Martin Gail - Przywoływacz dusz.pdf

(1751 KB) Pobierz
1175034061.001.png
GAIL Z. MARTIN
Przywoływacz
1175034061.002.png 1175034061.003.png
Dusz
Kroniki Czarnoksiężnika
Przełożyła: Marta Koniarek
Wydawnictwo „dwójka bez sternika”
Tytuł oryginału: „The Summoner”.
Copyright © Gail Z. Martin 2007
Copyright for the Polish translation: Dwójka bez sternika s.c. 2011
Książka jest chroniona polskim i międzynarodowym prawem
autorskim. Jakiekolwiek jej powielanie lub nieautoryzowany użytek
jej zawartości jest zabroniony bez pisemnej zgody wydawcy
lub właściciela praw autorskich.
Redakcja: Sylwia Sandowska-Dobija
Korekta: Magdalena Górnicka
Opracowanie graficzne okładki:
Teresa Bubak-Mitela
www.bubak-mitela.com
Ilustracja na okładce: Michael Komarck
Projekt typograficzny, skład i łamanie
w programie „Scribus” na licencji GNU pod Linuxem
ISBN 978-83-62432-05-9
Wydanie I, Kraków 2011
Wydawnictwo „Dwójka bez sternika” s.c. Kraków
www.wydawnictwo2bs.pl
2bs@wydawnictwo2bs.pl
Wyłączny dystrybutor:
Firma Księgarska Olesiejuk Sp. z o.o. S.K.A.
ul. Poznańska 91, 05-850 Ożarów Maz.
tel. (022) 721-30-00
www.olesiejuk.pl
Druk i oprawa:
drukarnia@dd-w.pl
Podziękowania
Ta książka by nie powstała, gdyby nie cierpliwość, wsparcie i wiara mojej rodziny,
przyjaciół i znajomych. Jestem głęboko wdzięczna mojemu mężowi i dzieciom za to, że
umożliwiali mi pracę, zachęcali do niej i śledzili jej rezultaty. Dziękuję także rodzinie i
przyjaciołom, którzy czytali kolejne wersje i poddawali swoje sugestie. A szczególne
podziękowania należą się Ethanowi Ellenbergowi, mojemu agentowi, oraz Christianowi Dunn,
mojemu wydawcy, za to, że we mnie uwierzyli.
Rozdział pierwszy
– Uważaj, książę – ostrzegł duch. – Tej nocy grozi ci ogromne niebezpieczeństwo.
Martris Drayke słyszał odgłosy zabawy świętujących tłumów, dobiegające zza
gomółkowego okna. Blask pochodni lśnił zza szyby, a ubrane w kostiumy postacie tańczyły,
śpiewając i pogwizdując, wokół zamkowej wieży. Przebrani za cztery wcielenia Jedynej Bogini,
świętej Pani Margolanu, uczestnicy fety szli, zataczając się, za podobizną Matki Staruchy. W
czasie tego Święta Zmarłych byli bardziej zajęci żłopaniem piwa niż wspominaniem zmarłych.
– Z czyjej strony? – Tris skupił ponownie uwagę na swoim widmowym gościu. Duchy
pałacu Shekerishet były tak liczne, że nie przypominał sobie, by kiedykolwiek przedtem widział
tego konkretnego ducha – mężczyznę o pociągłej twarzy z opadającymi powiekami, którego
staromodny strój świadczył o tym, iż był on dworzaninem sto lat temu. Zjawa zamigotała i
próbowała powiedzieć coś więcej, ale nic nie było słychać. Tris pochylił się jeszcze bardziej.
Dziś akurat duch powinien być łatwiejszy do zobaczenia, w czasie Nawiedzin bowiem – jak
powszechnie nazywano to święto – duchy chodziły otwarcie po świecie i nawet sceptycy nie
mogli udawać, że ich nie widzą. Pałacowe duchy były przyjaciółmi Trisa od czasów jego
dzieciństwa, zanim jeszcze zrozumiał, że ci niematerialni towarzysze nie byli tak łatwo widoczni
dla ludzi z jego otoczenia.
– Duchy... wygnane – wykrztusił wreszcie znikający duch. – Strzeż się... Łapacza Dusz.
Tris z trudem uchwycił ostatnie słowa rozwiewającej się zjawy. Zaintrygowany, przysiadł
na piętach, a jego miecz zastukał o kamienną posadzkę. Pukanie do drzwi sprawiło, że o mało co
nie stracił równowagi.
– Co tam robisz, a może nie jesteś sam? – Zażartował sobie przez drzwi Ban Soterius.
Zasuwka się podniosła i krzepki kapitan gwardii wparował do środka. Nic w sposobie bycia
młodzieńca nie tłumaczyło jego silnie woniejącego piwem oddechu, poza potarganymi
brązowymi włosami i lekko pogniecioną wykwintną tuniką.
– Jestem teraz sam – powiedział Tris, zerkając na miejsce, gdzie przedtem znajdował się
duch.
Soterius przeniósł spojrzenie z Trisa na pustą ścianę.
– Wciąż ci powtarzam, Tris – rzekł gwardzista – że powinieneś więcej wychodzić do ludzi.
Ja nie mam ochoty na pogaduszki z duchem... chyba że będzie to ładna dziewczyna z kuflem
piwa.
Tris uśmiechnął się.
– Czy widziałeś duchy dziś w nocy?
Soterius zastanawiał się przez chwilę.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin