WILFRID STINISSEN OCD
TERAPIADUCHOWA
0 DUCHOWYMPRZEWODNICTWIE
1 DUSZPASTERSTWIE
przełożyłaJustyna Iwaszkiewicz
w drodze
Tytuł oryginałuAndens terapi
© Copyright by Wilfrid Stinissen, 1996) Copyright for the Polish edition by Wydawnictwo „W drodze", 1997
RedaktorJolanta Czapczyk
Projekt okładki i stron tytułowych
FERMA KRESEK
Marcin Olejniczak
Jan Zienkiewicz
ISBN 83-7033-376-1
Nihil obstat
Poznań, 22 października 1997 rokuks. dr Marian Piątkowski
Imprimatur
Poznań, 27 października 1997 rokuks. bp Marek Jędraszewski
„W drodze"Wydawnictwo Polskiej Prowincji Dominikanów
60-920 Poznań, ul. Kościuszki 99tel./fax (061) 852-88-58, 852-39-62
— PRZEDMOWA (do wydania szwedzkiego) —
Tęsknota za pogłębieniem życia wewnętrznego jestwyraźnie widoczna w naszych czasach. Jest ona re-akcją na coraz bardziej powszechne poczucie bezsensui powierzchowności. Wiele osób szuka kogoś, kto ze-chciałby ich wysłuchać i pocieszyć. Potrzeby są ogrom-ne, ale robotników mało.
Wilfrid Stinissen, kapłan i karmelita, książkę tę kierujedo wszystkich, którzy zajmują się jakąkolwiek formąduszpasterstwa. Wskazuje na cechy, które winni miećduchowi przewodnicy i mówi, na czym powinna polegaćrelacja duszpasterska.
W czasie, kiedy różne współczesne terapie oferują swojerozwiązania i programy, byłoby pożądane, aby ludzieKościoła podzielili się wypróbowanym doświadczeniemdróg, które wiodą do duchowego pogłębienia życia. Ist-nieje terapia duchowa, która czyni duszpasterstwo Ko-ścioła czymś bardzo istotnym dla każdego człowieka.
SŁOWO WSTĘPNE
W ostatnim czasie zwiększyło się zapotrzebowanie naliteraturę, poświęconą duszpasterstwu i przewodnic-twu duchowemu. Ta stosunkowo niewielka książka po-wstała w oparciu o cztery wykłady, jakie wiosną 1993roku przeprowadziłem w Sztokholmie na zaproszenietamtejszego Seminarium Duchownego. Pierwotnie więctekst ten skierowany był do wąskiej grupy odbiorców,z którą jako katolicki kapłan łatwo się identyfikuję.Obecnie, po odpowiednim opracowaniu i rozwinięciuadresuję ten tekst do szerszego grona czytelników,zwracając się tak do mężczyzn, jak do kobiet, kapłanówi innych osób, prowadzących jakąś formę duszpaster-stwa (dlatego na zmianę używam formy żeńskiej i mę-skiej w odniesieniu do przewodnika duchowego).
W swojej książce Oślepiające ciemności (Detbldndande mórkret) Owe Wikstróm pisze, że jeśli Ko-ściół nie zaspokajałby potrzeby duchowego przewod-nictwa, to zostałby zredukowany do instytucji religij-nej, zarządzającej tylko jakąś historyczną i kulturowąspuścizną (s. 39-40). Moim zdaniem jest to największezagrożenie dla Kościoła. Zarówno jego własne życie, jaki oddziaływanie na świat zależy od tego, czyjego człon-kowie prowadzą osobiste życie duchowe. Aby ono mog-ło rozwijać się i ubogacać, potrzebne jest konkretnei indywidualne przewodnictwo. Obecnie zachęta Jezu-sa do modlitwy o wyprawienie robotników na żniwo (Mt9,38) staje się modlitwą o dobrych duchowych prze-wodników. W obecnych czasach ludzie kryją w sobienieskończone możliwości życia duchowego, lecz takmało jest „robotników", którzy rozumieją potrzebę pod-jęcia tych możliwości.
8
TERAPIA DUCHOWA
W Kościele potrzeba wielu dobrze przygotowanychi doświadczonych duszpasterzy. Jednak w pewnej mie-rze każdy chrześcijanin ma duszpasterskie zadania wo-bec swoich braci i sióstr. Wszyscy powinniśmy pocie-szać, inspirować i wspierać się wzajemnie w duchowejdrodze, dzielić się dobrym słowem, słuchać i umacniaćsię nawzajem. I jest czymś zadziwiającym, że to, codajemy bratu czy siostrze, to sami otrzymujemy z po-wrotem w obfitości.
Wilfrid Stinissen
PRZEWODNIK DUCHOWY
Istnieje alarmujący brak duchowych przewodników —brak tym poważniejszy, że właśnie w obecnych czasachwielu ludzi nosi w sobie wielką tęsknotę, mało — ogrom-ny głód głębokiego życia wewnętrznego, duchowości.
Owo poszukiwanie jest konsekwencją i reakcją na po-czucie bezsensu, beznadziei i lęku, które panują w świe-cie. Te z kolei wynikają z faktu, że Bóg zniknął z życiaspołecznego, a człowiek bez Boga staje się sam dla siebieproblemem. Sobór Watykański II mówi, że „stworzeniebez Stworzyciela znika... Co więcej, samo stworzenie za-pada w mroki przez zapomnienie o Bogu" .
Niektórzy szukają pomocy w jodze, zen czy innychformach medytacji, inspirowanych religiami oriental-nymi. Odkrywają tam czasami nowe i głębsze poziomyswej istoty, może doświadczają kosmicznego poczuciajedności ze wszystkim i ze wszystkimi. Zdarza się, żetacy ludzie, pociągnięci Duchem Bożym albo przez kon-takt z przyjacielem-chrześcijaninem, zbliżają się do Ko-ścioła. A jeżeli mają szczęście spotkać głęboko ducho-wego kapłana, to wszystko jest w porządku. Jednakzdarza się często tak, że spotykają kapłana, który niema żadnego zrozumienia dla spraw, które ci ludziewcześniej przeżyli i mówi on do nich jakimś zupełnieobcym językiem, reaguje sceptycznie, czy nawet ironi-cznie. Ci poszukujący nierzadko są bardziej duchowiniż kapłan, z którym się stykają. A ponieważ on repre-zentuje Kościół, wyciągają wniosek, że to Kościół niema im nic do zaproponowania w sprawach duchowych.
* Gaudium et spes, nr 36.
10
Jest tragedią Kościoła, że nie jest w stanie wyłowićtych rzesz ludzi, szukających tego, co duchowe.
Bardzo wielu poszukuje duchowego kierownika lubtowarzysza i nie znajduje. Wiem, że niektórzy stawiająnader wysokie żądania i nigdy nie są zadowoleni, alenie możemy zaprzeczyć, że trudno jest znaleźć duszpa-sterza, który miałby czas albo — lepiej — poświęcał-by swój czas na słuchanie, pomoc, pociechę, wsparcie.
W imię uczciwości pragnę dodać, że człowiek, któryszczerze i uparcie szuka duchowego przewodnika,w końcu go znajduje. Znane indyjskie powiedzenie mó-wi, że „gdy uczeń jest gotów, pojawia się mistrz". W tra-dycji pustelniczej natomiast znajdujemy słowa mądro-ści: „Pewien Abba pytał drugiego Abbę: dlaczego naszojciec duchowny nie ma nam już żadnego słowa dopowiedzenia? Odpowiedź: Dlatego, ponieważ uczniowieprzestali słuchać".
W każdym razie naszym zadaniem jest nie pozwolić,aby ludzie szukali bezskutecznie.
Prawda jest jednak taka, że nie można samego siebieustanowić przewodnikiem duchowym. Na drzwiach moż-na sobie przybić tabliczkę z napisem „psychoterapeuta"albo „notariusz", albo nawet „spowiednik", ale nie możnawypisać „przewodnik duchowy". To byłoby groteską. Nieprzewodnik duchowy zaprasza czy gromadzi peniten-tów *, ale to penitent wybiera swojego przewodnika. Jed-nak wiele więcej osób powinno przygotowywać się tak,aby móc zostać wybranymi do tej posługi.
Z myślą o tym właśnie przygotowaniu dobrze będziewymienić kilka cech, którymi powinien odznaczać sięprzewodnik duchowy.
* W książce używa się słowa: „konfident", które w językuszwedzkim ma szersze znaczenie niż polskie „penitent", czyli osobaprzystępująca do spowiedzi. W języku szwedzkim „konfidenten"oznacza każdą osobę powierzającą swoje sprawy drugiej osobie.Z uwagi na brak odpowiedniego terminu w języku polskim, w całymtekście używam słowa „penitent", co nie jest równoznaczne z tym, żechodzi tu tylko o relację w sakramencie pokuty (przyp. tłum.).
DOŚWIADCZENIE
Mówiąc o „doświadczeniu", nie mam w pierwszymrzędzie na myśli doświadczenia przewodnictwa ducho-wego, ale doświadczenie Boga. Według św. Teresyz Awili (1515-1582) przewodnik duchowy powinien wy-różniać się trzema cechami: dobrym rozeznaniem, do-świadczeniem i wiedzą.
Lecz w braku takiego, który by łączył w sobie te trzywarunki, głównie o to chodzi, by posiadał pierwszedwa; bo uczonych można i skądinąd znaleźć i rady ichzasięgnąć w razie potrzeby. Uczony nie znający się namodlitwie wewnętrznej, mało, śmiem twierdzić, pomo-że początkującym .
Podobnie wypowiada się św. Jan od Krzyża (1542--1591):
Dusza pragnąca postępować w skupieniu i doskonało-ści musi bardzo uważać, w czyje ręce się oddaje. Jakibowiem jest mistrz, taki będzie i uczeń; jaki ojciec, takibędzie i syn. (...) Chociaż bowiem fundamentem dlaprowadzenia duszy jest wiedza i roztropność, to jednak,gdy przewodnikowi duchowemu brakuje doświadczeniaw rzeczach prawdziwych i czysto duchowych, nie potra-fi prowadzić duszy, której się Bóg oddaje .
Współcześnie niechętnie mówimy o duchowym „kie-rownictwie", to wydaje się zbyt autorytarne. Poza tymwiemy, bądź powinniśmy wiedzieć, że właściwym Kie-rownikiem jest Duch Święty. Wolimy raczej określenieduchowe „przewodnictwo", jako że według słownika,„przewodzić" znaczy podążać wspólnie z kimś i ukazy-wać drogę.
* Księga życia, 13,16., w: św. Teresa od Jezusa, Dzieła, prze!.H. P. Kossowski, Wyd. OO. Karmelitów Bosych, Kraków 1987, t. 1.,ss. 211-212.
** Żywy płomień miłości, 111,30., w: św. Jan od Krzyża, Dzieło, przel.B. Smyrak OCD, Wyd. OO. Karmelitów Bosych, Kraków 1995, s. 770.
12
Nie idź przede mną, bo mogę nie nadążyć.Nie idź za mną, bo mogę nie znaleźć drogi.Pójdźmy razem.
Przewodnik duchowy to ktoś, kto towarzyszy, ktosam też jest w drodze. Nie musi być święty, może miećwiele słabości i braków, ale musi żyć z Bogiem, musimodlić się. Bóg musi być dla niego „rzeczywisty". MistrzEckhartfok. 1260-1327) powie, że ten Bóg, który byłwyrozumowany, musi stać się w jakimś stopniurzeczywistym Bogiem.
Różnorako można określać cel przewodnictwa du-chowego. Można powiedzieć, że rolą przewodnika jestnauczyć swego penitenta wsłuchiwać się w Du-cha Bożego, stawać się bardziej czujnym. Leczw jaki sposób miałby tego uczyć innych, jeżeli sam niezwykł wsłuchiwać się w Ducha? Można też uważać, żeżycie duchowe lub duchowe poszukiwanie polega natym, aby odkryć centrum duszy, miejsce,w którym mieszka Trójca Święta. W jaki sposób jednakmoglibyśmy pomóc znaleźć centrum miasta, sami prze-bywając tylko na jego opłotkach? Można również mó-wić o budzeniu ukrytego życia. Przez chrzestjesteśmy wszczepieni w Chrystusa, wprowadzeni w ży-cie Trójcy Świętej. Jednak często to tylko ukryte poten-cjały, przynależne do naszej nieświadomości lub pod-świadomości. One wymagają przebudzenia, uświado-mienia. Jak moglibyśmy w tym pomóc, jeśli w nassamych nie nastąpiło takie przebudzenie?
Nie możemy przecież obudzić uśpionego życia w dru-gim człowieku jedynie przez słowa. Gdyby to mogło być...
dziadekpp