Koniec prawa międzynarodowego.docx

(74 KB) Pobierz

Koniec prawa międzynarodowego?

 

The End of International Law?

Thierry Meyssan - 11.04.2018


 

Wojna z Wielkim Bliskim Wschodem powinna się zakończyć wycofaniem amerykańskich wojsk w ciągu następnych 6 miesięcy. Dzisiaj widzimy to co wydaje się być próbą pozbycia się prawa międzynarodowego. Czy to skonsoliduje podział świata na dwie części, albo, czy otworzy się na uogólniony konflikt?

international law


 

Czy mocarstwa zachodnie oczekują iż zlikwidują ograniczenia prawa międzynarodowego? Takie jest pytanie zadane przez rosyjskiego ministra spraw zagranicznych Sergieja Ławrowa podczas moskiewskiej konferencji na temat bezpieczeństwa międzynarodowego. [1]

W ciągu ostatnich kilku lat Waszyngton promował koncepcję "unilateralizmu". Prawo międzynarodowe i ONZ mają ulec potędze USA.

Ta koncepcja życia politycznego rodzi się z historii Stanów Zjednoczonych - kolonizatorzy, którzy przybyli do Ameryki, zamierzali żyć tak jak chcieli i zarobić fortunę. Każda wspólnota wypracowała własne prawa i odmówiła interwencji rządu centralnego w sprawach lokalnych. Prezydent i Kongres Federalny odpowiadają za obronę i sprawy zagraniczne, ale jako sami obywatele, odmówili uznania władzy ponad własną.

Bill Clinton zaatakował Jugosławię, beztrosko naruszając prawo krajowe. George Bush Jr. zrobił to samo atakując Irak, i Barack Obama atakując Libię i Syrię. Jeśli chodzi o Donalda Trumpa, nigdy nie ukrywał nieufności wobec rządów ponadnarodowych.

Nawiązując do doktryny Cebrowski-Barnett [2], Sergiej Ławrow oświadczył: "Mamy wyraźne wrażenie, że Stany Zjednoczone chcą zachować stan kontrolowanego chaosu na tym ogromnym geopolitycznym obszarze [Bliski Wschód], mając nadzieję na wykorzystanie go do uzasadnienia obecności wojskowej Ameryki w regionie, bez żadnego ograniczenia czasowego żeby realizować własny program".

Brytania też wydaje się czuć dość komfortowo łamiąc prawo. W ubiegłym miesiącu oskarżyła Moskwę w "aferze Skripala", bez najmniejszego dowodu, i próbowała zjednoczyć większość Zgromadzenia Ogólnego ONZ żeby wykluczyć Rosję z Rady Bezpieczeństwa. To, oczywiście, byłoby łatwiejsze dla Anglosasów jednostronnie przepisać prawo nie biorąc pod uwagę opinii jej oponentów.

Moskwa nie wierzy by London przejął tę inicjatywę. Uważa, że to Waszyngton dyktuje warunki.

"Globalizacja", inaczej mówiąc, "globalizacja wartości anglosaskich" tworzy społeczeństwo klasowe między krajami. Ale nie powinniśmy mylić tego nowego problemu z istnieniem prawa do weta. Oczywiście, ONZ, choć deklaruje równość między krajami niezależnie od ich wielkości, rozróżnia, w Radzie Bezpieczeństwa, 5 stałych członków, którzy mają prawo weta. Ten dyrektoriat, składający się z głównych zwycięzców II wojny światowej, jest dla nich konieczny by zaakceptowali zasadę prawa ponadnarodowego. Ale kiedy ten dyrektoriat nie ucieleśnia prawa, Zgromadzenie Ogólne może zająć jego miejsce. Przynajmniej w teorii, bo mniejsze kraje które głosują przeciwko większemu krajowi muszą doznać działań odwetowych.

"Globalizacja wartości anglosaskich" ignoruje honor i podkreśla zysk, tak że waga propozycji dowolnego kraju będzie mierzona jedynie przez rozwój ekonomiczny kraju. Ale z biegiem lat trzy kraje zdołały zdobyć publiczność dla fundamentów swoich propozycji, a nie funkcji ich gospodarki - są to Iran Mahmouda Ahmadineżada (dziś w areszcie domowym we własnym kraju), Wenezuela Hugo Cháveza i Stolica Apostolska.

Zamieszanie wywołane przez anglosaskie wartości doprowadziło do finansowania organizacji międzyrządowych z prywatnych funduszy.  Ponieważ jedno prowadzi do drugiego, na przykład państwa członkowskie Międzynarodowej Unii Telekomunikacyjnej (ITU) stopniowo porzucały swoją siłę propozycjonalną na rzecz prywatnych operatorów telekomunikacyjnych, którzy są zjednoczeni w "komitecie konsultacyjnym".

"Komunikacja", nowa nazwa dla "propagandy", stała się nakazem relacji międzynarodowych. Od amerykańskiego sekretarza stanu pokazującego fiolkę pseudo-waglika, do brytyjskiego ministra spraw zagranicznych kłamiącego o pochodzeniu Nowiczoka w aferze Salibsury, kłamstwa stały się substytutem dla szacunku, i wywołują ogólny brak zaufania.

W pierwszych latach jej istnienia ONZ próbowała zakazać "wojny propagandowej", a dzisiaj zajmują się nią stali członkowie Rady Bezpieczeństwa.

Najgorsze miało miejsce  w 2012 kiedy Waszyngtonowi udało się zdobyć nominację jednego ze swoich jastrzębi wojennych, Jeffreya Feltmana, na Nr 2 w ONZ. [3] Odtąd wojny organizowała w Nowym Jorku ta sama instytucja, która miała im zapobiegać.

Dzisiaj Rosja zastanawia się o możliwym pragnieniu zachodnich mocarstw  o zablokowaniu ONZ. Jeśli tak jest, to stworzyłoby alternatywną instytucję, ale nie byłoby już forum, które umożliwiłoby dyskusje między obu blokami.

Tak jak społeczeństwo popada w chaos, gdzie ludzie są wilkami dla ludzi kiedy pozbawi się ich prawa, tak świat stałby się polem wojny, gdyby porzucił prawo międzynarodowe.

http://www.thetruthseeker.co.uk/?p=168563

 

Zgłoś jeśli naruszono regulamin