ks. Eugeniusz Marciniak - Jedwabne w oczach świadków.pdf
(
414 KB
)
Pobierz
Jedwabne w oczach świadków
ks. Eugeniusz Marciniak
II
RELACJA ŚWIADKA POŚREDNIEGO
Ksiądz kan. Edward Orłowski, którego relację niżej zamieszczam, dziekan i proboszcz
jedwabieński, pracuje w Jedwabnem od lat 13. Przez wcześniejsze lat 14-cie pracował
w niedalekim Drozdowie. Boża Opatrzność tak zrządziła, że przez okres swego
wikariatu, trzy lata był razem z księdzem Józefem Kęblińskim, który z kolei, prawie
przez cały okres wojny, był proboszczem w Jedwabnem i był tu, na miejscu, także w
tym czasie, gdy Żydów spalonio w stodole. A ponieważ znał dobrze, jako jeden z
nielicznych, język niemiecki, Niemcy korzystali z jego pośrednictwa. Znał więc, jak
pewno nikt inny, wiele spraw. Także tych, które znane były tylko Niemcom.
Ponadto ks. kan. E. Orłowski, o czym wspomniałem już we słowie wstępnym, ma
dostęp do wielu dokumentów.
Pomimo więc, że ks. E. Orłowski nie był w okresie wojny w Jedwabnem i nie jest
świadkiem bezpośrednim, jego świadectwo ma, co najmniej, taką samą moc
dowodową, jak świadectwo świadków bezpośrednich.
Ksiądz Edward Orłowski chcąc Czytelnikom tej książki dać pełną odpowiedź na
pytanie kto jest winien zbrodni zamordowania Żydów w Jedwabnem w dniu 10 lipca
1941 roku, odpowiadając na stawiane mu pytania, rysuje tło historyczne, sytuację
polityczno-społeczną w latach wojny, a także tuż przed i tuż po niej. Podaje też szereg
okoliczności, które towarzyszyły tej tragedii. Bez tego tła, bez poznania środowiska,
czyli tego, co "gospodarujący" tu przez kilka lat wojny Niemcy nazywają Sitz im
Leben, nie było by pełnej odpowiedzi.
O te właśnie sprawy bogatsza i szersza jest, zarejestrowana przeze mnie wypowiedź
księdza Orłowskiego w zestawieniu ze świadectwami jego parafian.
Pragnę uprzedzić jeszcze Czytelników, że z ks. kan. Orłowskim, na temat mordu
Żydów w Jedwabnem w dniu 10 lipca 41 r. rozmawiałem dwukrotnie. Pierwszy raz
przed rozmowami z bezpośrednimi świadkami tych wydarzeń, a drugi raz już po ich
wypowiedziach.
W książce, w tej części, wypowiedzi te zamieszczone są jednym ciągiem, co uważny
czytelnik bez trudu zauważy.
W dość dużym procencie wypowiedzi ks. E. Orłowskiego sprzed mojej rozmowy z
parafianami jedwabieńskimi pokrywają się, co do treści, z rozmową przeprowadzoną
po spotkaniu z ludźmi z Jedwabnego. Powiedziałbym nawet, że są do siebie bardzo
podobne. W pewnych fragmentach wręcz niemal identyczne.
Dlaczego je więc pozostawiłem?
Po pierwsze: jest to dokument. Zgodnie więc z przyjętą przeze mnie zasadą, nie
ingerowałem redakcyjnie.
A po drugie, że tak w pierwszej jak i w drugiej części wypowiedzi są pewne szczegóły,
które się wzajemnie uzupełniają, tworząc razem obraz całości bardziej dokładny i
czytelny a przy tym wzajemnie się weryfikują.
Mam nadzieję, że po tym wyjaśnieniu, Czytelnika nie będą dziwić pewne powtórzenia i
powroty, także w pytaniach, do tego samego fragmentu sprawy.
Biorąc pod uwagę całość nagranej przeze mnie wypowiedzi ks. Orłowskiego, jest ona,
co zrozumiałe, w dużym stopniu powtórzeniem świadectwa danego przez świadków
bezpośrednich, zamieszczonego w części pierwszej książki. I nie mogło być inaczej.
Dla historycznej prawdy dodam jeszcze, że ks. E. Orłowski jest księdzem katolickim.
Jest diecezjalnym duszpasterzem rolników i moim, od wielu lat, kolegą.
ROZMOWA Z KSIĘDZEM KANONIKIEM EDWARDEM
ORŁOWSKIM
Ks. Eugeniusz Marciniak
.
Księże kanoniku! Proszę powiedzieć Czytelnikom wszystko,
co księdzu wiadomo na temat tragedii w Jedwabnem w dniu 10 lipca 1941 roku.
Ks. kanonik Edward Orłowski
. Do Jedwabnego zostałem skierowany przez księdza
biskupa w dniu 3 lipca 1988 roku. Jestem tutaj proboszczem, dziekanem i tu, w tej
parafii, od tego czasu pracuję. Ale parafię tę, tzn. Jedwabne, znałem już dużo
wcześniej, ze względu na to, że 3 lata, w Lipsku na Biebrzą, pracowałem z księdzem
proboszczem Józefem Kęblińskim, który tutaj, za czasów okupacji, był duszpasterzem.
Przy nim, w 1940 r. NKWD aresztowało księdza proboszcza i dziekana - Mariana
Ryszarda Szumowskiego. Przez NKWD został też rozstrzelany, jako jeden z
organizatorów ruchu oporu, na co mam dokumenty. A trzeba wiedzieć, że tu, w tej
okolicy, ruch oporu zorganizował się już w październiku w 1939 roku i ten ruch oporu
działał, i był tu trochę szpiegowany przez Żydów, którzy należeli do NKWD i, być
może, również przez Polaków, tych, którzy należeli do NKWD.
Potem ksiądz Szumiński został przeniesiony do Kubrzan. Tam również był
szpiegowany. Z kolei przeniesiono go do Kobielna. Tam został aresztowany przez
NKWD i Armię Radziecką po wcześniejszej potyczce, w której zginęło osiemnastu
ludzi z ruchu oporu, w tym dwie kobiety. NKWD-zistów w tej walce zginęło ponad
czterdziestu.
Przed wojną, w Jedwabnem, między Żydami a Polakami, były naprawdę dobre
stosunki. Jak ludzie wspominają, były tu stosunki nawet przyjazne. Dzieci uczyły się w
jednej szkole. W jednej ławce siedziały. Dzieliły się kanapkami. Razem uprawiały
sport. Było dobrze. Ale, gdy weszli Sowieci, dużo Żydów zgłosiło się do NKWD,
które, wiemy, jakie miało zadania. I te też zadania podjęli Żydzi! Wtedy stosunki te
między, Polakami a Żydami, oziębły. Tym bardziej, że nieco później były stąd trzy
ogromne deportacje i naszych ludzi, tzn. ludzi z Jedwabnego, wywieziono w głąb
Sowietów.
Ks. Eugeniusz Marciniak
.
Dokładniej kogo, jakich ludzi, wg jakiego klucza
wywożono?
Ks. Edward Orłowski.
Wywożono Polaków, których listę Żydzi utworzyli.
Ks. Eugeniusz Marciniak
.
Proszę powtórzyć Czytelnikom, kto za tym stał?
Ks. Edward Orłowski.
Stali za tym Żydzi. Żydzi, bo oni przychodzili razem z
NKWD-zistami do domów Polaków i aresztowali tych ludzi. Wszyscy ci zresztą ludzie,
tutaj, tak twierdzą. I taka też była prawda. Oni tj. Żydzi, patrolowali nawet wozy,
którymi deportowanych wywożono na stację do Łomży. Co na którymś z wozów
siedział NKWD-zista. Na każdej jednak furmance, z karabinem, siedział Żyd.
Wprawdzie karabin ten był na sznurku, ale był to karabin.
Jak wywozili z Polski naszych mężczyzn, to matki, żony, kobiety, szły drogą i błagały
tych Żydów, których, przecież jako swoich sąsiadów, doskonale znały, żeby dali
deportowanym szansę. Jadąc przez las wywożeni mieli możliwość ucieczki Sowietom.
Jednak nic takiego nie nastąpiło.
W rezultacie, w głąb Rosji, bydlęcymi wagonami wyjechały całe transporty. Część
wywożonych ludzi, z uwagi na brak miejsca, nie mogła się dostać do wagonów.
Zamknięto ich w więzieniu i tu oczekiwali na następny transport.
W międzyczasie Niemcy napadli na Sowietów i uwolnili tych mężczyzn, którzy byli
zamknięci i oczekiwali na wywózkę w więzieniu. Ci wrócili do Jedwabnego.
W dniach 24-26 czerwca 1941 r. Niemcy weszli do Jedwabnego, a już 10 lipca nastąpił
pogrom.
Zauważcie państwo, że upłynęło tylko niecałe dwa tygodnie.
Niemcy wykorzystali pewną taką niechęć i, jak wyraził się i opowiedział mi to ks. Józef
Kębliński, przygotowali to bardzo dobrze. Zorganizowali ten mord w taki sposób, że
zlikwidowali tu większość Żydów. Jednak nie wszystkich.
Ks. Eugeniusz Marciniak.
A zatem zrobili to hitlerowcy, Niemcy czy też Polacy, bo
przecież takie i takie informacje krążą po Polsce i świecie?
Ks. Edward Orłowski.
Zrobili to hitlerowcy. Oni to zorganizowali. Zresztą ksiądz,
tutejszy ówczesny proboszcz, ks. J. Kębliński, poszedł na niemiecką komendę i zwrócił
się do jakiegoś wysokiej rangi Niemca, który dowodził tymi sprawami i powiedział mu:
Jeśli macie coś do mężczyzn, to, że oni współpracowali z komunistami i Sowietami, to
przecież kobiety i dzieci są niewinne.
A Niemiec ów odpowiedział:
Ty nie zdajesz sobie
sprawy z tego, kto tutaj rządzi? Jeżeli chce zachować głowę na karku i żyć, to się stąd
wynoś! Raus!!!
A już w tym czasie porozwieszane były plakaty informujące, że za przechowanie Żyda
całej rodzinie grozi śmierć. I to aż do trzeciego pokolenia.
Ks. Eugeniusz Marciniak
.
O ile dobrze zrozumiałem, to ksiądz Kębliński wstawił się
za kobietami i dziećmi pochodzenia żydowskiego?
Ks. Edward Orłowski.
Tak. Pochodzenia żydowskiego. Żydzi, tak do końca, nie
orientowali się, że idą na pewną śmierć. Oni myśleli, że będą gdzieś tam zamknięci,
albo do getta ich wywiozą. Albo też znowu do jakiejś pracy tutaj lub w okolicy.
W dniach poprzedzających tragedię, rano wypędzano ich z domów a na wieczór
puszczano z powrotem. Było to coś w rodzaju "przygotowania" do takiego myślenia.
Do tej stodoły konwojowano tych Żydów i zmuszano do tego Polaków. Bóg wie czy
także z tych, którzy wrócili z przymusowego wywozu do Rosji i domy zastali puste, bo
rodziny były już wywiezione na Syberię?
Nie ma gdzie zamieszkać. Nie ma żony, nie ma dzieci. Pusto wszędzie. Nie można
wykluczyć, że ktoś taki, spośród Polaków, mógł się pomścić. Trudno coś pewnego o
tym powiedzieć, ale, z pewnością, nie było nic takiego, żeby ktoś komuś głowy ucinał,
czy coś w tym rodzaju.
Nieświadomi swego losu Żydzi szli posłusznie. Na ich czele rabin a pozostali za nim.
Aż do stodoły. Dopiero tam, na miejscu, rozegrało się wszystko, gdy Żydzi zobaczyli,
że stodoła benzyną została oblana. Dopiero wtedy zorientowali się, co ich czeka. Że coś
takiego następuje.
Mieli ze sobą
rzeczy,
mieli cenne
rzeczy.
Pobrali ze sobą złoto, kosztowności.
Wszystko, co mieli najcenniejszego w domu, zawinęli w tłumoczki. Później, po
wszystkim, są na to świadkowie twierdzący, że to złoto Niemcy wykopali i zabrali.
To tak w skrócie, mniej więcej, wyglądał sam dzień pogromu Żydów.
Sporo jednak Żydów się przechowało. Na podstawie listów, które mam i które ludzie
przysyłają, oceniam, że około 1/3 tych Żydów, co była w Jedwabnem, ocalała.
W Jedwabnem zameldowanych było ich 1600, ale tylu ich tu nie było. Tak duża ilość
potrzebna była do tego, aby jak najlepiej wypaść podczas wyborów i przejąć władzę w
swoje ręce. Żydzi tu zameldowani mieszkali w innych częściach Polski a także i za
granicą: w Nowym Jorku, w Stanach Zjednoczonych. Tu przyjeżdżali na wybory.
Polacy natomiast, aby zebrać zwycięską ilość głosów, w granice miasteczka włączali
sąsiadujące z Jedwabnem wioski, określając je jako przedmieścia i, w rezultacie,
wygrywali.
Taka tu była między Żydami a Polakami rywalizacja. Nie było to połączone z
nienawiścią, złością czy czymś po tej linii.
Ostatnio przeprowadzone badania, polegające m.in. na prześwietleniach ziemi,
pozwoliły ustalić wymiary stodoły i wymiary mogiły. Wymiary mogiły wynosiły: 7,5
m na 2,5 m długa i 2,5 m szeroka. Ci, co pierwsi to badali i oceniali, mówili, że mogło
się w niej zmieścić 200-300 ciał. Natomiast na teraz, na dzień dzisiejszy, biorąc pod
uwagę to, że ciała ofiar były nadpalone, że wśród zamordowanych było dużo dzieci,
których ciała przecież są mniejsze, razem z p. Przewoźnikiem oceniamy liczbę
zamordowanych na około 400. Ale 400, to jednak nie 1600, jak głośno się krzyczy za,
nie liczącym się z faktami autorem książki,
Sąsiedzi.
Ks.Eugeniusz Marciniak
.
Proszę raz jeszcze opowiedzieć o atmosferze, o sąsiedzkich
kontaktach między Polakami i Żydami z tego okresu.
Ks. Edward Orłowski.
Atmosfera, stosunki między Żydami a Polakami była dobra.
Dopiero jak Żydzi rozpoczęli współpracę z Sowietami, komunistami, z NKWD,
wszystko zaczęło się psuć.
Młodzi, zafascynowani komunizmem, Żydzi, zorganizowali swoją żydowską milicję.
Po Polakach objęli
urzędy. Pozakładali sobie czerwone opaski, pobrali broń i zaczęli naszym pokazywać,
że są
ważni.
Zaczęli Polakom dokuczać. Powtarzali
wasze ulice, nasze kamienice.
Nieco później, z cynizmem, ostentacyjnie, szyderczo naśmiewając się, a
współorganizując z NKWD deportację na Sybir, do Kazachstanu, mawiali, że wiozą
Polaków na wycieczkę czy pielgrzymkę.
Równocześnie, wspólnie z okupantem, Rosjanie i Żydzi, zbierali się w domu
parafialnym. Wspólnie się bawili, tańczyli. Słowem cieszyli się. Nie mogli tego nie
widzieć mieszkańcy Jedwabnego. Możemy się domyślać, co przeżywali.
To były trudne, tragiczne dni.
Myślę, że z czasem, który jest, jak wiemy najlepszym lekarzem, ta rana się zabliźni.
Stopniowo też wszystkie sprawy z tą tragedią, do końca, będą wyjaśnione. Dziś już
wiadomo znacznie więcej, niż jeszcze kilka tygodni temu. Wiemy już, że na miejscu
zbrodni znaleziono łuski. I są to łuski niemieckie. A zatem i od tej strony jest dowód, że
to Niemcy tam byli i że oni do Żydów strzelali.
Nie do pomyślenia zresztą było, aby ktokolwiek z Polaków miał broń. Za posiadanie
radia, telefonu, maszyny do pisania, groziło rozstrzelanie bez sądu. A co dopiero mówić
o broni?
Od tych strzałów, być może, zapaliła się stodoła.
Ostatnio w Łomży znaleziono dokumenty, wśród których jest też zeznanie pięciu
uratowanych przez polską rodzinę Żydów. W zeznaniu tym twierdzą oni, że wiedzą na
pewno, bo sami to widzieli, iż w stodole tej zginęło, co najmniej, też trzech Polaków.
Ks. Eugeniusz Marciniak.
Czyżby więc Polacy Polaków mieli mordować?
Ks. Edward Orłowski.
Nie. Absolutnie nie jest to prawda, że to Polacy mordowali.
Zrobili to Niemcy. Oni tu wtedy Jedwabne okupowali i o tym wszyscy tu dobrze
wiedzą.
Pan Malczyński, który tu wtedy był kościelnym i, w sam raz, poprawiał na kościele
zrujnowaną dachówkę, widział z góry jadące i od strony Łomży, i od strony Wizny a
więc Białegostoku, jadące ciężarowe samochody z Niemcami. Z jednej strony około
pięciu-sześciu, a z drugiej około sześciu. Ja nie wiem dokładnie ile. Są jednak żyjące
jeszcze osoby, które dokładnie to wiedzą.
Jak te samochody podjechały, to Niemcy, być może żołnierze z Wermachtu, otoczyli
Jedwabne. To Niemcy tu byli i pilnowali tej sprawy. A Polacy, jak wszędzie, byli
wykorzystywani tylko do spraw porządkowych: dopilnować, dostarczyć na miejsce.
Ale przypuszczam, że przed całą tą akcją Polacy nie wiedzieli jeszcze, że Żydzi będą
wymordowani. Tego nie wiedzieli też, oczywiście, Żydzi.
Plik z chomika:
buttergirl
Inne pliki z tego folderu:
Iwona Jurczenko, Krzysztof Kilijanek - Ludzie z 'Żelaza'. Największa afera w polskim wywiadzie (1991r.).pdf
(357 KB)
Andrzej Mirski - Minęło 1000 lat.pdf
(635 KB)
ks. Eugeniusz Marciniak - Jedwabne w oczach świadków.pdf
(414 KB)
Andrzej Leszek Szcześniak - Zmowa. IV rozbiór Polski.pdf
(8520 KB)
Zdzisław J. Winnicki - Bereza Kartuska - jak było naprawdę.pdf
(512 KB)
Inne foldery tego chomika:
- AMERYKA
- AZJA
- EUROPA
- IZRAEL - ŻYDZI
- ROSJA I ZSRR
Zgłoś jeśli
naruszono regulamin