon, ponieważ jednym z

              detektorów kłamstw są bicie serca i zapach. Jednak w jej głosie

              słyszałam prawdę.

             

              Adam spojrzał na mnie.

              - Powiedz jej, żeby przyjechała - powiedziałam.

              Cóż innego mogłam powiedzieć? Gdyby coś jej się stało, bo

              jej nie pomogliśmy... Nie byłam pewna, czy mogłabym z tym żyć.

              Wiem, że Adam nie mógłby.

              Auriele wciąż mi się przyglądała. Zmarszczyła brwi i

              odwróciła się w końcu, powróciwszy do wycierania naczyń.

              - Adam, proszę - błagała Christy.

              Zmrużył oczy, patrząc na mnie, ale nic nie powiedział.

              - Adam - odezwała się Mary Jo z wejścia. Mary Jo jest

              twardą i bystrą strażaczką. - Przez lata, gdy byłą twoja, należała

              do stada. Pozwól jej wrócić do domu, a wataha ją obroni.

              Adam spojrzał ostro na Mary Jo, a ta spuściła wzrok.

              - Nie ma sprawy - zwróciłam się do Adama, usiłując nie

              kłamać. - Naprawdę.

              Kiedy jestem zestresowana, piekę. Nawet gdybym musiała

              upiec tonę ciasteczek, kiedy ona tu będzie, to i tak zgodzę się na

              to, bo Adam potrzebuje, żeby tak było.

              Jeśli Christy spróbuje wyciąć jakiś numer, to gorzko tego

              pożałuje. Adam jest mój. Pozbyła się go, tak samo jak Jesse - a ja

              ich zwinęłam. Znalezione, nie kradzione.

              Może nie chce ich odzyskać. Może potrzebuje jedynie

              bezpiecznej przystani. Przeczucie mówiło mi co innego, ale

             

              zazdrość nie idzie w zgodzie z logiką, a poza tym nie miałam

              powodu, by być zazdrosną o Christy.

              - W porządku - powiedział jej Adam. - No dobrze. Możesz

              przyjechać. - Następnie łagodnym głosem spytał: - Potrzebujesz

              pieniędzy na bilet samolotowy?

              Wróciłam do zmywania naczyń i usiłowałam nie

              podsłuchiwać reszty rozmowy. Próbowałam nie słyszeć troski w

              głosie Adama, pewnej łagodności - i satysfakcji jaką miał z

              opiekowania się nią. Dobry alfa troszczy się o otaczających go

              ludzi, to część tego, co czyni taką osobę alfą.

              Może ni...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin