Apokalipsa.doc

(2669 KB) Pobierz

S. EMILIA EHRLICH OSU

       APOKALIPSA

PRZEDMOWA

Autorki nie trzeba czytelnikom przedstawiać: jest już im znana bądź z Radia Watykańskiego, bądź z publikacji książkowych. Ale może nie wszystkim wiadomo, że fachową znajomość biblistyki siostra Emilia zdobyła na Papieskiej Akademii Teologicznej w Kra­kowie, gdzie studia uwieńczyła doktoratem. Później pogłębiła tę znajomość w Rzymie u boku czołowych profesorów Papieskiego Instytutu Biblijnego. Jej fachowość ma jednak tę cechę, że infor­mując czytelnika, nie przytłacza go bynajmniej nadmiarem eru­dycji.

Tym razem mamy w ręku bardzo swoisty komentarz do naj­trudniejszej bez wątpienia księgi Nowego Testamentu, do Apo­kalipsy św. Jana. Jest to księga, której nie chce czytać niejeden wierzący, bo wręcz jej się boi. A z drugiej strony często się ją opacznie wyjaśnia, zwłaszcza w sektach, które lubią na jej pod­stawie wyznaczać coraz to nowe daty końca świata. Tymczasem ta właśnie księga, jako ukoronowanie całego Objawienia biblij­nego, z pewnością powinna być czytana nie tylko przez fachow­ców. Dowodem na to jest choćby fakt traktowania jej dzisiaj przez Kościół, który po reformie liturgicznej Soboru Watykań­skiego Drugiego przytacza znacznie więcej niż dawniej tekstów z Apokalipsy zarówno w czytaniach mszalnych, jak też w Liturgii Godzin. To prawda jednak, że z pożytkiem czyta Apokalipsę ten tylko, kto stosuje przy jej lekturze właściwe zasady interpretacji. Wówczas ta księga, która kryje w sobie jeszcze niejedną tajem­nicę także dla fachowca, staje się naprawdę, jak mówi tytuł, „księgą pocieszenia".

aściwa interpretacja każdego tekstu biblijnego winna czytel­nikom ukazać jego osadzenie nie tylko w warunkach historycznych, w jakich napisał go ludzki autor, ale również w bogatym kon­tekście całego Objawienia biblijnego. Ma to szczególne z< stono-

wanie do Apokalipsy, która jest swoistą syntezą całej Biblii. Spośród ksiąg Nowego Testamentu Apokalipsa zawiera najwięcej cytatów ze Starego. Niniejsze opracowanie nie ogranicza się do przytaczania czy streszczania tych cytatów, ale niejedną wypo­wiedź Apokalipsy ilustruje wieloma innymi tekstami Pisma świę­tego, które uzupełniają lub obrazują doktrynę tej właśnie księgi, uczącej szukać głębszego sensu wydarzeń dziejowych w świetle objawionym, w zbawczym planie Boga.

Autorka nie ogranicza się tutaj do podania samej doktryny w sposób możliwie przystępny, lecz jednocześnie podsuwa wnioski życiowe dla dzisiejszych czytelników. Na kartach tej książki znajdą się nawiązania do warunków, w jakich żyjemy. Będą tutaj wzmian­ki o zagrożeniach współczesnego Kościoła czy całej ludzkości, o takich bolączkach, jak np. AIDS, aborcja, eutanazja czy narko­mania. Szczególnie cenne, bo zgoła nieoczekiwane dla niefachow­ców, są przybliżenia symbolicznych obrazów Niebieskiego Jeru­zalem, z Jego tronem wspólnym Boga i Chrystusa—Baranka, do sytuacji, w jakiej świat, a w nim Kościół, żyje dzisiaj.

O sprawach trudnych pisać w sposób nietrudny pięknym ję­zykiem — to kunszt nie lada. Autorce w pełni się udało „przedrzeć przez gąszcz symboli słownych i liczbowych", przez na pozór odstręczające opisy scen fantastycznych, do zamierzonej przez Ducha Świętego treści Apokalipsy. Jest nią „odwieczna Dobra Nowina". Dlatego to niniejszy komentarz nie zaspokaja bynaj­mniej niezdrowej ciekawości dotyczącej przepowiedni o dalszym biegu wypadków dziejowych. Natomiast z pewnością odda on cenne usługi dziełu „nowej ewangelizacji", która nas dzisiaj obo­wiązuje.

O. Augustyn Jankowski OSB Kraków-Tyniec, Adwent 1993 roku

WPROWADZENIE

Treść tej książki stanowią pogadanki biblijne, wygłaszane w Radiu Watykańskim od 26 XI 1988 do 17 VII 1993 r.

Zaskakujący nieco tytuł: „Apokalipsa, księga pocieszenia" prag­nie zwrócić uwagę na prawdziwy cel Objawienia św. Jana. Przede wszystkim trzeba zauważyć, że jego adresatami są ludzie żyjący na ziemi, pragnący żyć po chrześcijańsku i z tego powodu cier­piący i często prześladowani. Księga ta wcale nie pragnie do reszty ich przygnębić, ale wprost przeciwnie, podnieść na duchu, ukazu­jąc im zawrotne perspektywy wieczności, wobec których bledną przejściowe dolegliwości ziemskie. Może po przemyśleniu tych rozważań Apokalipsa nie będzie się nam już kojarzyć wyłącznie z grozą i powszechnym przerażeniem, ale odsłoni to, do czego pragnie zachęcić ludzi żyjących w ciężkich czasach: do ufności w dobroć i sprawiedliwość Bożą, a nade wszystko w zbawczą moc ofiary Chrystusa; do wiary w wielkie szczęście, jakie Bóg nam przygotowuje nie dla naszych zasług, ale dlatego że pragnie ukoro­nować swoje własne dary, jakimi nas nieustannie obsypuje.

Nade wszystko — a nie jest to sprawa łatwa — Apokalipsa pragnie skłonić do uwierzenia, że Bóg naprawdę nas kocha i chce nas widzieć razem z sobą. Zgodnie ze starożytną tradycją tego gatunku literackiego, Apokalipsa często ukazuje to za pomocą różnych symboli, zaczerpniętych nie tylko z Biblii. Spróbujemy je tu rozszyfrować i ukazać ich niespodziewaną głębię.

 

I

U BRAM APOKALIPSY

 

U DRZWI APOKALIPSY

Pewnemu zesłańcowi, prześladowanemu za wyznawanie Chry­stusa, ukazał się Pan Jezus. Była to niedziela i wygnaniec tęsknił pewnie do świątecznego zgromadzenia, którego nie było na małej wysepce stanowiącej jego więzienie. Niespodziewanie ujrzał Pana Jezusa i otrzymał od Niego polecenie przekazania Jego słów Ko­ściołom znajdującym się na stałym lądzie, niedaleko tej wyspy (por. Ap 1, 9-10).

Zesłaniec ujrzał tez niebo otwarte i opisał tak dokładnie, jak to było możliwe, widzenia, których wówczas dostąpił. Wyspę ową, zwaną Patmos, niedawno ogłoszono „miejscem świętym". Według starożytnej tradycji, wygnańcem tym był ostatni z żyjących Apo­stołów, Jan, biskup Efezu, opis widzeń zaś — to jedyna prorocza księga Nowego Testamentu, Apokalipsa, czyli Objawienie św. Jana.

Księga ta różni się od wszystkich poprzedzających ją w No­wym Testamencie, gdyż na dręczące nas pytania daje odpowiedź z perspektywy wieczności, jak gdyby od strony nieba.

Stale aktualne są pytania i prośby ludzi biblijnych. Mojżesz wołał do Boga: „Ukaż mi swoją chwałę!" Św. Piotr pyta: „Otośmy opuścili wszystko i poszliśmy za Tobą, cóż więc otrzymamy?" (Mt 19, 27). Gdy Jezus przepowiada mu męczeństwo, Apostoł pyta o los św. Jana: „Panie, a co z nim będzie?" (J 21, 21). Jeszcze bardziej niż losy osobiste dręczy Apostołów sprawa zapowiedzia­nych przez Jezusa wielkich cierpień i wstrząsów. Apostołowie pytają więc Jezusa: „Powiedz nam, kiedy to nastąpi? I jaki będzie znak, że to wszystko zacznie się spełniać?" (Mk 13, 3).

Nie inaczej pyta człowiek współczesny, szukając odpowiedzi na pytania, które przed nim stają. Czasami znajduje je w obja­wieniach prywatnych, które towarzyszą dziejom Kościoła poprzez wieki. Wiele czasu jednak upływa, zanim Kościół może wypo­wiedzieć się na ich temat, upewniwszy się, że wytrzymały próbę

11

czasu i ie można je uznać za wiarygodne. Niełatwo w takich pizyiMidkach odróżnić ziarno od plew. Dopiero późniejsze owoce uka/.uji| prawdziwa, naturę korzenia, z którego pochodzą.

Tymczasem w zasiągu naszej ręki, na ostatnich stronach No-woKo Testamentu, znajduje się objawienie Boże autentyczne, nie­zwykle ylębokie i przejmujące, a jednocześnie ostatnie oficjalne (por. Ap 1, 1). Szkoda, że tak mało jest znane i czasami opacznie rozumiane.

Nie znaczy to, by księga Apokalipsy była zupełnie zapomniana. Wielcy artyści, zafascynowani bogactwem jej obrazów, usiłowali I realistycznie oddać każdy z jej symboli — i tak powstały przerazające sztychy Albrechta Durera i pogodna Adoracja Baranka \ van Eycka. Do naszego języka codziennego weszły tzw. „sceny { apokaliptyczne", przez co rozumiemy jakieś wydarzenia o cechach przerażających, a nawet potwornych. Powstały nawet sekty opie- » rające się na dosłownym i konkretnym odczytaniu symbolicznych ,' wizji Objawienia Janowego.

Co dziwniejsze jeszcze, powtarza się dziś, pod koniec drugiego tysiąclecia od narodzenia Chrystusa, zjawisko znane z końca pier­wszego, kiedy to oczekiwano końca świata z nastaniem roku ty­siącznego. A tymczasem w Polsce np. odbył się wówczas Zjazd Gnieźnieński, na którym Bolesław Chrobry wprowadził świeżo ochrzczoną Polskę na forum Europy chrześcijańskiej. Dla naszej Ojczyzny — i nie tylko dla niej — był to więc nie koniec, ale doniosły początek.

Sekty, które opierają się na proroctwach Apokalipsy, zapo­wiadających rzekomy rychły koniec świata, muszą z biegiem czasu poprawiać te niespełnione proroctwa i przesuwać ów koniec na dalsze lata — dostatecznie bliskie, by utrzymać ludzi w napięciu, a na tyle odległe, by nie trzeba ich było zbyt szybko zmieniać.

Skąd te wszystkie pomyłki? Płyną one z niezrozumienia istoty symbolicznego języka Apokalipsy. Nie nastręczał on tylu trud­ności w pierwszych wiekach chrześcijaństwa, wychowanych na starożytnej tradycji apokaliptycznej, dzisiaj zapomnianej. Sym­bole, a nawet liczby, których jest tyle w Apokalipsie, nie są prostymi znakami przemawiającymi w sposób jednoznaczny do tego, kto poznał ich umowny język. Takie są np. znaki drogowe, które nakazują:  ,,Zatrzymaj się!", „Zwolnij1",  „Uwaga, dwa za-

12

kręty!", „Ostrożnie — szkoła!" Tylko tyle chcą nam powiedzieć i nic innego nie kryje się za schematycznym obrazkiem na okrągłej tarczy. Symbole natomiast, pozostając znakami i wymagając rów­nież specjalnego klucza, wprowadzają nas w tajemnicę, ale też nigdy nie odsłaniają jej do końca: podprowadzają nas do jej progu i pozostawiają nas samych wobec tajemniczej Rzeczywistości, którą każdy odbiera na miarę własnej pojemności duchowej.

Symbol jest bowiem bezsilny wobec tej nadprzyrodzonej Rze­czywistości, którą chce nam przybliżyć. Jest to Rzeczywistość tak różna i tak przewyższająca ziemskie wyobrażenia, że odległość pomiędzy symbolicznym obrazem a ową rzeczywistością powiększa się jakby, zamiast zmniejszać, w tej samej chwili, w której symbol już zdawał się nas do owej Rzeczywistości zbliżać. Można to po­równać do dialogu, jaki św. Augustyn prowadził z przyrodą, wy­trwale poszukując Boga.

Co ja właściwie miłują, gdy miłuję Boga?" — pytał Augu­styn w swoich Wyznaniach. „Nie promienność świutła... nie słod­kie melodie rozmaitych pieśni, nie upajającą woń kwiutów i olej­ków, nie mannę ani miód, nie ciało, które pragnąłbym uścisnąć. Nie takie rzeczy miłuję, gdy miłuję mojego Bogu. A Jednak ko­cham pewnego rodzaju światło, pewnego rodzaju n\on, woń i po­karm, i uścisk... Cóż to jest? Zapytałem ziemio,, c/.y Jest tym; od­powiedziała: «Nie jestem». Pytałem morze i przepalcie i pełzające w nich żywe istoty. Odpowiedziały: «Nie jesteśmy twoim Bogiem, szukaj ponad nami». Zwróciłem się tedy do wszystkich rzeczy, tłoczących się u wrót moich zmysłów: "Powiedziałyście o moim Bogu, że wy Nim nie jesteście. Powiedzcie mi cos o Nim samym!» Wielkim głosem zawołały: «On nas stworzył!" Moim pytaniem było samo wpatrzenie się w te rzeczy, a ich odpowiedzią — ich piękność..." (X, 6).

Podobnie też i symbol, choćby najpiękniejszy i najbardziej sugestywny, w decydującej chwili mówi nam: „To nie ja..." i wska­zuje na coś radykalnie innego, niesłychanie go przekraczającego. Prowadzi nas w ten sposób od czegoś zrozumiałego i dobrze zna­nego ku zupełnie nieznanemu. To, że pozostawia w nas niedosyt i niezaspokojone pragnienie Boga, jest właśnie znakiem, że symbol spełnił swoje zadanie.

Na ziemi bowiem nigdy nie potrafimy do końca poznać i wy-

czerpać tej Boskiej rzeczywistości. Krótko wyraził to św. Paweł:

Ani oko nie widziało, ani ucho nie słyszało,

ani serce człowieka nie zdołało pojąć,

jak wielkie rzeczy przygotował Bóg tym, którzy Go miłują.

(1 Kor 2, 9)

O tym właśnie mówi nam Apokalipsa, księga Wielkiego Pocie­szenia.

 

TEN, KTÓRY PRZYCHODZI

„Łaska wam i pokój od Tego, który jest i który był, i który przy­chodzi" (Ap 1, 4). Tak zaczyna się list do siedmiu Kościołów Azji; tak też można by ująć całą treść Apokalipsy, która chce przymno-żyć nam łaski i pokoju Bożego i zaczyna się od błogosławieństwa. Mówi nam też o Bogu w sposób niezwykły, choć zwięzły.

...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin