John Marsden - Jutro 02 - W pulapce nocy.pdf

(1010 KB) Pobierz
John Marsden
Jutro 2
W pułapce nocy
The Dead of the Night
Tłumaczenie
Anna Gralak
Podziękowania
Oto osoby, którym chciałbym bardzo podziękować: Sean McSullea, Rosalind Alexander,
Melanie Smith, Laurie Jacob, Jessica Russell, John Welford, Rob Wingad, Charlotte
Austin, EricRolls, Gabrielle Farran, Mary Edmonston, Felicity Robb, Frank Austin i
Rachel O’Connor. Przepraszam tych, o których zapomniałem.
Mojemu bratu Samowi, człowiekowi,
który kocha i jest kochany
1
Mam dość tego pisania. Wolałabym pospać. Boże, jak ja bym chciała się wyspać! Ale nie
mogę. Od dawna nie udało mi się spokojnie przespać nocy. Odkąd trafiłam do Piekła.
Odkąd trafiłam do tego skomplikowanego miejsca zwanego Piekłem.
Kiedy mam okazję, żeby się położyć, próbuję wszystkiego. Liczę barany ras border
leicester, merino, corriedale, south suffolk. Rozmyślam o rodzicach. Rozmyślam o Lee. O
Corrie, Kevinie i o wszystkich innych przyjaciołach. Często myślę o Chrisie. Czasami
mocno zaciskam powieki i rozkazuję sobie spać, a kiedy to nie działa, rozkazuję sobie
powstrzymać się od spania. Psychologia na opak.
Gdy jest widno albo gdy dochodzę do wniosku, że warto zużyć trochę baterii, dużo
czytam. Po chwili męczy mi się wzrok i powieki zaczynają opadać, więc wyłączam
latarkę i odkładam książkę. Ten drobny ruch bardzo często wyrywa mnie z objęć snu.
Jakbym przeszła korytarzem i stanęła przed drzwiami snu, a one zatrzasnęły mi się przed
nosem.
Dlatego znowu zaczęłam pisać. Dzięki temu czas szybciej mija. Nie, będę szczera, chodzi
o coś więcej. Pisanie wydobywa z mojej głowy i z serca różne rzeczy i przelewa je na
papier. To nie oznacza, że opisane sprawy znikają z mojej głowy i z serca. Nadal tam są.
Ale kiedy o nich napiszę, mam wrażenie, że robi się luźniej. Jest więcej miejsca na inne
rzeczy.
Pewnie pisanie wcale nie pomaga w zasypianiu, ale lepsze to niż leżenie w namiocie i
czekanie na sen.
Wcześniej wszyscy bardzo chcieli, żebym pisała. To miał być nasz ślad, nasza historia.
Strasznie się cieszyliśmy, że to wszystko zostanie odnotowane. Teraz chyba nikt by się nie
przejął, gdybym przestała pisać. Po części dlatego, że niektóre fragmenty nie przypadły
moim przyjaciołom do gustu. Zapowiedziałam im, że będę pisać szczerze, i tak właśnie
pisałam. Oni się zgodzili, ale po przeczytaniu wcale nie byli zachwyceni. Zwłaszcza
Chris.
Dziś wieczorem jest bardzo ciemno. Jesień czai się w zaroślach, tu i tam strąca kilka liści,
koloruje jeżyny, nadaje wietrzykowi odrobinę chłodu. Jest zimno, więc trudno mi pisać i
jednocześnie nie marznąć. Pochyliłam się w śpiworze jak garbus, próbując trzymać
kartkę, latarkę i długopis w taki sposób, żeby nie wystawiać się na działanie nocnego
powietrza. To chyba pokazuje, jak poważnie traktuję pisanie. Długopis to przewód łączący
serce z kartką papieru. Prawdopodobnie najważniejsza rzecz, jaką posiadam.
Mimo to nie pisałam od wieków, od tamtej nocy, kiedy Kevin odjechał ciemnym
mercedesem, wioząc ranną i nieprzytomną Corrie na tylnym siedzeniu. Pamiętam, co
potem pomyślałam: że gdybym mogła wypowiedzieć jedno życzenie, chciałabym się
dowiedzieć, czy udało im się dotrzeć do szpitala i czy są tam dobrze traktowani. Gdybym
miała dwa życzenia, chciałabym się dowiedzieć, czy nic złego nie stało się z moimi
rodzicami zamkniętymi w pawilonie bydlęcym na terenie wystawowym. Gdybym miała
trzy, chciałabym, żeby wszyscy na świecie byli cali i zdrowi, łącznie ze mną.
Od wyjazdu Kevina i Corrie wiele się wydarzyło. Parę tygodni później Homer zwołał
naradę. Nadal byliśmy zdenerwowani i chyba mógł zaczekać na lepszy moment, chociaż z
drugiej strony już i tak wystarczająco długo siedzieliśmy bezczynnie. Wydawało mi się, że
będziemy zbyt zdołowani, żeby rozmawiać albo układać plany, ale po raz kolejny nie
doceniłam Homera. On myślał bardzo intensywnie - sam oczywiście nigdy się tym nie
chwalił, ale można to było wywnioskować ze sposobu, w jaki przemawiał na naszych
naradach. Dawniej myślący Homer wydawałby mi się czymś równie nieprawdopodobnym
jak latający dziobak i w dalszym ciągu było mi trudno przywyknąć do tej jego zmiany. To,
co powiedział tamtego dnia, kiedy ponownie zebraliśmy się nad strumieniem, wyraźnie
pokazywało, że w przeciwieństwie do niektórych z nas Homer nie próżnował.
Stał oparty o głaz, trzymając ręce w kieszeniach dżinsów. Jego ciemna, poważna twarz
zwracała się po kolei w stronę każdego z nas, a brązowe oczy zatrzymywały się na chwilę,
jakby starannie analizowały to, co widzą. Najpierw spojrzał na Lee, który siedział
parę metrów dalej nad brzegiem strumienia i wpatrywał się w wodę. Lee trzymał patyk i
powoli odłamywał małe kawałeczki, które potem unosiły się z prądem. Gdy jeden znikał
w spadającej kaskadą, bulgoczącej wodzie wśród skał, Lee powtarzał cały proces od
początku.
Nie podnosił wzroku, ale wiedziałam, że gdyby na nas spojrzał, w jego oczach
zobaczyłabym jedynie smutek. To było trudne do zniesienia. Chciałam odpędzić od niego
tę rozpacz, ale nie wiedziałam jak.
Obok Lee siedział Chris. Na kolanach trzymał notes, w którym bez przerwy pisał.
Miałam wrażenie, że ten notes jest mu bliższy niż my. Wprawdzie z nim nie rozmawiał -
przynajmniej nie na głos - ale spał z nim, jadł i strzegł go zazdrośnie przed takimi
wścibskimi osobnikami jak ja. Myślę, że w dalszym ciągu pisał głównie wiersze. Kiedyś
mi je pokazywał, ale to, co o nim napisałam, bardzo go uraziło i od tamtej pory prawie się
do mnie nie odzywa. Nie napisałam nic złego, ale on uważał inaczej. Poza tym lubiłam
jego wiersze, nawet jeśli nie wiedziałam, o co w nich chodzi. Po prostu podobało mi się
brzmienie tych słów.
Ciężarówki warczą w chłodzie nocy
Na drodze rozpaczy.
Nie ma słońca, nie ma chmur,
Nie ma flag w naszym życiu.
Ludzie spuścili głowy.
Nie mają miłości na zbyciu.
Ten kawałek zapamiętałam.
Obok mnie siedziała Robyn, najsilniejsza osoba, jaką znam. Zaszła w niej dziwna zmiana.
Im dłużej trwał ten koszmar, tym bardziej była wyluzowana. To, co spotkało Corrie i
Kevina, zdruzgotało ją tak samo jak nas wszystkich, ale z każdym mijającym dniem
Zgłoś jeśli naruszono regulamin