J.Ringo & D.Weber - Imperium człowieka - 01 - Marsz w głąb ladu.pdf

(1478 KB) Pobierz
David Weber & John Ringo
Marsz w głąb lądu
Trylogia: Marsz tom 1
Przełożył: Przemysław Bieliński
Wydanie polskie: 2002
1505875331.001.png
ROZDZIAŁ PIERWSZY
– Jego Wysokość Książę Roger Ramius Sergei Alexander Chiang MacClintock!
Książę Roger, ze swoim zwykłym, lekko znudzonym uśmieszkiem na twarzy, wszedł do
komnaty, po czym stanął i rozejrzał się dookoła, poprawiając mankiety koszuli i krawat.
Jedno i drugie uszyte było z pajęczego jedwabiu z Diablo, najdelikatniejszego i najbardziej
miękkiego materiału w galaktyce. Ponieważ pozyskanie go utrudniały olbrzymie, plujące
kwasem pająki, był to również materiał najdroższy.
Amos Stephens starał się nie zwracać uwagi na młodego paniczyka, którego zaanonsował
z taką pompą. Dzieciak przynosił hańbę nazwisku rodziny swojej matki. Już sam krawat miał
odrażający, a jaskrawa i wzorzysta brokatowa marynarka pasowała bardziej do burdelu niż na
audiencję u Cesarzowej Ludzkości. Najgorsza jednak była jego fryzura. Przed wstąpieniem do
Korpusu Służby Pałacowej Stephens przesłużył dwadzieścia lat w Marynarce Jej Wysokości.
Jedyną zmianą, jaka nastąpiła w jego wyglądzie, była srebrzysta siwizna w niegdyś
kruczoczarnych, niezmiennie krótko obciętych włosach. Sam widok długich do pasa złotych
loków młodszego syna Cesarzowej Alexandry doprowadzał starego lokaja do pasji.
Gabinet Jej Wysokości był uderzająco mały i skromny. Stojące w nim biurko rozmiarami
pasowało bardziej do biura średniego stopnia managera jednej z ziemskich korporacji.
Wystrój utrzymany był w surowym, lecz eleganckim tonie, praktyczne i wygodne krzesła
pokrywały ręcznej roboty hafty i zdobienia. Większość obrazów stanowiły oryginały starych
mistrzów. Jedynym wyjątkiem był najsławniejszy z nich. „Oczekująca Cesarzowa”
pochodziła z czasów Mirandy MacClintock, z okresu Daggerów, a malarz, Trachsler, idealnie
uchwycił cechy oryginału. Szeroko otwarte, uśmiechnięte oczy ukazywały wszystkim
prawomyślną ziemską poddaną i oddaną popleczniczkę Lordów Daggerów – innymi słowy,
parszywego kolaboranta. Kiedy jednak patrzyło się na nią wystarczająco długo, nagle
przechodziły człowieka dreszcze, a oczy Cesarzowej zmieniały swój wyraz. Stawały się
oczami drapieżnika.
Roger ledwie zerknął na obraz i szybko odwrócił od niego wzrok. Wszyscy
MacClintockowie żyli w cieniu starej wywrotowczyni, chociaż ona sama od dawna już nie
żyła. Jako najpośledniejszy z jej potomków – i przynoszący najmniej powodów do dumy –
Roger czuł już na sobie tyle cieni, że z trudem znosił jeszcze jeden.
Alexandra VII, Cesarzowa Ludzkości, patrzyła na swe najmłodsze dziecko spod
przymkniętych powiek. Starannie wymierzona kąśliwość anonsu Stephensa najwyraźniej
uszła uwagi księcia. Roger nie wydawał się być w najmniejszym stopniu urażony pogardą
starego żołnierza.
W przeciwieństwie do swego ekstrawagancko odzianego syna, Cesarzowa Alexandra
miała na sobie prostą, błękitną suknię o tak eleganckim kroju, że musiała być warta tyle, co
mały statek kosmiczny. Odchyliła się na swym antygrawitacyjnym fotelu i oparła twarz na
dłoni, zastanawiając się po raz setny, czy podjęła słuszną decyzję. Musiała jednak myśleć o
tysiącu innych rzeczy, równie istotnych, a tej konkretnej sprawie poświęciła już cały czas,
jaki mogła i uważała za stosowne poświęcić.
– Matko – rzekł z wymuszonym szacunkiem Roger, skłaniając się niemal niezauważalnie,
i spojrzał na swego brata, siedzącego obok Cesarzowej. – Czemu zawdzięczam zaszczyt
widzenia dwóch tak dostojnych osobistości? – Na jego twarzy wciąż gościł delikatny,
zarozumiały uśmiech.
John MacClintock skinął bratu głową i uśmiechnął się z przymusem. Znany w całej
galaktyce dyplomata ubrany był w tradycyjny, błękitny garnitur z czesanej wełny, a za
mankiet koszuli wsunął prostą damaskową chusteczką. Nieruchoma twarz i senne oczy
bankiera kryły jednak umysł, który mógł mierzyć się z najlepszymi myślicielami odkrytego
kosmosu. Mimo powoli wiotczejącej sylwetki, wciąż mógłby zawodowo grać w golfa –
gdyby tylko praca dla Jej Wysokości zostawiała mu na to trochę czasu.
Cesarzowa nachyliła się nagle do przodu i wbiła w swego najmłodszego syna wzrok o
mocy lasera.
– Rogerze, wysyłamy cię w przestrzeń z misją dyplomatyczną.
Książę zamrugał oczami i przeczesał dłonią włosy.
– Tak? – spytał ostrożnie.
– Planeta Leviathan za dwa miesiące obchodzi Święto Połowu...
– Mój Boże, Matko! – Okrzyk Rogera przerwał Cesarzowej w pół zdania. – Chyba
żartujesz!
– Nie żartujemy, Rogerze – powiedziała ostrym tonem Alexandra. – Być może głównym
artykułem eksportowym Leviathana jest nierafinowany olej, ale w niczym nie zmienia to
faktu, że to najważniejsza planeta w sektorze Strzelca, a żaden członek rodziny nie pojawił się
na Święcie Połowu od dwudziestu lat. „Odkąd wyparłam się twojego ojca” – tego nie musiała
mówić głośno.
– Ależ Matko! Ten smród! – zaprotestował książę, potrząsając głową i odrzucając z
twarzy niesforny kosmyk włosów.
Nienawidził się za to, że jęczy, ale alternatywą było wąchanie oleju przez co najmniej
miesiąc. Nawet gdyby uciekł z Leviathana, usunięcie odoru z jego ubrań zajęłoby Kostasowi
kilka tygodni. Na bazie oleju produkowano doskonałe perfumy – także wodę kolońską, którą
spryskał się sam książę, jednak w swojej pierwotnej formie była to najobrzydliwszą
substancja w całej galaktyce.
– Nie obchodzi Nas smród – ucięła Cesarzowa. – I ciebie również nie powinien. Jako
reprezentant dynastii pokażesz Naszym poddanym, że zależy Nam na ich przynależności do
Imperium do tego stopnia, że wysyłamy do nich własne dzieci. Czy to jasne?
Młody książę wyprostował się na swoje całe sto dziewięćdziesiąt pięć centymetrów i
zebrał resztki godności.
– Oczywiście, Wasza Cesarska Wysokość. Wypełnię swój obowiązek w sposób, jaki
uznasz za właściwy. Bo przecież jest to mój obowiązek, prawda? Noblesse oblige i tak dalej?
– Arystokratyczne oblicze księcia zaczerwieniło się z tłumionego gniewu. – Przypuszczam, że
powinienem w takim razie dopilnować pakowania. Jeśli pozwolisz...
Stalowy wzrok Alexandry przytrzymał go w miejscu jeszcze kilka sekund, po czym
Cesarzowa machnęła dłonią w stronę drzwi.
– Idź, idź, I spisz się dobrze. – „Dla odmiany” zawisło niewypowiedziane w powietrzu.
Książę Roger jeszcze raz skłonił się niezauważalnie, ostentacyjnie odwrócił plecami i
szybko wyszedł.
– Mogłaś to rozegrać lepiej, Matko – powiedział cicho John, kiedy za rozzłoszczonym
młodzieńcem zamknęły się drzwi.
– Tak, mogłam – westchnęła Alexandra, opierając podbródek na splecionych dłoniach. – I
powinnam była, niech to szlag. On jest tak podobny do swojego ojca!
– Ale nim nie jest, Matko – zauważył John, – Przynajmniej dopóki go takim nie uczynisz
albo nie sprawisz, że wybierze Nowy Madryt.
– Nie pouczaj mnie! – przerwała mu Cesarzowa, po czym odetchnęła głęboko i
potrząsnęła głową.- Przepraszam cię, John. Miałeś rację. Zawsze masz rację. – Uśmiechnęła
się smutno do syna. – Nie jestem zbyt dobra w sprawach osobistych, prawda?
– Dałaś sobie świetnie radę z Alex i ze mną – odparł John. – Jednak Roger musi się
zmagać ze sporym ciężarem. Może czas zacząć traktować go trochę bardziej pobłażliwie.
– Nie! Jeszcze nie teraz!
– Dlaczego? Na pewno mógłby dostawać więcej niż otrzymywał przez ostatnie kilka lat.
Alex i ja zawsze wiedzieliśmy, że nas kochasz – wytknął cicho John. – Roger nigdy nie miał
tej pewności.
Alexandra potrząsnęła głową.
– Jeszcze nie teraz – powtórzyła spokojniejszym tonem. – Kiedy wróci, jeśli kryzys
minie, wtedy spróbuję...
– Naprawić szkody? – powiedział szczerze John.
W jego łagodnych oczach nie było widać oskarżenia, jednak tak właśnie wyglądał, kiedy
w imieniu Imperium wypowiadał wojnę.
– Wyjaśnić – powiedziała ostro Cesarzowa. – Opowiedzieć mu całą historię. Jeśli ja mu
to wytłumaczę, może będzie to brzmiało sensowniej. – Przerwała, a rysy jej twarzy
stwardniały. – A jeśli wciąż będzie popierał Nowy Madryt... Cóż, będziemy się martwić,
kiedy nadejdzie czas.
– A do tego czasu? – John spokojnie przyjął jej na poły rozgniewane, na poły smutne
spojrzenie.
– Do tego czasu postępujmy według planu. Wyślemy go najdalej, jak się da, od linii
ognia.
I tak daleko, jak się da, od władzy, dodała w duchu.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin