Alford Alan F_ - Bogowie Nowego Tysiaclecia.docx

(9839 KB) Pobierz
Alford Alan F.

              swojej podróży obok pojazdu przypominającego rakietę (rys. 3).

              Teksty Piramid opisują szereg podziemnych pomieszczeń w Duat, przez które faraon musi

              przejść, zanim dotrze do nieba. W jednym z nich słyszy „potężny hałas, jaki słyszy się wysoko na

              niebie, kiedy szaleje burza”, (gdzie indziej widzi drzwi, które się same otwierają, i spotyka „bogów

              brzęczących jak pszczoły”. Niekiedy faraon spotykał bogów o zakrytych twarzach, raz jednak

              zobaczył twarz (tylko!) bogini. Następnie widział bogów, których zadaniem było „dostarczanie

              płomieni i ognia” do „niebiańskiej łodzi milionów lat” boga Re, oraz innych, „kierujących ruchem

              gwiazd”.

              Na koniec faraon dociera do celu swojej podróży, gdzie musi zrzucić ubranie i przywdziać

              boskie szaty. Pojawiają się „Kapłani Szem” dokonujący tajemniczego rytuału „otwarcia ust”. Teksty

              opisują dalej długi tunel, zwany „Świt na Końcu”, i jaskinię „do której wieje wiatr”. Faraon dociera

              do „Góry Wniebowstąpienia Re” i widzi obiekt, który nazywa się „Wstępujący do Nieba”. Wchodzi

              do „łodzi”, długiej na 770 łokci (około 400 metrów) i zasiada na „żerdzi” 38. Po różnych

              technicznych procedurach „usta” góry otwierają się i „łódź” się unosi:

              Drzwi Nieba są otwarte!

              Drzwi Ziemi są otwarte!

              Niebiańskie okna są otwarte!

              Schody do Nieba są otwarte;

             

              Schody Światła zostały odsłonięte (…).

              Podwójne Drzwi do Nieba zostały otwarte;

              podwójne drzwi Kebehu zostały otwarte

              dla Horusa na wschodzie, o świcie.

              Niebo przemawia, ziemia się trzęsie;

              Ziemia drży;

              dwa okręgi bogów krzyczą;

              ziemia rozpadła się na kawałki (…),

              kiedy król wstępuje do nieba,

              kiedy król wznosi się na sklepienie39.


              Rys. 3

              Czy ta podróż może być tylko tworem wyobraźni? Opis zawiera sformułowania, które dopiero w

              XX wieku możemy zrozumieć. Nietrudno nam wyobrazić sobie współczesne centrum dowodzenia

              NASA, z buczącymi komputerami i systemami kontroli wideo. Reszta szczegółów mówi sama za

              siebie. Teksty, takie jak ten, na ścianach piramid sprzed 4 tysięcy lat, stanowią wyzwanie dla nasze-

              go pojmowania świata. Moglibyśmy je odrzucić, gdyby stanowiły odosobniony przypadek, ale tak

              nie jest. Przyjrzyjmy się innemu świadectwu, z innej kultury, opisującemu wydarzenie, które miało

              miejsce niedaleko od Egiptu:

              Trzeciego dnia, z nastaniem poranka, pojawiły się grzmoty i błyskawice, i gęsty obłok nad górą, i

              doniosły głos trąby, tak że zadrżał cały lud, który był w obozie. Mojżesz wyprowadził lud naprzeciw

              Boga, a oni ustawili się u stóp góry. A góra Synaj cała dymiła, gdyż Pan zstąpił na nią w ogniu. Jej

              dym unosił się jak dym z pieca, a cała góra trzęsła się bardzo40.

              I zamieszkała chwała Pana na górze Synaj, a obłok okrywał ją przez sześć dni. Siódmego dnia

              zawołał na Mojżesza z obłoku. A chwała Pana wyglądała w oczach synów izraelskich jak ogień

              trawiący na szczycie góry41.

              Czy i to tylko nazbyt wybujała fantazja? Raczej nie. Po jednym ze swoich spotkań z Panem na

              górze Synaj Mojżesz wraca do Izraelitów z promieniejącą twarzą, co ich przeraża42. Jak do tego

              doszło? Informacji dostarcza Księga Wyjścia (33,21-23).

              I rzekł Pan: Oto miejsce przy mnie. Stań na skale. A gdy przechodzić będzie chwała moja, postawię

              cię w rozpadlinie skalnej i osłonię cię dłonią moją, aż przejdę. A gdy usunę dłoń moją, ujrzysz mnie z

              tyłu, oblicza mojego oglądać nie można.

              Opowieści towarzyszą szczegółowe instrukcje przekazane Mojżeszowi przez Jahwe, ostrzegają-

              ce przed niebezpieczeństwem, zagrażającym każdemu, kto wstępuje na górę43.

              Jest jeszcze jeden intrygujący fragment Księgi Wyjścia, którego nie można pominąć milczeniem

              – arka przymierza. Pan mówi Mojżeszowi:

              I wystawią mi świątynię, abym zamieszkał pośród nich. Dokładnie według wzoru przybytku i wzoru

              wszystkich jego sprzętów, jaki ci pokażę; tak wykonacie44.

              Dalej następują jasne i wyraźne instrukcje. Arkę miało przykrywać dwóch „cherubinów”, wyko-

              nanych ze złota, po jednym na każdym końcu wieka, o skrzydłach skierowanych ku sobie:

              Tam będę spotykał się z tobą i sponad wieka będę z tobą rozmawiał spośród dwu cherubów, które

              są na Skrzyni Świadectwa, o wszystkim, co jako nakaz przekażę ci dla synów izraelskich45.

              Dlaczego trzeba było w ten sposób „spotykać się” w oznaczonym terminie? Pan wyjaśnia, że nie

              może osobiście towarzyszyć Izraelitom do ziemi obiecanej46; będzie natomiast używał arki do prze-

              kazywania swoich rozkazów. Ależ to jest technologia XX wieku, to musi być jakaś pomyłka!

              Czytamy też, że arką muszą się zajmować specjalnie ubrani kapłani47, a jeśli nie będą przestrzegać

              instrukcji, skutki mogą być tragiczne48. Czy to przypadek, że skrzynia arki miała być wykonana z

              dwóch przewodzących elektryczność warstw złota, rozdzielonych izolującą warstwą drewna? I czy

              to tylko przypadek, że miała być przenoszona na drewnianych drążkach, które zabezpieczały

              tragarzy?

              Znalezienie takich wzmianek w Księdze Rodzaju, napisanej około 2,5 tysiąca lat temu, wprawia

              nas w zadziwienie49. Jak można odrzucać oczywiste informacje o samolocie i promieniowaniu na

              górze Synaj, skoro mamy równie zdumiewający opis skomplikowanego urządzenia komunikacyj-

              nego, zasilanego przez potężny układ elektryczny? Trudno sobie wyobrazić, by tak złożone tech-

              niczne instrukcje, jak te, z którymi mamy do czynienia, zostały wymyślone przez starożytnych

              Izraelitów.

              W tej części zilustrowałem mój pogląd tylko dwoma przykładami – z Biblii i staroegipskich

              Tekstów Piramid – ale mógłbym przytoczyć jeszcze więcej podobnych legend z kultur całego

              świata50. Wydaje się, że wszystkie te mity i legendy o starożytnych bogach łączy jedna idea. Jaka

              prawda może się za tym kryć?

              Intelektualna ślepa uliczka

              Czy darwinizm jest mitem? Wszystkie religie zapewniają nas o tym, ale czy można poważnie

              traktować ich niewątpliwie subiektywny punkt widzenia? Doskonale wiadomo, dlaczego atakują

              naukową teorię ewolucji, kierując się ideą głoszącą, iż tylko Bóg mógł stworzyć wszystkie żywe

              istoty, w tym człowieka. Ale chociaż ich przekonanie wynika z tego, co naukowcy nazywają irracjo-

              nalną wiarą, to niektóre z argumentów wymierzonych przeciwko darwinizmowi są jak najbardziej

              racjonalne. Jeden z tych argumentów wskazuje, że w drodze naturalnego doboru nie mógłby się

              rozwinąć niewiarygodnie skomplikowany umysł człowieka. Z punktu widzenia religii darwinizm

              nie jest faktem naukowym, lecz nie potwierdzoną teorią – a więc dla pobożnych teologów teoria

              ewolucji jest mitem!

              Czy naprawdę możemy uwierzyć, że nauka – racjonalny poszukiwacz prawdy i kamień węgielny

              współczesnej wiedzy – wprowadza nas w błąd? To poważne oskarżenie. Z pewnością możemy po-

              legać na nauce i jej systematycznych metodach – obserwacji, eksperymentach i pomiarach. Z pew-

              nością teorie zostały sprawdzone, zanim sformułowano je w prawa, rządzące materialnym światem.

              Ale jak można sprawdzić darwinizm? Naukowcy są w stanie dowieść, że teoretycznie zmiany w

              obrębie gatunków mogły mieć miejsce, ale wobec braku konkretnych skamieniałych dowodów –

              jak mogą stanowczo twierdzić, iż rzeczywiście tak było?

              Jaka jest prawda? Żeby znaleźć odpowiedź, musimy sięgnąć do problemów stanowiących

              przedmiot sporu samych ewolucjonistów i do książki „przedstawiającej współczesne kontrowersje”

              i „eksponującej filozoficzne, a nawet religijne tęsknoty, które budzą spory wśród naukowców” 51.

              Daniel C. Dennett, autor książki Darwin's Dangerous Idea („Niebezpieczna idea Darwina”) jest

              jednym z najwybitniejszych filozofów naszych czasów, może się też pochwalić dużym doświad-

              czeniem w dziedzinie ewolucji i genetyki. Dennett w swojej książce próbuje obalić „mit” (i znowu

              to straszne słowo!), że podstawy darwinizmu, tak dobrze wyrażone przez takich naukowców jak

              Richard Hawkins, zostały podważone przez słynnego amerykańskiego naukowca Stephena Jaya

              Goulda. Główne przesłanie książki jest takie, że darwinizm żyje i ma się dobrze, ale w istocie Den-

              nett przedstawia przede wszystkim panujący wśród naukowców podział.

              Co ciekawe, jednym z najważniejszych spornych tematów jest tak zwany „adaptacjonizm” – nie

              proces genetyczny, lecz raczej sposób, którego niektórzy darwiniści używają, by krótko przedstawić

              wnioski wynikające z dedukcyjnego myślenia. Pytanie tylko, czy sposób ten jest naukowo popraw-

              ny. Dennett elokwentnie dowodzi, że adaptacjonizm to poprawna i użyteczna metoda na polu nauki

              o ewolucji, ale sam fakt wysunięcia takiego argumentu dowodzi, że normalnie nie byłaby ona

              przyjęta w innych dyscyplinach naukowych.

              Spory o adaptacjonizm są raczej natury semantycznej, ale główna część książki Dennetta oskarża

              wybitnych współczesnych naukowców, takich jak Stephen Jay Gould, Roger Penrose i lingwista

              Noam Chomsky, o to, iż nie potrafią zaakceptować podstaw teorii Darwina. Jest to dramatyczne

              oskarżenie.

              Zacznijmy od Goulda. Dennett twierdzi, że komentarze Goulda stanowią atak na ortodoksyjny

              darwinizm. Próbując dowieść, dlaczego Gould nie korygował swojej błędnej interpretacji, Dennett

              stwierdza, iż Gould nie wierzy w to, by idea Darwina mogła wytłumaczyć cały proces ewolucji.

              Następnie Dennett cytuje podobne wypowiedzi Chomsky'ego i Penrose'a – i tu docieramy do sedna

              sprawy.

              Noam Chomsky jest światowej sławy lingwistą. Jego pionierska praca dowiodła, że dziecko

              rodzi się już ze strukturą językową – ma zdolność przyswajania sobie języka przez komunikację z

              rodzicami. Ku wielkiemu rozczarowaniu psychologów, Chomsky połączył kwestię języka nie z

              teorią uczenia, lecz z teorią ewolucji. Jak to możliwe, by gramatyka rozwijała się jako wrodzona

              biologiczna funkcja mózgu? Jak wskazuje Dennett, nie ma żadnego powodu, dla którego zdolność

              przyswajania języka nie miałaby się rozwinąć w procesie ewolucji, ale sam Chomsky odcina się od

              takiego wniosku. Dlaczego?

              Dla Rogera Penrose'a mózg stanowi wielką ewolucyjną tajemnicę. Ortodoksyjny darwinizm

              przypisuje wszystkie funkcje mózgu algorytmom (szczegółowym mechanicznym procedurom), po-

              dobnie jak to jest w komputerach. Penrose jednak widzi mózg jako coś bardziej skomplikowanego:

              Głęboko wierzę w potęgę doboru naturalnego. Ale nie rozumiem, w jaki sposób naturalna selekcja

              mogłaby stworzyć algorytmy, potrafiące oceniać prawdziwość innych algorytmów, które – jak się

              wydaje – mamy52.

              Jakkolwiek może się to wydawać niewiarygodne. Roger Penrose porzucił dobór naturalny i zajął

              się zupełnie innym podejściem do tej zagadki – przez fizykę kwantową.

              Najwyraźniej nie wszystko z darwinizmem jest w porządku. Czy to znaczy, że darwinizm umarł?

              Niezupełnie, ponieważ wciąż ma wiele do zaoferowania. Dopiero przy odniesieniu tej teorii do

              gatunku ludzkiego zaczynają się spory. Dlaczego tak wybitni naukowcy jak Gould odczuwają tak

              wielki dyskomfort w związku z ewolucją człowieka? Potęga darwinizmu polega na tym – zdaniem

              jego rzeczników, jak na przykład Dawkinsa – że przy dostatecznie długim czasie dobór naturalny

              może wytłumaczyć wszystko. Czy więc nie nazwanym problemem jest brak czasu?

              Stephen Jay Gould wspomniał o „strasznym nieprawdopodobieństwie ludzkiej ewolucji” 53. Jeśli

              na początek weźmiemy małpę, to potrzebna będzie wielka liczba skoków ewolucyjnych, aby ją

              przekształcić w człowieka (dokładniej omówimy tę kwestię w następnym rozdziale). Genetycy

              przyznają, że koniecznym mechanizmem jest tu mutacja, ale nie zaprzeczają także, że przytłacza-

              jąca większość mutacji jest nieprawidłowa. Przyznają też, że mechanizm ten wymaga długiego

              czasu, ponieważ mutacje prowadzące do wielkich zmian są zazwyczaj niebezpieczne dla gatunku, a

              tym samym szanse na ich przetrwanie są znikome. Co więcej, jeśli pozytywna mutacja ma utrzymać

              się w gatunku, może to nastąpić w szczególnych okolicznościach, w izolowanej, niewielkiej spo-

              łeczności. Czy takie nieprawdopodobne warunki, które w połączeniu z krótkim okresem 6 milionów

              lat miały pozwolić na wykształcenie się człowieka z małpy, wywołują niezadowolenie wybitnych

              naukowców?

              Jedna rzecz jest pewna – ludzie istnieją i trzeba to jakoś wyjaśnić. Przedstawiciele światopoglądu

              religijnego wysuwają wobec darwinizmu wiele zarzutów. Powątpiewają w to, że tak skompliko-

              wane organy, jak oko, ucho i mózg, mogły wykształcić się równocześnie. Następnie zwracają się do

              świętych ksiąg i dowiadują się, że to Bóg stworzył człowieka. Ale religie nie mają żadnego

              naukowego argumentu na poparcie tego twierdzenia. Oskarżają naukowców, że opierają się na

              micie darwinizmu, lecz same robią to samo – polegają na micie „prawdy objawionej” o boskim

              akcie stworzenia.

              Nauka nie może ignorować faktu, iż ludzkość jest na Ziemi. Jedyna teoria, jaką wysunięto na

              wytłumaczenie tego faktu, to teoria ewolucji w drodze doboru naturalnego. Ponieważ wydaje się

...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin