www_sympozjum_III.doc

(252 KB) Pobierz
Chrzest w życiu i misji Kościoła

Chrzest w życiu i misji Kościoła

 

 

 

 

Materiały z trzeciego sympozjum liturgicznego

diecezji siedleckiej

Siedlce, 19 listopada 2005 r.


Bp Zbigniew Kiernikowski

WIARA WARUNKIEM UDZIELANIA CHRZTU (SŁOWO – WIARA – SAKRAMENT)

1. Wprowadzenie

Bardzo dziękuję za przybycie zaproszonym prelegentom, a także wszystkim innym osobom, które zechciały wziąć udział w tym spotkaniu. Bardzo zależy mi bowiem, aby przez sympozja i podobne im działania w naszej diecezji i w poszczególnych wspólnotach parafialnych dokonywało się coraz pełniejsze rozumienie, czym jest chrześcijaństwo, i by było ono coraz bardziej świadomie przeżywane.

To wydaje się czasem bardzo oczywiste, bo przecież wszyscy przyjęliśmy chrzest. Jeśli jednak uświadamiamy sobie, co ten sakrament oznacza i w co wprowadza, to stwierdzamy, że jest dużo do zrobienia w tej dziedzinie, byśmy go dobrze rozumieli i jak najpełniej nim żyli. Z pewnością w Kościele jest wiele osób, które wypełniają chrześcijańskie praktyki, a nie potrafią dać świadectwa swej wiary wobec życiowych zadań, co szczególnie objawia się, gdy zmieniają środowisko i znajdują się w nowych okolicznościach, gdzie nie ma zwyczajowego wsparcia. Dzieje się tak, gdyż ochrzczeni nie zawsze zostają należycie wprowadzeni w doświadczenie wiary.

Znane jest nam i powszechnie przyjęte stwierdzenie, iż chrzest jest sakramentem wiary. Przytoczę tutaj, co w tej dziedzinie czytamy w Katechizmie Kościoła Katolickiego:

„Chrzest jest sakramentem wiary. Wiara jednak potrzebuje wspólnoty wierzących. Poszczególni wierni mogą wierzyć jedynie w wierze Kościoła. Wiara wymagana do chrztu nie jest wiarą doskonałą i dojrzałą, ale pewnym zaczątkiem, który ma się rozwijać. Gdy katechumeni lub rodzice słyszą pytanie: «O co prosicie Kościół Boży», odpowiadają: «O wiarę!»„ (KKK 1253).

A Instrukcja o chrzcie dzieci Pastralis actio[1] mówi:

„zgodnie z nauką Soboru Trydenckiego o sakramentach, chrzest nie jest tylko zwykłym znakiem wiary, lecz także jej przyczyną. Dokonuje w ochrzczonym «wewnętrznego oświecenia», dlatego także w liturgii bizantyjskiej słusznie jest nazywany «sakramentem oświecenia» lub po prostu «oświeceniem», czyli przyjętą wiarą, która przenika umysł, by usunąć zasłonę ślepoty wobec światła Chrystusa” (nr 18).

Chrzest jest sakramentem wiary”, to znaczy zakłada wiarę. Ta wiara jednak – jak wynika z przytoczonych dokumentów – w momencie chrztu nawet osób dorosłych nie musi być i de facto zazwyczaj nie jest wiarą w pełni ukształtowaną, ale jej zaczątkiem, który ma się rozwijać. Podkreśla to także następny punkt Katechizmu: „U wszystkich ochrzczonych, dzieci i dorosłych, po chrzcie wiara powinna wzrastać” (KKK 1254). W przypadku osoby dorosłej odpowiedź na pytanie o jej wiarę w momencie chrztu jest uwarunkowana tym, co się dokonało w okresie jej przygotowania do chrztu, to znaczy w okresie, który nazywamy katechumenatem. Właśnie na tym etapie człowiek ma szansę dobrze sobie uświadomić zależność między jego wiarą a przyjęciem chrztu. W tym okresie też jest kształtowany w wierze, tak żeby miał przynajmniej zaczątek wiary i mógł otrzymać ten sakrament. Naturalnie chodzi przede wszystkim o jasne określenie tej wiary w odniesieniu do Jezusa Chrystusa. W przypadku dzieci etap przygotowania do chrztu przed jego przyjęciem jest zredukowany, dlatego że zakłada się, iż gwarantami zaczątków wiary i jej dalszego kształtowania, czyli katechumenatu danego dziecka, są rodzice i rodzice chrzestni. To na nich spoczywa obowiązek, a także przywilej wprowadzania dziecka w życie wiary. Mają to czynić stopniowo, przez cały czas dorastania dziecka. Gdy to ma miejsce, możemy mówić o katechumenacie rodzinnym[2].

2. Chrzest jako próg i brama

Dla łatwiejszego zrozumienia samego momentu chrztu na tle procesu przygotowania do niego, odwołamy się do obrazu progu czy bramy. Chrzest jawi się jako punkt (moment) znajdujący się niejako na pograniczu dwóch przestrzeni, czyli dwóch rzeczywistości. Z prośbą o chrzest zwraca się do Kościoła człowiek[3], który ma doświadczenie tego świata, pokazujące mu, że jego życie dla siebie i z siebie jest niewystarczające, i który otrzymał przez Ewangelię obietnicę oraz perspektywę innego życia. Jeśli pragnie innego życia niż dotychczasowe, uwarunkowane logiką świata, oraz jeśli i na ile usłyszał Dobrą Nowinę, która w nim wzbudziła pierwszy odruch wiary, to wie, że sam z siebie nie ma mocy takiego życia i właściwej perspektywy, by w pełni przeżywać jego sens. Prosząc o chrzest, tym samym prosi o wiarę umożliwiającą mu życie z mocy tego sakramentu. Staje wówczas niejako na progu, by opuściwszy (opuszczając) dotychczasowy styl (jakość) życia, wejść w inne doświadczenie, w doświadczenie życia nie dla siebie, życia formowanego przez paschalną tajemnicę Chrystusa. Decyzję zostawienia dotychczasowego sposobu życia wyrażają i wspomagają egzorcyzmy i wyrzeczenie się szatana oraz jego spraw i zwodniczych obietnic. Człowiek wchodzący na tę drogę, jednocząc się przez wiarę z Jezusem Chrystusem, rozpoczyna życie jakby przeciwko samemu sobie, przeciwko staremu człowiekowi w sobie, aby mógł pozostać i rozwinąć się w nim nowy człowiek, żyjący Duchem Jezusa Chrystusa (zob. Rz 8; Ga 5, 13-26; Kol 3, 1 – 4, 5). napomknąć

Bardzo ważne jest, by mieć tę świadomość, że każdy człowiek przyjmujący chrzest staje na tym progu, żeby przejść ze starego sposobu życia do nowego sposobu życia. Każdy ochrzczony musi” (to znaczy jest to dla niego potrzebne) przyjmować to nowe życie, a jednocześnie – i to jest warunek sine qua non – musi wyrzekać się życia starego. Nie można mieć w sobie zależności od obydwu jakości życia jednocześnie: i nowego, i starego. Tak jak Jezus mówi, że nie można służyć dwom panom (zob. Mt 6, 24). Oczywiście, jak długo jesteśmy na tym świecie, nigdy nie będzie tak, że będziemy mieć w sobie tylko nowe życie, zawsze będzie w nas jeszcze coś ze starego człowieka i już coś z nowego. Chodzi jednak o to, żeby mieć świadomość tego rozróżnienia w sobie i przyjąć wobec tego właściwą postawę.

Człowiek dojrzały w wierze wie, że mentalność starego człowieka jest w nim stale jeszcze w jakiejś mierze obecna, że ma w sobie ten stary układ egocentryczny, którego centrum stanowi on sam, i że według tego schematu odnosi się do samego siebie, do innych, do Pana Boga. Wie jednak i tego doświadczył, że ten układ egocentryczny został w nim już także zakwestionowany i po części zburzony, a w jego miejsce wszedł układ oparty na Chrystusie, na Jego śmierci i zmartwychwstaniu, w który coraz to bardziej świadomie chce wchodzić. Potrafi więc już w sobie rozróżniać i mieć świadomość tego, kiedy postępuje jeszcze według logiki starego człowieka, a kiedy już ją przezwycięża mentalnością Jezusa Chrystusa i postępuje zgodnie z tym, co przyjął w sakramencie chrztu. To, co przeżył w chrzcie jako wszczepienie w śmierć i zmartwychwstanie Jezusa Chrystusa, jest dla niego niejako filtrem i sprawdzianem, stale więc do tego wraca, by dobrze rozróżniać stare i nowe w swoim życiu. Kiedy taki człowiek w jakimś momencie działa według mechanizmu niezgodnego z logiką Jezusa Chrystusa, nie wpada w rozpacz nad sobą uważając, że jest potępiony, lecz dostrzega, jak jeszcze nie korzysta z łaski chrztu, i pragnie głębszego zanurzenia w tajemnicę Chrystusa. Mając to rozeznanie, wie, w jakim kierunku ma pójść, z jakiej mocy korzystać, żeby stale przechodzić od modelu starego życia do życia nowego. Wejście w chrześcijaństwo nie jest zakończeniem procesu nawrócenia, lecz właściwym jego początkiem, który stale się rozwija i dąży do pełni miary w Chrystusie (zob. Ef 4, 13; Flp 3, 10-14).

To, co przedstawiłem do tej pory, pozwala stwierdzić, że chrzest może zostać udzielony i być właściwie przyjęty pod warunkiem, że w przyjmującym ten sakrament jest obecne i zostaje wyrażone (bądź przez niego samego, bądź też – w przypadku dzieci – przez rodziców czy rodziców chrzestnych) ukazane wyżej rozeznanie co do własnego życia i wiara pozwalająca na podporządkowanie swego życia Chrystusowi w Kościele. Przyjmujący chrzest wie (powinien wiedzieć), dlaczego go przyjmuje, i zdaje (powinien zdawać) sobie sprawę z tego, co ten sakrament oznacza. Pragnie też, by wiara, którą posiada, i to, co z tej wiary wynika, mogło teraz działać w jego życiu w całej pełni dzięki sakramentowi chrztu. Oczywistym, ale jednocześnie stale wymagającym przypominania jest, że to, co dokonało się w momencie chrztu, stanowi początek. A więc również ta chrzcielna wiara z natury swojej domaga się rozwoju, i de facto winna się rozwijać:

„U wszystkich ochrzczonych wiara po chrzcie powinna wzrastać. Dlatego co roku podczas Wigilii Paschalnej Kościół celebruje odnowienie przyrzeczeń chrztu. Przygotowanie do chrztu stawia człowieka jedynie na progu nowego życia. Chrzest jest źródłem nowego życia w Chrystusie, z którego wypływa całe życie chrześcijańskie” (KKK 1254).

Potrzebna jest świadomość tych dwóch aspektów: w czasie chrztu wiara jest darem już obecnym, ale jest także zaczynem, początkiem, który musi się rozwijać i być przeżywany, aby była wiarą żywą i przynoszącą owoc.

Musimy stwierdzić, że właśnie z tak pojętą wiarą i jej rozwojem mamy niejednokrotnie problem w praktyce. Bywa bowiem, że ani w momencie chrztu nie ma właściwie uformowanej tej zaczątkowej wiary, ani też nie ma wystarczającej świadomości, że to jest dopiero początek. Bywają niestety takie przypadki, że tak podchodzą do tego rodzice czy rodzice chrzestni. Po prostu chcą, by dzieci zostały ochrzczone, aby tradycji stało się zadość, ale o prawdziwą wiarę niewiele pytają.

Jak już wspomniałem, w praktyce wygląda to różnie, zależnie od okoliczności. Najbardziej czystymi sytuacjami są takie, w których ludzie dorośli, na pewnym etapie swojej drogi, odkrywają chrześcijaństwo i świadomie podejmują przygotowanie do chrztu (katechumenat). Inaczej jest w przypadku dorosłych, którzy nie spotykają się z dobrym przygotowaniem do chrztu, a przyjmują chrzest na przykład z okazji zawierania związku małżeńskiego. Jeszcze inaczej jest w przypadku chrztu dzieci, którego praktyka jest u nas powszechna. Wiąże się z nią zasadniczy problem, polegający na tym, czy proszący o chrzest dziecka rodzice i rodzice chrzestni zdają sobie sprawę z tego, o co naprawdę proszą; czy mają w sobie coś z tego doświadczenia, o którym mówiłem, i czy chcą swemu dziecku zagwarantować, że poprowadzą je taką drogą, aby to, co sakramentalnie dokonuje się i rozpoczyna w akcie chrztu, mogło się w nim potem rozwijać i dojrzewać. To znaczy, by dziecko wraz z nimi przeżywało wszystko, co dzieje się w ich życiu, w duchu chrześcijańskim.

3. Potrzeba inicjacji

Chrzest – rozumiany jako próg przejścia w nową jakość życia – domaga się więc stosownego przygotowania, to znaczy zainicjowania odpowiedniej wiary, która następnie mogłaby się rozwijać. Chodzi o wiarę – określając krótko – paschalną, o czym będziemy mówić później. To właśnie taka wiara jest istotnym warunkiem dopuszczenia do chrztu czy to osoby dorosłej, czy to dziecka w oparciu o wiarę rodziców. Kościół może udzielić chrztu tylko takiej osobie, która wierzy, że tego rodzaju złączenie życia człowieka z życiem Jezusa, to znaczy z Jego śmiercią i zmartwychwstaniem, ma sens. Jezus Chrystus jest Prawdą właśnie jako Ukrzyżowany i Zmartwychwstały, by dawać Ducha, z którego rodzi się nowe życie. Chodzi o wiarę, że ta Prawda odnosi się do mojego życia. Jeśli w to nie wierzę i tej prawdy nie przyjmuję jako fundament dla mojego nowego życia, a więc tym samym nie chcę złączyć swego życia z tą Prawdą, to przyjęcie chrztu jest czymś fałszywym. Dokonuje się akt rytu, którego treści danemu człowiekowi są obce i którego prawdy on nie przyjmuje.

Z człowiekiem nieprzygotowanym do chrztu, a przyjmującym chrzest, jest podobnie jak z kimś, kogo zanurzono w wodzie owiniętego w nieprzemakalną powłokę. Został co prawda zanurzony w wodę chrztu, ale nic do niego nie dotarło. Sakrament został spełniony w sensie rytu, ale jeśli chodzi o jego istotę i znaczenie dla życia, to do mentalności tego człowieka nic bądź niewiele z tego dotarło. Został taki, jaki był. Oczywiście w przypadku chrztu dzieci, nie dotyczy to dziecka, lecz jego rodziców i rodziców chrzestnych. To oni je przynieśli i to oni zobowiązali się mu przekazać to, w co wierzą i w co je wprowadzili. Jeśli jednak nie wiedzą, po co to uczynili, kierując się tylko podtrzymaniem zwyczaju i tradycji, to również chrzest dziecka może pozostać w jego życiu bez echa. Naturalnie Pan Bóg będzie na różne sposoby działał i niejako się upominał o to, by ta prawda chrztu spełniła się w życiu ochrzczonego. Będzie tę nieprzemakalną powłokę obrony samego siebie na różne sposoby przebijał, by do ochrzczonego dotarła tajemnica, w której został zanurzony. Wiele zależy wówczas od otoczenia, czy pomoże mu przyjąć to, co się stało w chrzcie. Bardzo często brakuje jasnej świadomości, czym jest chrzest. Niestety różnie się później dzieje w naszej społeczności. Ileż mamy osób, które jako ochrzczone przyjęły logikę życia bardzo różną od logiki Jezusa Chrystusa i Ewangelii. Dlatego dziś jest potrzebna świadomość inicjacji.

Chrzest może być udzielony właśnie takiej osobie – czy będzie to dorosły, czy dziecko (w przypadku dziecka odnosi się to do jego rodziców) – która wierzy i chce, żeby rzeczywistość Jezusa Chrystusa spełniała się w jej życiu. Wierzy, pokłada ufność w Jezusie Chrystusie czy też w Bogu Ojcu przez Jezusa Chrystusa, że w jej życiu to, co jest kryzysem, śmiertelnością, może być drogą otwierającą właściwe relacje do życia, do drugiego człowieka. Wprowadzenie w taką wiarę musi się dokonać przed chrztem. Chrztu można udzielić tym i tylko tym, którzy wierzą. Istnieje bowiem niebezpieczeństwo, że dla życia ochrzczonego, który nie posiada wiary, chrzest może pozostać nieskuteczny, bo nie jest ani właściwie zrozumiany, ani przeżywany[4]. Dlatego – jeszcze raz podkreślmy – tak ważne jest przygotowanie do chrztu.

4. Chrześcijaństwo – nie konieczność, lecz propozycja życia

Warto zwrócić dziś u nas uwagę na to, że chrześcijaństwo nie opiera się na przymusie. Chrześcijaństwo jest zbawczą ofertą, propozycją. Stawia też zasadnicze pytanie, nad którym się będziemy tutaj zatrzymywać. Co Kościół może dać danej osobie i czy dana osoba chce przyjąć to, co Kościół może jej dać. Chodzi o to, co tylko Kościół może dać i o zrozumienie tego, że jeśli Kościół coś komuś daje, to jest to tylko to, co zostało mu zlecone od Chrystusa. Kościół nie może dawać człowiekowi wszystkiego, czego człowiek by chciał. Dlatego ważne jest to pytanie: czego chcesz od Kościoła?, dzięki któremu przychodzący człowiek, wspomagany przez Kościół, musi dojść do uświadomienia sobie i sprecyzowania w sobie tego, co od Kościoła może otrzymać. Na to pytanie, z jakim człowiek przychodzi do Kościoła, nie ma wielu odpowiedzi. Nie jest to sytuacja, jakby ktoś wszedł do baru czy innego punktu usługowego i mógł sobie wybierać różne oferty na pytanie obsługującego: czego sobie pan/pani życzy? W przypadku Kościoła nie ma różnych odpowiedzi. Bo nie ma różnych rzeczywistości (dóbr), jakimi Kościół dysponuje. Jest tylko jedna, jaką Kościół może dać, mianowicie wiara[5].

Dzisiaj w tej dziedzinie istnieje wiele nieporozumień. Zakładamy bowiem często, że nasze społeczności są społecznościami chrześcijańskimi, to znaczy stanowią Kościół, i że ci, którzy chcą ochrzcić swoje dzieci, wiedzą wystarczająco, o co proszą. Zostało jednak zagubione to, co Kościół od samego początku proponuje, w jaki styl życia wprowadza. Wobec tego powstaje pewna uproszczona wizja Kościoła jako społeczności, która stale czegoś wymaga, natomiast najczęściej nie rozumie się, dlaczego są stawiane takie czy inne wymagania. Tymczasem spełnienie wymagań, które stawia Kościół, jest warunkiem wejścia w inną, nową wizję życia.

W nauczaniu Kościoła ta nowa wizja życia, wynikającego z wiary i na niej opartego, jest ukazywana od początku i stanowi perspektywę, w jakiej należy udzielać sakramentu chrztu. Spójrzmy, jak przedstawia to przytaczana już tutaj Instrukcja o chrzcie dzieci Pastoralis actio:

„Przede wszystkim należy pamiętać o tym, że chrzest dzieci jest poważnym obowiązkiem. Stające w związku z nim przed pasterzami problemy muszą być rozwiązane tylko przez wierne odwołanie się do nauki i stałej praktyki Kościoła.

Działalność duszpasterska, obejmująca chrzest dzieci, powinna kierować się dwoma zasadami, z których druga jest podporządkowana pierwszej.

1. Chrzest – konieczny do zbawienia – jest znakiem i narzędziem uprzedzającej miłości Boga, wyzwalającym od grzechu pierworodnego i dającym udział w życiu Bożym; z zasady nie powinno się dzieciom odmawiać daru tych dóbr.

2. Muszą być złożone zapewnienia, że ten dar, przez autentyczne wychowanie w zakresie wiary i życia chrześcijańskiego, będzie wzrastał w taki sposób, by sakrament osiągnął całą swoją «prawdę». Takie zapewnienia są na ogół składane przez rodziców lub bliskich, chociaż mogą być uzupełnione w różny sposób w ramach wspólnoty chrześcijańskiej. Jeśli zapewnienia nie są rzeczywiście szczere, można odłożyć sakrament. Jeśli wreszcie naprawdę brak takiego zapewnienia lub wprost odrzuca się je, Chrztu należy odmówić” (nr 28).

W tej dziedzinie nie można niczego pominąć. Każde ułatwienie czy uproszczenie, pozorne wyjście naprzeciw może być szkodą, jaką się wyrządza człowiekowi. Wskutek tego uproszczonego czy ułatwionego podejścia bywa nierzadko tak, że ktoś wprawdzie należy do Kościoła, to znaczy formalnie jest do niego „zapisany” w momencie udzielenia chrztu, ale duchowo nie korzysta z tego, czym żyje chrześcijańska wspólnota. Ileż dzisiaj mamy osób ochrzczonych, które de facto negują wynikające z chrztu prawdy życiowe i postawy. Taki ktoś chce posiadać metrykę chrztu, być wpisanym do ksiąg parafialnych i z jak najmniejszym wysiłkiem przeżyć niby-chrześcijaństwo i swoją przynależność do Kościoła. Tymczasem formalne określenie przynależności do Kościoła, czy nawet tylko formalne włączenie do Kościoła nie stanowi zasadniczego pola jego działalności. Kościół ma zadanie i moc dokonywania przemiany ludzi. I to – w odniesieniu do konkretnego człowieka – rozpoczyna się (powinno się rozpoczynać) właśnie od chrztu.

Chciałbym, aby to było dobrze zrozumiane: przyzwolenie na chrzest i udzielenie go w przypadku jego niezrozumienia i braku podjęcia wynikających zeń konsekwencji oraz. ograniczenie chrztu tylko do jakiegoś niezrozumiałego, choć uzasadnionego tradycją obrzędu jest ze szkodą i dla tych, którzy przyjmują ten sakrament w taki sposób, i dla całej społeczności kościelnej. Chrzest jest sakramentem inicjacji chrześcijańskiej, czyli wprowadzaniem w znajomość tajemnicy Jezusa Chrystusa. Jeśli brak gotowości wejścia w tę tajemnicę, to ryt zostaje rozumiany magicznie i nie przynosi skutków. Wprowadzenie w tajemnicę Jezusa Chrystusa nie dokona się tylko przez ryt, bez odpowiedniej formacji, ale przez proces poznawania tej tajemnicy i poddawania jej swego życia. Jako biskup jestem zobowiązany do tego, by zapewnić możliwość przeżywania tego procesu i troszczyć się o właściwą realizację inicjacji chrześcijańskiej[6].

5. Wydarzenie i słowo prowadzące do chrztu (Dz 2, 22-41)

Spróbujmy chociaż trochę wniknąć w to, co stoi u podstaw inicjacji chrześcijańskiej i umożliwia, by ona mogła się właściwie rozwijać. W tym celu zatrzymajmy się na tym, co Jan Paweł II w Pastores gregis określa jako środowiska, w których wiara jest odczuwana w szczególny sposób. „Jedno z takich środowisk stanowi pierwsze głoszenie lub kerygmat, które jest zawsze konieczne dla wzbudzenia posłuszeństwa wiary…” (nr 29). Aby uchwycić istotę tego, trzeba wrócić do początków chrześcijaństwa.

Chrześcijaństwo ma swoją specyficzną dynamikę zarówno w swoim źródle, jakim jest wydarzenie Chrystusa, jak też w wydarzeniu powstawania Kościoła oraz w procesie jego rozwoju jako wspólnoty, jak też i w odniesieniu do poszczególnych jego członków. Podstawowa dynamika tego wydarzenia i wynikających zeń konsekwencji ukazana jest w Dziejach Apostolskich 2, 22-41. Ten tekst, otwierający manifestację Kościoła jako owocu paschalnego misterium...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin