PMK_Wybór kazań i przemówień 2.doc

(175541 KB) Pobierz

229

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Pomóżmy Maryi wypełnić zadanie w Kościele Jej Syna

 

Wiemy, Najmilsi, że mogą być takie chwile – i były – gdy wokół nas zda się wszystko cichnie i znikąd nie ma już pociechy, ratunku i nadziei. A jednak i wtedy jest jeszcze przy nas Maryja. Dlatego Sobór Watykański II w Konstytucji Dogmatycznej o Kościele przypomina, że Maryja jest obecna w misterium Chrystusa i Kościoła. Jest obecna zawsze i dzisiaj! Oczywiście, obecna to nie znaczy bezczynna. Nie! Maryja nieustannie działa, wypełniając zadanie, które wyznaczył Jej Chrystus. I Ona zna swoje zadanie.

Wy, Drogie Matki, wiecie, że w rodzinie często już wszyscy śpią, utrudzeni pracą dnia, w domu jest cicho i ciemno, ale Wy jeszcze czuwacie. Podobnie jest w Kościele Bożym. Gdy zdaje się nam, że jesteśmy osamotnieni, bo Bóg milczy i chyba nie widzi wszystkich nieszczęść, cierpień, niedoli i zła – Maryja Matka czuwa, jest przy nas, widzi nasze zmagania i wysiłki. Taki jest sens tajemnicy, którą przypomniał nam Sobór: Maryja obecna w misterium Chrystusa i Kościoła. Obecna – to znaczy czujna, wrażliwa, uważna, troskliwa, zapobiegliwa, może jak w Kanie Galilejskiej, tak i dziś przypomina swojemu Synowi: „Wina nie mają…” – chleba nie mają, zdrowia i dachu nad głową nie mają, pokoju serca nie mają… miłości nie doznają… Tak szepcze nieustannie swojemu Synowi. To jest Jej zadanie w misterium Chrystusa i Kościoła.

Ale rzecz znamienna, Dzieci Boże, że nawet w chwilach trudnych, Maryja nigdy nie była samotna. Sama wypełniała swoje zadanie, ale zawsze ktoś przy Niej był. W domu nazaretańskim był Jej opiekun – Józef, na Kalwarii pod krzyżem Chrystusa był Jan, Magdalena, Maria Salome, niewiasty z Galilei. A później przyłączyli się do Niej różni ludzie, nawet tacy, którzy przedtem nie byli przyjaźni Chrystusowi. Gdy doznali światła łaski, mówili: „Prawdziwie, to był Syn Boży”. Wszyscy skupili się przy tej, która stała spokojnie, rozumiejąc tajemnicę krzyża. Wspierali Maryję, chociaż oczekiwali też od Niej pomocy. Tak było również w Wieczerniku Zielonych Świąt, przed przyjściem Ducha Świętego. Maryja wspierała wszystkich zgromadzonych, ale i oni Ją wspierali, aby mogła wypełnić swoje zadanie wobec młodego Kościoła.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Wiara w to, że Maryja jest, że nas widzi, czuwa nad nami, że działa i pomaga – jest tak powszechna, że nazywamy Maryję Matką Bożą Nieustającej Pomocy, Wspomożeniem Wiernych, Wspomożycielką i Matką najlepszą. Nazywamy Ją dzisiaj Matką Kościoła, wołamy do Niej: Matko nasza! Pielgrzymujemy do Jej sanktuariów. A Maryja raz po raz w jakimś kraju, w nieznanej przedtem miejscowości, jak Lourdes, Fatima, La Salette czy gdziekolwiek – ukazuje się, mówiąc, że chce zaradzić cierpieniom i mękom ludzkim. Chce nam pomóc. A więc jest! Wierzymy w to. Jednego tylko potrzeba, abyśmy przy Niej stanęli
i razem z Nią czuwali. Abyśmy wspierali Ją w wypełnieniu zadania, które ma w rodzinie ludzkiej do spełnienia. A jak Jej mamy pomagać?

Wy, Matki i Ojcowie, prowadźcie do Niej swoje dzieci i młodzież. Ofiarujcie Jej to, co dla Was najdroższe w świecie – Wasze dzieci, a Ona doprowadzi je do Chrystusa. Gdy ktoś choruje, oddajcie cierpiącego Lekarce chrześcijańskiej, a Ona wyjedna mu u Boskiego Lekarza zdrowie. Gdy nie ma chleba w domu, gdy jest niedostatek, wołajcie do Maryi, która karmiła świata Zbawienie, aby jak Matka dała Wam pożywienie. Ona przecież patrzyła na wielkie cuda Chrystusa, jak rozmnażał chleby i żywił tysiące. Jej więc oddawajcie Wasze troski i niepokój o urodzaje ziemskie, aby je Bóg dał i zachować raczył. Jej oddawajcie wszystkie Wasze dzienne sprawy, a Ona przekaże je Temu, któremu Ojciec Niebieski oddał wszystko, co jest na niebie i na ziemi.

W ten sposób będziecie współdziałać nieustannie z tą Matką, którą w Ojczyźnie naszej nazywamy Matką Kościoła, Wspomożeniem Wiernych, Królową Polski. Jej przecież, Królowej i Matce, oddaliśmy się w macierzyńską niewolę miłości. A są w Ojczyźnie takie sprawy, które w szczególny sposób trzeba oddawać Maryi.

Wiecie, jak poważna jest dzisiaj sytuacja młodzieży. Ile musi ona przezwyciężyć trudności, aby dochować wiary, nie dać jej sobie odebrać, nie pozwolić na posiadanie kąkolu wątpliwości, nie poddać się szerzonej nienawiści, nie ulec demoralizacji, nie utonąć

 

 

 

 


 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

w nietrzeźwości, tak dzisiaj przecież powszechnej. Musimy sami dać im dobry przykład. Ale i my musimy mieć pomoc. A kto nam pomoże, jeśli nie Bóg, Stworzyciel nieba i ziemi, Ojciec waszych dzieci!

Nie myślcie, jak niektórzy chcą w nas wmówić – że „Polska bez Boga będzie lepsza”, że będzie w niej lepiej, gdy usunie się Boga z polskiej ziemi i „wypowie” Mu mieszkanie. Nie myślcie, że wtedy będzie łatwiejsze życie w Ojczyźnie, gdy ludzie zapomną, że jest Bóg na niebie. Nie myślcie, że jedynym ratunkiem na wszystkie nasze niepowodzenia jest niewiara: że wiara jest przeszkodą do dobrobytu i pokoju społecznego. Nie wierzcie temu! Jeżeli zagłuszymy w sobie głos sumienia, które liczy się z Bogiem, jeżeli zabraknie w Polsce wrażliwości na miłość Bożą i miłość ludzi, życie w naszej Ojczyźnie stanie się niemożliwe, nieludzkie, nie do wytrzymania.

Nie myślcie, że jeżeli całą Polskę pokryjemy fabrykami, osiągniemy już dobrobyt. Można dużo produkować i dużo zarabiać, można też wwozić i wywozić, można prowadzić handel z całym światem, a jednak gdy to wszystko, co uzyskamy, będzie przepite, zmarnowane, rozproszone – Polska nie będzie szczęśliwa!

Niedawno wyczytaliśmy, że w roku nadchodzącym będzie więcej wódki, niż w roku bieżącym. I cóż z tego? Czy Wam się wydaje, że gdyby we wszystkich polskich rzekach płynęła wódka, to Polska byłaby szczęśliwsza? Czy myślicie, że jeżeli rozpije się mąż, żona i dzieci, to w rodzinie będzie pokój? Że bezpieczniejsze będzie wasze życie, gdy kierowca autobusu, lokomotywy, czy robotnik w fabryce, będzie pijany, nietrzeźwy? Ile to wszystko pochłonie dobra publicznego, ile spowoduje nieszczęść, utraty zdrowia, kalectwa?

Z tytułu moich obowiązków dużo jeżdżę po Polsce. Mam zwyczaj, że po powrocie do domu zapisuję, ile widziałem ludzi pijanych, ile wypadków. Rzadko kiedy zdarzy się przejechać z Gniezna do Warszawy i z powrotem, by nie spotkać pijaków, których trzeba omijać z wielką ostrożnością, albo też by nie być świadkiem jakiejś katastrofy samochodowej, spowodowanej przez nietrzeźwego kierowcę czy pieszego. I tak bez końca…

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Nie myślcie, że „Polska pijana” będzie lepsza i szczęśliwsza. Nie myślcie, że „Polska rozwiązła” będzie bardziej postępowa, europejska, światowa. Pogniły narody rozwiązłe, nieczyste, nie mające sumienia; narody, które nie szanowały swego największego skarbu, jakim jest nie złoto czy papiery wartościowe w bankach, lecz kołyska, bo w niej jest życie! I Polska jest szczęśliwa życiem, a nie bogactwem banków, ilością papierów wartościowych. Nic po „papierkach”, choćby były zielone, jeżeli nie będziemy mieli żywego skarbu, jakim jest rodzący Naród.

O przyszłości Narodu rozstrzygniecie dziś Wy – Rodzice! I nikt, Was, Matki
i Ojcowie, w waszym zadaniu przekazywania życia nie zastąpi. Chociażby w Polsce wybudowano jeszcze dziesięć nowych hut, jeżeli kołyski będą puste, cóż to pomoże? Dzisiaj tak dużo mówi się o pracy i o pobudkach przynaglających do pracy. I wszyscy wiemy, że najwspanialszym bodźcem do pracy są dzieci. Człowiek zazwyczaj nie pracuje dla dalekich, odległych ideałów; pracuje dla swego dziecka, które potrzebuje pożywienia i ubrania. Tak myśli każdy ojciec i każda matka. Jeżeli nie będzie w domu dzieci, to i praca wasza nie będzie miała bezpośredniego celu i pobudki.  

Rozważając grożące nam niebezpieczeństwa, patrzymy ku Najlepszej Matce, ku Matce Chrystusowej, która czuwa przy żłóbku swojego Syna. Ten żłóbek nie jest pusty. Gdyby Maryja powiedziała aniołowi: Nie chcę tego co zwiastujesz, nie chcę być matką, choćby Boga samego – nie byłoby Zbawiciela na świecie. Gdyby wszystkie kobiety powiedziały: Nie chcemy być matkami – Polska nie miałaby ludzi. A przecież już dziś w gazetach czytamy, że jeżeli utrzyma się stan dotychczasowy, to ludność Polski będzie spadać w przerażającym tempie. Już dzisiaj obliczają, ile może nas być w roku 2000 na błogosławionej ziemi polskiej, którą Wy tak kochacie i która pod dłońmi Waszymi staje się żyzna, macierzyńska i hojna w plony. Im więcej pracy w nią włożycie, tym większa obfitość zbiorów. Ale trzeba mieć jakieś pobudki, bodźce do pracy. Bóg powiedział: „Czyńcie sobie ziemię poddaną”, a Apostoł powie: „Pracujcie nie tak jakoby ludziom, ale jako Bogu” /por. 1 Tes 2, 4/.

Musimy skupić się przy Maryi i stać przy Niej wiernie, jak gromadka bliskich serc pod krzyżem na Kalwarii czy w Wieczerniku

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Zielonych Świąt. Maryja jest obecna w misterium Chrystusa i Kościoła i wypełnia wyznaczone Jej przez Syna zadanie. A my – przy Niej! Stańmy się Jej pomocnikami, aby mogła przez nas działać. Dopiero wtedy „szczęśliwą będzie Polska cała”, jak śpiewamy w pieśni.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

„ …ABYŚMY UWIERZYLI MIŁOŚCI…”

Warszawa, 2 czerwca 1972

 

/…/ Obecny w Kościele Chrystus jest Znakiem, że Bóg miłuje, że Bóg jest Miłością. My, ludzie zmysłowi, musimy mieć jakiś sprawdzian. Bardzo często okazujemy sobie różne znaki miłości, może niekiedy niecałkowicie pełne, czasem tylko zewnętrzne. Ale ciągle potrzebujemy tych sprawdzianów miłości. Mówimy: „Ty mnie już nie kochasz, bo na mnie nawet nie spojrzysz, bo mnie nie pocałujesz, bo mnie nie widzisz, bo mnie nie uznajesz, nie rozumiesz…” I tak dalej. Wszyscy tego potrzebujemy. Kościół tego potrzebuje, bo Kościół składa się z ludzi. Dlatego jego tajemnicą jest Chrystus – Bóg Człowiek, który jest znakiem, że Bóg jest Miłością i że nas miłuje. W tym leży cała tajemnica Kościoła. 

 

Chrystus potrzebuje Pomocników

 

Nam ludziom trudno jest zrozumieć, że Bóg jest Miłością. Zrozumienie tej tajemnicy wymaga dowodów zewnętrznych nawet w Kościele. Dlatego Chrystus w Kościele działa przez ludzi, którzy świadczą, że „Bóg jest Miłością”, że „kto w miłości trwa, w Bogu trwa, a Bóg w nim” /1 J 4, 16/, że znakiem miłości w Kościele jest Chrystus. Nam, ludziom, łatwiej już wtedy jest to pojąć.

Chociaż czytamy Ewangelię, rozważamy naukę i czyny Chrystusa, żywimy się Jego Ciałem, to jednak muszą być ludzie, którzy będą nam to mówili i przypominali. Są nimi: papież, biskupi, kapłani, hierarchie, zakony, apostołowie świeccy – wszyscy, którzy otaczają Chrystusa żyjącego w Kościele, i napełnieni Duchem Świętym, dla miłości Boga służą i pomagają innym. Chrystus działa przez nich. Są to Jego oczy, usta, wargi, ręce. Przez tych ludzi Chrystus przekonuje świat, że „Bóg jest Miłością”. Można ich nazwać pomocnikami Chrystusa. Chrystus mówił o nich: „Wy jesteście przyjaciółmi moimi, jeżeli czynicie to, co wam przykazuję” /J 15, 14/. „Idźcie na cały świat” /Mk 16, 15/. Zarówno apostołowie sprawujący kapłaństwo hierarchiczne, jak i ci, którzy mają udział w powszechnym kapłaństwie ludu Bożego, są pomocnikami Chrystusa.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Chrystus ma swoich pomocników i musi ich mieć, aby nieustannie przypominać światu o misterium Kościoła. A misterium tym jest On sam – Znak Miłości Ojca. Wskutek tego Kościół jest nadprzyrodzoną organizacją miłości. Chrystus ma swoich pomocników i musi ich mieć, aby nieustannie przypominać światu o misterium Kościoła. A misterium tym jest On sam – Znak Miłości Ojca. Wskutek tego Kościół jest nadprzyrodzoną organizacją miłości. Gwarancją trwałości istnienia, rozwoju, rozrostu Kościoła jest trwanie w miłości członków Kościoła. Bo „kto w miłości trwa, w Bogu trwa, a Bóg w nim”.

Miłość Boża w Kościele jest tajemniczym fermentem, który sprawia, że wielkie mistyczne Ciało Chrystusa nieustannie rośnie i rozwija się. A gdy ludzie już nie wierzą miłości, gdy przestają się zachęcać: „Uwierzmy miłości!” – wtedy dopiero rozpoczyna się kryzys Kościoła i wtedy Kościół zamiera. Bo Kościół rośnie tylko przez miłość. Dlatego trzeba ciągle współpracy każdego człowieka i wszystkich ludzi z Chrystusem.

 

Pomocnicy Maryi Matki Kościoła

 

Chrystus wezwał do swojej pomocy w dziele Kościoła Matkę swoją i wyznaczył Jej zadanie. Maryja nie jest szacownym zabytkiem historycznym w Kościele. Jako Matka Chrystusowa jest Matką Jego Kościoła, obecną w misterium Chrystusa i Kościoła, i spełnia wobec niego zadanie macierzyńskie. A ponieważ Chrystus w wypełnianiu swojego zadania na ziemi ma pomocników, dlatego i Maryja, która jest Jego Pierwszą Pomocnicą i która ma zadanie wyznaczone Jej przez Chrystusa w Kościele – musi mieć swoich pomocników. Musi być otoczona przez ludzi, którzy by Jej pomagali w wypełnianiu Jej macierzyńskiego
i pomocniczego zadania. Ojciec Niebieski przed wiekami zaczął „oswajać” rodzinę ludzką z faktem obecności Maryi w dziejach świata. Już w raju ukazał wizję Niewiasty, zapowiadając: „Położę nieprzyjaźń między tobą a Niewiastą, między nasieniem twoim a Nasieniem Jej. Ona zetrze głowę twoją.” /por. Rdz 3, 15/. Z tą obietnicą pozostawił Bóg ludzkość na całe wieki, aby wszyscy, oczekując Mesjasza, pamiętali o Jego Matce Dziewicy: „Dziewica pocznie i porodzi Syna” /Iż 7, 14/.

Aż wreszcie w Nazarecie Maryja otrzymuje Jezusa. Już Zbawiciel jest na świecie, ale na razie ukryty w Niej i nikt o tym nie wie. „Nawet dziennikarze o tym nie wiedzieli” – jak pisał Papini. Tajemnica Wcielenia zakryta była przed wszystkimi ludźmi.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin