BYŁEM KSIĘDZEM – PRAWDZIWE OBLICZE KOŚCIOŁA KATOLICKIEGO W POLSCE – Roman Jonasz.txt

(301 KB) Pobierz
BYŁEM KSIĘDZEM  PRAWDZIWE OBLICZE KOCIOŁA KATOLICKIEGO W POLSCE  Roman Jonasz



Wszystkim skrzywdzonym i zgorszonym przez Kociół i ludzi Kocioła

Roman Jonasz  pseudonim literacki  absolwent Wyższego Seminarium Duchownego w Łodzi, magister prawa kanonicznego. Opucił stan duchowny w 1996 roku. Członek nieformalnego Ruchu Odnowy Kocioła Katolickiego w Polsce.

Wszystkie wydarzenia opisane w tej ksišżce sš prawdziwe, choć niektórym mogš wydawać się szokujšce i niewiarygodne. Moje własne przeżycia i opinie uzupełniam relacjami naocznych wiadków oraz ich komentarzami. Wiem jednak, jak długie ręce majš hierarchowie Kocioła. Stšd też niektóre z ich nazwisk (w tym moje własne) zostały zmienione.

SPIS TRECI

Od Autora  9

I. Moja droga do kapłaństwa .. 11

II. Wyższe Seminarium Duchowne we Włocławku .. 17

III. Wyższe Seminarium Duchowne w Łodzi .. 56

IV. więcenia i pierwsze kroki w kapłaństwie .. 73

V. Pierwsza parafia  zderzenie z rzeczywistociš . 78

VI. Kapłański business w Aleksandrowie .. 100

VII. Ozorków: trudna decyzja-dlaczego odszedłem? .. 119

VIII. Koniecznoć zmian w Owczarni Chrystusa . 127

Jeżeli będziecie trwać w nauce mojej, będziecie prawdziwie moimi uczniami i poznacie prawdę, a prawda was wyzwoli.

J.8, 31-32 Jezus Chrystus

Od Autora

W Polsce żyje i pracuje ponad 30 tysięcy księży. Ta armia dorosłych, wykształconych mężczyzn, ćwiczona przez szeć lat w seminariach duchownych, tworzy hierarchicznš-organizacyjnš strukturę Kocioła Katolickiego w Polsce. Od kapłanów będšcych w służbie Kocioła wymaga się bezwzględnego i lepego posłuszeństwa wobec przełożonych  proboszczów, biskupów, kardynałów, a przede wszystkim wobec papieża, który posiada władzę absolutnš. Władzy tej nie można porównać z żadnym innym ludzkim panowaniem  wykracza ona bowiem poza wiat stworzony(1). Papież w doktrynie Kocioła Katolickiego jest nieomylny, gdy wypowiada się w sprawach dotyczšcych wiary i moralnoci. Przez niego i biskupów działa ponadto Duch więty, a każdy z biskupów jest alter Christus, tzn. zastępuje wiernym samego Chrystusa. Powyższe tezy okrelane przez Kociół jako dogmaty wiary (pewne, nie podlegajšce dyskusji), nawet wród ludzi niewierzšcych rodzš postawy zażenowania, a nawet strachu przed czym tajemniczym, niewidzialnym. Któż oprze się władzy danej z Wysoka! Nawet wysocy rangš mężowie stanu chylš głowy przed piuskš i pastorałem. Nasuwa się tu porównanie do szczepu Indian, którym przewodzi wódz, ale faktycznš władzę dzierży czarownik.

Biskupi, którzy mówiš o sobie, iż sš sługami na czele z papieżem, będšcym sługš sług  w rzeczywistoci podzielili pomiędzy siebie cały wiat i cišgle naginajš go do wizji Kocioła, powołujšc się przy tym na autorytet samego Boga. Czy jednak nie nadużywajš tego autorytetu zbyt często? Na ile ich rzšd dusz jest błogosławiony, a na ile potępiany przez Tego, na którego się powołujš? Jak daleko dzisiejsi hierarchowie Kocioła odeszli od ideałów kapłaństwa służebnego? Czy majš prawo nakładać na ludzi ciężary nie do uniesienia, sami nie ruszywszy ich palcem?(2)

(1) Patrz Mt 16, 17-19.

(2) Patrz MT 23, 3-5.

Podobnie jak generałowie posługujš się żołnierzami, tak biskupi kierujš księżmi  proboszczami i wikariuszami tworzšc  przez sieć parafii  własne państwo w państwie. Jeden z wiejskich proboszczów powiedział kiedy do mnie  ,,Jak mylisz: kto rzšdzi w tej dziurze? Ten, kto ma największš chatę  tu wskazał na Kociół parafialny i przylegajšcš doń plebanię.

Ksišżka, którš wzišłe do ršk, to historia młodego człowieka, który był jednym z tysięcy polskich kapłanów. Wszedł do innego wiata i po trzech latach postanowił go opucić. Co go do tego skłoniło? Dlaczego zdecydował się głono o tym mówić?

JA JESTEM TYM CZŁOWIEKIEM!

Obecnie mężem i ojcem, głowš rodziny. Minšł już rok od opuszczenia przeze mnie kapłańskich szeregów, a ja coraz bardziej utwierdzam się w swojej decyzji. Co więcej, zdecydowałem się dać wiadectwo prawdzie, bo tylko ona może wyzwolić człowieka tak, jak wyzwoliła mnie. Niewielu z kapłanów, którzy rezygnujš, decyduje się publicznie mówić o motywach swojej decyzji. Obawiajš się potępienia ze strony hierarchii i większoci wiernych. Ta ksišżka, to pierwsze tego typu wiadectwo w skali naszego kraju. Jako autor tak nowatorskiej pozycji, nie jestem wolny od obaw co do jej przyjęcia. Uważam jednak, że prawda, choćby najgorsza, lepsza jest od najbardziej zakamuflowanego kłamstwa. Miliony katolików w Polsce sš niewiadome tego, co dzieje się  za ich pienišdze  za murami plebanii, seminariów i pałaców biskupich. Ci ludzie majš prawo wiedzieć, ponieważ to oni sš prawdziwym Kociołem  ludem wybranym, narodem więtym, a nie ciemnš masš u progu trzeciego tysišclecia.

Moim celem nie jest wkładanie kija w mrowisko. Jestem daleki od jakiejkolwiek formy odwetu czy nienawici. Nie pragnę jštrzyć, wzywać do rewolucji, potępiać. Słaboci ludzi Kocioła, które opisuję, sš udziałem każdego człowieka. Nikt też nie jest wolny od błędów, pomyłek i upadków. Ale jeli choroba zaatakuje cały, zdrowy organizm, który został powołany do czynienia dobra i służenia wszystkim ludziom, to trzeba z niš walczyć, a żeby walczyć trzeba wpierw jš poznać. Misja Kocioła jest zbyt ważna, aby jego dzieci były obojętne na to, co się w nim dzieje i jak spełnia on swojš posługę.

Moja ksišżka spełni swoje zadanie jeli skłoni do refleksji ludzi dobrej woli, którym na sercu leży dobro Kocioła Katolickiego w Polsce i na wiecie. Wokół mnie skupiło się wielu takich ludzi. Sš wród nich byli i aktualnie pracujšcy księża oraz wiatli katolicy wieccy. Chcemy mówić głono  nie o wadach ludzkich  ale o wadach systemu; po to, aby Owczarnia Jezusa Chrystusa mogła wejć oczyszczona w trzecie tysišclecie Chrzecijaństwa. Trzeba nam wszystkim  całemu Kociołowi  powrócić do ródeł, korzeni naszej wiary. Chcemy, aby ona naprawdę przemieniała nasze życie; nadawała mu sens i czyniła je piękniejszym. Chcemy trwać w nauce Jezusa, być Jego wiernymi uczniami i poznać prawdę, a prawda nas wyzwoli(3).

(3) Por. J.8, 31-32.

ROZDZIAŁ I

Moja droga do kapłaństwa

Urodziłem się w rodzinie na wskro katolickiej, wręcz purytańskiej. Od kiedy sięgnę pamięciš, życie mojej rodziny było przeniknięte wiarš i przeplatane praktykami religijnymi. Wyczuwajšc panujšcš w domu atmosferę, już jako dziecko starałem się zaskarbić sobie uczucia i łaski rodziców  czynnie uczestniczšc w życiu naszej parafii. Zaczęło się od czytania z lekcjonarza na Mszy Pierwszo-komunijnej. Po tygodniu od tego debiutu, byłem już ministrantem i stałym lektorem. Służenie do Mszy więtej stało się pasjš mojego młodego życia. Pamiętam, jak w wieku 8  9 lat biegałem przez nieżne zaspy czy kałuże błota do Kocioła na porannš Mszę, często gdy było jeszcze ciemno. Gdybym tego samego dnia opucił nabożeństwo wieczorne, na pewno nie zmrużyłbym oka do rana. Konkursy biblijne, wycieczki ministranckie z księdzem opiekunem były wtedy mojš największš radociš.

W czasie jednej z takich wycieczek do katedry i Seminarium Duchownego we Włocławku, doznałem przedziwnego uczucia. Kiedy wraz z grupš naszych chłopców wszedłem do seminarium, a chwilę póniej do zatłoczonej klerykami jadłodajni  stanšłem jak wryty. Opanowało mnie przewiadczenie, że kiedy będę siedział przy którym z tych stołów: jadł, rozmawiał, miał się, a za chwilę wstanę i pójdę na modlitwy i do swojego pokoju. To przewiadczenie, iż będę kiedy jednym z tych, na których wtedy patrzyłem, zawładnęło mojš młodzieńczš wyobraniš. Teraz, po latach, odczytuję to zdarzenie jako moment mojego powołania.

Ja i cała moja rodzina otaczalimy nabożnym szacunkiem wszystkich księży. Dla mnie osobicie byli to nadludzie  nieomylni i wspaniali pod każdym względem. To byli ludzie nie z tego wiata. Coroczna kolęda w naszym domu była długo oczekiwanym więtem. Jestem pewien, że gdybym wtedy znał ich ludzkie wady i słaboci, tak jak znam je dzi  na pewno nie zmšciłoby to mojego obrazu księdza pół-Boga. Bycie księdzem było dla mnie czym nieosišgalnym wręcz

nierealnym, a jednoczenie był to szczyt moich dziecięcych i młodzieńczych marzeń. Pozbawieni ziemskich trosk i przywišzań, żyjšcy w bliskoci Boga, przeznaczeni do wyższych celów kapłani  byli dla mnie aniołami, którzy zstšpili na ziemię, aby uczynić jš pięknš. Tylko oni mogli sprawować tajemnicze obrzędy, rozgrzeszać, karmić Ciałem Chrystusa. Do nich należało ganić lub chwalić; rozstrzygać o tym co jest dobre, a co złe. Dla młodego chłopca, który wyrósł w atmosferze uwielbienia dla księży, perspektywa zostania jednym z nich mogła być albo utopijnš mrzonkš, albo życiowym celem. Kiedy sam zostałem kapłanem i opiekunem ministrantów, u wielu z nich widziałem te same spojrzenia pełne szacunku i ufnoci. Włanie tak w ich wieku patrzyłem na księży. Niestety bardzo często księża nie uwiadamiajš sobie, jak wielki wpływ majš na dzieci i młodzież zwłaszcza tę, która sama poszukuje oparcia w Kociele. Młody człowiek potrzebuje autorytetu, wzorca osobowego. Zwłaszcza chłopcy poszukujš takiego wzorca w najróżniejszych rodowiskach  poczšwszy od ulicznego gangu, a skończywszy na grupie ministranckiej. Odpowiedzialnoć księży za powierzone im młode pokolenie jest ogromna, tak przed Bogiem, jak i ludmi. Bóg raczy wiedzieć, za ile dziecięcych frustracji, a nawet przestępstw nieletnich, odpowiedzialni sš ci księża, którzy wiadomie czy niewiadomie stali się powodem do zgorszenia.

Oczywicie jako dziecko nie byłem aniołkiem, ale też nie wychowywała mnie ulica. Poza rodzicami najwięcej w tym względzie zawdzięczam księżom, co do których miałem wtedy sporo szczęcia. Moje zwišzki z parafiš i serdeczne kontakty z księżmi trwały przez cały okres szkoły podstawowej i liceum. Na pewno, zwłaszcza w t...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin