Ekspres Reporterów 1985 nr 04.pdf

(15371 KB) Pobierz
♦Samotne serca
c +
Kriszna, Kriszna
C
* Srebro za zielone
c
EKSPRES
REPORTERÓW
• Krystyna Pytlakowska
Cel wyłącznie matrymonialny
• Elżbieta Samoraj
Krok ku Krisznie
gag
00
• Teresa Bętkowska, Jerzy Piekarczyk
Srebro i głowy do pozłoty
W cyklu „Z PODRÓŻNEJ WALIZKI"
STANISŁAW SZWARC-BRONIKOWSKI
4H.Sz.until.End.of.T.!
Krajowa Agencja Wydawnicza
Warszawa 1985
Redaguje zespól
Bolesław K. Kowalski, Stefan Kozicki,
Aleksander Rowiński
Opracowanie redakcyjne
Małgorzata Górska
Projekt graficzny okładki
Marek Płoza-Doliński
Redaktor techniczny
Maria Kucharska
O ( op\ iitilii h\ Krajowa Agencja Wydawnicza Wars/awa I9H5
4H.Sz.until.End.of.T.!
KRA.IOW \ \ ( , l V J A W Y D A W N K / \
RS W ..TRASA K S I Ą /K N Rl ( H”
w a r s
/
a
w
\
ms
W ydanie I Nakład 100 (H ) 350e g /
M
Objętość aik. u \ d . 5.H9. ark. d ru k. 5.40
Papier drukowy ki. V. 70g rola 7| m i.
Skład I oiosklad Krajowa Agencja W ydawnicza.
Druk i oprawa: / . (»
r i
I RSW ..Piasa Książka Ruch"
Pila. ul O kr/ei 5 / a m . 942 K5
Nr prod. N 13 242 S5. N 4K
ISBN 83-03-00945-1
Krystyna Pytlakowska
CEL WYŁĄCZNIE MATRYMONIALNY
W kawiarni „Basieńka” świąteczna dekoracja, chociaż, to
dopiero początek grudnia. Kolorowe lampiony i serpentyny
mają podkreślać wesoły nastrój niewymuszonej zabawy. Za
chwilę uroczyste otwarcie Balu Samotnych Serc.
Pan Witek przy szatni odfajkowuje coraz to nowych gości.
Są na liście? Zapłacili sześć stówek? Mogą wejść. Dwóch
pijaczków z. uporem przekonuje mnie, że oni też by się tu
dobrze zabawili. Nic z tego, nieproszonych nam nie trzeba.
W każdy pierwszy piątek miesiąca „Basieńka” jest otwarta
tylko dla klientów Biura Matrymonialnego. Oczywiście
tych, którzy wcześniej zgłoszą swój udział i uiszczą dodat­
kową opłatę. Za kolację - 350 złotych - i występy zespołu
„Biały miś”, cieszącego się lokalną sławą.
W ciągu tego wieczoru jedyna i niepowtarzalna szansa dla
pań na znalezienie bruneta swojego życia i dla panów - ciep­
łej blondynki na wszystkie zimy życia... lub chociaż na naj­
bliższe mrozy.
Ja jestem tutaj pozaprogramowo, zachowując wymagane
przez pana Witka incognito. Mam prawo tylko się przyglą­
dać.
Przy lustrze w holu dwie panie prosto od fryzjera rozsie­
wają zapach lakieru do włosów. Pieczołowicie ułożone locz­
ki nieco się pod czapkami zwichrzyły. Jeszcze więc ostatni
retusz, głęboki wdech i przekroczenie Rubikonu. Patrzą na
mnie krytycznie. Element rywalizacji łatwo wyczuwalny. -
Czy ona będzie konkurentką? I uspokojenie - to jakaś zna­
joma kierownika, siada przy służbowym stoliku. Ale tamta
mała w sukience w paski to już rywalka, poważna konkuren­
cja. Przede wszystkim jest autentycznie młoda, ma jakieś 23
lata. Po drugie - całkiem zgrabna. Po trzecie - z tupetem.
Śmieje się głośno rozmawiając z koleżanką, zwraca na siebie
uwagę wąsacza przy stoliku pod oknem. Wąsacz siedzi sa­
motnie i obserwuje. Tu wszyscy najpierw siedzą i patrzą. Nie
wprost, ale jakby ukradkiem, spod spuszczonych powiek.
Zaciągają się łapczywie dymem, na blatach stolików królują
„Carmeny” i zagraniczne gatunki papierosów. Na taki bal
można się wykosztować. Nawet trzeba, to podbija cenę.
Atmosfera nieco duszna. Kobiety osobno, mężczyźni też.
Dwa obozy. Pomimo zwyczajnej kawiarnianej scenerii w
powietrzu jest coś nieuchwytnego, odróżniającego to spot­
kanie od normalnego dansingu w knajpie. Przyciszone głosy,
nastrój powagi i... chyba się nie mylę - ukrywany pod wyjś­
ciowymi strojami i wymyślifymi fryzurami niepokój.
Wielu przyszło tutaj po raz pierwszy. Usiedli na przypad­
kowych miejscach, obok przypadkowych ludzi. Nie odzywa­
ją się do sąsiadów, wpatrzeni tępo w popielniczkę. Moment
ożywienia, gdy przy drzwiach pojawia się nowy. Wszyscy
unoszą głowy, odprowadzają wchodzącego wzrokiem. Oce­
niają. Kiedy wybierze już stolik, wracają do poprzedniej po­
zy obojętności - to mnie nie dotyczy, ja znalazłem się tutaj
tylko z ciekawości. Temu jednak przeczy błysk ożywienia,
gdy pojawia się ktoś interesujący. Na przykład ta czarnowło­
sa dziewczyna, wysoka, smukła, nieźle ubrana, o regular­
nych rysach i inteligentnej twarzy. Wyróżnia się wśród in­
nych kobiet.
- Ona przychodzi na każdy wieczorek - mówi szeptem
pan Witek. - I zawsze wychodzi sama. Nie tańczy, tylko
siedzi. Odmawia proszącym ją na parkiet. Na początku wo-
Zgłoś jeśli naruszono regulamin