1989 - Pięciu śmiałych.pdf

(3385 KB) Pobierz
ZBIGNIEW
KOZAKIEWICZ
PIĘCIU
ŚMIAŁYCH
WYDAWNICTWO
MINISTERSTWA OBRONY NARODOWEJ
Okładkę i stronę tytułów4 projektował
MICHAŁ MARYNIAK
Redaktor
WANDA W ŁOSZCZAK
Redaktor techniczny
JADWIGA KAZNOWSKA
Korektor
GRAŻYNA CWIETKOW
Copyright by Wydawnictwo
Ministerstwa Obrony Narodowej
Warszawa 1989 r.
ISB N
83
-
11
-
07726-6
'
DOM PRZY LOTNISKU
%
Przez uchylone okno napływa do pokoju daleki,
ale narastający dźwięk silników^odrzutowych. Ten
wysoki, wibrujący odgłos tłumi nieco przywołany
wyobraźnią hałas zajeżdżających bud żandarmerii,
tupot podkutych butów, szczękającą serię pistoletu
maszynowego.
— Trzeba się przyzwyczaić — mówi Jerzy Ziół­
kowski.
Przez moment nie wiem. do czego to się odnosi;
do czasów, gdy tak łatwo było ginąć, a tak trudno
żyć, do tamtych zdarzeń, sprzed czterdziestu ośmiu
lat, czy do odgłosów z lotniska^ z którego dzisiejsze­
go, przedwiosennego popołudnia niesie się ciepły
wiatr. •
— Uliczka cicha, ale obok przecież lotnisko. —
Gospodarz zamyka okno i siada w fotelu. Ma młodą,
wysportowana sylwetkę, twarz skorą do uśmiechu, i
tak na pierwszy rzut óka trudno uwierzyć, że już
3
przed pół wiekiem dowodził kompanią, a w 1941 ro­
ku wraz z czwórką swoich kolegów znalazł się na
pierwszej linii najtrudniejszego frontu: wywiadu
antyniemieckiego. — Przez lata zżyłem się z szu­
mem silników, bo bez nich nie ma lotnictwa. Teraz
by mi ich brakowało...
Przy zamkniętych oknach silniki odrzutowe led­
wie słychać. Dla pilota, który ma za sobą tysiące wy­
latanych kilometrów i setki godzin w powietrzu, nie
musi to być niemiły odgłos.
— Startują?
— Nie. To próba silników.
Wielki odrzutowiec na początku drogi startowej
drży trzymany na uwięzi hamulców. Za chwilę pilot
zredukuje obroty turbiny silników, wymieni komen­
dy z wieżą portu lotniczego i statek z setką pasaże­
rów pójdzie w powietrze. Przez wiele lat kapitanem
powietrznego vkolosa był także Jerzy Ziółkowski.
Myślimy zapewne o tym samym, bo gospodarz, jak­
by z nutką żalu, wyjaśnia:
— Na odrzutowcach już nie latałem, skończyłem
na „Iłach osiemnastych". Cóż było robić, międzyna-
. rodowe przepisy stanowią wyraźnie o barierze wie­
ku. Gdyby nie to...
Łatwo się domyślić. Gdyby nie to, Jerzy Ziółkowski
przynajmniej jeszcze przez kilka lat jako pilot w
służbie LOT-u byłby „robotnikiem nieba". Dziś jest z
nimi myślą, wspomina dni tuż po wyzwoleniu, gdy
był jednym z organizatorów polskiego lotnictwa cy­
wilnego, wymienia nazwiska pionierów, przyjaciół,
kolegów, wspaniałych ludzi, którzy nie liczyli swegt>
4
Zgłoś jeśli naruszono regulamin