O Tadeuszu Mazowieckim.docx

(22 KB) Pobierz

Tadeusz Mazowiecki - Postępowy katolik

B. Geremek był za młodu stalinistą-mediewistą, a T. Mazowiecki stalinistą-katolikiem. Czyli „katolikiem postępowym”. I takim „katolikiem” — „postępowym” — nigdy być nie przestał.

Komunizm wytworzył czerwoną „nowomowę (której poświęcono już całe rozprawy), a obejmowała ona również kłamliwą grypserę haseł propagandowych, swoisty kod, gdzie treść propagandowego sformułowania była odwrotnością stanu faktycznego, zaprzeczeniem rzeczywistości. Termin „demokracja ludowa w istocie oznaczał system totalitaryzmu. „Dyktatura proletariatu”— dyktaturę aparatu partii komunistycznej. „Siły pokoju”— lewackie środowiska opiniotwórcze, wspierające powojenną agresywność struktur militarnych Związku Sowieckiego. „Radziecka myśl techniczna „ — kradzież rozwiązań technicznych Zachodu (od żarówki, fotokamery czy konstrukcji samochodowych, po budowę broni atomowej). Ruchy narodowowyzwoleńcze”— bandyckie ugrupowania komunistyczne, destabilizujące krwawym terrorem dużo państw. „Niezależne dziennikarstwo” — dziennikarstwo agenturalne, wspierające komunizm. „Dążenia postępowej ludzkości” — próby narzucenia całemu światu doktryny i praktyki komunistycznej. Itd., itp.

PRL miała w tej mierze własne, czyli regionalne osiągnięcia (własne terminologiczne wynalazki) — także wobec Kościoła. „Księżmi-patriotami” reżim pezetpeerowski zwał tych księży katolickich, których udało się zmusić lub nakłonić do kolaboracji proreżimowej. Zaś tych katolików, którzy współpracowali z reżimem, zwano „katolikami postępowymi”. Czyli komunizującymi. Już w XIX wieku znakomity ówczesny politolog, markiz A. de Custine, twierdził (całkowicie słusznie), że ci, którzy zgadzają się na „katolicyzm liberalny (tak wtedy zwano „postępową” dywersję wewnątrzkościelną) — zdradzają katolicyzm. Działalność „postępowych katolików w dobie PRL-u była zdradą katolicyzmu.

Gdy A. D. 1953 reżim rozpętał dziką kampanię antykościelną, i aresztowano pod zarzutem „dywersyjnej działalności pewną liczbę księży, w tym kieleckiego biskupa, Cz. Kaczmarka — jeden z czołowych „katolików postępowych”, znany dziennikarz, gorąco wspierał brutalną akcję reżimu swoim piórem, piętnując kler, a co i rusz używał przy tym terminu „postęp”: „Nastawienie wrogie wobec postępu społecznego „', „ Wychowanie nace-chowane wrogością wobec postępu społecznego”; „Działalność wroga wobec interesu narodowego i postępu społecznego w Polsce Ludowej”, etc. Tym „postępowcem był T. Mazowiecki. Wiedział, jak wiedziała cała Polska, że biskupa Kaczmarka (tudzież współoskarżonych) ciężko torturowano, i że zarzut działalności szpiegowskiej oraz dywersyjnej dla „amerykańskiego imperializmu” to wredny kłam bolszewicki, i że proces przeciwko „klerowi” jest farsą sądową a la procesy sowieckie (biskup został skazany na 12 lat!), lecz pióro mu nie drgnęło, gdy pełen „postępowego” zaangażowania pisał: We wtorek 22 września bieżącego roku Wojskowy Sąd Rejonowy w Warszawie ogłosił wyrok w sprawie ks. biskupa Kaczmarka oraz ks. J.

Danilewicza, ks. Wł. Widłaka, ks. J. Dąbrowskiego i siostry W. Niklewskiej — oskarżonych o zorganizowanie ośrodka prowadzącego działalność dywersyjną, wymierzoną przeciwko państwu ludowemu, działalność godzącą w najżywot-niejsze interesy naszego narodu (...) Na rozprawie sądowej zanalizowana została przestępcza działalność oskarżonych, jak i jej skutki (...) Atmosfera środowiska społecznego rozniecająca lub choćby tylko podtrzymująca bezwzględną wrogość wobec osiągnięć społecznych Polski Ludowej, wpływy polityczne przychodzące z zewnątrz i wyrosła na tym wszystkim błędna postawa polityczna ks. biskupa Kaczmarka, która doprowadziła go do kolizji z prawem  oto sumarycznie ujęte przyczyny działalności przestępczej oskarżonych.

Doprowadziły one do czynów skierowanych przeciwko interesom własnego narodu (...) Doprowadziły w szczególności nie tylko do postawy przeciwnej nowej rzeczywistości naszego kraju, nie tylko do podrywania zaufania w trwałość władzy ludowej i nowych stosunków społecznych w Polsce — ale i do uwikłania się we współpracę z ośrodkami wywiadu amerykańskiego, które pragnęły posługiwać się przedstawicielami duchowieństwa jako narzędziem realizacji swych wrogich Polsce planów (...) Z tego stanowiska wynikało wiązanie się z imperialistyczną i nastawioną na wojnę polityką Stanów Zjednoczonych (...) Przedstawiając się jako obrońca cywilizacji chrześcijańskiej, imperializm amerykański dokonuje nadużycia, pragnąc oszukać katolików w krajach demokracji ludowej, w szczególności w Polsce, że nowa wojna, wojna dokonywana przy pomocy neo-hitlerowskiego Wehrmachtu, ma pozostawać w zgodzie z dobrem Kościoła (...) Dlatego więc nie tylko bolejemy, ale i odcinamy się od błędnych poglądów ks. biskupa Kaczmarka, które doprowadziły go do akcji dywersyjnej wobec Polski Ludowej (...) Wierzymy bowiem najgłębiej, iż przyszłość należy do ustroju społecznego, w którym żyjemy”.

Cały ten proreżimowy bełkot brzmi dzisiaj zabawnie (wtedy miał wymowę tragiczną), ale szczególnie komiczny jest tam passus piętnujący uleganie „wpływom politycznym pochodzącym z zewnątrz”, gdy rządzący wówczas Polską renegaci nie śmieli nawet pierdnąć bez rozkazu lub zgody Kremla. T. Mazowiecki ulegał tylko wpływom pochodzącym z wewnątrz — nie śmiał palcem kiwnąć bez rozkazu lub zezwolenia Wydziału Kultury KC PZPR.

Dlatego aprobował represje antykościelne 1953 roku (tzw. „sprawa Kaczmarka nie była jedyną; tego samego roku proces księży krakowskich dał trzy wyroki śmierci, a polscy intelektualiści — Mrożek, Szymborska etc., więcej niż pół setki literatów — specjalną „rezolucją” piętnowali skazanych jako „zdrajców ojczyzny, amerykańskich dywersantów i szpiegów, powiązanych z Krakowską Kurią Metropolitalną”) . I dlatego też w konflikcie między kardynałem Wyszyńskim a bezpieką wziął stronę reżimu. Gnojenie biskupa Kaczmarka było bowiem pokazówką treningową, ćwiczeniem do większej akcji — do aresztowania prymasa Polski, kardynała S. Wyszyńskiego. Nastąpiło ono momentalnie, trzy dni po skazaniu biskupa, i prymas był przez kilka lat więziony. „Sprawa Kaczmarka pokazała władzom, że służebne media umieją robić dla antykościelnych represji właściwy klimat.

W. Lenkiewicz: „W ramach kampanii przygotowującej aresztowanie Prymasa Polski (sprawa biskupa kieleckiego, Czesława Kaczmarka), właśnie Tadeusz Mazowiecki odgrywał czołową rolę w zakłamywaniu i zniewalaniu polskiej opinii publicznej”.

Wymyśliłem (dawno temu) i puściłem w obieg (zrobiło karierę) powiedzonko: „something pojebałoś'„ (coś się pochrzaniło, coś się pomyliło, coś się poplątało — dosłownie: coś się popier....ło). Świetnie ono pasuje do antykościelnej postawy „katolika postępowego T. Mazowieckiego. Jemu właśnie „something pojebałoś'„ — utożsamił cele katolicyzmu z celami bolszewizmu (tak jak zresztą wielu innych; żeby wymienić tylko pisarza J. Dobraczyńskiego, czy działacza B. Piaseckiego, sterowanego przez enkawudystę I. A. Sierowa, późniejszego szefa GRU). A to nie był dobry pomysł.

T. Mazowiecki miał wówczas dużo kiepskich pomysłów. Jednym z nich było znalezienie się w paczce stalinowskich agitatorów, którzy wysmażyli probolszewicką książkę „Wróg pozostał ten sam (1952). Wroga wyznaczał towarzysz Bierut, i oni robili co trzeba. Dzięki temu zyskiwali duże pensje, honoraria, nagrody i popularność. Nieliczni, którzy odmawiali (exemplum poeta Z. Herbert), mieli ciężkie życie i ledwie wiązali koniec z końcem, wegetując (czasami głodując). Ekonomista i pisarz, przyjaciel Herberta, W.

Kieżun, powiedział o Herbercie: „ — To był uczciwy człowiek. Ci uznani za wielkich pisali stalinowskie panegiryki, choćby Szymborska. Przecież nie działali pod przymusem. Oportunizm i zaprzaństwo — nie wiem skąd się takie odrażające cechy charakteru biorą. Wszyscy oni ulegli zniewoleniu”.

Potwierdził to „Kisiel”, mówiąc o Mazowieckim: „Typowo «zniewolony umysł», mózg wkolejony na jeden tor absurdalnie jałowy i odcięty od wszystkiego, co się dzieje wokół”. Wokół działa się „budowa socjalizmu” gnębiąca społeczeństwo, lecz apologetyzowana przez „uznanych za wielkich”, których „ wkolejono na jeden tor”. Apologetyzacja obejmowała tak skrajne formy „nowomownego bełkotu, że nawet w encyklopediach pojawiło się hasło„OGÓLNY KRYZYS KAPITALIZMU”, mówiące, iż „kapitalizm cechuje stopniowe zmniejszanie się zasięgu systemu kapitalistycznego” (1965).

Oczywiście — na rzecz „socjalistycznego”'. Kto to rozumiał — ten wygrywał. T. Mazowiecki rozumiał. „Kisiel”: „Mazowiecki zawsze wierzgał, jak przeciwko socjalizmowi coś się mówiło”.

W latach 60-ych i na początku 70-ych T. Mazowiecki był posłem, dzięki czemu mógł reklamować „socjalizm nie tylko piórem, ale i z mównicy sejmowej. Deklarował wówczas gorąco swoje przywiązanie do „kierowniczej roli PZPR”, swoje przekonanie co do „trwałego związku naszego społeczeństwa z socjalistycznymi formami ustroju”, i swoją obietnicę, że „nie stawia na erozję socjalizmu”. Słowem: wyrażał wiarę w przyszłość, o której członek KC PZPR, M. Rakowski, mówił: „ — Warunkiem wszelkiego skutecznego wychowania jest zdolność wzbudzenia w każdym kolejnym pokoleniu wiary w przyszłość, zaszczepienie przekonania, ze znamy drogę ku przyszłości i że będzie ona lepsza niż teraźniejszość”. Wielki francuski pisarz, A. de Saint-Exupery, odpowiedział na taki bełkot dawno temu:

„A jeśli twierdzę, że poświęcam swoje pokolenie dla szczęścia pokoleń przyszłych — poświęcam ludzi. Nie tych czy innych, lecz wszystkich. Zamykam ich po prostu w ich nieszczęściu. Cała reszta to słowa puste jak wiatr”.

Pytanie: co robił Mazowiecki, gdy A. D. 1968 partia wszczęła nagonkę przeciwko Żydom? Posłował i wyrażał swoje uznanie dla „kierowniczej roli PZPR”. 22 lipca 1969 (był to czas, kiedy z Polski uciekała masa Żydów) partia przywiesza Mazowieckiemu Krzyż Oficerski Orderu Odrodzenia Polski (nagrodzono wtedy orderami także B. Piaseckiego, J. Turowicza, S. Stommę, obu Morawskich i in.). „Kisiel”', komentując ów fakt, zauważył, że kryterium przyznawania było proste: „stopniowanie wazeliny, czyli lizusostwa”. Mimo to (a może właśnie dlatego), gdy później A. Michnik zacznie szukać kontaktu z „postępowymi” kręgami okołokościelnymi, by stworzyć salonowy sojusz między „lewicą laicką” a lewicą katolicką (tzw. katolewicą” ) — wybierze grupę Turowicza i Mazowieckiego, czyli właśnie „postępowych katolików”.

Postępowi katolicy zrzeszali się już (lub byli zrzeszani) za stalinizmu, czego dowodem Stowarzyszenie PAX (Mazowiecki był członkiem PAX-u w latach 1946-1955). Gdy tylko aresztowano prymasa Wyszyńskiego (wrzesień 1953) — J. Dobraczyński i T. Mazowiecki zostali etatowymi członkami (październik 1953) Komisji Duchownych i Świeckich Działaczy Katolickich przy Ogólnopolskim Komitecie Frontu Narodowego. W 1956 powstał OGPIK — Ogólnopolski Klub Postępowej Inteligencji Katolickiej. Rok później podzielił się on na pięć KIK-ów — Klubów Inteligencji Katolickiej (Warszawa, Kraków, Toruń, Poznań i Wrocław). Mazowiecki współzakładał warszawski KIK (i został tam prominentem). Ów „koncesjonowany twór stał się znaczącą siłą środowiskową, choć jego przekaz intelektualny był płaski jak biust kulturystki; środowisko to zyskało potęgę opiniotwórczą dopiero wówczas, gdy dzięki przymierzu ze środowiskiem KOR-u weszło w skład nowego „Salonu”, który po dziś dzień kręci Rzecząpospolitą. Z władzą partyjną „pan Tadeusz dalej miał dobre stosunki. W. Lenkiewicz: „W sierpniu 1980 roku i w lipcu 1988 roku, tak jak w grudniu 1970 roku. Mazowiecki delegowany był do Gdańska jako osoba ciesząca się pełnym za-ufaniem władz sowieckiego w Polsce namiestnictwa”.

Sierpień 1989 — Mazowiecki zostaje „naszym premierem”, pierwszym szefem rządu III Rzeczypospolitej. Na dzień dobry zarządził „grubą kreskę” („... odkreślenie przeszłości grubą kreską”), by skasować całą swoją niechlubną przeszłość i takąż przeszłość wszystkich „umoczeńców”, jak również wszystkich konfidentów (TW) tudzież „prowadzących” ich esbeków, oraz wszystkich komunistów. G. Herling-Grudziński nazwał to „Zamazaniem „ („ Tadeusz Mazowiecki odkreślił przeszłość, uniemożliwił konieczną lustrację i dekomunizację, przyczynił się do upragnionego przez komunistów Zamazania”). Musiał — taki „numer był w sekretnym cyrografie „okrągłego stołu” warunkiem sine qua non. Prof. A. Nowak mówi: „ — «Gruba kreska»

Tadeusza Mazowieckiego oznaczała pełną zgodę na funkcjonowanie peerelowskiej agentury w życiu publicznym III RP, bez jakiejkolwiek możliwości jej wyeliminowania”. Pierwszym strzegącym tego wymogu szefem MSW III RP został eks-wódz agentur peerelowskich, gen. Kiszczak, a jego zastępcą (wiceministrem) kumpel Mazowieckiego, K. Kozłowski (późniejszy minister MSW, po ustąpieniu Kiszczaka), prominentny członek „Salonu”. Od strony medialnej, jako szef TVP, interesu pilnował drugi kolega „pana Tadeusza”, też gwiazdor „Salonu”, notoryczny lewak A. Drawicz („... niestety, człowiek agenturalnie uwikłany”, jak zaświadcza red. naczelny „Arcanów”, cytowany już prof. A. Nowak), gdy w prasie karty opiniotwórcze rozdawał salonowy sojusz — „Tygodnik Powszechny” ze strony „postępowych katolików” i „Gazeta Wyborcza” ze strony „lewicy laickiej” (A. Nowak: „ — « Tygodnik Powszechny » i «Gazeta Wyborcza», medialny tandem, którego rolę w procesie «amputacji» świadomości historycznej Polaków trudno wprost przecenić”). ...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin