Dom siostr - Charlotte Link.pdf

(2224 KB) Pobierz
Nakładem Wydawnictwa Sonia Draga
ukazały się następujące książki tej autorki:
Echo winy
Przerwane milczenie
Ostatni ślad
Grzech aniołów
Dom sióstr
Drugie dziecko
Obserwator
Wielbiciel
PROLOG
Yorkshire, grudzień 1980 roku
Siedzę przy biurku, stojącym przy oknie, i wyglądam na zewnątrz, na
szerokie nagie połacie wysokich torfowisk, po których hula lodowaty wiatr
grudniowy. Na niebie pełno szarych, wściekle skłębionych chmur. Podobno
w święta ma spaść śnieg, ale nie wiadomo, czy te przepowiednie się
sprawdzą. Tu, w Yorkshire, nigdy nie wiadomo, co się zdarzy. Żyje się
nadzieją, że wszystko będzie lepiej, i czasem ta nadzieja wystawiana bywa na
ciężką próbę – zwłaszcza na wiosnę, kiedy zima nie chce odejść jak
uciążliwy gość, który zatrzymuje się jeszcze w hallu, zamiast wynieść się
wreszcie za drzwi. Powietrze przeszywają przeraźliwe wrzaski głodnych
ptaków, zimny deszcz zacina w twarz wędrowca, gdy ten ciepło opatulony
podąża błotnistą drogą, niosąc w sobie niczym cenny skarb wspomnienie
słońca i ciepła.
Teraz, w grudniu, mamy jeszcze przynajmniej przed sobą Boże
Narodzenie. Nie, żeby święta miały dla mnie tak wielkie znaczenie, ale
stanowią one jednak świetlisty punkt w okresie ciemności. Dawniej bardzo
lubiłam święta. Ale wtedy dom był jeszcze pełen ludzi, pełen głosów
i śmiechów, choć także sporów. Ozdabiało się go cały, tygodniami piekło się
i gotowało, odbywały się przyjęcia i świąteczne kolacje. Nikt nie potrafił tak
dobrze zorganizować świąt jak moja matka. Myślę, że właśnie po jej śmierci
Boże Narodzenie przestało sprawiać mi radość.
Laura, poczciwa stara Laura, ostatnia moja towarzyszka, stara się
urządzić mi święta jak najpiękniej. Niedawno słyszałam, jak znosiła ze
strychu pudełka z ozdobami świątecznymi. Na dole rozbrzmiewają
z gramofonu stosowne pieśni, a Laura trudzi się, próbując zawiesić nad
kominkami girlandy z jedliny. Przynajmniej ma zajęcie.
To wzruszające, jak jest przywiązana do mnie i do domu, ale często
działa mi nerwy, gdy drepcze za mną jak piesek i spogląda na mnie tymi
dziecięcymi, wylęknionymi oczami. Laura skończyła pięćdziesiąt cztery lata,
lecz w dalszym ciągu ma wyraz twarzy wystraszonej dziewczynki. I to się już
nie zmieni. Podczas wojny, kiedy przeżyła zbyt wiele okropności, była
jeszcze młoda, a o psychoterapii w leczeniu traumatycznych przeżyć prawie
nic wtedy nie wiedziano. Lekarze mieli nadzieję, że wszystko ułoży się samo,
lecz czasami wcale tak nie było.
Na tym polegało również nieszczęście mojego brata George’a. Podobnie
jak Laura nie potrafił uporać się sam z tymi okropnymi przeżyciami. Zdarzają
się tacy ludzie. Nie umieją wygrzebać się ze spustoszeń, jakie los wyrządza
w ich psychice.
Na dworze powoli się ściemnia. Nagle pojawiło się parę wirujących
płatków śniegu. Z radością wyglądam wieczoru. Będę siedzieć przy kominku
i popijać starą whisky, Laura będzie siedzieć obok mnie i robić na drutach,
i mam nadzieję, że nie będzie się za dużo odzywać. Jest osobą miłą, ale
niezbyt bystrą i dowcipną. Ilekroć zaczyna mówić o polityce albo o jakimś
filmie obejrzanym w telewizji, siedzę jak na szpilkach. Wszystko w niej jest
zawsze takie przeciętne, zresztą Laura potrafi tylko w kółko opowiadać
o tym, co inni przewałkowali już dziesiątki razy. A z drugiej strony nie robi
nic, żeby podciągnąć się umysłowo. Nigdy nie przeczyta porządnej książki,
tylko ciągle te romanse z serii „Miles & Boone”. Wzdycha wtedy z rozkoszy
i całkowicie identyfikuje się z przedstawioną na okładce prześliczną
bohaterką w różowych fatałaszkach, która spoczywa w ramionach silnego
mężczyzny o ciemnych lokach i podaje mu do pocałunku nabrzmiałe usta.
Laura jest wtedy zawsze taka przejęta, że z jej twarzy znika nawet na krótko
wyraz strachu i przerażenia.
Potem naleję sobie może nawet jeszcze jedną whisky, choć ona pewnie
znowu spojrzy na mnie z dezaprobatą i powie, że nadmiar alkoholu szkodzi.
Dobry Boże, jestem starą kobietą! Co to ma za znaczenie, czy i ile piję?
Poza tym mam powód do świętowania, ale Laurze o tym nie powiem, bo
zacznie lamentować. Dopiero co napisałam słowo KONIEC pod tekstem
mojej powieści, więc czuję się jakby wyzwolona od ciężkiego brzemienia.
Nie wiem, ile czasu mi zostało, zresztą nieznośna była dla mnie myśl, że
mogę nigdy nie skończyć. Ale dokonałam tego, zatem mogę spokojnie
oprzeć się w fotelu i czekać.
Spisałam dzieje swojego życia. Czterysta stron maszynopisu. Całe moje
życie przelane na papier. No cóż – prawie całe życie. Ostatnie trzydzieści lat
pominęłam milczeniem. Niewiele się już wydarzyło, kogo by zresztą
interesowały kłopoty i zmartwienia wyznaczające rytm codziennego życia
starej kobiety? Nie, żebym zamierzała kiedykolwiek pokazać komuś ten
Zgłoś jeśli naruszono regulamin