Gomułka Władysław - Pamiętniki.rtf

(1512 KB) Pobierz
Władysław GomUŁKA

Władysław GomUŁKA

pamiętniki

tom I

red. nauk. Andrzej Werblan

POLSKA OFICYNA WYDAWNICZA „BGW, Warszawa, 1994

Projekt okładki Marek Zadworny

Zdjęcia z archiwum rodzinnego

Redaktor merytoryczny Hanna Prokopczukowa

Redakcja techniczna Joanna Krawczykiewicz Halina Staszkiewicz

Korekta Wanda Makay Barbara Wojnicka

nieimeq

l rnot

fl

'.A

© Copyright by Ryszard Strzelecki-Gomulka © Copyright by Polska Oficyna Wydawnicza ,3OW"

ISBN 83-7066-552-7

Polska Oficyna Wydawnicza ,3GW"

Warszawa 1994

Wydanie I

Skład i łamanie: Agencja „AMIGO", Warszawa

Druk i oprawa: MPPO Mińsk. ZAM. 620

Wstęp

"f'

Władysław Gomułka utracił władzę i przeszedł na emeryturę w grudniu 1970 r. Po pewnym czasie, w każdym razie nie wcześniej niż w 1972 r. — jak wynika z relacji jego rodziny — przystąpił do pisania pamiętników. Potwierdzają to również odwołania do współczesności, które co pewien czas napotykamy na kartach pamiętnika. Przystępując do pracy nad spisywaniem dziejów własnego życia Władysław Gomułka miał 67 lat, był w pełni sprawny intelektualnie i fizycznie, choć cierpiał na różne dolegliwości, zwłaszcza dokuczała mu noga, po postrzale z rąk policjanta w sierpniu 1932 r. nigdy nie wrócił do pełnego zdrowia. Można sądzić, że w 1972 r. minęło już napięcie i przemęczenie, które trapiły Gomułkę nieprzerwanie w ostatnich latach sprawowania władzy, wyrzekł się też chyba osobistych ambicji politycznych, choć nadal żywo interesował się wydarzeniami w kraju i na świecie. Mógł zatem na przeszłość patrzeć z niezbędnym dystansem.

Pracował, według tego co opowiadają jego bliscy, głównie popołudniami i wieczorami, choć co pewien czas odrywały go zainteresowania współczesnością. Pisał odręcznie, długopisem, czytelnym kaligraficznym pismem, prawie bez poprawek, z rzadka tylko wnosząc uzupełnienia do tekstu na odwrocie kartki. Z rękopisu widać, że pisał z namysłem, zanim przeniósł zdanie na papier, miał je już dobrze ułożone w głowie. Był w tej pracy —jak w każdej innej — solidny i systematyczny. Osiągał, zwłaszcza w ciągu pierwszych pięciu lat, znaczną wydajność. Do 1977 r. napisał blisko 1000 stron tekstu. Rękopis partiami, ale na bieżąco, przepisywała na maszynie jego dawna sekretarka p. Maria Rejminiakowa. Pisała dość gęsto, 40 wierszy na stronie. Gomułka przeglądał maszynopis, ale ograniczał się jedynie do niewielkich korekt, prostował oczywiste omyłki. Poważniejszą redakcję tekstu najwyraźniej odkładał na później, gdy ukończy całość. Wtedy zapewne zamierzał wprowadzić podział na rozdziały. Na początku rękopisu napisał bowiem „rozdział I", ale następnego już nie oznaczył.

Analiza tekstu wydaje się świadczyć, że Władysław Gomułka dzieje swego życia spisywał głównie z pamięci. Jedynie do rozważań politycznych i teoretycznych gromadził materiały źródłowe, a opinie swoje skrupulatnie uzasadniał i dokumentował. Pamięć miał wspaniałą, literacką, bardzo plastyczną, obrazową. Z zadziwiającą dokładnością i wiernością opisywał szczegóły nie tylko zdarzeń, ale topografii i krajobrazu. Pamiętał wygląd domów i rozkład mieszkań, w których zdarzyło mu się przebywać przed dziesięcioleciami i nieraz bardzo krótko. Na podstawie opisów podróży kolejowych można dziś zidentyfikować w rozkładach jazdy pociągi, którymi przed pół wiekiem podróżował. Jedynie czasem datowanie zdarzeń, dających się skontrolować na podstawie źródeł niezależnych, okazuje się przesunięte w czasie o tygodnie lub miesiące. Jak wielu ludzi starszych wyraziściej pamiętał przeszłość odległą niż rzeczy i sprawy przeżyte niedawno.

Różne wzmianki w tekście świadczą, że Władysław Gomułka zamierzał objąć wspomnieniami całe swoje życie. Źle jednak obliczył się z siłami. W drugiej połowie lat siedemdziesiątych załamało się jego zdrowie. Ostatnie kilkaset stron wspomnień ma już mniejszą poto-czystość i spójność. Wyczuwa się ślad jakby pewnego niepokoju i roztargnienia, pojawia się skłonność do obszernych dygresji. Doprowadził wspomnienia do wiosny 1945 r., a ostatni już nie przepisany na maszynie ich fragment, stanowiący raczej konspekt niż tekst ostateczny, dotyczy interwencji u Stalina w sprawie podstępnego aresztowania przez NKWD 16 przywódców Polski Podziemnej. Rozmowa ta miała miejsce między 28 marca a 2 kwietnia 1945 r. Pozostawił też sporo materiałów i szkiców do dalszych części wspomnień, głównie do tzw. sprawy odchylenia prawicowonacjonalistycznego, aresztu, więzienia i śledztwa. Ciężka choroba zmusiła go do przerwania pracy w początkach 1981 r. Zmarł l września 1982 r.

Przed śmiercią wyraził wobec żony i syna opinię, że na razie nie należy jego wspomnień udostępniać i publikować. Nie chciał, aby jego szczere opinie wyrządziły szkodę sprawie i ludziom. Syn Władysława Gomułki, Ryszard Gomułka-Strzelecki, wolę ojca uszanował. Pamiętniki ukazują się drukiem po upływie jedenastu lat od śmierci autora w zmienionej już sytuacji, kiedy zdarzenia i sprawy, o których pisał, należą ostatecznie do historii. Przekazując maszynopis wydawcy, rodzina ze względu na żyjących jeszcze ludzi lub ich rodziny wyłączyła niewielkie fragmenty odnoszące się do dziejów podziemnej PPR.

*   *   *

Opracowania pamiętników Władysława Gomułki podjąłem się — prośbę wydawcy i za zgodą właściciela praw autorskich — z dużyrn zainteresowaniem. Pracując w latach osiemdziesiątych nad monografią „Władysław Gomułka — sekretarz generalny PPR" dość dobrze po-

znałem realia okresu, którego wspomnienia dotyczą, a także archiwalne materiały do biografii Gomułki. Pasjonowała mnie zatem możliwość skonfrontowania tej wiedzy z jego własną relacją o sobie. Nie zawiodłem się, praca nad tymi wspomnieniami dostarczyła mi wiele satysfakcji, dużo się przy tym nauczyłem. Pracowałem nad maszynopisem w takiej postaci, w jakiej został on przekazany wydawnictwu przez rodzinę Władysława Gomułki. Na początku musiałem rozstrzygnąć dość trudny dylemat. Źródłowy charakter tekstu i jego historyczna wartość — nieżyjący już autor był przez blisko ćwierć wieku czołową postacią polityczną w naszym kraju—przemawiały za edycją naukowo-krytyczną, a więc za powstrzymaniem się od wszelkich korekt i zmian bezpośrednio w tekście, a za rozbudowaniem aparatu objaśniającego i interpretacyjnego. Zmiejszyłoby to jednak znacznie czytelność i dostępność edycji dla nieprofesjonalistów. Ponadto wydawca podejmował się publikacji w granicach 60 arkuszy, tj. około 1300 stron znormalizowanego maszynopisu, co oznaczało konieczność skrócenia tekstu o kilkaset stron. Biorąc te okoliczności pod uwagę w porozumieniu z wydawcą i p. Ryszardem Gomułką-Strzeleckim przyjęliśmy rozwiązanie kompromisowe.

Bezpośrednią ingerencję w tekst ograniczyłem do adiustacji formalnej. Poprawiona została interpunkcja i pisownia, skorygowano też omyłki gramatyczne, przede wszystkim z zakresu morfologii. Składnię i szyk słów poprawiano jedynie wówczas, jeśli było to niezbędne dla właściwego rozumienia tekstu. Nie było tych poprawek wiele, gdyż Władysław Gomułka pisał dobrą, choć nieco staroświecką i miejscami kolokwialną polszczyzną. Zachowano bez zmian osobliwości stylu, a także pewien manieryzm wyrażający się w skłonności do powtarzania słów i fragmentów zdań. Skorygowano omyłki w pisowni nazwisk, a tam gdzie udało się to ustalić, uzupełniono nazwiska imionami. Przyjęto zasadę, że przy pierwszym pojawieniu się w tekście nazwiska towarzyszy mu pełne brzmienie imienia, później już zależy to od okoliczności i kontekstu. Wszystkie uzupełnienia, a więc imiona lub czasem brakujące wyrazy, ujęto w kwadratowe nawiasy. W przypisach zamieściłem odniesienia do literatury przedmiotu oraz komentarze i objaśnienia. Oczywiste omyłki merytoryczne zostały tam odnotowane i skorygowane. Natomiast relacje i twierdzenia dyskusyjne lub hipotetyczne najczęściej pozostawiłem bez uwag, aby nie obciążać tekstu profesjonalnymi rozważaniami. Starałem się ograniczyć liczbę i rozmiary przypisów do niezbędnego minimum tak, aby nie utrudniały czytania tekstu. Cytaty z prac innych autorów lub z dokumentów zostały zweryfikowane z oryginałami. W toku pracy redakcyjnej nad maszynopisem wszystkie wątpliwości rozstrzygałem przez porównanie z rękopisem. Nieliczne przypisy, które sporządził sam autor, dla odróżnienia oznaczono literami „WG".

Władysław Gomułka zwykł podawać zwięzłe informacje biograficzne o ludziach, z którymi się zetknął, z wyjątkiem oczywiście postaci

historycznych i powszechnie znanych. Dlatego zrezygnowałem z zamieszczania odredakcyjnych not biograficznych, a przypisy z tej dziedziny jedynie uzupełniają — tam gdzie było to niezbędne i możliwe — informacje autora lub prostują omyłki.

Ze zrozumiałych względów musiałem wprowadzić podział całości na dwa tomy oraz na rozdziały i podrozdziały, opatrując je odpowiednimi •> tytułami.  Cezura podziału na tomy nasuwała się sama przez się: l września 1939 r. Natomiast przy podziale na rozdziały i podrozdziały starałem się w miarę możliwości kierować logiką tekstu i chronologią. ' W każdym razie tych zabiegów redakcyjnych dokonałem na własną odpowiedzialność.

Najtrudniejszy problem stanowiły skróty. Po przemyśleniu przyjąłem w tej sprawie kilka prostych zasad. Jedyną formą skrótu były opuszczenia. Z reguły pomijałem obszerne fragmenty, od kilku do, kilkudziesięciu stron. Wyjątek stanowiły skreślenia oczywistych po- *• wtórzeń lub fragmentów cytowań z obcych tekstów, tu opuszczałem czasem nawet po kilka zdań. Każde opuszczenie w tekście własnym Gomułki zaznaczałem wielokropkiem i w przypisach informowałem o tym, czego dotyczyło.

W pierwszym tomie najobszerniejsze skróty poczyniłem w rozdziale VI. W oryginale stanowił on bardzo obszerną, bo ponad cztery-stustronnicową rozprawę o programie KPP, o ewolucji jej stanowiska w kwestii niepodległości Polski, o stosunkach KPP z Kominternem i WKP(b). W tym też rozdziale Gomułka przedstawił swoje poglądy na stosunki polsko-radzieckie w okresie międzywojennym. Ten ciekawy i ważny tekst został napisany w nieco tradycyjny sposób, z bardzo obszerną dokumentacją w postaci cytowań prac i publikacji Lenina, Stalina oraz różnego rodzaju uchwał i innych dokumentów, a także swoistymi wykładami stanowiska WKP(b) i Kominternu w kwestiach wiążących się z tematem. Znaczna część tego materiału dokumentacyjnego i informacyjnego została pominięta w publikacji. Zachowałem — jak sądzę — jednakże wszystko, co istotne z rozważań własnych Gomułki i co charakterystyczne dla jego stanowiska. W innych rozdziałach tego tomu opuszczenia były mniejsze i z reguły dotyczyły cytowań lub relacji dokumentów i prac innych autorów, a tylko wyjątkowo fragmentów szczegółowych opisów.

Nieco trudniej było ustalić kryteria skrótów w tomie drugim, poświęconym wojnie i okupacji. Rozdziały Ul — vm tego tomu miały już mniej zwartą logicznie budowę. Wspomnienia autora przeplatały się, a nieraz były wręcz przerywane obszernymi dygresjami publicystycznymi o tematyce historyczno-politycznej. Dygresje te wywołane zostały nieraz artykułem lub książką, którą autor właśnie przeczytał i z którą polemizował. Teksty te wiązały się oczywiście z tematyką wspomnień, z dziejami PPR, z wojną i okupacją. Często jednak stanowiły relację

spraw skądinąd już znanych. Poszukując możliwości skrótów, opuszczałem głównie te dygresje lub ich obszerne fragmenty, zachowując natomiast skrupulatnie wątki wspomnieniowe. Inne skróty w tym tomie były niewielkie i miały na celu redukcję zbytniej szczegółowości opisów. W toku prac redakcyjnych współpracowałem z p. Ryszardem Gomuł-ką-Strzeleckim, który uczestniczył w weryfikacji tekstu z rękopisem, konsultował skróty, zawsze służył życzliwą radą i pomocą. Jestem mu za to serdecznie wdzięczny.

Pamiętniki Władysława Gomułki będą dla czytelnika — mam taką nadzieję — przede wszystkim żywą i barwną opowieścią o życiu galicyjskiego robotnika, który zaznał biedy i poniewierki, ale zachował godność i podjął walkę o odmianę losu nie tylko i nie tyle swojego, lecz u              milionów takich jak on, większości swojego narodu. Zawierzył najpierw j j ideom pepesowskiego socjalizmu, następnie radykalizował się i został komunistą. Wszystko, co robił, traktował z wielką powagą i odpowiedzialnością, zarówno budowę ogrodzenia w parku przy pałacu hr. Skrzyńskiego, jak i funkcję pierwszego sekretarza KC PPR. Zawsze wykonywał swe obowiązki w najlepszej wierze. Dla siebie potrzebował niewiele i poprzestawał na małym. Nie był przywiązany do dóbr tego świata i nie o nie zabiegał. Nie był nawet przywiązany do władzy ani jej żądny. Dwukrotnie z wielką łatwością ją oddawał, nie podejmując zbytnich wysiłków, aby zachować. Miał natomiast poczucie misji. To chyba było dlań najważniejsze, jeśli realizacja misji stawała się niemożliwa, władza traciła sens. Dlatego nie poszedł na kompromis ze Stalinem w 1948 r., dlatego też nie walczył o utrzymanie się u władzy w 1970 r.

Sprawy prywatne w tych wspomnieniach występują sporadycznie, przysłonięte wątkami politycznymi. Ale i z tych fragmentów rysuje się poważny, lojalny i troskliwy stosunek do najbliższych, wielki szacunek do rodziców i siostry, ogromna dbałość o żonę, zwłaszcza o jej bezpieczeństwo w latach okupacji (była żydowskiego pochodzenia), miłość do dziecka.

Dla zainteresowanych historią — nie tylko profesjonalnie — książka ta przynosi wiele nowej wiedzy o faktach i wydarzeniach. Autor jest otwarty, wręcz surowo szczery w swoich relacjach. Nikt z kapepowskich kombatantów tak plastycznie, a jednocześnie bez żadnych upiększeń nie opisał tej partii, jej dnia powszedniego, postaw i motywacji członków oraz działaczy, sytuacji w społeczeństwie. Prawda o KPP jest w tej książce twarda, daleka od kombatanckiego mitomaństwa, chwilami przykra, a jednak nacechowana ciepłem i sympatią. Tak pisze się gorzką prawdę o ludziach i sprawach bliskich.

Jeszcze więcej nowych informacji o faktach i wydarzeniach znajdujemy w tomie poświęconym wojnie i okupacji. Wnikliwe i wyraziste

obrazy życia we Lwowie pod władzą radziecką, zwłaszcza niespotykany dotąd w literaturze opis pierwszych tygodni po wybuchu wojny niemiec-ko-radzieckiej, zachowań ludności ukraińskiej, polskiej i żydowskiej, władz i armii radzieckiej, a następnie Niemców. Dalsze rozdziały przynoszą wiele rzeczowych informacji o PPR, o jej ludziach, o kłopotach z lokalami, pieniędzmi, bronią. I tu także mało o heroicznych zmaganiach, więcej o zapluskwionych mieszkaniach i skąpych racjach żywnościowych, o wsypach i zdradzie, o sporach i intrygach w zespołach przywódczych, o skomplikowanej sieci powiązań i uzależnień od Moskwy, o całym trudnym i brutalnym życiu w konspiracji. Dowiadujemy się wiele o okolicznościach śmierci Marcelego Nowotki i braci Mołojców, o aresztowaniu przez gestapo Pawła Findera i Małgorzaty Fornalskiej, o tym jak długa ręka NKWD dosięgła Leona Lipskiego, ostatniego kierownika sekretariatu krajowego KPP, o Bolesławie Bierucie i Franciszku Jóźwiaku, o tworzeniu władz PPR i władz Polski Ludowej w 1944 r. w Lublinie, o spotkaniach ze Stalinem. Książka ta rzuca nowe światło na genezę wielu późniejszych wydarzeń, a w szczególności na przesłanki konfliktu w kierownictwie PPR miedzy autonomicznym a serwilistycz-nym stosunkiem do ZSRR, który miał dojrzeć do dramatycznego epilogu

w 1948 r.

Niejako przy okazji Gomułka rozwiewa pewne mity wokół własnej osoby. Nie jest prawdą, że celowo nie ewakuował się w czerwcu 1941 r. ze Lwowa na wschód i pozostał pod okupacją hitlerowską. Owszem, chciał się ewakuować, nawet o to zabiegał, zbieg okoliczności pokrzyżował te zamiary. Nie wygrał też pojedynku z Bierutem w głosowaniu o funkcję I sekretarza PPR po aresztowaniu Findera. Był jedynym kandydatem i został wybrany jednogłośnie. Bierut w ogóle nie kandydował1. Gomułka wyraźnie unika idealizowania i fryzowania własnej historii, pedantycznie korygując autorów prac historycznych, którzy tego typu panegi-ryki kiedyś napisali.

Najciekawsze jednak pozostaje to, czego z tej książki możemy się dowiedzieć o samym jej autorze, o kształtowaniu się i przeobrażeniach jego poglądów, o tym, co zaprowadziło go do polskiego ruchu komunistycznego i co sprawiło, że stał się jego przywódcą w dwu przełomowych okresach. W latach 1944-1947, kiedy o sytuacji decydowały w niemałym stopniu czynniki zewnętrzne, radzieckie, i w 1956 r., kiedy na arenę dziejową wyszły samoistne, wewnętrzne siły narodu polskiego. Jakie cechy posiadał człowiek, który przewodził ustanawianiu komunistycznej władzy w Polsce przy wykorzystaniu radzieckiej protekcji i poparcia, a jednocześnie z wielką konsekwencją i odwagą, w istocie z ogromnym ryzykiem prowadził walkę o autonomię wobec tegoż Związku Radziec-

1 Por. Andrzej Werblan, Władysław Gomułka. sekretarz generalny PPR, Warszawa 1988, str. 93, 176.

kiego w szerokim zakresie spraw, walkę jedynie częściowo zakończoną powodzeniem? Jakimi motywami się kierował, jakie były jego wyobrażenia o socjalizmie, który chciał budować, o kształcie Polski i jej przyszłości? Jak zmieniały się jego poglądy, jak patrzył na dzieło swego życia stojąc już u jego schyłku? Wspomnień swoich Gomułka nie doprowadził do końca, nie zawierają zatem bezpośredniej odpowiedzi na część tych pytań, ale dzięki otwartości i szczerości tego, co zostało napisane, w pewnej mierze odpowiedź taką umożliwiają.

Główny wątek polityczny wspomnień Gomułki, któremu poświęca setki stronic, stanowi obrachunek z Komunistyczną Partią Polski w płaszczyźnie jej stosunku do niepodległości Polski oraz z samym Związkiem Radzieckim w tejże kwestii. Spuściznę programową KPP ocenia bardzo krytycznie. Jej stanowisko określa wręcz jako „anty-niepodległościowe". Odziedziczyła je KPP po Socjal-Demokracji Królestwa Polskiego i Litwy, która jako jedyna z europejskich partii socjalistycznych przeniosła w wiek dwudziesty tradycyjny dziewiętnastowieczny stosunek socjalistów do kwestii narodowej, wyrażający się w znanym stwierdzeniu Manifestu Komunistycznego, że „proletariusze nie mają ojczyzny". Jednakże KPP pod wielu względami zajęła pozycję gorszą niż SDKPiL. Nie tylko dlatego, że SDKPiL negując sens zabiegania o niepodległość Polski, prowadziła jednocześnie ofiarną walkę przeciw rosyjskiemu caratowi, głównemu ciemięzcy Polski, a KPP niepodległemu już państwu polskiemu przeciwstawiła ideę utworzenia Polskiej Republiki Rad, stanowiącej część ZSRR, co w rozumieniu Gomułki oznaczałoby po prostu utratę niepodległości. Gomułka ma do KPP pretensje o to przede wszystkim, że podobnie jak inne partie Międzynarodówki Komunistycznej, dawną, marksowską tezę „proletariusze nie mają ojczyzny" zastąpiła tezą o tym, że „ojczyzną proletariatu światowego jest Związek Radziecki" i od czasu rozstrzygnięcia na rzecz „mniejszości" walk frakcyjnych w drugiej połowie lat dwudziestych wyzbyła się resztek niezależności i całkowicie podporządkowała się dyktatowi Kominternu i Stalina. To przede wszystkim różniło na gorsze KPP od SDKPiL. Ta ostatnia była partią niezależną i jeśli nawet błądziła, to na swoją własną odpowiedzialność, była zatem zdolna również błędy te sama korygować. Krytycyzm Władysława Gomułki wobec KPP nie powinien nas dziwić. Dawał mu wyraz od dawna. Na czerwcowym plenum KC PPR w 1948 r. krytyką stanowiska KPP w kwestii niepodległości Polski zaszokował audytorium i wywołał protesty. Jeszcze ostrzej, gdyż z większą otwartością przedstawił tę kwestię w liście do Biura Politycznego z 15 czerwca 1948 r. Stosunek do spuścizny KPP i obrona niezbędnego w jego pojęciu minimum samodzielności PPR wobec WKP(b) poróżniły go wówczas z przytłaczającą większością aktywu własnej partii i ze Stali-

nem, narażając na oskarżenie o zdradę i wieloletnie więzienie. Zajrzał śmierci w oczy. Później, po 1956 r., nie wracał do dawnych sporów, ale poglądów nie zmienił. Jeśli przy okazji różnych imprez historycznych chwalił KPP, to głównie za jej obronę klasowych interesów robotniczych, a nie za stanowisko w kwestii niepodległości.

Nowe, nawet zaskakujące, mogą wydać się natomiast niezwykle krytyczne oceny polityki Związku Radzieckiego wobec Potekirw całym międzywojennym okresie od wóJnyj^GjMHrrpoczy^Tając, a ha układzie Ribbentrop-Mołotow kończąc, jakie znajdujemy na kartach tych wspomnień. Krytycyzm ten Gomułka rozciąga w istocie również na cały późniejszy "ókresTaz^cRTrządów Breżniewa włącznie. Świadczą o tym liczne uwagi i dygresje. Oskarża politykę radziecką o kierowanie się celami i interesami imperialnymi, o Instrumentalne wykorzystywanie partii komunistycznych i państw socjalistycznych oraz o dążenie do utrzymywania ich w zależności i podporządkowaniu. Mamy tu zatem do czynienia z daleko idącą rewizją nie tylko stanowiska KPP, lecz również PPR i PZPR deklarowanego wielokrotnie zarówno w oficjalnych dokumentach i w partyjnej propagandzie, jak też we własnych wystąpieniach Gomułki, tak publicznych, jak i w gremiach wewnątrzpartyjnych. Ta drastyczna rozbieżność między^oeenaniLformulowanynii we wspomnieniach, a więc w latach siedemdziesiątych, a stanowiskiem firmowanym lub prezentowanym uprzednio ażfdolLbńćalui sześćdziestąEychnstwarza trudny problem interpretacyjny dla historyka. Nie sądzę, aby można było w wyjainiemTrtegolprbblemu wyjść poza hipotezy. Jedną z takich hipotetycznych interpretacji zaproponuję opierając się na wiedzy, którą zgromadziłem w wyniku badań biografii Gomułki oraz na podstawie tego, co o nim wiem z wieloletniej znajomości i współpracy.

Pewnych wyjaśnień tej kwestii udziela sam Gomułka. Starannie unika narażenia się na zarzut prezentyzmu, to jest dostosowywania swoich dawniejszych poglądów do wymogów współczesności i ich korygowania w korzystnym dla siebie kierunku. Zawsze, kiedy prezentuje we wspomnieniach stanowisko lub ocenę odmienną od tych, jakie wyrażał w czasach, o których pisze, odnotowuje tę rozbieżność i ją wyjaśnia, JPisząc o czasach kapepowskich wielokrotnie zauważa, że wówczas nie dopuszczał do siebie 'żadnego zwątpienia w słuszność programu i polityki KPP i podobnie jak jego współtowarzysze z nabożną wiarą odnosił się do Związku Radzieckiego. Swój ówczesny stosunek do partii i do Związku Radzieckiego przyrównuje do uczuć, jakie ludzie głęboko wierzący żywią wobec kościoła i jego nauk. Dopiero bezpośredni kontakt z radziecką rzeczywistością oraz zagłada kierownictwa KPP w 1937 r. pozostawiły pierwsze rysy na tym wyidealizowanym obrazie, ale czas głębszej refleksji krytycznej przyszedł w latach wojny. Doświadczenie września 1939 r., pobyt w Białymstoku i Lwowie, a następnie rozczarowanie do Kominternu w czasie działalności w podziemnej PPR

sprawiły, że quasi-religyny stosunek do ZSRR i komunizmu zaczął u Gomułki przekształcać się w pragmatyczno-polityczny. Znamienne, że we wspomnieniach z tego okresu coraz rzadziej pojawiają się uwagi wskazujące na różnice miedzy tym, co sądził wówczas, a tym, co myśli dzisiaj, i dotyczą raczej spraw konkretnych niż generaliów.

Dziejów Polski Ludowej wspomnienia Gomułki już nie obejmują, nie miał zatem okazji wyjaśnić, jak miały się wyrażone w nich poglądy do tego, co głosił i czym się kierował, jako przywódca PPR i PZPR. Czy dopiero na emeryturze dokonał tak drastycznej rewizji swych poglądów na politykę ZSRR? Czy teżiod dawna żył ze sprzecznością między tym, co w rzeczy samej sądził, a tym, co głosił i robił? Chyba ani jedno, ani drugie. Nie ulega wątpliwości, że refleksja nad historią, do której zmuszała praca nad wspomnieniami, wyostrzyła jego sądy, a zatem pogłębiła jego krytycyzm. Nie ulega jednak wątpliwości, że generalnie rzecz biorąc na długo przed tym wyzbył się już serwilistycznego uwielbienia dla ZSRR i na jego politykę patrzył trzeźwo i krytycznie, inaczej przecież nie toczyłby w ostatnich miesiącach działalności podziemnej sporów z Bie-rutem, nie zabiegałby z taką pasją o traktowanie PPR jako partii „nowej", a nie kontynuatorki KPP, nie sprzeciwiałby się utworzeniu Kominformu, nie występowałby w obronie Jugosławii przed Stalinem. Nigdy jednak w swoich wypowiedziach —jeśli nie liczyć wewnętrznych i poufnych dyskusji o KPP w kierownictwie PPR w 1948 r. — nawet w przybliżeniu nie sformułował tak drastycznych ocen, jakim dał wyraz we wspomnieniach.

Sądzę, że na myślenie i politykę Władysława Gomułki, na jego polityczną filozofię decydująco wpływały z jednej strony geopolityka, a zwłaszcza kwestia niemiecka, a z drugiej, jego wizja socjalizmu. Chyba już w 1943 r. zorientował się, że w wyniku wojny Polska znajdzie się w strefie wpływów ZSRR. Niedługo później nabrał również przekonania, że jedynie za zgodą i przy pomocy ZSRR Polska zdoła uzyskać korzystną granicę na zachodzie i północy oraz uniknąć terytorialnej redukcji do rozmiarów Księstwa Warszawskiego lub czegoś niewiele większego. Zdawał sobie chyba sprawę, że konsekwencją jednego i drugiego będzie uzależnienie Polski. Nie widział możliwości, aby ceny tej nie zapłacić. Zapewne sądził, że historycznie okaże się to opłacalne. Dążył zresztą do tego, aby stopień uzależnienia zmniejszyć, choć pełna suwerenność wydawała mu się w ówczesnych warunkach nieosiągalna.

Gomułka aż do 1970 r. miał silne poczucie zagrożenia ze strony Niemiec. Nie wierzył, że Niemcy mogą pogodzić się z tak znacznym przesunięciem swej wschodniej granicy. Nie ufał zresztą i Związkowi Radzieckiemu, jako gwarantowi tej granicy, stale prześladowało go widmo aliansu niemiecko-rosyjskiego kosztem Polski. Wbrew całemu kierownictwu PPR usiłował w 1946 r. negocjować z ZSRR „tajny układ" gwarantujący niezmienność polskiej granicy zachodniej na wypadek

zjednoczenia Niemiec2. W 1964 r. poparł Breżniewa przeciw Chrusz-czowowi, głównie dlatego, że zaniepokoiły go oferty polityczne czynione NRF przez Aleksieja Adżubeja, zięcia i specjalnego wysłannika Chrusz-czowa.

Drugim czynnikiem, który skłaniał Gomułkę do trzymania się ZSRR i ukrywania daleko idących zastrzeżeń do polityki tego mocarstwa oraz do wielu aspektów radzieckiego modelu socjalizmu, była — jak sądzę — kruchość i płytkość społecznej bazy socjalizmu w Polsce. Oceniał sytuację realistycznie i zawsze był świadom tego, że partia, której przewodził, i ustrój, który budował, nie posiadały poparcia większości społeczeństwa polskiego. Nawet w październiku 1956 r., kiedy osobiście zdobył poparcie większości narodu, nie zawierzył trwałości tej zmiany. Utrzymanie władzy i realizacja obranego kierunku przeobrażeń ustrojowych wymagały więc — w jego przekonaniu — wsparcia Związku Radzieckiego i wyeliminowania opozycji z gry politycznej. W lutym 1946 r. na plenum KC PPR otwarcie ostrzegał, że swobodne, rywalizacyjne wybory wygrałoby Polskie Stronictwo Ludowe3, a w 30 lat później we wspomnieniach napisał: Tak, tak, komunizm w Polsce — wskutek jej wyzwolenia spod okupacji hitlerowskiej przez Armię Radziecką — został zaszczepiony przemocą Tną przemocy opiera się po dzień dzisiejszy.

Mimo to bez wahania brał i sprawował władzę oraz odpowiedzialność za losy narodu. Dyktaturę i przemoc traktował najpewniej jako dość częstą, prawie normalną, konieczność historyczną. W tym sensie był dzieckiem swoich czasów. W pierwszej połowie XX wieku roiło się od partii politycznych i od polityków — na prawicy i na lewicy — dla których demokratyczny mandat nie był koniecznym warunkiem sprawowania władzy. Ostatecznie Józef Piłsudski nie stanowił tu wyjątku.

Gomułka nie był entuzjastą przemocy, ale też nie cofał się przed mą, choć wolał ją minimalizować. Wyraźnie nie odpowiadał mu radziecki model „dyktatury proletariatu", z monopartyjnością i całkowitym wyeliminowaniem odmiennie myślących z życia publicznego. Wolał system quasi-wielopartyjny z zastrzeżeniem dla partii komunistycznej uprzywilejowanej, hegemonistycznej pozycji. W sferze życia duchowego, w kulturze i nauce, w polityce wyznaniowej skłaniał się ku umiarkowanemu pragmatyzmowi, nie dbał o monopol, jeśli nie dostrzegał niebezpieczeństwa dla władzy. Nie wiem, czy w pełni zdawał sobie sprawę z tego, że taki system to również dyktatura, umiarkowana wprawdzie i mniej dokuczliwa, nie totalitarna, ale jednak obarczona wszystkimi wadami i słabościami autorytaryzmu.

Gomułka był ponadto przeświadczony (pod koniec drugiego tomu wspomnień nieraz daje temu wyraz), że brak poparcia społecznego dla

* tamże, str. 499. 3 tamże, str. 352-353.

PPR został spowodowany nie tyle programem tej partii, który — jak pisze — „nie mógł nie odpowiadać większości narodu", ile jej kapepows-ką tradycją, jej zależnością od ZSRR oraz urazami, jakie wojna 1920 r. i agresja 17 września 1939 r. pozostawiły w świadomości narodu polskiego. Dlatego w tym właśnie zakresie spraw nąjgruntowniej usiłował rewidować dawne kapepowskie dogmaty, chciał przeobrazić własną partię i uniezależnić ją od Moskwy. Sądził, że to zmieni stan świadomości społecznej i stosunek Polaków do socjalizmu. W tym sensie był klasycznym „narodowym" komunistą, tyle że raczej osamotnionym i zmajory-zowanym w aktywie PPR przez komunistów tradycyjnych, ideowych stronników radzieckiego modelu rewolucji, państwa i socjalizmu. W PZPR — po 1956 r. — ten stan rzeczy uległ pewnej zmianie, choć nie tak radykalnej, jak by się to mogło wydawać.

Wyraźnie czytelne na kartach tych wspomnień rewizje Władysława Gomułki w stosunku do tradycyjnego komunizmu — tak jak pojmowała go KPP i jak był rozumiany również i później w ZSRR i w większości partii komunistycznych — dotyczą przede wszystkim stosunku do niepodległości Polski, niezależności od ZSRR oraz kolektywizacji. W innych sprawach są to jedynie rewizje fragmentaryczne lub żadne. W pewnym miejscu zauważy z sarkazmem, że stan poszanowania praw obywatelskich i praworządnego traktowania przeciwników politycznych był w Polsce sanacyjnej nieporównanie lepszy niż w PRL. I doda: demokracja socjalistyczna stanie się wyższą formą rządzenia niż demokracja burżuazyjna dopiero wtedy, kiedy zostanie uzupełniona podstawowymi elementami demokracji burżuazyjnej z zakresu praw i swobód człowieka. Jednakże, mimo wspomnianych już wcześniej odrębności gomułkowskiego modelu ustroju politycznego socjalizmu od radzieckiego wzorca, nic nie wskazuje na to, aby dopatrywał się on wyższości parlamentarnej demokracji nad dyktaturą partii komunistycznych w krajach realnego socjalizmu lub aby rodziły się u niego wątpliwości co do sensowności samych zasad systemu nakazowego w gospodarce i dyrektywnego planowania. Dychotomia socjalizmu i kapitalizmu w pełni dotyczyła u niego tych właśnie sfer życia społecznego.

Rzecz zdaje się sprowadzać do następującego obrazu. Władysław Gomułka pozostał wierny generalnym ideom ruchu komunistycznego. Był przekonany o słuszności radykalnych przeobrażeń społeczno-eko-nomicznych, a zwłaszcza upaństwowienia gospodarki poza rolnictwem, dyrektywnego sterowania tą gospodarką w celu uzyskania środków na uprzemysłowienie i urbanizację oraz zapewnienie pracy dla wszystkich. Opowiadał się za możliwie sprawiedliwym, a więc mało zróżnicowanym podziałem stosunkowo skromnego dochodu narodowego. W takich przeobrażeniach i w takim systemie widział jedyną drogę do wydźwig-nięcia milionów ludzi z nędzy, a także rozwoju kraju i wyrwania go ze

stanu zacofania. Dziś wiemy, że nadzieja na pozytywne rezultaty gospodarcze systemu socjalistycznego w wydaniu marksistowsko-leni-nowskim była po części złudna. Ściśle mówiąc, oczekiwane rezultaty, modernizacja, szybki wzrost gospodarczy oraz awans cywilizacyjny mas były do osiągnięcia jedynie częściowo i przez stosunkowo krótki czas. System ten—będący w istocie odmianą gospodarki wojennej — bardzo szybko wytworzył własne i w jego ramach nieprzezwyciężalne bariery rozwoju oraz sprzeczności. Wiemy to obecnie nie tylko z praktyki, ale też rozumiemy systemowe mechanizmy i uwarunkowania tego procesu przede wszystkim dzięki pracom Janosa Kornaia i jego szkoły. Jednakże jeszcze 30 lat temu bardzo wielu ludzi światłych i wykształconych, również nie komunistów, miało nadzieję, że walory systemu realnego socjalizmu okażą się trwalsze, że system ten wymaga jedynie ulepszenia i uzupełnienia „rynkiem" oraz „demokracją" albo po prostu prowadzenia „lepszej" i „mądrzejszej" polityki. W tym kręgu myślenia zamykał się chyba horyzont polityczny Gomułki.

Tak z grubsza rysowałaby się filozofia polityczna Władysława Gomułki — jeśli trafnie ją odczytuję. Kryły się w niej liczne sprzeczności i pułapki, rokujące na dłuższą metę niepowodzenie, nawet gdyby realny socjalizm okazał się zdolny do przetrwania. Brak społecznego poparcia nie pozwalał bowiem rządzić demokratycznie i bez radzieckiej protekcji. Nie można zatem było konsekwentnie ograniczać zależności i wyzwalać się od dyktatu. Ograniczona suwerenność z kolei uniemożliwiała uzyskanie szerszego oparcia w masach, nawet jeśli ograniczenia te starano się ukrywać i tuszować, uprawiając w propagandzie retorykę niepodległościową. Społeczeństwo bowiem bezbłędnie odczytuje rzeczywistość w tej dziedzinie. Błędne koło zatem się zamykało. Gomułka szukał rozwiązania w partnerskich stosunkach z ZSRR. Widział podstawę do tego we wspólnych interesach: Polska może utrzymać swe bezpieczeństwo terytorialne i ustrój socjalistyczny jedynie przy pomocy ZSRR, a z kolei socjalistyczna Polska jest dla ZSRR pewnym sojusznikiem. Zapewne wierzył w możliwość zbudowania na tej podstawie partnerstwa. A może tylko tak racjonalizował swoją sytuację? Sądząc ze wspomnień, złudzeń wyzbył się ostatecznie dopiero po grudniu 1970 r.

Jak większość polityków nie ujawniał publicznie wszystkiego, co naprawdę sądził. Był przekonany, iż na ołtarzu interesów politycznych i racji stanu nieraz trzeba i należy poświęcić prawdę. Myślę, że tym przynajmniej po części można wyjaśnić ową paradoksalną sprzeczność między oficjalnymi deklaracjami, a tym co rzeczywiście myślał o radzieckiej polityce. Rozumował zapewne tak: zarówno uwarunkowania geopolityczne, jak i interesy Polski dyktują konieczność sojuszu z ZSRR, zatem nie wolno głosić niczego, co mogłoby sojuszowi temu szkodzić. Zwłaszcza nie wolno podburzać społeczeństwa przeciw ZSRR, tym

bardziej że ono i tak jest nastawione antyradziecko. Expresses verbis wyraził tę myśl w końcowym fragmencie wspomnień, dotyczącym aresztowania szesnastu przywódców Polski podziemnej.

Trzeba jednak gwoli prawdy pamiętać, że tam, gdzie uważał to za możliwe, unikał angażowania się w obronę fałszu. Po 1956 r. np. nigdy i nigdzie nie podtrzymał radzieckiej wersji o odpowiedzialności Niemców za mord katyński. Na spotkaniu ze studentami w październiku 1956 r. nie krył, że obarcza odpowiedzialnością NKWD, ale tłumaczył: nie możemy iść na manifestacje antyradzieckie, musimy uchylić się od zajmowania stanowiska w tej sprawie. Takie postępowanie zalecił też propagandzie partyjnej4.

Ale ta rozbieżność miedzy realizmem myślenia politycznego, zarezerwowanym dla „sfer wyższego wtajemniczenia politycznego", a propagandą osłabiała pozycję Gomułki w walce o większą autonomię i niezależność od ZSRR. Z góry niejako rezygnował z odwoływania się w tej sprawie do opinii zarówno bazy partyjnej, jak tym bardziej narodu. Nie mogąc otwarcie zabiegać o zwolenników, pozostawał bezsilny wobec wrogich mu koterii w partii i wobec intryg Moskwy. Jedyny raz w październiku 1956 r. postąpił inaczej, odwołał się do narodu i odniósł historyczny sukces. Przedtem i później starannie takiej otwartości unikał. Sądził zapewne, że to lepiej służy jego celom politycznym, które utożsamiał z możliwością służby interesom Polski, tak jak je pojmował. Dobrze wiedział, że alternatywą dla jego przywódctwa są raczej serwiliści, niż bardziej od niego „narodowi" komuniści. Tu chyba nie mylił się, ale władzę i tak tracił dwukrotnie, i w obu przypadkach w znacznej mierze wskutek intryg koterii aparatowych wspieranych przez ZSRR.

Zapewne większość polityków gotowa jest w imię racji politycznych manipulować prawdą. Rzecz w tym, że politycy działający w warunkach demokracji parlamentarnej mogą to robić w ograniczonym zakresie, do otwartości są zmuszani przez swych oponentów i przez nie podlegającą kontroli prasę. Politycy sprawujący władzę autorytarną z łatwością posuwają się w kierunku manipulacji prawdą za daleko i nierzadko ze szkodą dla własnych interesów.

Ze spraw szczegółowych wymagających w tym miejscu krótkiego choćby komentarza widzę właściwie tylko jedną, a mianowicie okoliczności zabójstwa Marcelego Nowotki i konsekwencje tego dramatycznego wydarzenia. We wspomnieniach Władysława Gomułki sprawa ta zajmuje ponad 100 stronic tekstu, cały obszerny rozdział. Już to świad-

4 Por. Andrzej Werblan,  Gomułka odpowL z 1991 r.

studentom, „Prawo i Życie", nr 44

czy, jak głęboko wydarzenie to zapadło w jego pamięci, jaką też do niego przykładał wagę. Znaczna część rozważań Gomułki na ten temat powstała pod wpływem rozmowy ze mną 22 grudnia 1977 r. Zwróciłem mu wówczas uwagę, że w swojej relacji o okolicznościach śmierci Nowotki sporządzonej dla Antoniego Przygonskiego (w 1981 r. relacja ta została opublikowana) pomylił się w bardzo istotnej kwestii. Mianowicie napisał, że koronnym dowodem winy Bolesława Mołojca, jako inspiratora zabójstwa Nowotki i podstawą skazania go na śmierć, były zeznania jego młodszego brata Zygmunta, który przyznał się do popełnienia tego mordu. Tymczasem dokumenty, które zachowały się, świadczyły bezspornie, że oskarżenia wobec Zygmunta Mołojca zostały wysunięte już po skazaniu i likwidacji Bolesława, dochodzenie prowadzono jeszcze przez kilka tygodni, a „przesłuchanie" w lutym 1942 r. odbyło się w warunkach bardzo wątpliwych z punktu widzenia jakiejkolwiek poprawności procesowej. Nawet nie sporządzono protokołu.

Gomułka tym moim sprostowaniem bardzo się przejął. Fakty uznał, nie mógł jednak pogodzić się z myślą, że po prostu zawiodła go pamięć, że w 1949 r., gdy mówiąc o tej sprawie stwierdzał: „skazaliśmy Bolesława Mołojca jedynie na podstawie poszlak", pamiętał wydarzenia lepiej niż 28 lat później, gdy pisał notatkę dla Przygonskiego. Szukał jakiegoś innego wyjaśnienia swej omyłki, dociekał, kto i kiedy wprowadził go w błąd. Myślę, że wyjaśnienie najprostsze było najtrafniejsze, ale niechęć Gomułki do jego przyjęcia okazała się w ostatecznym wyniku owocna. Zastanawiając się nad tą kwestią odtworzył wiele ważnych szczegółów dotyczących stosunków w kierownictwie PPR w tym okresie, rozwinął też kilka ciekawych hipotez odnośnie motywów, jakimi mógł kierować się B. Mołojec organizując zamach na Nowotkę. W niektórych kwestiach mylił się, wiele jednak jego przypuszczeń zasługuje na uwagę. W przypisach dość drobiazgowo skomentowałem te relacje i rozważania, tutaj więc ograniczę się do jednej tylko

uwagi.

Władysław Gomułka jest przekonany, że inspiratorem zamachu na Nowotkę był Bolesław Mołojec, a wykonawcą jego brat Zygmunt. Jestem ostrożniejszy w swoich sądach. Badając wszystkie dostępne wówczas źródła, łącznie z relacją Gomułki z 1977 r., doszedłem w 1988 r. do konkluzji: Pozostając na gruncie faktów, więc i rygorów naukowych, wypada stwierdzić: nie znamy wiarygodnych motywów, dla których Bolesław Mołojec miałby zainspirować zabójstwo Marcelego Nowotki, znamy natomiast poważne poszlaki przemawiające za tym, że to zrobił, ale i w tej kwestii nie mamy i chyba nie będziemy mieć całkowitej pewności5. Teraz, po uzyskaniu w 1989 r. dostępu do niektórych nowych

5 Andrzej Werblan, Władysław Gomułka..., op. cit s»r. 139.

dokumentów z moskiewskich archiwów i po uważnym przeczytaniu tego, co Władysław Gomułka napisał we wspomnieniach, podtrzymałbym tę konkluzję, choć już byłoby mi łatwiej wyobrazić sobie motywy postępowania Mołojca. Pewności nie mam nadal.

Pamiętniki Władysława Gomułki ujawniają pewną szczególną cechę, której u niego kiedyś nie dostrzegałem, mianowicie podejrzliwość. W postępowaniu wielu ludzi skłonny jest dopatrywać się złych intencji i intryg. Czasem myli się, Franciszka Jóźwiaka podejrzewa np. o to, że tzw. notatki protokolarne z posiedzeń sekretariatu PPR w maju-

-czerwcu 1944 r. spreparował w 1948 r. po to, aby dostarczyć Bierutowi poręcznych materiałów w związku ze sprawą odchylenia prawicowo-

-nacjonalistycznego. Jóźwiak rzeczywiście nie był wobec Gomułki lojalny, ale w tej akurat sprawie jest niewinny. Nie wiadomo, po co te notatki pisał, ale zrobił to na pewno w czasie okupacji. Według całkowicie wiarygodnych źródeł już na początku 1946 r., a więc na długo przed sprawą odchylenia, znajdowały się one w archiwum KC PPR. Podobnie bezpodstawne są podejrzenia wobec Edwarda Gierka o to, że zamierzał rehabilitować braci Mołojców. Gierek nie bardzo orientował się w ogóle, o co w tej sprawie chodziło, a na pewno zupełnie to go nie interesowało.

Trzeba jednak przyznać, że podejrzliwość rozwinęła się u Gomułki nie bez powodu. Z relacji dawniejszych jego współtowarzyszy i ze źródeł wynika, że nie była to cecha wrodzona, że w młodości był raczej nadmiernie ufny do ludzi, zwłaszcza ludzi partii. Zresztą- w kręgu bliskich współpracowników i współtowarzyszy zawsze pozostał otwarty, bez skrępowania wypowiadał kontrowersyjne sądy i opinie, nie chował uraz, umiał przejść nad różnicami i współpracować z różnymi ludźmi. Nie potrafił kryć swych uczuć, malowały się one zawsze na jego twarzy. Cechowało go duże poczucie lojalności. Życie dało mu jednak ciężką nauczkę, doznał wielu głębokich zawodów i rozczarowań. W 1948 roku i później spotkał się z krańcową nielegalnością, z perfidią wykorzystano przeciw niemu, co się tylko dało, nawet zupełnie prywatne rozmowy. Po tym doświadczeniu stał się inny, nieufny, mniej otwarty, podejrzliwy. Grudzień 1970 r. cechy te pogłębił i wzmocnił.

Odnoszę wrażenie, że powodem była nie tyle utrata władzy i stanowiska, choć każdy polityk o ambicjach przywódczych tego typu porażki przeżywa boleśnie. Po rozruchach i zamieszkach na Wybrzeżu zmiana ekipy rządzącej musiała nastąpić. W każdym kraju podwyżka cen, powodująca rozruchy i uruchomienie dywizji pancernych do ich krwawego stłumienia — musiałaby wcześniej czy później spowodować upadek e...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin