Jego głos.doc

(483 KB) Pobierz
Link do oryginału: http://www

Link do oryginału: http://www.fanfiction.net/s/4247164/1/His_Voice
Tłumaczenie: moniq
Jego głos

1. Rozdział pierwszy

Przedzierałam się przez ciemny las, biegnąc tak szybko jak potrafiłam. Edward podążał za mną. Mogłam poczuć jego zimny oddech na swoich plecach, tak jakby już deptał mi po piętach. Moje serce pulsowało jak szalone w moich uszach, krew niespokojnie krążyła po moim ciele. Kiedy biegłam wydawało mi się, że obijam się o każdy wystający konar. Prawie tak jakby cały las był przeciwko mnie, próbując opóźnić mój bieg tak bardzo, jak było to możliwe.

„Złapię Cię Bello, należysz do mnie.”

Usłyszałam echo jego krzyku rozchodzące się po lesie.

„Nie!” Krzyknęłam.
Łzy popłynęły mi po policzkach. Zmusiłam swoje ciało do jeszcze większego wysiłku i zaczęłam biec szybciej. Byłam wyczerpana. Biegłam dopiero od kilku minut, ale wydawało mi się, że biegnę całą wieczność. Czułam jak w mojej głowie wszystko wiruje, moje nogi z każdym krokiem sprawiały wrażenie jakby miały rozpaść się na miliony kawałeczków. Mój oddech stał się płytki, moja twarz pomazana słonymi łzami, które płynęły po niej nieustającym potokiem.

„Dlaczego uciekasz Bello? Powiedz mi, co dobrego Ci to przyniesie? Wiesz tak samo dobrze jak ja, że i tak Cię znajdę. „

Jego głos zdawał się być wszędzie, niezależnie od tego jak daleko uciekałam. Odbijał się od każdego drzewa.

„Proszę, zostaw mnie w spokoju.” Krzyknęłam najgłośniej jak umiałam.

„Wiesz, że nie mogę tego zrobić.”

Poczułam jak moje stopy zwalniają, powoli dawały za wygraną. Nie mogłam oddychać. Czułam jakby słoń siedział na mojej klatce piersiowej, kiedy starałam się chwycić tyle powietrza ile tylko mogłam. Moje nogi zaczęły drętwieć, ale mimo to zmusiłam je do kolejnego wysiłku.
Wtedy właśnie zaczęłam żałować, że uciekłam. Jak mogłam być tak głupia i wyobrażać sobie, że mam jakiekolwiek szanse, żeby uciec przed Edwardem? Tym razem z pewnością każe mi drogo za to zapłacić. Poprzednim razem był bardzo wyrozumiały, kiedy odmówił mi jedzenia i kąpieli przez tydzień, ale jestem pewna, że tym razem jego cierpliwość mocno się skurczyła. Tym bardziej, że tym razem musiał mnie tropić. Mogłam sobie tylko wyobrazić, co zrobi, kiedy to się skończy.

„AAAHHH” – krzyknęłam, kiedy w końcu moje nogi odmówiły mi posłuszeństwa. Moja stopa zawadziła o wystający konar i runęłam na zimną, błotnistą ziemię. Czułam jak moja biała nocna koszula nasiąka wodą z poszycia. Leżałam tam starając się odzyskać kontrolę nad swoim nierównym oddechem. W lesie było cicho, nawet świerszcze zdawały się milczeć. Teraz poczułam prawdziwy strach. Tym razem mnie zabije.

„Bella?” – Szatan wzywał mnie do piekła. To był Edward. Zamknęłam oczy powtarzając sobie, ze za chwilę obudzę się z tego koszmaru. Milczałam.

„Belllllaaaaa!!!!”. Był coraz bliżej. „Czuję twój zapach Bella”
Nie mogłam się teraz poddać. Zaczęłam czołgać się na łokciach w stronę bagna, w którym mogłam się ukryć. Byłam zdziwiona, ze mogę się jeszcze poruszać. Moja wola i nadzieja rosły, kiedy zbliżałam się do jeziora. „To jest to, jestem coraz bliżej, dam radę” myślałam.

Zastygłam, kiedy moje ramię zostało unieruchomione przez parę czarnych butów. Nie musiałam się zastanawiać, do kogo należą, wiedziałam, że to Edward. Cudownie, taka nagroda za taki wysiłek.

„Szczerze Bella, lubię zabawę, lubię polować, ale to jest absolutnym marnotrawstwem mojego czasu.”
Jego głos nie był przesiąknięty wściekłością, raczej rozbawiony i lekko wstrząśnięty.
Uklęknął nade mną.

„Zobacz jak ty wyglądasz, umazana błotem. Wyglądasz śmiesznie. I pomyśleć, że mogłaś uniknąć wszystkich tych problemów, gdybyś została w domu.”
Wpatrywał się we mnie intensywnie.

„Co ja mam z Tobą zrobić Bella?”

Wszystkie słowa wyleciały mi z głowy. Nie wiedziałam, co mu odpowiedzieć. Bałam się, że powiem ze strachu coś, co naprawdę go rozwścieczy. I wtedy zrobiłam najgłupszą rzecz, jaką mogłam zrobić kiedykolwiek. Nie wiem, dlaczego to zrobiłam, albo jak znalazłam w sobie odwagę, ale odsunęłam się od Edwarda stanęłam na nogi i zaczęłam biec. Nie biegłam nawet sekundę, kiedy poczułam jak Edward łapie mnie za nadgarstek i pociąga razem z sobą na ziemię. Jak rodzice, którzy biorą na ręce szamoczące się dziecko, podniósł mnie i posadził na swoich kolanach. Miał skrzyżowane nogi. Walczyłam z jego uściskiem, ale trzymał mnie mocno, co sprawiło, że naprawdę poczułam się jak dwuletnie dziecko. Jedną ręką trzymał mnie za nadgarstek, drugą ciągle miał wolną.

Chwyciłam się ostatniej możliwości, jaką miałam i zaczęłam go kopać po udach. Z pokerowym wyrazem twarzy uwolnił jedną swoją nogę i przyblokował nią dwie moje.

„Mam nadzieję, że teraz możemy porozmawiać jak cywilizowanie ludzie?” Jego głos brzmiał jak aksamit lekko zabarwiony rozbawieniem.

„To nazywasz cywilizowanym?” Krzyknęłam starając się jeszcze raz rozluźnić jego dłonie na moich nadgarstkach.

„Spokojnie Bella, wiesz, że nienawidzę traktować cię w ten sposób. Przytrzymywać Cię jak dwuletnie dziecko.”
Słowa Edwarda ociekały sarkazmem. Drań!

„Może gdybyś mnie uwolnił nie musiałbyś się nocą uganiać po lesie?”

„Nigdy tego nie zrobię.” Obnażył swoje zęby, eksponując dwa ostro zakończone kły. Nienawidził, kiedy prosiłam go żeby mnie uwolnił.

„Należysz do mnie i tak już pozostanie.” Nie odpowiedziałam, patrzyłam tylko przed siebie.

„Poza tym, odkryłem, że nasze nocne wyścigi są bardzo orzeźwiające. Wiesz jak bardzo kocham polować, szczególnie, jeśli to ciebie ścigam. Naprawdę polubiłem nasze nocne randko – polowania. Nawet, jeśli są tylko marnotrastem mojego czasu.”

Zamilkł. Mogłabym przysiąc, że moje milczenie zaczyna go naprawdę złościć.

„Powiedz coś do cholery!” Nadal milczałam wpatrując się przed siebie.

„Dobrze, nie musisz nic mówić.” To, co powiedział lekko mnie zaniepokoiło. Edward nigdy nie dawał za wygraną, a już na pewno nie tak łatwo. Popatrzyłam na jego piękną twarz. Na jego cudownie wyrzeźbionych ustach igrał przebiegły uśmiech. Uniósł swoją wolną rękę i zaczął nią powoli błądzić po moim ciele. Wiedział jak bardzo mnie to zirytuje. Przesuwał ją po moim policzku, później szyi, w końcu zjechał na moją klatkę piersiową. Zaczęłam się skręcać. Dotarł do moich piersi i się zatrzymał. Po chwili przesunął swoją dłoń na brzeg dekoltu mojej bluzki i zaczął ją delikatnie i powoli zsuwać w dół. Wiedział jak bardzo mnie to zirytuje. Nie mogłam znieść tego dłużej. Niezależnie od tego jak wspaniałe było to uczucie.

„Przestań to robić!” Wrzasnęłam.

„Co konkretnie mam przestać robić?” Zapytał niewinnym głosem i zaczął pieścić i masować zimnymi palcami moje sutki.

„Przestań! Przestań! Przestań!” Krzyczałam.

„Co mam przestać?” Spojrzał na mnie starając się zachować kamienny wyraz twarzy.

„Przestań robić to, co robisz!”

„Ah, więc jednak potrafisz mówić. To mnie uspokoiło, bo zaczynałem się już martwić. Powiem Ci coś. Co powiesz na to, że ty mnie ładnie poprosisz, a ja wtedy przestanę?” Zapronował kontynuując pieszczoty.

„Czy mógłbyś już przestać? Proszę?” Zapytałam niewinnym głosem. Przestał. Był jednak bardzo zawiedziony, że powiedziałam to tak szybko.

„Wracamy teraz do domu.” Powiedział poważnym tonem. Robił to bardzo często. W jednej chwili był rozbawiony i żartował, by w następnej stać się śmiertelnie poważnym.

Byłam tak strasznie zmęczona, że nie miałam siły oponować, kiedy wziął mnie na ręce i zaniósł z powrotem do swojego domu. Wiedziałam tylko, ze to nie jest ostatni raz. Nie poddam się.

 

 

 

2. Rozdział

Obudziło mnie jaskrawe słońce przeświecające przez zamknięte powieki. Byłam tak rozgrzana i czułam się tak komfortowo, że nie miałam ochoty otwierać oczu. Przewróciłam się na łóżku i naciągnęłam koc aż na rozrzucone w nieładzie włosy.
W wyniku tego niewielkiego ruchu który wykonałam, zdałam sobie sprawę, że nie czuję się do końca tak dobrze, jak mi się pierwotnie wydawało. Każda kość w moim ciele zdawała się pulsować bólem. Coś jeszcze było ze mną nie tak. Ale co? Czułam, że coś mi umknęło, o czymś nie pamiętam. Tak jakbym, sama nie wiem, była naga lub coś podobnego. Z głową ciągle schowaną pod kocem uchyliłam lekko powieki i dostrzegłam, że faktycznie byłam naga!
Złapałam krótki wdech, kryjąc się pod kocem. Ten drań mógł mi zrobić coś takiego! Teraz, w pełni obudzona usiadłam na łóżku, podciągając koc aż pod samą szyję i zaczęłam lustrować wzrokiem otoczenie. I to zobaczyłam przeraziło mi jeszcze bardziej.
Łóżko na którym leżałam nie było bynajmniej malutkim łóżeczkiem podobnym do tego na którym ja sypiałam. Było łóżkiem o iście królewskich rozmiarach, takim jakie miał Edward. I ta cieniutka poszewka, którą kurczowo otulałam swoje ciało, była z czystego jedwabiu. Właśnie w takiej pościeli lubował sie Edward. Byłam w pokoju Edwarda!
Kiedy zdałam sobie sprawę, że byłam w jego łóżku, kompletnie naga, poczułam jak gorący rumieniec wykwita na mojej twarzy. Zawstydzona potrząsnęłam głową, kiedy przez mózg jak lawina przemykały mi chore myśli.
Rozejrzałam się po pokoju z większą uwagą. Mogłam zobaczyć, że to jasne światło które obudziło mnie dzisiaj, w cudowny sposób tańczyło po każdym przedmiocie znajdującym się w pomieszczeniu. Wyglądało to wyjątkowo urzekająco. Było jak wizja z jakiegoś pięknego snu. Pokój miał bardzo wysoki sufit, który nadawał pomieszczeniu właściwe proporcje. Ściany były kremowo białe. W rogu znajdował się ogromny kominek, w którym paliły się kawałki drewna, a dźwięki które się przy tym z niego wydobywały, w cudowny sposób koiły moje uszy.
Pomimo, że było mi bardzo przyjemnie, w środku czułam sie bardzo niekomfortowo. Po pierwsze dlatego, że znajdowałam się w pokoju Edwarda, po drugie dlatego, że byłam naga i nie miałam pojęcia gdzie są moje ubrania.
- Piękne popołudnie Bello, mam nadzieję, że dobrze spałaś
Podskoczyłam czując jak ukłucie strachu przeszywa całe moje ciało. Moje serce zaczęło łomotać jak szalone. W moim brzuchu obudziły się motyle, kiedy bez zastanowienia uświadomiłam sobie do kogo należał ten głos. Edward, podszepnął mi mój umysł.
Kiedy spojrzałam w kierunku, z którego dochodził głos, zobaczyłam go siedzącego na krześle w rogu sypialni, nieopodal regału z książkami, który w jakiś sposób umknął mojej uwadze w czasie pierwszego rekonesansu. Na jego kolanach spoczywała mała książeczka w skórzanej oprawie, którą zamknął błyskawicznie i odłożył na stół znajdujący się obok niego.
Dlaczego on zawsze musiał wyglądać tak oszałamiająco? Nawet z lekkim bałaganem na głowie, ciągle przypominał zapierającego dech w piersiach anioła. Niech go szlag.
- Powiedziałem, że mamy piękne popołudnie Bello, czy dobrze spałaś? - Powiedziawszy to wstał i przeciął pokój zmierzając w moim kierunku, po czym usiadł obok mnie na łóżku.
- Taaak? To znaczy tak, oczywiście, spałam bardzo dobrze. - Mówiąc to automatycznie okryłam się szczelniej pościelą. Niech go szlag. Jego i jego piękną twarz. Niech szlag trafi jego złote oczy, które sprawiały, że jąkałam się jak idiotka.
Edward dał upust swojemu rozbawieniu i zaczął lekko chichotać.

- Cudownie. Chciałem obudzić Cię wcześniej, ale zwalczywszy nieznośny ból i pragnienie, postanowiłem jednak tego nie robić. Pomyślałem, że będziesz głodna, więc pozwoliłem sobie…
- Gdzie są moje ubrania? - Przerwałam mu brutalnie, żądając odpowiedzi.
Starając się zignorować mój nieuprzejmy wybuch i rezygnując z możliwości rozszarpania mojej szyi, jego policzki uniosły się lekko kiedy na ustach pojawił się szelmowski uśmiech

- Myślę, że na pewno nie masz ich na sobie
- Nie pytałam Cię gdzie ich nie ma, ale gdzie się znajdują! Przestać wykręcać się od odpowiedzi.
- No dobrze Bello, po prostu je wyrzuciłem. I muszę dodać, że bez nich wyglądasz dużo korzystniej.
Odwróciłam głowę czując, że zaczynam się znowu rumienić. To było tak strasznie irytujące, że cięgle tak na mnie działał. I to wcale nie było tak, że musiał się bardzo starać, przychodziło mu to zupełnie naturalnie. Kiedy spoglądałam przez okno, niczego nie pożądałam tak bardzo jak wolności. Poczułam łzy zbierające się w moim gardle i szybko zadbałam o to żeby w żadnej sposób nie znalazły ujścia na zewnątrz.
Edward jak zawsze był pierwszym, który przerwał ciszę.

- Sądzę, że mogłabyś chcieć wziąć najpierw kąpiel Bello. Po kąpieli otrzymasz ubrania, które przygotowałem dla Ciebie.
Kąpiel brzmiała całkiem dobrze, zwłaszcza że po niej miałam otrzymać czyste ubranie. Popatrzyłam na Edwarda jak dziecko, które właśnie się dowiedziało, że jeśli umyje zęby to otrzyma garść cukierków.
Edward podniósł sie i podał mi bawełniany szlafrok, zupełnie tak jakby czytał w moich myślach. Wzięłam go od niego i okryłam szczelnie moje ciało. Jego zapach był niesamowity, zapach Edwarda. Opuściłam nogi na podłogę i wstając lekko się zakołysałam, po czym upadłam na podłogę. Walcząc z bólem starałam się podnieść, ale moje nogi właśnie teraz postanowiły odmówić mi współpracy. Były ciągle obolałe po wczorajszym biegu.
Poczułam jak Edward oplata moje ciało swoimi silnymi ramionami i podnosi mnie do góry jakbym była niczym więcej jak szmacianą lalką. Oplotłam rękoma jego szyję i oparłam głowę o jego ramiona, kiedy niósł mnie do łazienki. Oczywiście, czy istniało coś lepszego od pociągania za sznurki? Od pociągania za tego, który trzymał sznurki? Absolutne upojenie.
Zaniósł mnie do łazienki, która oczywiście była równie okazała. Marmurowa podłoga, jasne, niebieskie ściany i niezwykłych rozmiarów wanna znajdująca się pośrodku. Zanim zdążyłam rozejrzeć się po dalszej części łazienki, poczułam jak jedyne okrycie jakie miałam na sobie zostało błyskawicznie ze mnie zdjęte. Moja reakcja była wolniejsza niż myślałam i kiedy chciałam chwycić za materiał szlafroka, on wydarł mi go i rzucił na przeciwległą ścianę.
- Hej! Co ty wyprawiasz?! Zaczęłam na niego wrzeszczeć, bijąc go jednocześnie z całej siły w klatkę piersiową. Co oczywiście nie miało większego sensu. - Postaw mnie natychmiast na ziemi, w tej chwili, rozkazuję ci żebyś mnie zostawił w tej chwili!
- Ty żądasz? - Mówiąc to uśmiechnął się delikatnie. Podniósł mnie wyżej przytulając do swojej twardej jak stal klatki piersiowej i przytykając swoje usta do mojego ucha wyszeptał:
- Nie wydaje mi sie żebyś była na pozycji pozwalającej wydawać jakiekolwiek rozkazy Bello. Zaczął podgryzać moje ucho i błądzić językiem po mojej szyi. Zaczęłam dygotać, z każdą chwilą coraz mocniej, modliłam się żeby znaleźć w sobie odwagę i poprosić go żeby przestał. Jego dłoń swobodnie wędrowała po moim ciele, dotykając go tak, jakby bał się pominąć choćby najmniejszy fragment mojej skóry. Drugą dłonią delikatnie mnie położył przytulając się jednocześnie tak mocno, że każdy mój najmniejszy ruch wywoływał w nim jęk pożądania.
Przesunął się na drugą stronę mojej szyi i wyszeptał: - Chyba, że uważasz, że jesteś.
- Proszę przestań. - Z trudem wydusiłam z siebie szept. Posłuchał mnie po chwili i spojrzał na moją zmartwioną i uszczęśliwioną zarazem twarz. Jego oczy płonęły głodem i pożądaniem.
- Edwardzie, proszę, proszę nie rób tego – moje słowa zostały przerwane przez pospieszny pocałunek, który złożył na moich ustach.
Trzymając moje nagie ciało w ramionach podszedł do wanny i zanurzył mnie w gorącej wodzie pachnącej lawendą. Patrzył na mnie uśmiechając się ironicznie.
- Będę cię miał Bello, należysz do mnie i zawsze będziesz moja
Popatrzyłam tylko na niego i zanurzając się w wannie poczułam ulgę na myśl, że moje dziewictwo pozostało nienaruszone.
- Powiedz to Bello, powiedz, że należysz tylko do mnie i do nikogo innego
Skupiłam swój wzrok na ścianach wokół mnie. Byle tylko nie patrzeć na niego.
- Powiedz to Bello! - Tym razem postanowił nie ustępować.
- Nie należę do nikogo. - Powiedziałam to z lekkim wyzwaniem w głosie.
- Co takiego? - Odezwał się tak jakby w jego wnętrzu nastąpił nieoczekiwany wybuch.
- Słyszałeś co powiedziałam
- Tak, słyszałem, ale miałem nadzieję, że cofniesz to jeżeli dam ci druga szansę. No nic, zobaczymy czy utrzymasz to nastawienie kiedy ta noc sie skończy. Mam dla ciebie niespodziankę.
Jego oczy błyszczały, a mi powietrze utknęło w gardle.
- Co takiego?
- Słyszałaś co powiedziałem. - Powiedziawszy to odwrócił sie i przeszedł powoli przez drzwi.
- Pamiętaj, żeby dobrze o siebie zadbać Bello. Na pewno chciałabyś wyglądać jak najkorzystniej dla swojej niespodzianki.
- A co to takiego? - Zapytałam przerażona samą myślę, że miałabym się dowiedzieć co tak naprawdę planował.
- Bello, przecież wszyscy wiedza, że jeżeli Ci powiem, to nie będzie to już żadna niespodzianka, nieprawdaż? Poza tym wieczór nie jest już tak daleko, jestem pewny, że powstrzymasz swoja ciekawość przez tak krótki okres.
Otworzyłam usta, żeby zadać kolejne pytanie, ale przerwał mi zanim zdążyłam cokolwiek powiedzieć
- Żadnych więcej pytań Bello, obiecuję, że dowiesz się naprawdę szybko.
Oczywiście to nie mogło mnie powstrzymać.
- Czy będzie mi się podobała? - Popatrzył na mnie rozdrażniony tym, że zignorowałam jego ostrzeżenie i brnęłam w tę rozmowę dalej. Potem uśmiechnął się takim uśmiechem jakiego nigdy wcześniej u niego nie widziałam. Rozciągał się od ucha do ucha. Zobaczyłam jakiś błysk w jego oczach, coś co przypominało czyste podniecenie.
- To jest coś czego ja nie wiem, a ty sie wkrótce o tym przekonasz. - Zaraz po tym wyszedł zanim zdążyłam zadać kolejne pytanie. Co za nic nie mówiąca odpowiedź. Co to może być? Przecież on nigdy nie zrobił mi żadnej niespodzianki. Nigdy! Sięgnęłam po gąbkę, która leżała na skraju wanny. Wylałam na nią trochę mydła pachnącego wiśniami i wanilią i zaczęłam się myć. Nie miałam innego wyjścia, musiałam poczekać do wieczora. To było oczywiste, że on nie ma zamiaru mi powiedzieć. Nie miał zamiaru powiedzieć mi prawdy, której ja bardzo bałam się odkryć, choć z drugiej strony czułam lekkie podniecenie. Czułam się osobliwie zainteresowana. Wyszłam z wanny i otuliłam się białym ręcznikiem, który Edward zostawił dla mnie. Na drzwiach od łazienki wisiała czarna, balowa suknia a niżej stały dobrane do niej buty. Do diaska miały naprawdę wysokie obcasy. Nie byłam zbyt dobra w chodzeniu w wysokich szpilkach.
No cóż przynajmniej suknia była do ziemi. O nie, moment, jak zwykle ucieszyłam się zbyt szybko. Ta sukienka miała ogromne wcięcie w kształcie litery V, które z całą pewnością nie zakrywało zbyt wiele z przodu. Najpierw założyłam czerwone koronkowe figi, a następnie biustonosz, który leżał na blacie, zastanawiając się jak bardzo Edward musi być perwersyjny. Następnie z ciężkim westchnieniem wcisnęłam sie w sukienkę. Była jak na mnie szyta. Biorąc pod uwagę, że nigdy nie byłam w stanie znaleźć odpowiedniego dla siebie rozmiaru, to umiejętność Edwarda radzenia sobie z rzeczami niemożliwymi była imponująca. Następnie wsunęłam stopy w czarne szpilki, które również pasowały idealnie.
Spojrzałam w lustro i nie mogłam zaprzeczyć, że rzeczywiście wyglądałam wyjątkowo ładnie w tym stroju. Jeżeli mogę być sędzia we własnej sprawie. Ostatnią rzeczą, którą dla mnie zostawił była szczotka. Rozczesałam pospiesznie włosy i pozwoliłam im swobodnie spływać po moich plecach. Zresztą i tak nie było tu nic czym mogłabym je spiąć. Odwróciłam się tyłem do lustra i powoli chwyciłam za klamkę. Dobrze, niech więc będzie. Powoli nacisnęłam klamkę, przygotowując się na to co miało mnie wkrótce spotkać.

 

 

 

3. Rozdział

Uchyliłam do połowy drzwi od łazienki i zaczęłam lustrować otoczenie w poszukiwaniu Edwarda. Nigdzie nie mogłam go dostrzec. Otworzyłam drzwi zupełnie i rozejrzałam się dokładniej. Łóżko było pościelone, a pokój wciąż skąpany w tej cudownej poświacie, którą zastałam tutaj po przebudzeniu. Wszystko wyglądało dokładnie tak jak wcześniej. Z wyjątkiem Edwarda, którego nadal nie było w zasięgu mojego wzroku.

Nie miałam nic do zrobienia przed jego przyjściem. Jedyne, co mogłam zrobić to znaleźć dla siebie jakieś zajęcie. Rozejrzałam się ponownie po pokoju i mój wzrok padł na małą, skórzaną książeczkę, którą Edward czytał, kiedy spałam. Znowu spłonęłam rumieńcem, kiedy uświadomiłam sobie, że wpatrywał się we mnie pogrążonej we śnie.

Podeszłam do małego stolika ustawionego pomiędzy dwoma regałami z książkami i wzięłam do ręki książkę. Nie miała żadnego tytułu. Otworzyłam ją i zaczęłam przerzucać strony. Wszystkie były puste.

Zaczęłam przerzucać kartki po raz drugi, spodziewając się, że jedyne, co zobaczę to białe strony, aż nagle moją uwagę przykuła strona, przez którą przebijał obrazek. Zaczęłam kartkować książkę raz jeszcze, tym razem znacznie wolniej, wypatrując zamalowanej strony. Musiała przypominać jakąś fotografię, ale nie byłam pewna czy się nie mylę. I w końcu znalazłam ją.

To rzeczywiście była fotografia. Moja fotografia. Czarno – biała. Na zdjęciu stałam obok Charliego, obejmując go ramieniem i śmiejąc się. Nie mogłam oderwać wzroku od twarzy Charliego. Nie zauważyłam nawet, kiedy łzy zaczęły spływać po moich policzkach, aż w końcu jedna upadła na fotografię i powoli ześlizgnęła się z powierzchni zdjęcia. Położyłam swoją dłoń na obrazku, w miejscu gdzie stał Charlie. Tak bardzo za nim tęskniłam.

Cofnęłam się myślami wstecz do dnia, w którym Edward przywiózł mnie tu pierwszy raz.

Pewnego śnieżnego dnia Charlie jak to Charlie postanowił, że podwiezie mnie do szkoły. Kłóciliśmy się okropnie na temat mojego wyjazdu z Forks. Powiedziałam mu, ze nie chcę wyjeżdżać i nalegałam, że muszę zostać. Charlie jednak podjął już decyzję o odesłaniu mnie do mamy. Nigdy wcześniej nie widziałam go tak rozwścieczonego. Nalegał na to, ze muszę wyjechać i że na pewno będę tam dużo szczęśliwsza i będę miała znacznie większe możliwości. Oczywiście zdecydowanie odmówiłam. Zaczęliśmy na siebie wrzeszczeć tak głośno, że nie mogłam już rozróżnić jego głosu od mojego.

- Nigdzie nie jadę!

- Bello, jestem twoim ojcem i wiem doskonale, co jest dla ciebie najlepsze. I wyjedziesz stąd, czy ci się to podoba czy nie.

Zatkałam sobie uszy i zaczęłam krzyczeć ile sił w płucach:

- Nienawidzę cię, nienawidzę cię, nienawidzę cię! Chciałabym żebyś zniknął z mojego życia na zawsze!

Nagle samochód zaczął zjeżdżać z drogi i wykonał bardzo gwałtowny skręt. Wpadliśmy w poślizg na lodzie i uderzyliśmy w ogromne drzewo. Siła uderzenia była tak duża, że głowa Charliego uderzyła w kierownicę i stracił przytomność. To stało się tak szybko. Pamiętam krew wypływającą z jego głowy. Była wszędzie dookoła.

Otworzyłam drzwi od samochodu, wyskoczyłam na zewnątrz i zaczęłam krzyczeć o pomoc. Nikt nie odpowiedział. Wróciłam do samochodu i próbowałam ocucić Charliego.

– Charlie, ocknij się proszę, proszę!. - nie mogłam powstrzymać łez, które wodospadem spływały po mojej twarzy.

- Nie Charlie, nie możesz mnie zostawić, nie możesz, po prostu nie możesz mi tego zrobić. Proszę wróć do mnie. - krzyczałam tak głośno, ze mój głos zaczął odmawiać mi posłuszeństwa. Potem cichym szeptem powiedziałam do niego.:

- Przepraszam, przepraszam Charlie, tak bardzo Cię przepraszam, proszę wybacz mi, nie chciałam tego powiedzieć, proszę wróć do mnie.
Krew oblepiała moje dłonie i koszulę. Położyłam swoją głowę na ramieniu Charliego i zamknęłam swoje piekące od płaczu powieki. Po kilku chwilach otworzyłam oczy i zdałam sobie sprawę, że patrzę wprost w oczy Edwarda.

Stał pochylony przy innym drzewie, miał skrzyżowane nogi i ręce w kieszeniach. Jego oczy wyrażały ogromne rozczarowanie, ale nic więcej nie mogłam z nich wyczytać. Wyskoczyłam z samochodu i pobiegłam wprost w jego ramiona.

- Edward, musimy coś zrobić, on umiera. Charlie umiera. Proszę pomóż mi! - zacisnęłam dłonie na jego koszuli i schowałam twarz w jego torsie. – Proszę, pomóż mi! - wyszeptałam w jego ramionach.

- Nie mogę. - odpowiedział mi bezbarwnym głosem. Podniosłam twarz i spojrzałam na niego przerażona.

- Jak to nie możesz? Przecież mnie uratowałeś. Dlaczego nie możesz go ocalić? Proszę Edwardzie, proszę!

- Czy to nie jest to, czego pragnęłaś? Żeby odszedł na zawsze?

- Nie, nigdy tego nie chciałam, nie miałam tego na myśli, przecież ja go kocham. - zaczęłam dostawać czkawki od płaczu.

- To jest jego czas Bello, nie ma nic, co mógłbym dla niego zrobić.

- Przecież wtedy też był mój czas, ale ty mnie uratowałeś.
- Tak i spójrz teraz na nas. Troska o ciebie zmieniła się dla mnie w pracę na pełny etat i nie mogę tego robić na dwa fronty. Przykro mi, jest już za późno.

- Nie musisz chronić go później tak jak mnie, po prostu uratuj mu życie ten jeden raz. Ten jeden jedyny raz, to wszystko o co Cię proszę Edwardzie. Proszę.

I wtedy powiedziałam jedno magiczne zdanie, którego miałam od tamtego momentu gorzko żałować.

- Zrobię dla Ciebie wszystko. - coś dziwnego przemknęło po jego twarzy kiedy wypowiedziałam te trzy słowa.

- Wszystko. - powiedział to w zamyśleniu. Nigdy wcześniej nie widziałam Edwarda zachowującego się w taki sposób. Zawsze był czarujący, pomocy, sympatyczny. Teraz zachowywał się jakby był kompletnie inną osobą.

- Zrobię wszystko. – powiedziałam ponownie.

Przysunął się do mnie bliżej i wyszeptał: - Moja.

- Co? – spojrzałam na niego przekrwionymi oczyma. Zobaczyłam rządze w jego oczach. Nigdy, przenigdy wcześniej nie widziałam Edwarda zachowującego się w ten sposób. Zrobiłam krok wstecz, ale Edward otocz mnie ramionami i przyciągnął do siebie bliżej. Pochylił się znowu i powiedział: - Jesteś moja.

Nie mogłam kontrolować swojego walącego serca i nierównego oddechu.

- Zawsze byłam twoja. – wyszeptałam.

- Tylko moja. – popatrzyłam w jego złote oczy pytającym spojrzeniem.

- Jego głowa jest uszkodzona. Jeśli ocalę jego życie, nie będzie cię pamiętał. Nie będziesz istniała w jego wspomnieniach. Dzięki temu będziesz należała tylko do mnie. – byłam przerażona tym co powiedział.

To była najgorsza rzecz, jaka mogła mi się zdarzyć. Charlie, który mnie nie pamięta? To było prawie zbyt wiele do udźwignięcia. Jednakże wolałam ocalić jego życie niż ocalić pamięć o mnie.
Jednak coś ważnego zmieniło się w Edwardzie. Był teraz taki samolubny.

- Będę cię miał tylko dla siebie, nie będzie Charliego, Jessici, Mika, nikogo, będę tylko ja. Będziesz należała do mnie.

- Chcesz mi powiedzieć, że nie będę mogła nigdy więcej zobaczyć się z żadnym z nich? Co z moimi przyjaciółmi, mam ich tak po prostu zapomnieć? I pozwolić im zapomnieć o mnie?

- Nie, po prostu powiesz im, ze postanowiłaś posłuchać rady Charliego i wyprowadzasz się do Arizony.

Pochyliłam głowę i zaczęłam płakać jeszcze bardziej. Płakałam tak bardzo, że moje nogi nie chciały już dłużej mnie wspierać. Poczułam ogromny ból w żołądku, tak duży, ze myślałam, że zacznę wymiotować. Osunęłam się na ziemię i schowałam swoją twarz w dłoniach.

Przekręciłam się na bok i zwinęłam swoje ciało w kulkę. Musiałam wyglądać strasznie żałośnie. Co gorsza czułam się dokładnie tak jak wyglądałam.

Poczułam jak Edward odrywa moje dłonie od twarzy. Szybko przytknęłam je z powrotem. Wtedy poczułam jak otacza moje skręcone ciało ramionami i sadza mnie na swoich kolanach.

- Proszę Cię Bello, obiecuję, ze nie będzie aż tak źle. Przecież będziesz ze mną. Czyż nie tego zawsze chciałaś?

- Niiieeeie wiiieeemmm. – moja czkawka była gorsza niż kiedykolwiek. Wtedy zdałam sobie sprawę, że teraz nie chodziło o mnie, teraz należało się skupić na Charlie’m. – Zrrooobięę… - musiałam przerwać i zaczerpnąć powietrza. – Zrobię to.

- Dobrze, a teraz śpij Bello, będę przy tobie, kiedy się obudzisz. – tylko tyle zapamiętałam z tego co do mnie mówił nim pogrążyłam się w głębokim śnie. Pozwoliłam Edwardowi zająć się wszystkim.

Od tego dnia Edward nigdy nie pozwolił mi wyjść na zewnątrz. Zawsze miał na mnie oko. Myślałam, że będzie chciał wrócić do siebie, do swojego domu, ale nigdy tego nie zrobił. Dlatego też jedyną okazją do wyjścia na zewnątrz była dla mnie ucieczka. Ale on zawsze wiedział kiedy znikałam. I zawsze mnie znajdował. Byłam więźniem. Mój czas wypełniało dbanie o jego dom i słuchanie szczegółów na temat życia mojego ojca i moich przyjaciół. I to jest miejsce, w którym znajduję się w tym momencie, to jest moje życie.

Ale Edward nigdy nie zrobił mi żadnej niespodzianki. Zważywszy na fakt, że wczorajszej nocy znowu uciekłam, powinien mnie zamknąć w izolatce.

Nie zdawałam sobie sprawy jak długo siedziałam i trzymałam w dłoniach zdjęcie mojego ojca. Pospiesznie zamknęłam książkę i odłożyłam ją na półkę, tak żeby Edward niczego nie zauważył.

- Wydawało mi się, że powiedziałem ci, Bello, że nie wolno ci dotykać moich rzeczy bez pozwolenia? – oho, właśnie nadeszła moja niespodzianka. Jego ton był poważny, ale kiedy spojrzałam w jego twarz, zauważyłam delikatny uśmiech błąkający się na jego ustach.

- Przepraszam, nie zrobię tego więcej. Po prostu upadła na podłogę i kiedy ją podnosiłam zauważyłam swoje zdjęcie i byłam ciekawa, co to takiego. – miałam nadzieję, że uwierzy w moje mizerne kłamstwo.
- Ah tak. Więc zamknięta książka upadla na podłogę dokładnie na tej stronie, którą chciałaś zobaczyć. – popatrzył na mnie spod uniesionych brwi czekając na kolejne wytłumaczenie.

- No cóż, wzięłam książkę, po tym jak upadła i przekartkowałam, ponieważ wyglądała dla mnie znajomo.

- Tak, więc książka nie otworzyła się na żądanej stronie, po prostu ją przejrzałaś. – uśmiechnął się i wydawało mi się, że z całych sił stara się powstrzymać atak śmiechu i ,rozbawienia, które były związane z moim krytycznym położeniem. Moja twarz przybrała barwę szkarłatu.

- Dobrze, teraz, kiedy już wiemy, że przejrzałaś książkę, pozostał do rozwiązania tylko jeden problem, jak to się stało, że książka upadła na ziemię? – spojrzał na mnie żeby zobaczyć czy odważę się odpowiedzieć na to pytanie nie robiąc z siebie kompletnej idiotki.

Poddałam się, nie było możliwości wygrania tej bitwy i on dobrze o tym wiedział.
– Wzięłam książkę i przekartkowałam ją żeby znaleźć to zdjęcie. Przepraszam, nie zrobię tego więcej. - spuściłam głowę ze wstydu.

Edward podniósł mój podbródek tak żeby moje oczy znalazły się na wysokości jego wzroku i uśmiechnął się.

– No dobrze Bello, w końcu mamy prawdziwą wersję i tak jest lepiej. To jest dokładnie to, co chciałam od ciebie usłyszeć i masz moje przebaczenie. – pocałował mnie w czubek głowy i odetchnął moim zapachem zanim mnie uwolnił. – Chodź, noc jest młoda i twoja niespodzianka czeka! – Chwycił mnie za rękę i poprowadził do srebrnego Volvo. Moje oczy były dzikie z podniecenia.

Byłam na zewnątrz! I tym razem nie musiałam uciekać, po prostu wyszliśmy na dwór! Jeśli to miała być moja niespodzianka, to byłam aktualnie super szczęśliwa.

– Wsiadaj Bello. – powiedział delikatnym głosem. – Jeżeli już teraz jesteś tak zachwycona, to myślę, że naprawdę spodoba ci się mój prezent. – wsiadłam do samochodu, zapięłam pasy i pogrążyłam się w ekscytacji kiedy wyjeżdżaliśmy z garażu.

 

 

 

4. Rozdział

Jechaliśmy bardzo szybko. W mojej głowie wszystko wirowało i czułam motyle fruwające w moim brzuchu. Byłam tak podekscytowana, że nie mogłam nad tym zapanować. Ta niespodzianka doprowadzała mnie do szaleństwa. Wiedziałam, że nie odpowie mi na nurtujące mnie pytanie, gdzie się udajemy, ale musiałam zapytać chociaż ten jeden, ostatni raz.

- Więc dokąd jedziemy? – nie mogłam ukryć swojego podniecenia, co wywołało u Edwarda atak śmiechu

- Bello, czyżbyśmy czuli się lekko podekscytowani? – odwrócił się do mnie i uśmiechnął pokazując swoje perliście białe zęby.

- Nie, - ‘tak’ – chcę po prostu wiedzieć. – nie spojrzał na mnie tym razem, wpatrywał się w drogę przed sobą. No i znowu...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin