Bitter Moon.txt

(52 KB) Pobierz
00:00:10:GORZKIE GODY
00:00:15:Występujš
00:01:21:Muzyka
00:01:34:Scenariusz
00:01:40:Reżyseria
00:01:53:Nie mogę uwierzyć, że tu jestemy.
00:01:55:Ja też. To wspaniałe.
00:01:59:Dziękuję ci, kochanie.
00:02:09:Zaczekaj chwilę.
00:03:05:Fiona?
00:03:11:- Zabiorę cię stšd.|- Co się stało?
00:03:15:Pomóż mi.
00:03:42:Oddychaj głęboko.|Dobrze.
00:03:45:Wyjdmy na wieże powietrze.|Od razu będzie ci lepiej.
00:03:52:Jeste bardzo ładna.
00:04:03:Płyniecie do Istambułu?
00:04:04:Tak. A potem lecimy do Bombaju.
00:04:08:A ty, dokšd?
00:04:12:Dalej.
00:04:16:Dużo dalej.
00:04:20:A po cóż jechać aż do Indii?
00:04:22:Chcielimy odpoczšć od wycigu szczurów.
00:04:26:wiat zachodni mógłby się wiele|od Indii nauczyć, prawda?
00:04:29:Na przykład czego?
00:04:31:No, na przykład wewnętrznego spokoju|i tego typu spraw...
00:04:34:Ach, syndrom karmy-nirwany.|To stek bzdur.
00:04:38:Tak naprawdę Indie to masa much,|smród i żebracy.
00:04:41:A co do spokoju, to jest to również|najgłoniejsze miejsce na Ziemi.
00:04:45:Skoro pan tak twierdzi...
00:04:47:Przez pana Singha|przemawia skromnoć, kochanie.
00:04:50:Nie mogę się już doczekać|końca podróży.
00:04:53:To mój prezent rocznicowy.
00:04:55:To nasza siódma rocznica lubu.
00:04:57:Więc to jest forma małżeńskiej terapii.
00:04:59:Całkowicie niepotrzebnej.
00:05:01:Kobieta tak piękna, jak pani,
00:05:03:nie znudziłaby się żadnemu mężczynie|nawet po 7 latach.
00:05:10:Jeste zmęczona, kochanie?
00:05:11:Ledwo stoję na nogach.|To pewnie to morskie powietrze.
00:05:17:- Może drinka?|- Może jednak łóżko?
00:05:20:- Tylko jednego, kochanie.|- Nie, naprawdę nie. Id sam.
00:05:24:Odprowad mnie tylko do kabiny.
00:05:28:Takie stare małżeństwo nie może się|cały czas trzymać razem.
00:06:10:- Co dla pana?|- Whisky z wodš.
00:06:46:- Czuje się już pani lepiej?|- Lepiej niż kiedy?
00:06:50:Niż po południu. Pamięta pani?|W toalecie...
00:06:55:W toalecie?|Czy to ma być podryw?
00:07:07:Oczywicie pamiętam.|Mam doskonałš pamięć.
00:07:11:Kiedy chcę.
00:07:17:Czy to jaka gra?
00:07:21:Zatańczymy?
00:07:23:- Nie umiem tańczyć.|- Tak mylałam.
00:07:36:Jak się nazywasz?|- Nigel Dobson.
00:07:42:Zabawiaj mnie, Nigel.|Powiedz co miesznego.
00:07:54:Jest pani Francuzkš?
00:07:56:Poznałem po akcencie.|To znaczy pani angielski jest wymienity,
00:07:59:ale zawsze poznać żabojada...
00:08:02:Przepraszam, głupio gadam.|Taka szkolna gadka.
00:08:06:To przez to, że pracuję w City.|Zajmuję się handlem obligacjami.
00:08:12:Racja, nudziarstwo...
00:08:14:Ale wy nazywacie nas befsztykami, prawda?
00:08:17:"Les Rosbifs".|Chyba tak to się wymawia?
00:08:21:Bardzo się ubawiłam.
00:08:23:Duszę się ze miechu.
00:08:29:Na razie.
00:08:30:Doprawdy ujmujšca osobowoć.
00:08:43:Romantyczny widok...
00:08:46:Rzeczywicie.
00:08:54:Pan jest Nigel, prawda?
00:08:58:Czy my się znamy?
00:09:02:Strzeż się jej.
00:09:10:Ona jest chodzšcš zgubš dla mężczyzn.
00:09:13:- Nie wiem, o czym pan mówi.|- Wiesz.
00:09:16:Jestem jej mężem.
00:09:20:Patrz jak mnie urzšdziła.
00:09:24:Przykro mi.
00:09:26:Pozwól, że cię o co spytam, Nigel.|Mogę tak do ciebie mówić?
00:09:32:Co o niej sšdzisz?
00:09:34:Jeli mylimy o tej samej osobie,|to jest bardzo atrakcyjna.
00:09:38:Jasne, jasne.
00:09:42:Staje ci przy niej?|- Słucham?
00:09:44:Nie bšd taki angol.|Chciałby jš zerżnšć, prawda?
00:09:48:Przyznaj się. To nie zbrodnia.|- Nie wiem, o co panu chodzi.
00:09:52:Daj spokój.|Chciałby się o niej czego dowiedzieć.
00:09:58:Prawda?
00:10:00:Proszę.
00:10:02:Wywiadcz mi przysługę.|Pomóż mi przejechać przez ten cholerny próg.
00:10:06:Te statki nie sš dla takich jak ja.
00:10:13:Wejd do rodka.
00:10:16:Złap za koła.
00:10:27:Cholerne statki.
00:10:36:To miło, że pomagasz tak wrednemu kalece.
00:10:40:Nie znam cię Nigel,
00:10:42:ale mam wrażenie, że włanie ty jeste|słuchaczem, jakiego szukam.
00:10:48:Mam nadzieję, że historia będzie ciekawa.
00:10:52:To, co nas nie dotyczy, zwykle nas|nie interesuje.
00:10:58:A może jednak?
00:11:09:Tu będziemy sami.
00:11:13:Mimi ma swojš kabinę.
00:11:32:Dla mnie wiecznoć rozpoczęła się|pewnego jesiennego dnia w Paryżu,
00:11:36:w autobusie nr 96, kursujšcym pomiędzy|Montparnasse, a Porte des Lilas.
00:12:20:Proszę bilety do kontroli.
00:12:26:Panienko?
00:12:43:Proszę pani?
00:12:52:Dziękuję.
00:12:56:Dziękuję.
00:12:59:Pański bilet?
00:13:04:Nie mam biletu.
00:13:37:Ujrzałem fragment raju,
00:13:40:a potem wyrzucono mnie na chodnik|przy rue d'Assas.
00:13:43:- Nie wiem, po co mi pan to mówi...|- Zawsze chciałem być pisarzem.
00:13:49:Mój dziadek zbił fortunę na urzšdzeniach|medycznych
00:13:53:i utworzył dla mnie fundusz powierniczy.
00:13:56:Po jego mierci, otrzymałem pensję|na tyle dużš,
00:13:59:że mogłem zamieszkać w Paryżu.
00:14:08:Moje wynione miasto:|Paryż.
00:14:12:Hemingway, Miller,|Scott Fitzgerald.
00:14:16:Bardzo chciałem pójć|w ich lady.
00:14:19:Być może za bardzo...
00:14:22:To zabiło resztkę oryginalnoci,|jakš w sobie miałem.
00:14:26:Mój omioletni dorobek stanowiły|trzy niewydane powieci
00:14:32:i sterta odmownych listów od wydawców.
00:14:36:Ale kto by się przejmował?
00:14:38:Uliczne kafejki, krótkie spódniczki,|przygodne romanse...
00:14:43:Paryż to był raj...
00:14:45:...do tego dnia w autobusie.
00:14:47:{y:i}Ujrzałem fragment raju,
00:14:49:{y:i}a potem wyrzucono mnie na chodnik|{y:i}przy rue d'Assas.
00:15:12:Pomóż mi.
00:15:22:Rozsypałem się.
00:15:24:Nie mogłem pisać.|Nie mogłem spać.
00:15:31:Ona była gdzie w tym miecie.
00:15:32:Moja czarodziejka w białych tenisówkach.
00:15:36:Ale gdzie?
00:15:45:Bez przerwy jedziłem tym autobusem.|Wpadłem w obsesję.
00:15:50:Kierowcy zaczęli mnie rozpoznawać.
00:15:53:Co słychać?
00:17:08:Wemiemy aperitif?
00:17:10:- Umieram z głodu.|- Ja też.
00:17:12:Zaraz co zamówimy.|Na co masz ochotę?
00:17:17:Na befsztyk.|Jeden befsztyk poproszę.
00:17:23:I jeszcze zupę.
00:17:32:Albo nie, wezmę awokado z krewetkami.
00:17:41:Poproszę jednak aperitif.
00:17:44:Martini. Podwójne.
00:17:49:A dla ciebie?|- Kir Royal.
00:17:57:Przepraszam.
00:18:04:Przepraszam, że nie mogłem z paniš rozmawiać.|- Nie szkodzi.
00:18:08:- Pamięta mnie pani?|- Jest pan Amerykaninem?
00:18:10:- Tak. Pamięta mnie pani?|- Tak. Był pan bardzo miły.
00:18:14:To teraz pani kolej.|Proszę zjeć ze mnš kolację.
00:18:18:Na przykład jutro.|Ma pani wolny wieczór?
00:18:21:Kiedy?|- Jutro.
00:18:22:Mimi, rusz tyłek!
00:18:34:Umówilimy się o 22.30 w Centre du Marais.
00:18:39:Byłem tak zdenerwowany, że przyszedłem|o pół godziny za wczenie.
00:18:43:Trzšsłem się jak galareta.
00:19:32:Za linię nr 96.
00:19:46:Dobry wieczór państwu.
00:19:48:Na co mieliby państwo dzi ochotę?
00:19:53:Pozwolimy mu wybrać?
00:19:55:Proszę nam co zaproponować.
00:19:59:Na dzi wieczór polecam|Perle due Blue Klephant
00:20:04:Nie, nie.|Proszę nam zrobić niespodziankę.
00:20:06:Jak państwo sobie życzš.
00:20:09:Mam nadzieję, że nie popełniłem błędu.
00:20:12:Nie mówię dobrze po Tajsku,|mam nadzieję, że nie poda nam
00:20:16:do jedzenie psich ogonków.
00:20:22:Czy mogę?
00:21:30:Była w niej taka wieżoć i niewinnoć.
00:21:33:Ta kombinacja seksualnej dojrzałoci|i dziecięcej naiwnoci,
00:21:38:ożywiła moje serce|i zatarła różnicę wieku miedzy nami.
00:21:44:Moja przyjaciółka jest Amerykankš.|To Cindy. Widziałe jš ze mnš.
00:21:49:Spotkałam jš, gdy studiowałam|w Nowym Jorku.
00:21:50:- Jak długo tam była?|- Dopóki nie skończyły mi się pienišdze.
00:21:54:- To znaczy?|- 6 miesięcy. Kocham Nowy Jork.
00:21:58:To najlepsze miejsce dla tancerki.|A dla pisarza?
00:22:01:Nie dla mnie.|Za bardzo kocham Paryż.
00:22:04:- Czy to o tym piszesz?|- O Paryżu. O ludziach.
00:22:08:- Dasz mi co przeczytać?|- A zatańczysz kiedy dla mnie?
00:22:13:- Jeli chcesz...|- Obiecujesz?
00:22:15:Obiecuję.
00:23:02:Wiesz, szukałem cię wszędzie.
00:23:05:Czy mylała, że jeszcze się|kiedy zobaczymy?
00:23:07:- Tak.|- Naprawdę?
00:23:09:Naprawdę.
00:23:20:Wcišż go masz?
00:23:34:Zimno mi w stopy.
00:24:23:Masz kominek?|Działa?
00:24:25:Pewnie.
00:24:27:Rozgoć się.|Zrobię kawę.
00:24:31:A może wolisz czekoladę?|- Tak.
00:24:34:Możemy rozpalić ogień?
00:24:37:Rozpal ogień, a ja zrobię kawę.|I czekoladę.
00:26:58:Nic nigdy potem nie mogło równać się|temu pierwszemu przebudzeniu.
00:27:03:Czułem się jak Adam,|który w ustach miał jeszcze smak jabłka.
00:27:07:Patrzyłem na najwyższe piękno wiata,|uosobione w jednej kobiecie.
00:27:13:I byłem pewny, że to jest to.
00:27:46:Przez następne 3 dni|nie wychodzilimy z mieszkania.
00:27:49:Bylimy nierozłšczni za dnia|i nienasyceni w nocy.
00:27:54:Żylimy miłociš|i czerstwymi rogalikami.
00:27:57:Zrezygnowała z pracy.
00:27:59:Nie mógłbym znieć rozstania.
00:28:02:Ujrzałem fragment raju,
00:28:04:a potem wyrzucono mnie na chodnik|przy rue d'Assas.
00:28:07:Bramy raju otworzyły się...
00:28:09:...by za moment zatrzasnšć mi się|przed nosem.
00:28:12:- Ale potem znów się otwarły, prawda?|- Z pewnociš, kochanie. Na ocież.
00:28:16:- Mów dalej.|- To już koniec.
00:28:19:Szkoda.|Mogłabym cię słuchać bez końca.
00:28:43:Brawo!
00:28:44:Wygrał pan pięknego pluszaka|dla swojej pani.
00:28:48:Proszę sobie wybrać:|Ten, czy ten?
00:28:58:Wybrała pani najpiękniejszego pluszaka.|Zna się pani na rzeczy.
00:29:02:A pan wspaniale strzela.
00:29:32:- Kocham cię.|- Co?
00:29:35:- Słyszała!|- Kochasz mnie?
00:32:40:Czy to nie niebezpieczne?
00:32:42:Nie, jeli umiesz to robić.
00:32:45:Czemu nie używasz elektrycznej?
00:32:48:Amerykanie lubiš elektryczne przyrzšdy.
00:32:51:Nie ten Amerykanin.
00:32:53:Wiem, dzięki temu czujesz się macho.
00:32:59:Jeste prawdziwym tygrysem.
00:33:02:Mylisz, że jeste...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin