Mały, niegroźny, przyjemny układ... - Kitiara uth Mater.pdf

(101 KB) Pobierz
Tytuł: Mały, niegroźny, PRZYJEMNY układ...
Autor: Kitiara uth Mater
Para: DM/HG (czyli nic nowego smile.gifsmile.gifsmile.gif)
Opowiadanie raczej stare. Można powiedzieć, ze moje pierwsze. Kiedyś tam naskrobałam dwie
strony w wordzie, ale stwierdziłam, że bedzie zbyt "ostre" i sobie odpuściłam. Jakiś czas później
(liczony w miesiacach) znalazłam to na dyskietce i dokończyłam.
Miało być zabawne i mocno naładowane seksem (uprzedzam, że naprawdę mocno)
MAŁY, NIEGROŹNY, PRZYJEMNY UKŁAD...
czyli o tym jak kot potrafi przysłużyć się właścicielowi
- Kici, kici, malutki!
Hermiona szukała Krzywołapa już od godziny. Teraz, gdy dotarła do lochów, zaczęła się niepokoić.
Zamknęła go w dormitorium, bo na dworze szalała ulewa i wiał wicher bliski huraganowi. Ale ten
przeklęty kot i tak uciekł. Miała ogromną nadzieję, że jest w Zamku, chociaż powoli zaczynała już
ją tracić.
- Tego szukasz? – odezwał się tuż za nią zimny, męski głos.
Hermiona odwróciła się i musiała zadrzeć głowę, by spojrzeć w oczy stojącej za nią postaci... W
stalowoszare, zmrużone teraz ze złości oczy.
Rozległ się wściekły miauk. Postawny siedemnastolatek z blond włosami sięgającymi za łopatki,
trzymał w żelaznym uścisku pomarańczową kupę sierści, bezskutecznie próbującą wyrwać się na
wolność.
- Oddaj mi go, Malfoy! – Powiedziała dziewczyna tonem nie znoszącym sprzeciwu.
- Jasne – Ślizgon wykrzywił się złośliwie. – Wiesz co zrobił ten jebany sierściuch?
- No co?! – odwarknęła.
- Wlazł do naszego Pokoju Wspólnego za tym nieuważnym kretynem, Goyle’em - powiedział
chłodno - i zerżnął moją niewinną, czarną, roczną kotkę, Sneaky.
Hermiona zbladła. Wszyscy wiedzieli, że Draco uwielbia to zwierzę i traktuje je lepiej niż
niektórych ludzi. Była jego oczkiem w głowie. Abisyńska, piękna grafitowo – czarna kocica o
złotych oczach.
„Przesrane” – pomyślała optymistycznie Gryfonka. Jej burza gęstych, kasztanowych włosów
opadała teraz w nieładzie na twarz.
Dziewczę nie zamierzało się tak łatwo poddawać. Wychodząc z założenia, że najlepszą obroną jest
atak, Hermiona powiedziała stanowczo:
- Pilnuj uważniej swojej arystokratycznej kotki , Malfoy i oddaj mi mojego Krzywołapka.
- Najpierw go wykastruję na żywca – chłodno stwierdził chłopak.
- Jak śmiesz?! Oddaj mi go w tej chwili! – oburzyła się dziewczyna.
- Oddać ci to COŚ, Granger? – jego brwi niebezpiecznie uniosły się do góry. – Okey. Ale najpierw
chyba powinienem zrobić z tobą to samo, co ten bydlak zrobił ze Sneaky? – Draco lubieżnie się
uśmiechnął i otaksował Hermionę zimnym wzrokiem znawcy.
Była od niego dużo niższa, ale w końcu osiągnął nielichy wzrost stu dziewięćdziesięciu sześciu
centymetrów i na wszystkich nauczycieli – poza Mistrzem Eliksirów i Dyrektorem , patrzył z góry.
Uznał, że jest bardzo zgrabna ma czym oddychać. Hermiona miała pięknie wykrojone, pełne wargi
i duże brązowe oczy w ciemnej jak węgiel oprawie rzęs. Była po prostu śliczna.
„Seksowna szlama” – pomyślał z rozbawieniem, obserwując jak na jej twarzy pojawia się
rumieniec zakłopotania i złości.
- Jak śmiesz?! – krzyknęła urażona. – Nie ośmielisz się, ty... chamie!
- Radziłbym odrobinę powściągnąć ostry język, panno Granger – powiedział lodowatym tonem,
ściskając mocniej skórę na karku wyrywającego się kota. – Mam w ręku twój skarb.
Hermiona sięgnęła ze złością w przepaści swej szaty w poszukiwaniu różdżki, ale Draco był
szybszy.
- Accio, różdżka Hermiony Granger – spokojnie powiedział .
Dopiero teraz zauważyła, że miał cały czas swoją różdżkę w lewej dłoni. Przeklęła się w duchu za
nieuwagę. Teraz młody mężczyzna zgrabnie złapał tą, należącą do niej i pomachał jej przed nosem
dwiema różdżkami uśmiechając się triumfalnie.
Hermiona zaczęła się bać.
„Jezu...” - pomyślała z rozpaczą.
- No i co teraz? - spokojnie zapytał Malfoy Junior. – Nie masz różdżki a ja mam tego parszywego
sierściucha w swoim ręku...
Jakby na potwierdzenie tych słów pomarańczowa kula futra miauknęła żałośnie.
- Cicho, bo ubiję – warknął Draco.
- Nie rób mu krzywdy – w oczach Hermiony, pojawiły się łzy – Proszę... Kocham tego kota.
- A ja kocham swoją Sneaky – chłodno odrzekł piekielnie przystojny blondyn. – Moja kotka ma
rodowód, a to coś? – spytał niemal z żalem. - Nawet nie chcę wiedzieć, skąd masz tego przybłędę.
Dziewczyna wolała nie pyskować, chociaż miała ogromną ochotę.
- Ale on też czuje! Nie rób mu krzywdy... – powiedziała żałośnie i otarła łzy wierzchem dłoni.
Naprawdę obawiała się tego niebezpiecznego, młodego psychopaty... Przynajmniej w Gryffindorze
uchodził za psychopatę, co nie przeszkadzało większości dziewczyn z tego Domu patrzeć na niego
maślanym wzrokiem. Niektóre z nich marzył nawet o tym, żeby wziął je do łóżka.
- Nie robić mu krzywdy? – spytał cicho. – Powiedz mi Granger , DLACZEGO NIE? Zgwałcił mi
kocicę, która teraz jest w okresie rui. Urodzą się jakieś pomarańczowe, koto-podobne stworki a ja
mam mu ODPUŚCIĆ? Raczysz sobie żartować, kobieto.
- Przecież to u niego instynktowne. Nie możesz go za to winić – Hermiona starała się mówić
rzeczowo i spokojnie. - Ja naprawdę go pilnowałam, ale i tak mi zwiał. Od godziny go szukam...
- Wzruszające – zakpił, lecz ona kontynuowała niezrażona
- To nie jego wina, że zrobił coś, co mu natura kazała. To tylko kocurek... Nie jest sam za siebie
odpowiedzialny...
Dziewczyna nagle zamilkła. Draco wpatrywał się w nią bardzo sugestywnie.
„O cholera” – pomyślała przestraszona jego wymownym wzrokiem i tym, co przed chwilą
powiedziała. To logiczne, że wykorzysta jej słowa przeciwko niej. Niestety się nie pomyliła.
- WŁAŚNIE, Granger – wycedził. – Właśnie. Ty jesteś za niego odpowiedzialna. – Uśmiechnął się
bardzo paskudnie. – To od ciebie zależy, czy ten kudłacz przeżyje, czy nie.
Draco rzucił Drętwotą w histerycznie wyrywającego się w kierunku swojej pani Krzywołapa.
Schował go za połę szaty razem z różdżkami i przytrzymał lewą ręką, niemal pieszczotliwie
przytulając nieprzytomne zwierzę do serca.
Hermiona patrzyła na to ze zgrozą.
- Co ty sugerujesz? – Spytała pobladłymi ze strachu wargami.
- MAŁY układ, NIEGROŹNY układ, PRZYJEMNY dla obu stron układ – jego głos był chłodny, a
wredny i uroczy uśmieszek cholernie sugestywny.
Podszedł do niej i Hermiona cofnęła się, opierając plecy o zimną ścianę lochu.
Był tak niebezpiecznie blisko niej... Tak, że czuła jego przyjemny, męski zapach i ciepło oddechu
na swoim lewym policzku. Stała jak sparaliżowana. Mimo, że bała się go, odczuwała też niechciane
podniecenie, bo był bardzo pociągający mężczyzną.
Miał wyraziste rysy twarzy, duże i piękne, mimo stalowego błysku tęczówek, oczy, oraz bardzo
zmysłowo brzmiący głos.
- Wspólna noc – wyszeptał sugestywnie prosto do jej ucha. Cała noc, Granger... i będziesz
grzecznie robić wszystko, czego zażądam... Inaczej tego pomarańczowego gwałciciela czeka albo
kastracja, alb cmentarz... Wybór należy do ciebie.
Hermiona zrobiła się biała jak kreda.
- Ty żartujesz, prawda? – spytała z nadzieją, ale oczy Ślizgona były poważne, zimne i... głodne.
Przesunął prawą dłonią po policzku dziewczyny.
- Mówię całkowicie poważnie – jego głos był opanowany, chłodny i stanowczy.
Te słowa brzmiały jak wyrok i Hermiona poczuła, że ziemia usuwa się spod jej nóg.
- Przemyśl to – kontynuował spokojnie. - Masz czas do jutra po południu. Twojego kota oczywiście
konfiskuję...
- To jest nie fair – szepnęła niepewnie.
- To jest bardzo fair... Trzeba było go pilnować.
Hermiona była przezroczysta i zupełnie załamana.
- Przecież jestem szlamą – spróbowała ostatniej deski ratunku. – Nie brzydzisz się mną?
- Och, Granger. Owszem, jesteś szlamą... – uśmiechnął się przekornie. - Ale jesteś też bardzo
ponętną i gorącą kobietą. Czemu mam nie skorzystać z szansy jaką daje mi los? – powiedział to tak
spokojnie i obojętnie, jakby opowiadał o swoich planach na wakacje. Miał przy tym, minę
człowieka, który zawsze dostaje, to czego chce.
Jakby na potwierdzenie swoich słów pocałował ją wsuwając powoli język między jej wargi.
Przesuwał nim powoli, zmysłowymi ruchami po języku i podniebieniu Hermiony. Dziewczynie
zrobiło się słabo i zakręciło się jej w głowie. Jeszcze nikt tak jej nie całował. To był władczy,
lubieżny i obiecujący nieskończone rozkosze pocałunek.
Draco był mistrzem sztuki erotycznej i doskonale o tym wiedział.
Panna Granger nie była w stanie mu się oprzeć, gdyż jej ciało przeszywały dreszcze silnego
podniecenia. Chłopak pieścił dłonią jej piersi i gdy Hermiona odruchowo zaczęła odwzajemniać
jego pocałunek, i spróbowała go objąć, odsunął się od niej.
- Czekam na twoją odpowiedź do jutra po kolacji, skarbie – powiedział z jadowitą drwiną.
Hermiona stała po ścianą w lochu, jeszcze przez dobrą minutą. Zupełnie nie obchodziło jej, że
Malfoy zabrał jej różdżkę. Liczyło się tylko to, co działo się teraz z jej ciałem. Miała nawet przez
chwilę ochotę pobiec za blondynem i prosić, żeby kontynuował, tylko że nogi odmówiły jej
posłuszeństwa.
Rozpalił w niej fizyczne pożądanie i dziewczyna już wiedziała, że zgodzi się na ten układ, nie tylko
ze względu na kota.
„Przeklęty Krzywołap” – pomyślała załamana, zła i podniecona dziewczyna, wracając na miękkich
nogach do Wieży Gryffindoru.
***
- No i co, namyśliłaś się? – spytał chłodny drwiący głos.
Draco Malfoy złapał Hermionę Granger za ramię przy Wielkiej Sali tuż przed sobotnią kolacją.
- Zabierz rękę – warknęła Gryfonka.
- Zalecałbym uprzejmość, Granger – Draco stanowczo zacisnął dłoń na jej ramieniu; prawie do
bólu. - Twój ukochany kot jest w moim dormitorium.
- Ciekawe jak pilnujesz kotki? – zapytała, złośliwie się uśmiechając.
- Teraz, to już nieistotne. Niech się bzykają ile chcą. Może ten rudzielec się wykończy – w głosie
blondyna zabrzmiała nadzieja.
- Ale ona jest z rodowodem, a Krzywołap to takie... BYLE CO – drwiła dalej Hermiona.
- Jeżeli zaskoczyła, to za pierwszym razem – powiedział spokojnie chłopak - i już nic tego nie
zmieni, w końcu ma ruję. A ponieważ Sneaky się to spodobało, nie mogę jej zabronić odrobiny...
przyjemności. Nawet z takim wypłoszem, jak twój kocur, Granger. Jak sama wczoraj zauważyłaś,
KOTAMI ŻĄDZĄ INSTYNKTY.
Hermiona popatrzyła na niego koso i zarumieniła się lekko. Doskonale zrozumiała aluzję do
instynktów.
- To jak będzie? – Spytał obojętnym tonem.
- Przecież wiesz, że muszę się zgodzić – odpowiedziała ze złością.
- Tylko jeżeli zależy ci na Krzywołapie.
- Przecież wiesz, ŻE MI ZALEŻY! – zirytowała się.
- Oczywiście – uśmiechnął się z wyższością.
- Jesteś sadystą.
- To zależy jak zdefiniujemy sadyzm, Granger... Mi nie przeszkadza, że mnie uważasz za sadystę –
mówił spokojnie i cicho, patrząc przy tym wymownie w pociemniałe z irytacji i bezsilności oczy
dziewczyny.
- To jak będzie? – kontynuował rozbawiony jej konsternacją.
- Zgadzam się – wycedziła ze złością
- To już wiem - Draco doskonale się bawił. – Chodzi mi o termin naszego miłego spotkania.
- Dziś – szybko i bez namysłu odpowiedziała Hermiona.
- Aż tak ci się śpieszy? – Malfoy wyszczerzył się do dziewczyny.
- Chcę po prostu mieć to za sobą - odrzekła siląc się na chłód.
Draco „olał” jej stwierdzenie i kontynuował swój własny tok myślowy.
- Będę musiał pozbyć się kotów... Nareszcie te głąby Crabbe i Goyle do czegoś się przydadzą... Bo
wiesz Granger, JA MAM SWOJE WŁASNE DORMITORIUM. Pierwsza kondygnacja, ostatnie
drzwi na lewo. Hasło do wspólnego: Dragon Power. Do zobaczenie o dziewiątej... włóż seksowną
bieliznę, o ile taką masz – wypowiedziawszy swoją uroczą kwestię, Draco uniósł zalotnie brew,
odwrócił się i poszedł spokojnie jeść kolację. Był bardzo głodny. Hermiona w przeciwieństwie do
niego, nie przełknęła prawie nic.
Była tak załamana swoim położeniem, że nawet nie zapytała Malfoya o różdżkę.
„Świetnie... Po prostu świetnie...” – myślała stukając widelcem raz w talerz, raz w stół i warcząc na
pełnych zainteresowania jej stanem ducha przyjaciół.
O ósmej poszła pod prysznic i założyła ciemnozielony, bardzo niewiele zakrywający komplet
bielizny, który ładnie pasował do koloru oczu i włosów dziewczyny.
„To nie dlatego, żeby mu się podobać... ON MI KAZAŁ TAK SIĘ UBRAĆ” – przekonywała samą
siebie, krytycznie oglądając w łazienkowym lustrze, swoje zgrabne, kobiece kształty.
Na to zarzuciła zwykłą, prostą czarną sukienkę i ciężko westchnęła.
Idąc do Pokoju Wspólnego Ślizgonów musiała przyznać przed samą sobą, że jest podekscytowana.
Panna Granger nie była dziewicą, co to, to nie. Ale jej doświadczenia seksualne nie należały do tych
nazywanych przez poetów „wzniosłymi”.
Kochała się raptem trzy razy w życiu, ostatnio w poprzednie wakacje, czyli pół roku temu, a pojęcie
„orgazmu” znała jedynie z definicji i z masturbacji.
- za pierwszym razem bolało i było jej niewygodnie.
- za drugim razem było niewygodnie i mało przyjemnie
- za trzecim razem było fatalnie, bo zostały pominięte całkowicie jej potrzeby seksualne.
No tak i za każdym razem był to kto inny.
Najpierw Krum, z którym tydzień później zerwała (zdradzał ją z facetem); za drugim razem Ron
(stwierdzili, że jednak nic do siebie, poza przyjaźnią nie czują); za trzecim, Chris -mugol i stary
kumpel z podstawówki. Okazało się później, że był tak samo głupi i szowinistyczny jak przystojny.
Gdy wyszło na jaw, że nie była dziewicą, nazwał ją dziwką i zerwał znajomość. Z tego drugiego
akurat się ucieszyła, bo w łóżku, jak i przy szczerej rozmowie, był po prostu beznadziejny.
Ale pocałunek i pieszczoty, które zaoferował jej poprzedniego wieczoru Malfoy, to było tak zwane
COŚ.
Jej ciało przeszył zniewalający dreszcz, gdy zastanawiała się, co jeszcze potrafi zrobić z kobietą ten
ślizgoński sadysta. Chciała tego i się tego obawiała. A obawy wzmagały tylko jej podniecenie i
oczekiwanie...
Draco Malfoy nie tylko wyglądał, jak młody bóg seksu, on nim po prostu był, przynajmniej według
wielu uczennic Hogwartu
- Granger, co ty tu robisz? – spytała ją zdziwiona Pansy, gdy Hermiona przekroczyła próg Pokoju
Wspólnego
- Przyszłam pogadać z Malfoyem – odpowiedziała chłodno i zdawkowo Gryfonka.
Wszyscy siedzący w gustownym pokoju uczniowie popatrzyli na nią, jakby była kosmitką, ale nikt
nie pytał ją już o nic; była za to serdecznie wdzięczna.
Drzwi do pokoju Dracona były lekko uchylone. Hemina zapukała i weszła do jaskini lwa... a raczej
węża. Czuła jak jej serce przyspiesza rytm.
Pokój był duży i urządzony z gustem. Dominowały granat i zieleń z domieszką srebra.
Pod oknem stał kubeł z lodem do drinków, opieczętowany stałym zaklęciem chłodzącym. Malfoy
posiadał nawet duży barek z alkoholem.
Młody mężczyzna siedział spokojnie na łóżku i palił. Miał na sobie jedynie luźne, wytarte dżinsy.
Jego blond włosy były lekko wilgotne, a w pokoju unosił się subtelny zapach jemioły i jaśminu i
Hermiona domyśliła się, że niedawno był pod prysznicem.
- Jesteś punktualna, to się chwali... – powiedział uśmiechając się zalotnie. – Zamknij drwi na klucz.
Hermiona przekręciła klucz w zamku i spojrzała pytająco na Malfoya, który zaciągnął się głęboko,
patrząc na nią spod zmysłowo przymkniętych szarych oczu.
- Rozbieraj się – powiedział po prostu.
Dziewczyna zaczęła szybko rozpinać swoją szatę.
„Im wcześniej zacznie, tym wcześniej skończy” – pomyślała, gdyż jeszcze nie znała możliwości
młodego Malfoya.
- Granger, –powiedział zimno – to ma byś striptiz a nie wyścigi do mety: kto pierwszy będzie goły.
Wiem, że ci się spieszy, ale mamy przed sobą całą noc... - zadrwił z wymalowanym na twarzy
uśmiechem wyższości.
„Przelecisz mnie ze dwa razy i zaśniesz jak suseł” – pomyślała z pogardą, ale od złośliwych
komentarzy wolała się powstrzymać.
Zgodnie z jego życzeniem spowolniła ruchy palców rozpinających szatę. Bawiła się guzikami, a
nawet odważyła się na rzucenie zalotnego spojrzenia w kierunku Malfoya, na co Draco
odpowiedział bardzo drapieżnym uśmiechem, zmuszając ją do lekkiego rumieńca.
Powoli, z ociąganiem ściągnęła czarną pelerynę z ramion i zaczęła zsuwać szerokie ramiączko,
dopasowanej, bawełnianej sukienki tylko po to, by je cofnąć z powrotem, tak jakby zastanawiała się
nad tym, czy sukienkę zdjąć, czy zostawić.
- Jesteś pojętna –powiedział szczerze zadowolony z jej poczynań chłopak, po upływie kolejnej
minuty, w ciągu której odsłoniła powolnymi i zmysłowymi ruchami, jedynie dekolt i ramiona.
Dziewczyna stwierdziła, że cała ta sytuacją lekko ją bawi a nawet podnieca. Dostrzegła iskry
pożądania w oczach Malfoya i jej ruchy stały się jeszcze bardziej wyrafinowane.
- Prawdziwa dzika kocica – rzucił jej komplement, po następnych kilku minutach, kiedy jej czarna
sukienka zsunęła się na ziemię. Hermiona została w butach na niewysokim obcasie i skąpej
bieliźnie.
- Chyba powinienem cię trochę oswoić, nie sądzisz? – zapytał z pożądaniem w głosie.
- To zależy tylko od ciebie – postanowiła być grzeczna. Ku jej zdziwieniu on wcale nie zamierzał
się na nią rzucić, do czego właściwie była przyzwyczajona i właśnie tego się spodziewała.
- To mi się podoba, Granger – powiedział niemal szeptem – podejdź tu.
Hermiona zrobiła kilka kroków do przodu i stanęła naprzeciwko niego. Draco powoli przesunął
palcami po jej płaskim brzuchu, wywołując w niej miły dreszcz podniecenia. Podniósł na nią wzrok
i uśmiechnął się tajemniczo.
- Uklęknij – powiedział po dłuższej chwili milczenia i patrzenia w jej oczy.
- Słucham? – spytała jakby nie rozumiała, co do niej mówi.
- Uklęknij – powtórzył cierpliwie i dziewczyna posłusznie osunęła się na kolana.
Malfoy sugestywnie przesunął palcami po ustach młodej kobiety i kiedy pochylił się i wyszeptał do
jej ucha swoje żądanie, mocno się zarumieniła i spojrzała na niego z czystym szokiem w brązowych
oczach.
- Nie rozumiesz? – spytał chłodno po dłuższej chwili milczenia.
Hermiona była mocno zakłopotana propozycją mężczyzny.
- Ale ja nigdy... – zaczęła.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin