Daniel Suarez - Demon.pdf

(1830 KB) Pobierz
Ebook#4
Demon
DANIEL SUAREZ
Przekład
PRZEMYSŁAW BIELIŃSKI DARIUSZ ĆWIKLAK
&
Amber
Redakcja stylistyczna Dorota Kielczyk
Korekta
Jolanta Gomółka Katarzyna Pietruszka
Zdjęcia na okładce
Dynamie Graphics/Creatas Images/Jupiterimages
Projekt graficzny okładki Anthony Ramondo
Druk
Opolgraf SA, Opole
Tytuł oryginału Daemon
Copyright © 2009 by Daniel Suarez.
Ali rights reserved ineluding the right of reproduction in whole or in part
in any form. This edition published by arrangement with Dutton, a member
of Penguin Group (USA) Inc.
For the Polish edition
Copyright © 2008 by Wydawnictwo Amber Sp. z o.o. ISBN 978-83-241
-3290-4
Warszawa 2009. Wydanie I
Wydawnictwo AMBER Sp. z o.o. 00-060 Warszawa, ul. Królewska 27
tel.620 40 13,620 81 62
www.wydawnictwoamber.pl
*
Dla Michelle: koniec z bajeczkami do poduszki...
demon (ang. daemon) - program komputerowy, który nieustannie działa w
tle i wykonuje konkretne działania w ustalonym czasie lub w odpowiedzi
na pewne zdarzenia. Skrót od „Disk And Execution MONitor".
Rozdział 1://Wykonanie
Reuters.com.business
Dziś w wieku 34 lat, po długiej walce z rakiem mózgu, zmarł dr Matthew
A. Sobol, współzałożyciel i główny dyrektor techniczny CyberStorm
Entertainment (HSTM - Nasdaq). Pionier rynku gier komputerowych
wartego 40 mld dolarów; twórca bestsellerowych gier online „Linia Renu"
i „Wrota". Dyrektor wykonawczy CyberStorm, Kenneth Kevault, opisał
Sobola jako „innowatora o niespożytych siłach i niespotykany intelekt".
Co się stało, do cholery? Tylko to myślał w kółko Joseph Pavlos.
Przyciskał dłoń w rękawicy do gardła, ale pulsująca krew i tak wyciekała
mu między palcami. W piachu obok jego twarzy utworzyła się już
szokująco duża kałuża. W jakiś sposób znalazł się na ziemi. Nie mógł
zobaczyć rany, ale ból mówił mu, że jest głęboka. Przewrócił się na plecy i
popatrzył w idealnie czyste, niebieskie niebo.
Jego metodyczny zazwyczaj umysł gorączkowo przerzucał możliwości,
jak ktoś szukający wyjścia z budynku pełnego dymu. Musiał coś zrobić.
Cokolwiek. Ale co? „Co się stało, do cholery?" To pytanie bezużytecznie
rozbrzmiewało mu echem w głowie, a krew tryskała spomiędzy palców.
Adrenalina krążyła w żyłach, przyspieszając bicie serca. Spróbował
krzyknąć. Nic z tego. Krew trysnęła kilkanaście centymetrów w górę i
opryskała mu twarz. Tętnica szyjna...
Uciskał szyję mocno, prawie się dusił. A jeszcze kilka chwil wcześniej
czuł się tak dobrze. Przynajmniej tyle pamiętał. Ostatnie długi spłacone. W
końcu, wreszcie.
Zaczął się uspokajać. Dziwne. Dalej usiłował sobie przypomnieć, co robił.
Co go tu sprowadziło. Wydawało się to w tej chwili tak nieważne. Jego
dłoń
zaczęła rozluźniać uchwyt, bo Pavlos wyraźnie widział, że nie ma ratunku;
nie istnieje żaden logiczny scenariusz, który dałby szansę na ocalenie
życia. A w końcu to jego niezrównane zdolności logiczne pozwoliły mu
zajść tak daleko. Zwiedzić pół świata. To koniec. Zrobił już wszystko, co
miał do zrobienia. Jego pole widzenia zaczęło się zwężać, poczuł się jak
obserwator. Był spokojny I właśnie w tym stanie chłodnego dystansu
zrozumiał. Matthew Sobol umarł. Tak podano w wiadomościach. I
wszystko zaczęło mieć sens. Gra Sobola w końcu zaczęła mieć sens.
Doprawdy, piękne. Sprytny facet...
Rozdział 2://Niechciany proces
Thousand Oaks w Kalifornii miało urok miejsca, gdzie sterylność łączy się
z nadgorliwością. Nie budowano tu domów. Produkowano je - po sto
identycznych śródziemnomorskich willi za jednym zamachem. Zbocza
wzgórz były porośnięte zamkniętymi osiedlami o nazwach, które
zawierały wszystkie kombinacje słów „most", „przystań", „łąka" i
„jezioro".
W centrum miasta znajdowały się ambasady eleganckich sieci
handlowych, a ich obsługa codziennie dojeżdżała z miejscowości
wasalnych. Tak jak średniowieczny Lyon miał Aleję Garbarzy, Południowa
Kalifornia miała Dolinę Baristów i Kanion Strażaków & Personelu
Ratowniczego.
Dla zwykłych ludzi pracy Ameryka stawała się zagadką. Kto w końcu
kupował te miedziane sosjerki za dwieście dolarów sztuka? I skąd ludzie
brali pieniądze na te wszystkie bmw? Byli sprytni czy tylko głupio
nieodpowiedzialni?
Pete Sebeck uważał, że pewnych wyjaśnień dostarcza telewizja. Skacząc
po kanałach późnym wieczorem, kiedy nie mógł spać, miał wrażenie, że
reklamy są skierowane właśnie do niego. Był ich targetem? Czy właściwie
go rozgryźli? I co to o nim mówiło? History Channel najwyraźniej uważał
go albo za weterana wojny w Korei, szukającego dobrych nożyc do
przystrzygania krzewów, albo za kogoś, kto rozpaczliwie potrzebuje
zmiany pracy. Sebeck odnosił nieprzyjemne wrażenie, że jedno z tych
dwóch to prawda.
Autostrada 101 przecinała Thousand Oaks na pół, ale nie istniało tu coś
takiego, jak gorsza strona drogi. Miasteczko nazwano najbezpieczniejszym
w Ameryce, a patrząc na czyste ulice za oknem samochodu, detektyw
sierżant Peter Sebeck przypominał sobie, czemu on i Laura sprowadzili się
tu trzynaście lat temu - kiedy jeszcze ziemia w tej okolicy miała normalne
ceny; hrabstwo Ventura było świetnym miejscem do wychowywania
dzieci. Jeśli tu spieprzyłeś wychowanie dziecka, sam Pan Bóg by ci nie
pomógł.
-
Migrena, Pete? - Nathan Mantz patrzył na Sebecka z troską z fotela
kierowcy. Pokręcił głową. Wiedział, że nie warto naciskać.
Sebeck myślał o wezwaniu radiowym od Burkowa. Na pewno miało ono
wstrząsnąć kilkoma country clubami w okolicy. Sebeck i Mantz jechali
przez miasto z błyskającym kogutem, ale bez syreny. Po co niepokoić
ludzi. Z nie-oznakowanej crown victorii Sebeck obserwował beztroskich
mieszkańców - podatników na porannych przebieżkach. Tak czy inaczej,
czekał ich dobry temat do rozmów na wieczornych zajęciach pilatesa.
Crown victoria zjechała w niezabudowane kaniony tuż za murem
ostatniego osiedla. Nietrudno było trafić. Ambulans, trzy patrolowce i
kilka nie-oznakowanych wozów. Na piaszczystym poboczu Potrero Road
od razu wskazywały miejsce. Dwaj zastępcy szeryfa stali niedaleko
zamkniętej bramy, obsadzonej na środku ogrodzenia z drucianej siatki.
Mantz wjechał na podjazd. Sebeck wysiadł z samochodu i podszedł do
najbliższego funkcjonariusza.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin