Katarzyna Kołaczewska - Wbrew-sobie.pdf

(1898 KB) Pobierz
Copyright © Katarzyna Kołczewska, 2015
Projekt okładki
Ewa Wójcik
Zdjęcie na okładce
© Jean Fan/Trevillion Images
Redaktor prowadzący
Anna Derengowska
Redakcja
Ewa Witan
Korekta
Małgorzata Denys
ISBN 978-83-8069-689-1
Warszawa 2015
Wydawca
Prószyński Media Sp. z o.o.
02-697 Warszawa, ul. Rzymowskiego 28
www.proszynski.pl
Mojej Mamie
Dokument chroniony elektronicznym znakiem wodnym
aleksnadra@interia.eu. Egzemplarz promocyjny, nieprzeznaczony do
kopiowania i sprzedaży!
ROZDZIAŁ I
Adam i Ewelina siedzieli w poczekalni najlepszej w kraju i najdroższej prywatnej kliniki
leczenia bezpłodności. Wystrój przestronnego pomieszczenia ociekał luksusem.
Obydwoje pasowali do niego jak ulał. Jak Shrek do Fiony, Jaś do Małgosi i Święty
Mikołaj do choinki. Nawet ściany były pomalowane w odcieniu pasującym do koloru
kaszmirowego sweterka Eweliny. Jakby specjalnie dla niej wybrano tę farbę. Pasowali
tutaj ubiorem, sposobem bycia, fryzurami. Ich bmw stało pośród innych bmw na parkingu.
Coś ich jednak wyróżniało spośród innych czekających tu par. Dzisiaj, w sobotę,
wyjątkowo nielicznych. Wyróżniał ich wstrętny, wręcz obleśny uśmiech zadowolenia
i sposób, w jaki Ewelina trzymała rękę na zaokrąglonym brzuchu. Inne pacjentki i ich
mężowie z grymasem niechęci odwracali wzrok w drugą stronę. Za wszelką cenę
próbowali nie patrzeć na tych zadowolonych z siebie szczęściarzy. Już z daleka było
widać, że oni są w ciąży.
Nie powinni tutaj przychodzić, pomyślała kobieta o zmęczonej twarzy pozbawionej
makijażu.
Powinna być oddzielna poczekalnia dla tych, co już zaszli, myślała o niesprawiedliwości
losu ładna szatynka w nieokreślonym wieku.
To skandal! Nie za to tyle płacę, aby na nich patrzeć! złościł się dystyngowany
mężczyzna z elegancką aktówką stojącą na baczność obok jego idealnie wypastowanych
butów. Siedząca przy nim drobna kobieta nie myślała już nic.
A Adam i Ewelina wydawali się nie zauważać sensacji, jaką budzili swoją obecnością,
a raczej obecnością ich ciąży w tym miejscu.
Adam trzymał jedną rękę żony, a drugą Ewelina głaskała swój brzuch. Wciąż jeszcze
taki mały. Chciała, by był już większy. Chciała mieć wielki, rozdęty brzuch, a także
rozstępy, zgagę, opuchnięte nogi, bóle kręgosłupa – i nie mogła się tego wszystkiego
doczekać. Była w ciąży i bardzo ją to cieszyło, ale chciała jeszcze bardziej czuć, że jest
w ciąży. Najbardziej, jak się da. Czekała na to jedenaście lat. Wystarczająco długo.
– Kopie? – zapytał Adam, wskazując brodą na brzuch żony.
Obrzucił ją długim spojrzeniem, pełnym miłości, uwagi i troski. Siedząca obok para
zareagowała niechęcią. Kobieta wstała i przesiadła się o dwa krzesła dalej w prawo.
Towarzyszący jej mężczyzna podążył za nią.
– Nie – odpowiedziała Ewelina i pogłaskała obcisły sweterek tym specjalnym gestem,
jakim głaszczą swój brzuch tylko ciężarne kobiety. Tak głaszcze się coś wyczekiwanego,
wytęsknionego, ukochanego. A przy tym bezbronnego i wymagającego bezgranicznej
ochrony.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin