Krolewski Spisek - Steve Berry.rtf

(1409 KB) Pobierz
Kr?lewski Spisek

             

              Steve Berry

              Cotton Malone Tom 8

              Królewski Spisek

             

              tytuł oryginału The King's Deception

              przekład Adam Olesiejuk

             

             

             

              Dla Jessiki Johns i Esther Garver

             

             

              PODZIĘKOWANIA

             

             

              Po raz dwunasty dziękuję Ginie Centrello, Libby McGuire, Kim Hovey, Cindy Murray, Scottowi

              Shannonowi, Debbie Aroff, Carole Lowenstein, Mattowi Schwartzowi i całej ekipie z działu

              promocji i sprzedaży. To dla mnie prawdziwy zaszczyt należeć do zespołu Ballantine Books

              i Random House Publishing Group.

              Głęboki ukłon kieruję w stronę Marka Tavaniego za to, że potrafi zmusić pisarza do wyczynów

              niemal niemożliwych.

              Dziękuję również Simonowi Lipskarowi, któremu udało się wyjść z trudnej sytuacji życiowej, dzięki czemu nadal może służyć mi swoimi nieocenionymi, fachowymi radami.

              Kilku osobom należą się też specjalne podziękowania: Nickowi Sayersowi, absolwentowi Oksfordu,

              prawdziwemu dżentelmenowi i znakomitemu wydawcy, który udzielił mi cennych wskazówek

              w kwestiach związanych z Wielką Brytanią (za wszystkie ewentualne błędy odpowiadam ja sam);

              Ianowi Williamsonowi, znakomitemu brytyjskiemu agentowi literackiemu, który pokazał nam

              hrabstwo Oxfordshire; Meryl Moss i jej zespołowi zajmującemu się reklamą, Deb Zipf i JeriAnn

              Geller, które są najlepsze w tej branży.

              Jak zawsze dziękuję Elizabeth, mojej żonie i największej muzie.

              W poprzednich książkach składałem podziękowania również Jessice Johns i Esther Garver, które

              odciążają mnie z obowiązków i dzięki którym Steve Berry Enterprises prężnie się rozwija.

              Jessico i Esther, ta książka jest dla was.

             

             

             

             

              Mój tron zawsze był miejscem przeznaczonym dla królów i nie pozwolę,

              by zasiadł na nim ktoś niegodny.

              Kto więc powinien otrzymać moją koronę, jeśli nie król?

              ELŻBIETA I

             

             

             

             

Prolog

 

              PAŁAC WHITEHALL 28 STYCZNIA 1547

              Katarzyna Parr wiedziała, że koniec jest bliski. Zostało jeszcze tylko kilka dni, może nawet godzin.

              Przez ostatnie dwa kwadranse siedziała nieruchomo i obserwowała pracę medyków. Wreszcie

              nadszedł czas na werdykt.

              – Panie – odezwał się jeden z nich. – Ludzka pomoc na nic się tu już nie zda. Pora, abyś spojrzał

              wstecz na swe życie i za wstawiennictwem Chrystusa zaczął prosić o boskie miłosierdzie.

              Katarzyna nie spuszczała wzroku z leżącego na łóżku Henryka VIII. Król przestał wydawać z siebie okrzyki bólu i przez chwilę rozważał słowa medyka. Uniósł głowę i zwrócił się w stronę rozmówcy:

              – Jakiż to sędzia dał wam prawo wydać na mnie ten wyrok?

              – Jesteśmy twymi medykami. Od tego osądu nie ma odwołania.

              – Zejdźcie mi z oczu! – wrzasnął Henryk. – Wszyscy.

              Król, nawet śmiertelnie chory, nadal potrafił wydawać rozkazy. Mężczyźni pospiesznie opuścili komnatę razem z resztą wystraszonych dworzan.

              Katarzyna także skierowała się do wyjścia.

              – Ty zostań, moja królowo – powiedział Henryk.

              Kiwnęła głową. Byli sami.

              Król zebrał się w sobie.

              – Jeśli człowiek napycha sobie brzuch dziczyzną i wieprzowiną, półtuszami wołowymi i pasztetami cielęcymi, jeśli zapija to wszystko bez opamiętania rzeką piwa i wina... – Tu Henryk zawiesił na chwilę głos. – Taki człowiek w czarną godzinę zbierze jedynie chwasty. Jego opuchłe cielsko nie będzie wówczas dla niego powodem do radości. Moja królowo, tak właśnie jest ze mną.

              Jej mąż mówił prawdę. Pochłonęła go choroba, której sam był winien. Trawiła go od środka,

              powoli wygaszając w nim płomień życia. Spasiony i nieruchawy niczym góra łoju wyglądał, jakby zaraz miał pęknąć. Ten mężczyzna, który w młodości był tak przystojny, który przeskakiwał fosy, najlepiej w całej Anglii strzelał z łuku, wygrywał turnieje rycerskie, prowadził do boju armie i pokonywał papieży – teraz nie zdołałby unieść ręki i odepchnąć małego chłopca. Stał się wielki i zwalisty. Ze swoją nabrzmiałą twarzą, małymi oczkami i podwójnym podbródkiem upodobnił się do świni.

              Był odrażający.

              – Panie, nie masz powodu, by mówić o sobie źle – odparła. – Jesteś moim królem, ja i cała Anglia jesteśmy ci winni absolutną wierność.

              – Tylko dopóki nie przestanę oddychać.

              – Tak się jednak nie stanie.

              Znała swoje miejsce. Prowokowanie konfliktów małżeńskich w sytuacji, gdy całkowita władza leży tylko po jednej stronie, to niebezpieczna gra. Ale Katarzyna, choć nieporównanie słabsza od męża, nie była nigdy całkiem bezbronna. Lojalność, życzliwość, nieustanna troska, błyskotliwy dowcip i bystry umysł – oto, co stanowiło jej oręż.

              – Mężczyzna może zasiać swe ziarno nawet tysiąc razy – powiedziała. – Jeśli dołoży starań, by unikać choroby i uda mu się zachować zdrowie i krzepę, na koniec swych dni może nadal być

              mocny niczym dąb i rączy niczym jeleń, który sprawuje władzę nad swym stadem. Tak jak ty, mój królu.

              Monarcha otworzył spuchniętą dłoń, a ona położyła na niej swoją rękę. Jego skóra była chłodna i wilgotna, jakby śmierć zaczynała go już powoli zabierać. Miał pięćdziesiąt sześć lat, niemal od trzydziestu ośmiu zasiadał na tronie. Sześciokrotnie się żenił i spłodził pięcioro dzieci, do których się przyznawał. Podważył porządek świata i sprzeciwił się Kościołowi katolickiemu, ustanawiając własny. Katarzyna była trzecią kobietą o tym imieniu, którą poślubił. Dzięki Bogu, wyglądało na to, że ostatnią.

              Ta myśl dawała jej nadzieję.

              Małżeństwo z tym tyranem nie przyniosło jej szczęścia, ale sumiennie wypełniała swoje obowiązki.

              Tak naprawdę wcale nie chciała za niego wychodzić. Znając losy poprzednich żon Henryka, wolała pozostać jego kochanką, ale on nalegał. „Nie, pani – powiadał. – Widzę cię w bardziej szczytnej roli”. Na jego ofertę zareagowała bez entuzjazmu i z obojętnością przyjmowała jego królewskie gesty, świadoma, że im Henryk stawał się starszy, tym szybciej spadały wokół niego głowy. Na jego dworze jedynie ostrożność mogła zapewnić długie życie. W końcu, nie mając wielkiego wyboru, poślubiła Henryka Tudora podczas uroczystej ceremonii, na oczach całego świata.

              Teraz cztery lata małżeńskiej męczarni wreszcie zbliżały się do końca.

              Jednak Katarzyna głęboko skrywała swą radość za maską troski i miłosnego oddania. Umiała

              obchodzić się z sercem starszego od siebie mężczyzny, nauczyła się tego, czuwając przy łożu śmierci dwóch poprzednich mężów. Wiedziała, jakich poświęceń wymaga ta rola. Niezliczoną ilość razy brała na kolana cuchnącą, owrzodzoną nogę króla, nakładała na nią maści i balsamy,

              uśmierzała jego ból fizyczny i psychiczny. Nikomu innemu by na to nie pozwolił.

              – Najdroższa – wyszeptał. – Mam dla ciebie ostatnie zadanie.

              Katarzyna skinęła głową.

              – Wasza wysokość, każde twe życzenie jest prawem.

              – Od bardzo dawna strzegłem pewnej tajemnicy. Powierzył mi ją ojciec. Teraz chcę, abyś w moim imieniu przekazała ją Edwardowi.

              – Będę zaszczycona, mogąc spełnić twoją prośbę.

              Król przymknął oczy. Katarzyna widziała, że krótka chwila wytchnienia minęła i ból powrócił.

              Z jego otwartych ust wydarł się krzyk:

              – Zakonnicy. Zakonnicy!

              Głos króla był podszyty strachem.

              Czy to duchy mnichów posłanych przez niego na stos stłoczyły się teraz wokół królewskiego łoża, aby dręczyć jego umierającą duszę? Henryk brutalnie rozprawiał się z katolickimi klasztorami, konfiskując całe mienie i srogo karząc mieszkańców, aż z ich dawnej chwały pozostały jedynie ruiny oraz trupy zakonników.

              Król zdołał jednak przezwyciężyć majaki i odzyskał panowanie nad sobą.

              – Przed śmiercią – podjął po chwili – ojciec opowiedział mi o sekretnym miejscu. Miejscu znanym tylko Tudorom. Otoczyłem je opieką i dobrze z niego korzystałem. Mój syn musi dowiedzieć się o jego istnieniu. Zrobisz to dla mnie, moja królowo?

              Katarzyna nie mogła uwierzyć, że ten mężczyzna, przez większość życia tak bezwzględny, tak

              nieufny wobec całego świata, w swej ostatniej godzinie chce powierzyć jej jakąś tajemnicę.

              Zastanawiała się, czy to może być z jego strony jakiś kolejny podstęp. Już raz spróbował czegoś podobnego, kilka miesięcy wcześniej, kiedy zbytnio przycisnęła go w kwestiach religijnych. Biskup Gardiner z Winchesteru szybko postanowił wykorzystać jej błąd i uzyskać królewskie zezwolenie na aresztowanie królowej i wszczęcie przeciwko niej śledztwa. Na szczęście w porę dowiedziała się o spisku i zdołała odzyskać przychylność króla. Ostatecznie to Gardiner został wygnany i musiał

              pożegnać się z dworem.

              – Oczywiście zrobię wszystko, czego ode mnie zażądasz – odpowiedziała. – Ale dlaczego osobiście nie opowiesz tego swojemu drogiemu synowi i następcy?

              – Nie może mnie zobaczyć w takim stanie. Ani on, ani żadne z moich dzieci. Tylko ty, ukochana, możesz być tu ze mną. Muszę wiedzieć, że spełnisz ten obowiązek.

              Ponownie pokiwała głową.

              – Naturalnie.

              – A zatem posłuchaj.

             

              Cotton Malone czuł, że lepiej byłoby skłamać, ale w ramach nowych, partnerskich relacji, jakie od niedawna łączyły go z byłą żoną, postanowił powiedzieć prawdę. Pam wpatrywała się w niego

              w napięciu. Znał to spojrzenie, widział je u niej już wcześniej. Tym razem jednak twardość jej

              wzroku łagodził prosty, acz trudny do zaakceptowania fakt.

             

              Wiedział coś, czego ona nie wiedziała.

             

              – Co ma wspólnego śmierć Henryka VIII z tym, co ci się przytrafiło dwa lata temu? – zapytała.

             

              Rozpoczął opowieść, ale szybko musiał ją przerwać. Od dłuższego czasu nie wracał myślami do

              tamtych kilku dni spędzonych razem z synem w Londynie. Pod wieloma względami było to bardzo

              pouczające przeżycie. Do tego takie, z którego tylko były agent amerykańskiego Departamentu

              Sprawiedliwości mógł wyjść cało.

             

              – Kilka dni temu Gary i ja oglądaliśmy wiadomości – dodała Pam. – Ten libijski terrorysta, który wysadził samolot w Szkocji w latach osiemdziesiątych, zmarł na raka. Gary wiedział o nim

              wszystko.

             

              Malone też widział ten materiał. Abdelbaset al-Megrahi w końcu przegrał walkę z chorobą. W 1988

              roku Al-Megrahiemu, byłemu funkcjonariuszowi wywiadu, postawiono dwieście siedemdziesiąt

              zarzutów o popełnienie morderstwa za podłożenie bomby w samolocie linii Pan American lecącym

              nad Lockerbie w Szkocji. Jednakże dopiero w styczniu 2001 roku trzech szkockich sędziów

              zasiadających w specjalnym trybunale, który obradował w Holandii, wydało wyrok skazujący

...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin