Guguly.pdf
(
617 KB
)
Pobierz
Wszelk ie powielan ie lub wyk orzystan ie nin iejszeg o plik u elektron iczn eg o inne niż jedn orazowe pob ran ie w zak resie własneg o
użytk u stan owi naruszen ie praw autorskich i podleg a odp owied zialn ości cywiln ej oraz karn ej.
Projekt okładk i KAMIL TARGOSZ
Fotog rafia Autork i © by BOGDAN FRYMORGEN
Projekt typ og raficzn y ROBERT OLEŚ /
D2D.PL
Cop yrig ht © by WIOLETTA GRZEGORZEWSKA, 2014
Opiek a red akcyjn a ŁUKASZ NAJDER
Red akcja TOMASZ ZAJĄC
Korekta MAŁGORZATA POŹDZIK /
D2D.PL,
ALICJA LISTWAN /
D2D.PL
Red akcja techn iczn a ROBERT OLEŚ /
D2D.PL
Skład wersji elektron iczn ej MICHAŁ NAKONECZNY /
VIRTUALO SP. Z O.O.
ISBN 978-83-7536-714-0
Spis treści
Odpustnica
Jezusowa loteria
Stoliczku, nakryj się
Wieczornica proporczyków
Dziewczynka z farbami
Obraz nadchodzi
Zielone Świątki
Wielkanocny basza
Pająki z Jerozolimy
Fale
Gienek Kombajnista
Dziurawe wieczka
Tajemnica krawcowej
Myszka
Kobieta z psem
Wiśniobranie
Filumenistka
Dzieła wszystkie
Dolce Vita
Władcy złomu
Powrót Zorro
Spóźnione dokarmianie pszczół
Guguły
Neon nad Jowiszem
Przypisy
Odpustnica
W oknie naszego kamiennego domu prawie dwa lata wisiała chrzcielna kapka przybrana barwinkiem
i pożółkłym szparagusem. Kusiła mnie ta kapka-chlapka różyczką w środku i byłabym z niej zrobiła
kołdrę dla lalek, ale mama nie pozwoliła się do niej zbliżać.
– Nie ruszaj kapki, Loletko, to pamiątka, zdejmiemy ją, jak wróci tata – mówiła. A koleżance
z sąsiedztwa, która wpadła do niej na chwilkę, to znaczy na dwie godziny, opowiadała o tym, jak
w miesiąc po aresztowaniu ojca za ucieczkę z wojska i dwa tygodnie przed terminem porodu dostała
skierowanie do pracy w Suw-budzie. Tam w ramach nowego planu musiała produkować w brygadzie
kilkunastu robotnic płyty chodnikowe i kostkę brukową, żeby gmina mogła zabudować na czas nowe
place przed urzędami, szkołami i ośrodkami zdrowia. W końcu mama nie wytrzymała pracy na
mrozie, schowała się za betoniarką i gdy wody płodowe odeszły do wiadra z wapnem, zawieźli ją na
porodówkę. Przyniosła mnie do domu w lutym. Wciąż krwawiła po porodzie, położyła się na łóżku,
odwinęła śmierdzący śluzem i moczem becik, żeby sprawdzić, czy jestem cała, posmarowała kikut
mojej pępowiny gencjaną, zawiązała mi na przegubie czerwoną wstążkę przeciw złym urokom
i zasnęła na kilka godzin. To był taki sen, podczas którego człowiek decyduje, czy odejść, czy jeszcze
zawrócić.
Taty wciąż nie było. W pudle po butach przybywało jego listów ozdobionych rysunkami zwierząt
i roślin, a w kalendarzu ubywało kartek i już cienki plik dni dzielił nas od zakończenia roku. Minęło
kilka miesięcy. W sieni wykluły się kaczątka, mama przeniosła je razem z kaczką do chlewa, skąd
miały blisko na podwórko do przeciętej na pół opony z wodą. Dziadek zaczął heblować nowe
okiennice na strych i bieguny dla mojego konia. Babcia wyplatała z osikowego łyka kolorowe
kogutki. Muchy ożyły między ramami okien. Gdy chrzcielna kapka spłowiała, listki barwinka opadły
na parapet, do domu wszedł chudy pan z kręconymi włosami i wąsikiem. Kiedy mnie zobaczył,
płakał cały dzień i uspokoił się dopiero wtedy, gdy Polska zaczęła grać w mundialu.
W czerwcu pojechaliśmy na odpust do bazyliki Świętego Antoniego. Zaczęła się procesja.
Z kościoła wyszedł ksiądz, za nim wyszywane chorągwie, panie poprzebierane za księżniczki
z wyplecionymi ze słomy barankami, wieńcami. Komunijne dziewczynki sypały im kwiatki łubinu
pod nogi. Zapatrzyłam się i gdy mama szukała w torebce drobnych na tacę, puściłam jej rękę
i pobiegłam za procesją jak za królewskim orszakiem. Zatrzymałam się dopiero przy straganie
z dmuchanym srebrnym wielorybem. Wieloryb nie mógł odpłynąć do chmur. Słońce złapało go
w fioletowe i czerwone kręgi, oślepiło mnie i piekło w policzki. Pozłoceni ludzie znikali między
bryczkami i samochodami, zostawiając po sobie podłużne cienie na murze.
Pod drzewem stała wyliniała lama. Ślina ciekła jej z pyska. Ludzie podchodzili, wrzucali pieniądze
do puszki przypiętej łańcuchem do płotu i wsadzali dzieci na grzbiet zwierzęcia okryty wzorzystą
derką, a pan w słomkowym kapeluszu pstrykał im zdjęcia takim sprytnym aparatem, który od razu
wypluwał odbitki. Lama smutno spoglądała spod długich rzęs. W jej oczach kręciły się przypalone
żaróweczki. Chciałam pogłaskać jej strączkową grzywkę, ale w tym momencie ktoś strzelił
z kapiszona. Przestraszona lama podskoczyła, a ja uciekłam pod najbliższy stragan przykryty ceratą.
Na zewnątrz szeleściły folie, grały trąbki, piszczałki, nakręcane zabawki i harmonijki. Zatkałam uszy
i siedziałam pod straganem, a malinowy sok kapał prosto z ceraty na nową sukienkę.
Osy zaczęły krążyć wokół moich warkoczy jak prążkowane piranie, spijały sok z różyczek na
materiale sukienki i ciągle rosły, i rosły. Jedno osisko usiadło mi na głowie i brzęczało za uchem.
Plik z chomika:
Volakis
Inne pliki z tego folderu:
Hartwig - Zapisane.pdf
(7904 KB)
Wiesław Myśliwski - Traktat o łuskaniu fasoli.rtf
(1104 KB)
Masłowska Dorota - Wojna polsko-ruska pod flagą biało-czerwoną.pdf
(831 KB)
Guguly.pdf
(617 KB)
Inne foldery tego chomika:
Zgłoś jeśli
naruszono regulamin