Ann Radcliffe - Tajemnice zamku Udolpho t2.pdf

(5686 KB) Pobierz
Ann Radcliffe
TAJEMNICE ZAMKU UDOLPHO
II
Romans strofami poezji przetykany
Przełożył
Wacław Niepokólczycki
Ilustrował
Roman Cieślewicz
Państwowy Instytut Wydawniczy 1977
2
Tytuł oryginału «THE MYSTERIES OF UDOLPHO»
A Romance interspersed with some pieces of poetry
Okładkę, obwolutę i strony tytułowe projektował
WOJCIECH FREUDENREICH
Na obwolucie ilustracja
ROMANA CIEŚLEWICZA
PRINTED IN POLAND
Państwowy Instytut Wydawniczy, Warszawa 1977 r.
Wydanie pierwsze
Nakład 15000 + 290 egz. Ark. wyd. 21,7. Ark. druk. 21,75
Papier druk. sat. imp. III 80 g. 84X108
Oddano do składania 25.IV
. 1976 r.
Podpisano do druku 1.III. 1977 r.
Druk ukończono w czerwcu 1977 r.
Drukarnia im. Rewolucji Październikowej w Warszawie
Nr zam. 897/76. F-62
t. I/II zł 160
3
Księga trzecia
4
ROZDZIAŁ I
Wskażę wam miejsce, które macie zająć,
Gdy mrok zapadnie, bo się to stać musi
Dzisiejszej nocy […
…] Bądźcie szpiegami sposobnej
Ku temu chwili …[1]
Następnego ranka Emilia była trochę zaskoczona, gdy stwierdziła, że Annette wie
o zamknięciu pani Montoni w pokoju nad bramą, a także o zamierzonej wieczornej
wizycie. Wydawało się nieprawdopodobne, by Barnardine, który uroczyście
zobowiązał ją do milczenia w owej sprawie, zdradził się przed tak niedyskretną
osobą jak Annette, choć przesłał teraz przez nią wiadomość dotyczącą owego
spotkania. Zażądał, aby Emilia spotkała się z nim zaraz po północy sama na
tarasie, skąd zaprowadzi ją do obiecanego miejsca. Była to propozycja, która
w Emilii natychmiast wywołała sprzeciw, obudziła w niej bowiem tysiąc
niejasnych lęków, które dręczyły ją minionej nocy, i nie wiedziała, czy przyjąć ją,
czy odrzucić. Często myślała, że Barnardine mógł ją oszukać i pani Montoni nie
żyje, a on jest jej mordercą. Myślała też, iż oszukał ją z rozkazu Montoniego, aby
tym łacniej wciągnąć ją w zasadzkę obmyśloną przez tego człowieka. Temu
straszliwemu przypuszczeniu, że pani Montoni już nie żyje, towarzyszyły więc nie
mniej okropne obawy co do jej własnego losu. Jeżeli zbrodnia, której ofiarą padła
ciotka, nie była li tylko wynikiem oburzenia, nie mającego związku z chęcią zysku
– rzecz mało prawdopodobna w przypadku Montoniego – to jej cel nie mógł
zostać osiągnięty za życia bratanicy, która, jak Montoni doskonale wiedział,
dziedziczyła cały majątek jego żony. Pani Montoni mówiła przecież, że
w przypadku jej śmierci owe majątki we Francji, stanowiące przedmiot sporu
z mężem, przejdą na własność Emilii, i było aż nadto prawdopodobne, że do
ostatka wytrwała w swym dawnym uporze i nie przepisała ich na męża.
Wspomniawszy zachowanie Barnardine’a zeszłego wieczoru, Emilia uwierzyła
teraz w to, co wówczas sobie wyobraziła, że wyrażało ono złośliwy triumf.
Zadrżała na tę myśl potwierdzającą jej obawy, i postanowiła nie spotykać się
z nim na tarasie. Jednakże w chwilę potem zaczęła uważać te podejrzenia za
nieumiarkowaną przesadę płochliwego i znękanego umysłu i nie mogła uwierzyć,
aby Montoni był zdolny do niedorzecznego czynu i zgładził z jednej jedynej
przyczyny zarówno swoją żonę, jak i jej bratanicę. Wymawiała sobie, że dała się
ponieść romantycznej wyobraźni aż tak daleko poza granice
prawdopodobieństwa, i postanowiła na przyszłość hamować jej wzloty, aby się
z czasem nie przerodziły w szaleństwo. Nadal jednak wzdrygała się na myśl
o spotkaniu z Barnardine’em na tarasie o północy, ale pragnienie, by uwolnić się
od straszliwej niepewności co do losu ciotki, aby zobaczyć ją i ukoić
w cierpieniach, napawało ją rozterką.
– A w jaki sposób, Annette, zdołam przejść o tej porze na taras? – spytała,
kiedy udało jej się zebrać myśli. – Straż mnie zatrzyma i signor Montoni dowie się
o całej sprawie.
– O, panienko. Wszystko zostało dobrze obmyślone – odparła Annette. – To
5
Zgłoś jeśli naruszono regulamin