Brown_Dan_-_Kod_Leonarda_da_Vinci_IMN_(pdf_by_kreegorn).txt

(1814 KB) Pobierz
DAN BROWN
Kod Leonarda da Vinci
The da Vinci Code
Przełożył: Krzysztof Mazurek
Wydanie polskie: 2004
Wydanie oryginalne: 2003
POŚWIĘCAM BLYTHE... ZNOWU.
BARDZIEJ NIŻ KIEDYKOLWIEK.
Podziękowania
Przede wszystkim chciałbym podziękować mojemu przyjacielowi i wydawcy, Jasonowi
Kaufmannowi, za ogrom pracy, którą poświęcił temu zamierzeniu, materii tej powieści.
Również niezrównanej Heide Lange – niestrudzonej promotorce Kodu Leonarda da Vinci,
znakomitej agentce i zaufanej przyjaciółce.
Nie zdołam wyrazić wdzięczności, jaką jestem winien wyjątkowemu zespołowi
redakcyjnemu wydawnictwa Doubleday za zaufanie, którym mnie obdarzono, szczodrość rad i
przenikliwość. Szczególnie dziękuję Billowi Thomasowi i Steve’owi Rubinowi, którzy
wierzyli w tę książkę od samego początku. Serdeczne dzięki również tym wszystkim w
redakcji, którzy podtrzymywali mnie na duchu od pierwszych dni pisania, a zwłaszcza
Michaelowi Palgonowi, którego entuzjazm udzielał się innym, Suzanne Herz, Janelle
Moburg, Jackie Everly oraz Adrienne Sparks, dziękuję również utalentowanej ekipie działu
sprzedaży wydawnictwa Doubleday oraz Michaelowi Windsorowi za świetną obwolutę.
Za wszechstronną pomoc przy zbieraniu materiałów do książki chciałbym podziękować
dyrekcji Muzeum Luwru, francuskiemu Ministerstwu Kultury i Bibliotece Narodowej,
fundacji Project Gutenberg, Bibliotece Towarzystwa Gnostycznego, Działowi Opracowań
Obrazów i Dokumentów w Luwrze, Catholic World News, Królewskiemu Obserwatorium
Astronomicznemu w Greenwich, stowarzyszeniu London Record Society, Muniment
Collection w Opactwie Westminsterskim, Johnowi Pike’owi i Federacji Naukowców
Amerykańskich oraz pięciu członkom Opus Dei (dwóm czynnym i trzem byłym), którzy
opowiedzieli mi swoje przeżycia, pozytywne i negatywne, związane z przynależnością.
Jestem również winien wdzięczność księgarni Water Street Bookstore za wyszukiwanie
opracowań, na których mogłem się oprzeć, mojemu ojcu – Richardowi Brownowi –
nauczycielowi matematyki i pisarzowi, za pomoc przy złotej proporcji i ciągu Fibonacciego,
Stanowi Plantonowi, Sylvie Baudeloque, Peterowi McGuiganowi, Francisowi McInerneyowi,
Margie Wachtel, André Vernetowi, Kenowi Kelleherowi z Anchorball Web Media, Carze
Sottak, Karyn Popham, Esther Sung, Miriam Abramowitz, Williamowi Tunstall-Pedoe oraz
Griffinowi Woodenowi Brownowi.
I wreszcie, skoro ta powieść tak obficie posiłkuje się koncepcją sakralności kobiecej,
zgrzeszyłbym zaniedbaniem, gdybym nie wspomniał o dwóch absolutnie niezwykłych
kobietach, z którymi zetknął mnie los. Pierwsza z nich to moja matka, Connie Brown,
opiekunka, pisarka, muzyk i wzór do naśladowania. A druga – moja żona Blythe, historyk
sztuki, malarka, pierwszorzędny redaktor i bez wątpienia najbardziej utalentowana osoba, jaką
kiedykolwiek miałem szczęście poznać.
FAKTY
Zakon Syjonu – Prieuré de Sion – tajne stowarzyszenie działające w Europie, założone w
roku 1099, naprawdę istnieje. W 1975 w Bibliotece Narodowej w Paryżu odkryto zwoje
pergaminu, Les Dossiers Secrets, ujawniające tożsamość wielu członków Prieuré de Sion,
m.in. sir Isaaca Newtona, Botticellego, Victora Hugo oraz Leonarda da Vinci.
Opus Dei, papieska prałatura personalna, to żarliwie religijne stowarzyszenie katolików,
które niedawno było na cenzurowanym po doniesieniach prasowych o indoktrynacji,
stosowaniu przymusu oraz niebezpiecznych praktyk umartwiania ciała. Niedawno,
kosztem 47 milionów dolarów, ukończono budowę siedziby Opus Dei przy Lexington
Avenue 243 w Nowym Jorku.
Wszystkie opisy dzieł sztuki, obiektów architektonicznych, dokumentów oraz tajnych
rytuałów zamieszczone w tej powieści odpowiadają rzeczywistości.
PROLOG
Muzeum Luwru w Paryżu, 22.46.
Mecenas sztuki i kustosz, Jacques Saunière, przeszedł chwiejnym krokiem pod
przypominającym wejście do skarbca łukowatym sklepieniem Wielkiej Galerii Luwru. Po
kilku krokach rzucił się do przodu, starając się złapać w ręce najbliższy obraz, który pojawił
się w jego polu widzenia – płótno Caravaggia. Chwycił mocno dłońmi pozłacaną ramę,
pociągnął dzieło wielkiego mistrza ku sobie i zerwał je ze ściany.
Siedemdziesięciosześcioletni Saunière upadł bez sił na podłogę, przykryty olejnym obrazem.
Tak jak się spodziewał, tuż obok z hukiem opadła stalowa krata, barykadując wejście do
sali. Parkiet zatrząsł się od impetu uderzenia. Gdzieś daleko rozległ się dzwonek alarmu.
Kustosz leżał tak przez chwilę, próbując złapać oddech i ocenić sytuację. Jeszcze żyję.
Wyczołgał się spod płótna i potoczył wzrokiem po ogromnej przestrzeni sali, szukając
miejsca, gdzie mógłby się ukryć.
Nagle zmroził go dochodzący z bliska głos.
– Nie ruszaj się.
Stojąc na czworakach, kustosz zamarł w miejscu i powoli odwrócił głowę.
Zaledwie parę metrów dalej, za żelaznymi sztabami opuszczonej kraty majaczyła górująca
nad wszystkim sylwetka napastnika. Był szeroki w barach i wysoki, skórę miał białą jak duch
i rzednące białe włosy. Różowe tęczówki oczu naznaczone były pośrodku czerwienią. Albinos
wyciągnął z marynarki pistolet i wymierzył w starca przez kraty, celując wprost i bez wahania.
– Nie powinieneś był uciekać. – Miał trudny do rozpoznania akcent. – Teraz mów, gdzie
to jest.
– Już mówiłem – wymamrotał kustosz, klęcząc bezbronny na podłodze Wielkiej Galerii.
– Nie mam pojęcia, o czym mówisz!
– Łżesz. – Mężczyzna patrzył na niego bez ruchu, tylko jego niesamowite oczy rzucały
groźne błyski. – Ty i twój zakon jesteście w posiadaniu czegoś, co nie należy do was.
Kustosz poczuł przypływ adrenaliny. Skąd on może to wiedzieć?
– Dzisiaj prawowici strażnicy przejmą nad tym pieczę. Powiedz, gdzie to jest ukryte, a
ocalisz życie. – Mężczyzna wycelował broń w głowę kustosza. – Czy jest to tajemnica, za
którą jesteś gotów umrzeć?
Saunière’owi zabrakło powietrza.
Mężczyzna przekręcił głowę w bok, patrząc na niego przez muszkę pistoletu.
Saunière uniósł ręce w geście obrony.
– Czekaj – powiedział powoli. – Powiem ci to, co chcesz wiedzieć. – Kilka następnych
słów kustosz wypowiedział bardzo starannie. Ćwiczył to kłamstwo tyle razy, zawsze modląc
się, żeby nie musiał go nigdy wypowiedzieć.
Kiedy skończył, jego dręczyciel uśmiechnął się chytrze.
– Tak. To samo powiedzieli mi pozostali.
Saunière skulił się w sobie. Pozostali?
– Ich też znalazłem – pochwalił się olbrzym. – Całą trójkę. Potwierdzili to, co mi właśnie
powiedziałeś.
To niemożliwe! Prawdziwa tożsamość kustosza, jak i tożsamość jego trzech seneszalów,
była tajemnicą niemal tak świętą jak odwieczny sekret, którego strzegli. Saunière zdał sobie
teraz sprawę z tego, że jego seneszale, trzymając się ustalonej procedury, wypowiedzieli przed
śmiercią to samo kłamstwo. To była część uzgodnionego protokołu.
Napastnik znów wymierzył w niego broń.
– Kiedy ciebie już nie będzie, ja zostanę jedynym człowiekiem na świecie, który zna
prawdę.
Prawda. W jednej chwili kustosz zrozumiał prawdziwą grozę sytuacji. Jeżeli ja umrę,
prawda odejdzie wraz ze mną na zawsze. Instynktownie próbował podnieść się i uciec.
Rozległ się huk wystrzału i kustosz poczuł rozchodzące się po ciele fale gorąca, kiedy
kula utkwiła gdzieś w jego brzuchu. Upadł do przodu... Walczył z bólem. Powoli przetoczył
się na plecy i spojrzał przez kraty na człowieka, który na niego napadł.
Mężczyzna mierzył teraz w jego głowę.
Saunière zamknął oczy, myśli mu wirowały, w sercu mieszał się strach i żal.
Tępe uderzenie iglicy pistoletu przetoczyło się echem przez korytarz.
Kustosz otworzył oczy.
Mężczyzna spojrzał na swoją broń z niemal rozbawionym wyrazem twarzy. Sięgnął po
kolejny nabój, ale potem jakby się nad czymś zastanowił i uśmiechnął się spokojnie, patrząc
na brzuch Saunière’a.
– Nie mam tu już nic do roboty.
Kustosz spojrzał w dół i zobaczył otwór po kuli w swojej białej lnianej koszuli. Otaczał
go niewielki krąg krwi kilka centymetrów poniżej mostka. Mój żołądek. Okrutnym
zrządzeniem losu kula ominęła serce. Jako weteran la guerre d’Algèrie kustosz widział już
cierpienie ludzi, którzy umierają powoli. Będzie to trwało jakieś piętnaście minut. Kwasy
żołądkowe przedostaną się do wnętrza klatki piersiowej, powoli zżerając ciało od środka.
– Ból jest dobry, monsieur – powiedział mężczyzna.
I oddalił się.
Jacques Saunière, teraz sam w wielkiej sali, raz jeszcze obrócił głowę w kierunku
żelaznej bramy. Był w pułapce, a krata nie podniesie się jeszcze co najmniej przez
dwadzieścia minut. Zanim ktoś do niego dotrze, będzie martwy. Mimo to strach, który go
teraz opanował, był silniejszy niż strach przed śmiercią.
Muszę przekazać tajemnicę.
Podniósł się z trudem, mając w oczach postaci trzech zamordowanych braci. Myślał o
pokoleniach, które były przed nimi... O misji, którą im powierzono.
Nieprzerwany łańcuch wiedzy.
I nagle, mimo wszystkich środków ostrożności... Mimo zabezpieczeń... Jacques Saunière
został jedynym łącznikiem, samotnym strażnikiem jednej z największych tajemnic w historii
ludzkości.
Drżący, zdołał stanąć na nogach.
Muszę znaleźć jakiś sposób...
Był uwięziony we wnętrzu Wielkiej Galerii i wiedział, że na całym świecie jest tylko
jedna, jedyna osoba, której może przekazać kaganiec wiedzy. Spojrzał w górę i powiódł
wzrokiem po ścianach swojego wspaniale wyposażonego więzienia. Kolekcja
najsłynniejszych obrazów świata – postacie na obrazach uśmiechały się do niego jak starzy
przyjaciele.
Zaciskając powieki z bólu, zebrał wszystkie siły i myśli. Miał przed sobą dramatyczne
zadanie, któremu musi poświęcić każdą pozostałą sekundę życia.
ROZDZIAŁ 1
Robert Langdon budził się powoli.
W ciemności dzwonił telefon – dźwięk dzwonka był przytłumiony i obcy. Pomacał ręką
w ciemności, szukając lampy przy łóżku, i nacisnął włącznik. Mrużąc oczy, rozejrzał się
dookoła i zobaczył, że jest w wypełnionej miękkimi pluszami renesansowej sypialni
u...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin