Ponownie niezamezna - Agata Bogonska.pdf

(1268 KB) Pobierz
Spis treści
PONOWNIE NIEZAMĘŻNA
NOTKA OD AUTORA
–Tomek zostawił mnie dla jakiejś francuskiej lafiryndy… Czuję się tak
okropnie oszukana. Za każdym razem, kiedy patrzę na swojego syna, to zanoszę się
płaczem. Jestem samotną matką, myślałam, że nigdy mnie to nie spotka. Mam
tylko Leona! Ojca i brata widuję w święta, mama nie żyje, a babcia Helcia nie
wiadomo, jak długo jeszcze będzie na tym świecie! Jasne, że jesteś ty, no i nie
wiem, co bym bez ciebie zrobiła, przecież dzwonię, to znaczy mam do kogo
zwrócić się w rozpaczy, i dzięki Bogu, ale przecież ty też masz swoje życie i swoje
problemy. Pewnie całą moją gorycz wyleję na biednego Leona, który wyrośnie na
niedorajdę życiową, mieszkającą po czterdziestce z mamusią. Albo, co gorsze,
ucieknie ode mnie, bo będzie miał mnie dość i też nie będę go widywać! Jak on
mógł mi to zrobić! Zabiję go, przysięgam! A ją wytargam za kudły! Pamiętasz, jaki
on był we mnie zakochany? Jakie to jest żałosne! A teraz to on mnie zostawia, i to
przez Skype’a! Wyobrażasz to sobie?! JA OSZALEJĘ, JULKA! Mam wielką
ochotę zdzielić go w mordę, a jego, do cholery jasnej, tu nie ma!!!
– Kochana, gdzie teraz jesteś?
– Jak to gdzie?! A gdzie ja mogę być?! W naszym domu! Nad moimi
kochanymi teściami, w mordę jeża!!!
– A gdzie Leoś?
– Nie martw się, nie słyszy moich lamentów. Mama zabrała go do ciotki
Gieni.
– Nie ruszaj się stamtąd. Przyjadę do ciebie z poprawiaczami humoru.
– Nic mi teraz nie pomoże!
– To znaczy, że nie napijesz się wina i nie zjesz twoich ulubionych lodów
pistacjowych?
– Nie wiem, czy to jest dobry pomysł. Jeśli się napiję, to moja żałość sięgnie
zenitu, a ja muszę zająć się synem, nie pamiętasz?
– Maju, ja wszystko ogarnę, zadzwonię do pani Lucyny, żeby została na noc
u siostry, a ty możesz pogrążyć się, w czym tam będziesz chciała. Zobaczysz, że
jeszcze kiedyś zaliczysz ten dzień do najszczęśliwszych w twoim życiu.
– Julka, nawet kiedy widzisz mnie w rozpaczy, musisz się tak zachowywać?!
Tomek to nie jest licealna miłość, z którą można zerwać na przerwie w kiblu. Ja
mam z nim syna i całe moje cholerne życie kręci się wokół tego mężczyzny.
– No właśnie już się nie kręci, i na twoje szczęście! Nareszcie zaczniesz żyć
po swojemu! Przestań się mazać jak mała dziewczynka! Jak sama wspomniałaś, nie
jesteśmy już w liceum, więc zachowuj się jak dorosły człowiek! To nie koniec
świata! Jesteś silna i całe cudowne, pieprzone życie przed tobą! Będę za
dwadzieścia minut, a ty masz się do tej pory ogarnąć!
No nieźle, ja tu potrzebuję ciepłych słów otuchy, a ta na mnie wrzeszczy
i jeszcze każe mi się cieszyć. No, ale trzeba przyznać, że swoim krzykiem
postawiła mnie do pionu. Jula ma na mnie dobry wpływ i chyba rozumie mnie
lepiej niż ja siebie samą. Szkoda, że nie jest facetem. To jest myśl. Może zostanę
lesbijką! Mamy dwudziesty pierwszy wiek, to już prawie na porządku dziennym.
Gdybym wyprowadziła się do Poznania, Wrocławia albo innego dużego miasta, to
Leon nie miałby się czego wstydzić. Tam homoseksualne pary nie są traktowane
jak dziwolągi, ale czy Julka się zgodzi? Nie musimy uprawiać seksu. Chociaż
gdybyśmy przez jakiś czas żyły w celibacie, to pewnie by się nam zachciało
i pożądanie przyszłoby samo. O Jezusie Nazareński, ja nie muszę pić alkoholu, bo
już zachowuję się jak po co najmniej dwóch drinkach.
Myślenie o przejściu na homoseksualizm zajęło mi dokładnie dwadzieścia
minut. Do domu wpadła Jula. Weszła do pokoju, spojrzała na moje czerwone od
płaczu oczy i zasmarkany nos, uśmiechnęła się i mocno mnie przytuliła. W takim
układzie nie miałam wyjścia, rozpłakałam się jak bóbr (nie wiem, dlaczego używa
się tego określenia – bobry przecież chyba nie płaczą). Poczułam, jakbym
rozpadała się na milion małych kawałeczków, dopiero teraz, kiedy był przy mnie
ktoś bliski. Dotarło do mnie, że Jula jest jedyną osobą, przy której nie boję się
pokazać swoich prawdziwych uczuć. Zawsze mogło być gorzej, mogłam nie mieć
nikogo. Ona czekała w milczeniu, aż ucichnę i sama się od niej odkleję. Wtedy
spojrzałyśmy na siebie jeszcze raz. Ona też się popłakała! Nigdy nie widziałam,
żeby Jula płakała! Jakie to dziwne. Swego czasu wypłakiwałam się w jej ramię
dość często, ona nigdy. Zaczęłyśmy się śmiać.
– Wiesz, że to minie?
– Wiem, Julciu, wiem, ale to trochę potrwa…
Po wypiciu pierwszej butelki wina w końcu poczułam się zbyt zmęczona
opłakiwaniem życia samotnej matki, jakie mnie czekało, a tak naprawdę wiodłam
je prawie od początku, bo Tomka nigdy nie było. Dobrze wiedziałam, że to
wszystko kiedyś minie, ale w danym momencie czułam się tak boleśnie
rozczarowana. Co najlepsze, nie czułam tego względem Tomka, ale względem
siebie. Podsumowałam wszystkie swoje wybory i decyzje, każda z nich okazała się
błędna. Przerwane studia, ślub z mężczyzną, którego tak naprawdę nie kochałam,
zamieszkanie z teściami, praca w ich piekarni. Całkowicie uzależniłam się od
rodziny Kowalczyków. Przestałam siebie dostrzegać, stałam się częścią pewnej
całości, tracąc swoją indywidualność, i to mnie w tym wszystkim zabolało
najbardziej. Może mój rozwód byłby powodem do radości, gdybym aż tak bardzo
nie była uzależniona od życia mojego męża. Ta myśl znowu wywołała we mnie
rozpacz.
– Julka, co ja teraz zrobię?
Zgłoś jeśli naruszono regulamin