Perez-Reverte_Arturo+A05_Kawaler_w_zoltym_kaftanie_A5_ilustr+OK.pdf

(6345 KB) Pobierz
Arturo Pérez-Reverte
Kawaler w żółtym kaftanie
Cykl: Przygody kapitana Alatriste Tom 5
Przełożył: Filip Łobodziński
Ilustracje: Karol Precht
Tytuł oryginału: Las aventuras del Capitán Alatriste, #5:
El caballero del jubón amarillo
Wydanie oryginalne 2003
Wydanie polskie 2006
„Przygody kapitana Alatriste” to opowieść o Hiszpanii pierwszej połowy
XVII wieku. Na tronie zasiada młody, niemający na nic wpływu, Filip IV,
wnuk potężnego Filipa II. Dwór habsburski powoli staje się labiryntem
intryg, podchodów, wzajemnych świństw. Z jednej strony sprawujący rządy
kanclerz, z drugiej sekretarz królewski, uprawiający własną podstępną
politykę ramię w ramię ze złowieszczym inkwizytorem. Na skrzyżowaniu
tych dwóch ośrodków władzy znajduje się Diego Alatriste y Tenorio,
czterdziestoparoletni szermierz, wytrawny żołnierz. W czasie gdy nie jest na
wojnie, dorabia, pojedynkując się w cudzych sprawach. Małomówny, raczej
sceptyk, zna życie od najgorszej strony i może dlatego zachowuje wciąż
elementarne zasady moralne.
Kapitan Alatriste traci swą rycerską niewinność! Ujawnia mroczne
zaciekłe oblicze, niełatwe do zaakceptowania nawet dla jego wiernego
giermka. Tym razem akcja powieści rozgrywa się wokół teatru, tam też
dochodzi do iście teatralnej intrygi: zabiegając o względy pięknej aktorki,
Alatriste staje naprzeciwko niespodziewanego konkurenta w osobie samego
króla. I nim zdoła się obejrzeć, zostaje oskarżony o królobójstwo. Co w tej
sztuce jest prawdą i kto kryje się pod kolejnymi maskami?
-2-
Spis treści:
I. PODWÓRZEC DE LA CRUZ....................................................................................................................................5
II. DOM PRZY ULICY FRANCOS.............................................................................................................................31
III. W PAŁACU HABSBURGÓW..............................................................................................................................66
IV. ULICA CRIMINALES...........................................................................................................................................95
V. WINO ESQUIVIAS...............................................................................................................................................119
VI. ZGINĄŁ KRÓL, NIECH ŻYJE KRÓL...............................................................................................................149
VII. ZAJAZD POD WĘDZONKĄ.............................................................................................................................173
VIII. O ZABÓJCACH I KSIĄŻKACH......................................................................................................................202
IX. RAPIEREM I SZTYLETEM...............................................................................................................................233
X. PRZYNĘTA I PUŁAPKA.....................................................................................................................................261
XI. NA ŁOWACH......................................................................................................................................................286
EPILOG......................................................................................................................................................................313
POZWOLENIE...........................................................................................................................................................324
-3-
Dla Germana Dehesy,
za skromne honory
„... w imię honoru Hiszpanii. Ten zasię to nic innego, jak suma
skromnych honorów każdego człeka z osobna” - rozważa Íñigo
Balboa w
Słońcu nad Bredą. Skromne honory
to także tytuł sztuki,
jaką napisał German Dehesa, meksykański pisarz i przyjaciel
autora.
Złe języki, losu palec
Srodze życie mu płatały,
A choć był żołnierzem śmiałym,
To w kłopoty wpadał stale.
Za broń chwytał, nieraz zabił -
Jak łotr, a nie jak kapitan.
Ale gdyby kto zapytał -
To nie on, lecz czas to sprawił.
-4-
I. PODWÓRZEC DE LA CRUZ.
samej rzeczy, Diega Alatriste jakby biesy opętały.
Tego dnia dawano nową komedię na podwórcu de la
Cruz, on tymczasem na stokach pod Bramą Żuławną
bił się z jegomościem, którego imienia nawet nie
znał. Autorem sztuki był Tirso, co na Dworze
Królewskim, jako i w mieście, wielkie poruszenie wzbudziło.
Wszyscy jak jeden mąż cały teatr po brzegi wypełniali albo koleją
stali na ulicy, gotowi za sztylety chwytać - dla wielce zasadnego
powodu, jak miejsce na widowni, do siedzenia albo choćby i
stania, nie zasię dla takiej błahostki, gdy się dwóch raptem na
rogu zderzy i nuże sobie do oczu skakać. Takiż bowiem był ów
Madryt, że z jednaką gorliwością człek się żegnał pobożnie i
rapiera dobywał.
Do diaska, a baczże waszmość, którędy stąpasz. Patrzcie no go,
ślepyś acan chyba. Dalibóg. Dali mi, jazda. Tak to od
nieopatrznego acanowania - osobliwie, gdy ten drugi był młodym
paniczem o krwi prędkiej - do potyczki już tylko krok. Wasza
miłość może mi „acan” prawić albo i tykać się ze mną - ozwał się
Alatriste, przesuwając dwoma palcami po wąsach - na zboczu
pode Żuławną, zgoła nieopodal. Z rapierem i sztyletem, jeśli w
szlachetności swej poświęci mi łaskawie chwilę. I snadź tamtemu
owej chwili nie zbywało, a do odmiany zachowania swego się nie
kwapił. Dlatego natychmiast ruszyli ramię w ramię jak dwaj
druhowie i właśnie skakali wokół siebie, z dala widoczni na
stokach nad brzegiem Manzanares, ni słowa ku sobie cały ten czas
-5-
Zgłoś jeśli naruszono regulamin