THE LIST - Ward Alice PL.pdf

(2882 KB) Pobierz
THE LIST
ALICE WARD
Tłumaczenie: Dominkko88 & youandme4ever
Korekta: youandme4ever & Dominkko88
Wszystkie tłumaczenia w całości należą do autorów książek jako ich prawa autorskie, tłumaczenie jest tylko i
wyłącznie materiałem marketingowym służącym do promocji twórczości danego autora. Ponadto wszystkie
tłumaczenia nie służą uzyskiwaniu korzyści materialnych, a co za tym idzie każda osoba, wykorzystująca
treść tłumaczenia w celu innym niż marketingowym, łamie prawo.
2
CHAPTER ONE
Riley
Reflektory migały przez przednie okna. Czerwone i białe kule rosły i kurczyły się, gdy
samochody torowały sobie drogę wzdłuż ulicy Perry. Nawet mając zamknięte drzwi frontowe,
słodki zapach świeżo padającego deszczu przenikał piekarnię.
Podniosłam ostatnie metalowe krzesło, obracając je do góry nogami i umieściłam na
jednym ze stołów. Ostatnie okruchy nie były wcale takie złe.
Przynajmniej właśnie to próbowałam sobie powiedzieć.
Po dziesięciu godzinach pracy, moje mięśnie łydek błagały, aby je rozluźniać, ale
byłam przynajmniej sama, dopóki nie zamknęłam. Cały dzień z żonami Greenwich Village
ubrane od stóp do głów w Luisa Vuitton, a dzieciaki z college’u, które zakuwały, miały
tendencję uciekać. Zanim zaczęłam pracę w Crumbs, nigdy nie przypuszczałam, jak ważne
jest, aby ludzie dostawali ciasto z największą ilością cukru. Przynajmniej raz dziennie ktoś
zachowywał się, jakby ich wybór popołudniowej przyjemności był najważniejszą decyzją,
którą podjąć przez cały dzień.
Zgarnęłam krzesło z podłogi i skierowałam się do szafy z miotłą. Ciężkie stukanie w
drzwi frontowe sprawiło, że obróciłam się. Moja współlokatorka spojrzała na mnie znad
znaku zamknięcia z jej piwnymi, szeroko otwartymi oczami i pofalowanymi, kasztanowymi
włosami, które są grubsze od wieczornej pogody.
Otworzyłam drzwi i zatrzasnęłam je, nie pozwalając Ann-Marie wejść.
– Nasza gotówka została zdeponowana po całym dniu. Idź okradać kogoś innego.
Uśmiechnęła się.
– Skąd wiesz, że jestem włamywaczem, a nie gwałcicielem?
Otworzyłam drzwi i kiwnęłam do niej, aby weszła.
– To jest chore.
Wbiegała nerwowo na podłogę, a jej pofarbowana letnia sukienka falowała za nią.
– Kiedy skończysz?
3
– Jeśli wyjdziesz teraz? Dwudziesta. Z tobą rozpraszającą mnie? Kilka godzin. Dawaj
lub bierz.
Zignorowała mnie i usiadła na fotelu na miękkich poduszkach. Ann-Marie i ja
dawałyśmy sobie gówno cały czas. Była jedyną osobą, z którą mogłam być w taki sposób, ale
przypuszczam, że nasze wspólne poczucie humoru było świadectwem naszej bliskości.
– Mogę ci pomóc – zaproponowała.
Szybko pokręciłam głową.
– Nie, ale dzięki. Gdyby Dan wpadł…
– Czy on na zewnątrz nie wciąga koksu z cycek prostytutek? – Przerwała z
przekrzywioną głową.
Krzyżuję moje ręce i przekrzywiam swoje biodra na bok.
– To plotka.
Jedna
osoba to powiedziała i nie pracuje już tutaj.
– To nie znaczy, że to nie prawda – zaśpiewała, a jej kasztanowa brew uniosła się
niemal do linii jej włosów.
– Nigdy nie słyszałam o nim i prostytutkach. W każdym razie muszę śpieszyć się i
zamykać, ale możesz posłuchać muzyki, a ja zamiotę i umyję podłogę.
Ann-Marie obraziła się.
– Nie zastanawia cię, dlaczego tutaj jestem?
Zanim mogłam odpowiedzieć, uniosła złożoną kartkę papieru. Był to gruby, rozdarty
materiał koloru złamanej bieli z przerwaną czerwoną woskową pieczęcią. Wyglądało to, jak
zaproszenie ślubne i list przyjmujący małe dziecko do Hogwartu.
– Co to?
Ann-Marie uśmiechnęła się prawie w nikczemny sposób.
– Słyszałaś kiedykolwiek o Enigmie?
Słyszałam o tym? Myślę, że mam mokre sny o tym.
– Tak.
– To, moja droga, jest zaproszenie.
– Nie – wyszeptałam, nie będąc w stanie w to uwierzyć.
Pokiwnęłą głową.
– To dla dwojga i jest ważne tylko dzisiejszej nocy.
Podłoga mogła poczekać. Usiadłam na poduszce i wzięłam zaproszenie w moje ręce.
4
– Jak to dostałaś?
– Znasz z pracy Bethany? Jej kuzynka pracuje dla Marca Jackobsa, a ona jest na
wysokim szczeblu. Nie jestem pewna, co robi, ale mimo to dostałam je od Bethany. Rzecz w
tym, że… nie mogła pójść tej nocy, bo jej siostra ma dziecko. Tak, hurra jest nasze!
Przesunęłam spojrzenie od zaproszenia na twarz Ann-Marie.
– Skąd wiesz, że Enigma jest nawet prawdziwa?
Jej czoło zmarszczyło się.
– O czym ty mówisz? Mam tu zaproszenie.
– Taa, ale może jest fałszywe – rozmyślałam, a potem skrzywiłam się na to, jak głupio
to zabrzmiało. To z podekscytowania, że miałam okazję odwiedzić takie miejsce, ale jestem
również zdenerwowana. Może jeszcze bardziej.
Ann-Marie opadła wolno na bok, kiedy mi się przyglądała.
– Nie chcesz iść.
Moje serce waliło, a ja skręcałam ręce na swoich kolanach.
– Tak… nie. – Głośno żułam moją wargę. – Jestem dość zmęczona.
– Czy to jedyny powód? – zapytała tonem, który mówił, że wiedziała, że tak nie jest. –
W piątek wieczorem i poważnie nie chcesz iść do klubu, który jest najgorętszym w Nowym
Jorku?
– Nie wiem – przyznałam, przygryzając wargę, gdy niepokój zagrażał, że wsadzi mnie
do mojej muszli.
– Czego właściwie nie wiesz?
– Słyszałam o tym miejscu. Podobno, naprawdę jest dzikie… i mroczne.
Przewróciła oczami.
– Słyszałam wszystko pod słońcem o Enigmie w tym, że nie istnieje. Ale istnieje. –
Potrząsała zaproszeniem przed moją twarzą. – Będziemy idiotkami, jeśli nie pójdziemy.
Nigdy nie dostaniemy kolejnej szansy Riley.
– To prawda – zgodziłam się, spodziewając się nerwów.
Uśmiechnęła się.
– Po za tym zrobiłam kilka badań w Internecie.
– Czego się dowiedziałaś?
5
Zgłoś jeśli naruszono regulamin