03.05.2014 Znaczenie przyjęcia Jezusa.odt

(60 KB) Pobierz

Znaczenie przyjęcia Jezusa Chrystusa

3/05/2014

 

[jak pisać (na przyszłość): Życie Wieczne, czy życie wieczne?

Prawda, czy prawda? (np. mamy poznawać P(p)rawdę i żyć tą P/prawdą?)

Ciało i Święta Krew Jego Syna, czy ciało i święta krew...]

 

Chwała Bogu.

              Wiele rzeczy, które mówimy o naszym Królu i Władcy, trafią do nas tylko wtedy, kiedy poza Nim nie widzimy żadnej nadziei ani w żadnym człowieku, ani w żadnych rzeczach, ani w niczym cokolwiek nas otacza, ani w sobie samym. Wtedy dopiero wiadomości o Jezusie trafią do nas.

              Odbijają się od wielu ludzi te Boże wspaniałe Słowa, tylko dlatego, że człowiek jeszcze pokłada nadzieję w czymś, w sobie, w kimś. Jeszcze widzi nadzieję, że można szczęście znaleźć w człowieku. Jak już zawiedziesz się na wszystkim, na sobie samym, czy na sobie samej, wtedy słowa Jezusa są najpiękniejszymi słowami, jakie kiedykolwiek mogą rozbrzmiewać, w tym całym wszechświecie, na tej ziemi, a głównie w tobie samym, czy w tobie samej.

              Dopóki jeszcze masz swoje zadowolenie poza Jezusem, nie trafi do ciebie Słowo Boże. Nie trafi. Możesz być na tysiącu, milionie zgromadzeń, nie trafi. Odbije się ponieważ twoje ciało je odbije. Odbije ponieważ ono jeszcze czuje możliwości znalezienia czegoś po swojemu. Po prostu odbijesz to Słowo. Dlatego Jezus mówił o czterech glebach. Trzy odbiją to, niby przyjmą, ale puszczą zaraz, ponieważ nie zgadza się to z tym, co chce to ciało. Dopiero czwarta, kiedy  widzi w Jezusie już tylko tą szansę, tą nadzieję, tą możliwość, zatrzymuje to Słowo, chociaż płaci za to cenę własnego życia. Chociaż to Słowo odbiera to wszystko co jest nadzieją człowieczeństwa na ziemi, trzyma to (Słowo) mimo wszystko, chociaż to Słowo rani i rozdziera, niszczy znajomości, niszczy połączenia, niszczy wszystkie więzi jakie były - człowiek trzyma to Słowo, i wtedy dopiero to Słowo zaczyna wydawać owoc. Ale to wtedy, kiedy nie masz nadziei już w nikim, ani w sobie samym, czy w sobie samej. Inaczej każdy puści to Słowo. Jest niemożliwe, żeby nie puścił, to jest tak gorące, tak parzące, tak nieprzyjemne dla ciała Słowo, że człowiek puści to Słowo, nie da rady. Jeśli gdziekolwiek jeszcze jest nadzieja. Mówią, że tonący brzytwy się chwyta. A człowiek, który nie ma w nikim nadziei, chwyta się Jezusa, chociaż to boli. Dlatego Jezus powiedział, skoro ja cierpiałem, wy cierpieć będziecie.

              Nie jest tak, że chwytasz się Jezusa i masz przyjemności. Przyjemności są konsekwencją, kiedy Słowo zaczyna pracować i zdobywać cię do wieczności z Bogiem. Kiedy zaczynasz doznawać, że  Bóg zwraca na ciebie uwagę i odpowiada na twoje modlitwy, to jest nasza przyjemność, a tak płacimy cenę – cierpimy.

              Ciało nie chce cierpieć, a więc odrzuca Słowo, rozumiecie, słucha, ale nie słucha. Ono mówi o pewnych rzeczach, ale człowiek zaraz, za chwilę, po zgromadzeniu już nie pamięta. Dlatego, że trzeba było by zapłacić cenę. To tak jak dziecko, które zdaje sobie sprawę, żeby coś mogło się stać, to to dziecko musi zrobić to, co mówi rodzic. Ono słucha i nie słucha, bo trzeba cenę zapłacić.

              Tak samo mnóstwo ludzi chodziło za Jezusem i wydawałoby się: No, takiego Nauczyciela nie słuchać, który jeszcze tyle rzeczy czyni i widać to, w jaki sposób funkcjonuje, jak żyje, jak dokonuje się Boże dzieło, nie słuchać kogoś takiego?? A zobaczcie, że nie słuchali, ponieważ trzeba było zapłacić cenę. Człowiek chce Jezusa, chce zyski z Jezusa, ale nie chce płacić cenę, którą trzeba zapłacić, żeby te zyski osiągnąć.

              Jezus najpierw mówi, takie święte objawiające Słowa: „Kto słucha Moich Słów i zatrzyma to Moje Słowo, ten pozna Prawdę i Prawda go wyswobodzi”. Próbuj zatrzymywać to, co mówi Słowo Boże, mimo tego, że przyjdzie ci za to płacić cenę, a zobaczysz dalszy ciąg tej wypowiedzi Jezusa – poznasz Prawdę, a Prawda uczyni cię wolnym człowiekiem. Mimo tego, że będziesz płacić cenę – trzymaj to Słowo.

              Trzymaj, żyj tym Słowem, trwaj w tym Słowie, płacąc cenę za to, że właśnie to Słowo wypełniasz, nie inne, i wtedy dopiero przyjdzie do ciebie to, co to Słowo ze sobą przyniosło.

Nie nadaremno Bóg posłał Swojego Syna, Słowo, które stało się ciałem na cierpienia, żebyśmy my, bez cierpień mogli sobie brać Słowo i cieszyć się zbawieniem.

              Skoro Jezus powiedział o ogniu, który pragnie, żeby już płonął, o mieczu, który przyniósł jako Słowo Boże, który wnika między ciało, powoduje rozdarcie powiązań cielesnych, to się łączy zawsze z doświadczeniem, zawsze z przeżyciem, z cierpieniem.

              Dla wielu ludzi, przyjęcie Jezusa łączy się z takim zadowoleniem, z miłym smakiem, z fantastycznymi przeżyciami, ale kiedy przychodzi do cierpienia, ci ludzie odchodzą. Dopóki jest to przyjemne, fajne, to człowiek zostaje. Ale kiedy przychodzi do cierpienia, do poniesienia konsekwencji tego Słowa, w tym momencie człowiek odchodzi, zostawia Jezusa. Tak wielu odchodzi od Jezusa. Do momentu, kiedy jest to przyjemne, miłe – dobrze, fajnie jest, fajny jest Jezus, dobry jest Pan Jezus. Ale z chwilą, kiedy zaczyna się cena, wtedy człowiek zostawia, mówi: Ale to nie o to mi chodziło, kiedy ja przychodziłem, żeby stać się chrześcijaninem, chrześcijanką. Chodziło o to, żeby mi było dobrze, żeby dla mnie to było czymś takim bardzo fajnym, przyjemnym. Nie myślałem, nie myślałam, że trzeba będzie płacić za to taką cenę.

              Kiedy widzimy Kościół i widzimy śmierć za śmiercią ludzi, którzy należą do Jezusa, czy chcielibyśmy żyć w czasach tego Kościoła? Kiedy tak łatwo było stracić głowę, za to, że jest się wyznawcą Jezusa. Łatwo  było być ukamieniowanym, z powodu tego, że należysz do Jezusa. Rozumiecie, całe chrześcijaństwo zachodnie jest biedne, ponieważ jest słabe. Wykorzystując przyjemności, nie ma już w Jezusie nic więcej do zyskania. Podczas gdy przyjemności, to jest tylko pociągnięcie człowieka, żeby człowiek chciał dalej pozostać z Bogiem, wtedy, kiedy przyjdzie cierpieć.

              Żeby człowiek pojął i zrozumiał, że cierpienie jest koniecznością, abyśmy mogli być zbawieni.

              Będziemy chcieli dzisiaj mówić o przyjęciu Jezusa. Bardzo często, kiedy ludzie mówią o przyjęciu Jezusa, mówią o fajnych przeżyciach połączonych z tym, niewielu mówi o śmierci, o cierpieniach, o przeciwnościach, które musieli  pokonać, z którymi musieli się zmierzyć. W których zostali, jak gdyby, ograbieni z tych rzeczy, które posiadali wcześniej, które potracili w tych cierpieniach. Niewielu mówi o dalszej drodze przyjęcia Jezusa, dlatego, że wielu już, po tym początku odchodzi od Niego. Nie wchodzi w dalsze doświadczenie pracy Słowa, a więc pozostaje tylko wspomnienie, tak jak Darek tutaj wspominał, najedzenia się, napicia, fajnych, miłych rzeczy.

             

              Weźmy pierwszą rzecz. Czy człowiek jest gotowy przyjąć Kogoś, kto jest Światłością, w którym nie ma żadnej ciemności? Czy człowiek jest gotowy przyjąć taką Światłość, która oświeci całe nasze życie, z wszystkimi naszymi myślami, działaniami, słowami, czy człowiek jest (gotowy) przyjąć taką Światłość, żeby codziennie chodzić napełniony tą Światłością, która nie pozwoli ci na nic ciemnego. Ponieważ Ona z niczym ciemnym nie ma nic wspólnego. Czy wytrwasz z Tym, który jest Światłością? Codziennie, w każdej sekundzie twojego życia, czy z Nim wytrwasz do końca? Który nigdy nie zgrzeszył i który nienawidzi grzechu, i który nie zgodzi się na grzech w twoim życiu. Czy wytrwasz z Nim? Czy nie uciekniesz w ciemność, zakłamanie, jakieś nauki religijnej, która pozwoli ci żyć w ciemnościach i mówić, że jesteś tym, który należy do Jezusa? Czy pozostaniesz w tej Światłości do końca swoich dni, żeby Ona oświecała każdy twój czyn, każdy twój zamysł, czy to jest dokonane w Bogu, czy też nie; Pan Jezus powiedział: Którzy chodzą w Światłości, przynoszą to przed Boże oblicze, aby Bóg wydał wyrok, czy to jest On czy nie. Ale ci, którzy chodzą w ciemności, uciekają od takiej konfrontacji. Wolą sami zadecydować, czy to jest Boże, czy nie? A wiemy jak ciało decyduje, czy to jest Boże czy nie. Najczęściej to, co jest złem, nazywa dobrem. A to, co jest dobre, nazywa złem.

              Jeśli pozwolimy naszemu ciału decydować w Bożych sprawach, zawsze ono będzie odwrotnie mówiło, niż mówi Bóg. Dlatego czytamy o Bożych ludziach, że oni się nie radzili ciała i krwi ponieważ to nie jest doradca w Bożych sprawach.

              A więc czy jesteśmy gotowi, przyjąć Chrystusa jako Światłość na całe nasze życie? Światłość, która się nie zgodzi z żadną nikczemnością w naszym chrześcijańskim życiu. Z żadną złośliwością, z żadnym gniewem, z żadnym złym nastawieniem, to jest początek. Z niechęcią do czynienia dobra wrogom nawet. Z niechęcią do uczynienia dobra, komuś kogo nie za bardzo lubisz. Do uczynienia dobra komuś, kto ci dobra nie czyni. Czy chcesz Go przyjąć jako Światłość. Czy chcesz przyjąć Światłość, która weźmie twoje życie i będzie używała w swój własny sposób? Czy chcesz Jezusa przyjąć?

              Wiecie, ludziom się nie mówi, co to znaczy przyjąć Jezusa. Mówi im się tylko o przyjemnościach przyjęcia Jezusa, a nie mówi im się o wspaniałości o wiele większej niż te przyjemności! O zbawczym przyjęciu Jezusa. Zbawczym na całe chrześcijańskie życie.

 

 

              Można zobaczyć, czy lubisz kogoś, kto wskaże ci na każde twoje odstępstwo posłuszeństwa Bogu obok ciebie, czy wolisz kogoś, kto rozumie, że odstępujesz  w pewnych sprawach od spraw Bożych i żyjesz w ten sposób. Kogo wolisz obok siebie? Miłego brata, czy miłą siostrę? Czy sprawiedliwego brata, czy sprawiedliwą siostrę? Czy w pewnym momencie nie mówisz: No nie czepiajmy się każdego szczegółu! No przecież nie jesteśmy doskonałymi ludźmi, no nie możemy przecież wymagać od siebie takich rzeczy. Rozumiesz? Mówisz: A więc ni mów mi, że muszę chodzić cały czas w Światłości. Ja przyjąłem Jezusa, On mnie zbawia, ale o czym ty znowuż mówisz? O jakich ty rzeczach mówisz? To ja już nie mogę nic złego zrobić w życiu chrześcijańskim?

              Po co więc przyjmować Jezusa jako Światłość? Chodziliśmy kiedyś mając ojca, który jest ciemnością. W którym mogliśmy kiedyś ukrywać nasze niecne postępki i wcale nie czuć z tego powodu wstydu. Ale czy w Światłości te rzeczy też ujdą?

              Słowo Boże w pewnym momencie mówi: Oni się już nie umieją nawet rumienić- mówi Bóg o Swoim ludzie. Dlaczego oni nie umieli się już rumienić? Ponieważ oni przyjęli, że to, co czyni ich ciało jest dobre. Człowiek się nie wstydzi czegoś, co uznaje za dobre. Wstydzi się czegoś, co uznaje za złe. A więc zaczęli się wstydzić Boga, bo uważali, że jest złe, że Bóg absorbuje ich całe życie, zaczęli się Go wstydzić. Ale przestali się wstydzić zła, które czynili wbrew Jego woli, ponieważ uznali, że to jest dobre dla nich, a więc brali z tych różnych narodów, różne rzeczy. Sprowadzali do siebie i uważali, że to jest dobre. Nie wstydzili się, że mają bożki postawione w różnych miejscach. Nie wstydzili się tego, wstydzili się tego, że mają żywego Boga, który się nie zgadza na żadne bożki w ich domach.

              A więc odsunęli się od Światłości do ciemności. Czy chcesz być tym, czy tą, który, która przyjmuje Jezusa jako Światłość, z całą świadomością, że Światłość nie zgadza się na ciemność. Że twoje życie już nie będzie nigdy takie samo. Gdzie mogłeś przykryć swoją nikczemność, ponieważ on wie wszystko o tobie. Możesz udać przed drugim człowiekiem, że nic złego nie zrobiłeś, nic złego nie zrobiłaś, czy nie myślałeś, bo drugi człowiek może tego nie wiedzieć. Ale Jezus wie, czy przyjmiesz Tego, który wszystko wie, który będzie z tobą codziennie w każdej sekundzie, w każdej chwili, i który nie zgadza się na zło, ponieważ to zło, zaprowadziło Go na Krzyż Golgoty. Czy chcesz Go takim przyjąć? 

              Czy chcesz, żeby On w tobie, zdajesz sobie sprawę o czym mówię, kiedy robisz, myślisz coś złego, On już w tobie mówi: To jest złe. I nikt o tym nie wie nawet, że ty to pomyślałeś, czy pomyślałaś, On już mówi, to jest Światłość: To jest złe. Możesz Go zgasić, możesz usunąć ten głos z siebie, możesz Go zastąpić innym głosem: To jest dobre. Wszyscy tak robią, ratuj się, własną siłą i mocą, pomóż sobie po swojemu.

              A więc czy zdajemy sobie sprawę, co to znaczy przyjąć Jezusa jako Światłość na całą Swoją drogę już. Czy to jest dobre? Bardzo dobre! Że nareszcie możemy chodzić w Świetle, aby się nie potykać i nie przewracać i nie rozbijać się nawzajem. Bardzo dobre! Ale czy my chcemy takiego wyjścia, jakie ustalił dla nas Bóg? Czy zgadzamy się z wolą Bożą dla wszystkich Jego dzieci? Aby Jego dzieci chodziły w światłości Jego oblicza. Czy zgadzamy się z tą wolą? Czy chcemy mieć szansę myśleć dalej po kryjomu źle o kimś? Czy chcemy mieć szansę nadal knuć zdrady? Czy chcemy mieć nadal szansę kłamać, a mówić, że to jest prawda? Czy chcemy mieć możliwość, żeby mówić prawdę? Żeby myśleć o tym co jest Boskie? Co wieczne, co prawdziwe. Mówić o tym, ze szczerego serca. Czy chcemy Jezusa?

              Jezus mówił, że będzie wielu Jezusów, którzy wyjdą i ludzie przyjmą ich, ale to nie będą ci, którzy są Światłością oświecającą człowieka. Będą to zwodziciele, oszukańczy Jezusowie, czy jak to nazwać, którzy wychodzą, aby zwodzić, a nie zbawiać, nie ratować. Twoje ciało i moje nauczyło się w ukryciu nawet zabijać ludzi, a na zewnątrz uśmiechać się, ponieważ ponieślibyśmy koszt, rozumiecie ktoś nas zdenerwował, w głowie go już zabiliśmy, w głowie go zniszczyliśmy, w głowie go zmaltretowaliśmy, wdeptaliśmy w proch, ale tu się uśmiechamy, ponieważ ten ktoś może płaci nam pieniądze, to jest nasz szef. Gdybyśmy mu to powiedzieli wprost, to on by nas od razu wyrzucił z roboty i skończyłoby się, prawda? A więc zabijamy go w środku, na zewnątrz uśmiechając się. Z Jezusem nie idzie tak zrobić. Jezus po prostu nie pozwala na to, żeby w środku w nas, pojawiło się coś ciemnego. I oświeca to. Wtedy zdajesz sobie sprawę, że musisz natychmiast użyć oręża przeciwko tej ciemności, żeby ona została zniszczona w tobie, bo inaczej będziesz miał rozejście się ze Światłością. Musisz ukrzyżować to. Natychmiast, bo przyjąłeś Jezusa jako Światłość i chcesz, żeby On w tobie pozostał, ponieważ Światłość zbawia ciebie, ratuje cię od zakłamania, oszustwa, od zwiedzenia. Tylko Światłość nas ratuje przed ciemnością. W ciemnościach wszystko można udać, ukryć, nazwać różnie, ale Światłość odkrywa to wszystko. To jest ten Sąd, który jest nad nami dzisiaj. Czy chcemy być sądzeni dzisiaj przez Światło?

              Rozumiesz, że możesz mieć jakieś zgryźliwe słowa przeciwko komuś i myśleć, że masz do tego prawo, bo ktoś nie zrobił tego, co ty chciałeś, czy chciałaś, ale Jezus się na to nie zgadza. Czy wiesz o tym? Dlatego Jezus mówił, jeśli nie znienawidzisz siebie samego, nie możesz być Jego uczniem. Jeśli będziemy sobie pozwalać na te nikczemne stare rzeczy, to wtedy przecież będziemy odsuwać Jezusa od siebie, a my Go potrzebujemy, żeby nas zbawił przecież. Czy będziesz odsuwał swoje Zbawienie, dlatego tylko, żeby móc myśleć jak świat myśli? Żeby móc żyć jak żyje świat? Żeby móc ukrywać swoje nikczemne rzeczy jak ukrywa świat? Odsuniesz Światło, które przyszło zbawić ciebie, uratować z ciemności, wyprowadzić z manowców ciemności na Światło, abyś mógł żyć z Bogiem? Należeć do Boga? Już wystarczy, że będziemy mówić o Jezusie jako Światłości zaczniemy rozumieć, co to znaczy być chrześcijaninem.

              On chce żebyśmy się miłowali nawzajem. Jak się możemy miłować, jeśli będziemy mieli nastawienia wobec siebie, prawda? Światło chce napełniać nas miłością, ale nie będzie mogło, jeśli my będziemy wzbraniać się przed tą miłością, zachowując urazy w sercu swoim. Czy znasz uraźliwą miłość? Miłość, która się czepia? Jest zgryźliwa? To jest tak jakbyś wziął, na taki sztylet, na samym końcu nabił kawałek czegoś pożywnego i wbił ten cały sztylet człowiekowi w ciało, np. w buzię, a na końcu było by coś pożywnego. Tak dokładnie zmieszać miłość ze szkaradnością starego człowieczeństwa. To jest niszczące, ponieważ przy tym człowiek może widzieć coś dobrego, ale to, co najpierw dochodzi do człowieka, to jest zabicie człowieka. Podanie z nienawiścią czegoś co jest dobre, jest obrzydliwe. To jeszcze gorzej zniechęca ludzi do Chrystusa  niż zatrzymanie się w tym momencie i cofnięcie się, aby podać to, co dobre w czysty sposób, z miłością, w sposób godny Boga, który przyszedł dać nam to, co najlepsze w Jezusie.

              A więc jeśli mamy złe nastawienia, trudno, żebyśmy komuś dali miłość, prawda?  Zawsze to złe nastawienie będzie kąsało, uderzało w kogoś. A więc najpierw musi być zniszczone to, co jest w nas złe. Usunięte, żebyśmy mogli mieć relacje, społeczność z Światłością.              

              Każdy sobie myśli, że przyjąć... Widzicie (23:27 ucięta myśl, jak ją zapisać) jak ludzie chodzili z Jezusem. Ilu przy Nim zostało i tylko dlaczego przy Nim zostali? To jest ten sam Jezus. Wystarczy tylko, że zaczniemy poważnie traktować Tego, przez którego i dla którego wszystko zaistniało, a w tym momencie zaczynamy rozumieć, co to znaczy chrześcijaństwo. Zaczynamy z bojaźnią patrzeć na to co, On chce z nami zrobić. Zaczynamy drżeć, bo wiemy, że to co z nami będzie robił, nie jest miłe naszemu ciału; że będziemy musieli płacić cenę, za to co On będzie robił. Ale to będzie dla naszego dobra, chociaż nie będzie to miłe naszemu ciału. Ale cenę będziemy musieli zapłacić.

              I dlatego Jezus powiedział: Kto mi odda swoje życie, zyska. Ale oddać życie Jezusowi, łączy się z doświadczeniem. Ze zniesieniem wielu przeciwności, które normalnie potrafilibyśmy z nimi sobie poradzić cieleśnie, a tutaj będziemy musieli zostawić Jemu, co On z tym zrobi? Czy chcesz Jezusa, takiego Jezusa? Jezusa, który naprawdę przyszedł zbawić. Nie pobawić się nami jako ludźmi. Nie zostawić nas w jednym punkcie ciemności, w drugim w światłości, rozumiecie? To co ostatnio mówiliśmy: ciemne - jasne, ciemne – jasne. To ma być jasne, to ma być czyste.              

              Czy chciałbyś, żeby zawsze, zawsze w każdej chwili świeciło na ciebie światło i żeby wszyscy mogli widzieć o czym myślisz, co czujesz, jakie masz pragnienia, co chcesz osiągnąć robiąc to, czy to? Czy to jest Jezus, czy też nie.

              I tak oświeceni przychodzimy na zgromadzenie i wszyscy o sobie wszystko wiemy, chodzimy w światłości, jesteśmy jawni, modlimy się o szczerość wobec siebie, o otwartość wobec siebie. Bóg mówi: Jeśli kto w jakiejkolwiek sprawie okłamuje swego brata, tzn. wprowadza ciemność w ciało Chrystusowe, tego mścicielem jest Bóg. A jeśli Bóg jest mścicielem, kto będzie cię ratować wtedy.

              A więc zobaczmy, że chrześcijaństwo to jest coś bardzo ważnego, dlatego wielu kpi sobie, żartuje, bo brakuje ludzi, którzy chodzą w Światłości, którzy codziennie, w każdej chwili, chodzą w światłości Jego oblicza i coraz bardziej doznają, że płacą wielką cenę za to chodzenie, ale przez to doznają, że napełnia ich coś o wiele wspanialszego niż napełniało ich wcześniej. Zaczyna ich napełniać miłość, pokój, radość, dobroć, prawdomówność - staje się czymś normalnym. Płacąc cenę zyskują. Czy chcesz mówić Prawdę? Czy chcesz się cieszyć jak Chrystus? Czy chcesz płakać jak Chrystus? Czy chcesz doznawać kim jest Światło?

              Jezus powiedział, że wielu wychodzi widząc w Chrystusie: chwała Bogu, Światłość świeci. Pięknie, teraz widzę dokąd idę. Ale kiedy światło zaczyna oświecać każdy czyn, każdą myśl, każde działanie, człowiek mówi: Ale chwilę, tak nie można po prostu, to nie o to mi chodziło, żebym  był całkiem jawnym, czy całkiem jawną. Chodziło mi o to, żebym mógł normalnie widzieć, iść, ale żeby mnie widzieć??

              Zobaczcie jakie to jest ważne, bo to jest miłość, która daje nam Światło. To nie jest ktoś kto chce nas potępić, oświeca nas. To jest ktoś, kto nas chce zbawić, uratować, wydostać z naszego „ja”, z naszego złego cielesnego życia. Musi być oświecone wszystko w nas, żeby nas zbawić. No nie można zbawić i zostawić coś ciemnego. To tak jak by lekarz, który robi ci operacje, ale zostawia tam jakieś brudy w organizmie. Przecież to zabije człowieka. Jego światło oświeca nas, po to żebyśmy mogli być zbawieni, uratowani.

              A więc, kiedy przyjmujemy Jezusa jako Światło, czy zdajemy sobie sprawę, jaką cenę musimy zapłacić za to? Rozumiesz, jesteś np. teraz z żoną i kłamiesz jej teraz, mówisz jej jakieś rzeczy, a wiesz, że kłamiesz. Jesteś chrześcijaninem, co wtedy? Jesteś z mężem, jesteś chrześcijanką i mówisz coś do niego i wiesz, że kłamiesz, co wtedy cię czeka?  Bóg powiedział, On się za to zemści. Bóg mówi: „Ty nie odpłacaj, Ja pomszczę to”. Apostoł pisze: „Straszna to rzecz wpaść w ręce Boga rozgniewanego”.

              A więc chodzenie w światłości ma swoją odpowiedzialność. Kiedy widzimy Izraela wychodzącego za Bogiem, widzimy to światło idące przed nimi, które i w nocy oświeca im wędrówkę, podróż. Ale widzimy jaką cenę musieli płacić idąc za światłem. Ilu z nich poginęło tam?

Ilu zbuntowało się przeciwko takiej podróży, przeciwko takiemu sposobowi pielgrzymowania. Przecież pustynia odsłoniła ich całe charaktery. Odsłoniła ich rzeczywistość, co w nich jest. Pustynia odsłoniła to wszystko: brak, niedostatek odsłonił to wszystko. Ich zgryźliwość, ich złośliwość, niechęć do Boga, ich miłowanie tych egipskich rzeczy, świata, rozumiecie? I tak samo jest z człowiekiem. Kiedy tylko głębiej Światłość wyprowadza i człowiek zaczyna być oświecany, zaczyna się burzyć na to oświecanie. Że nie chodziło, żeby sumienie mnie ruszało, że ja teraz nie mogę tego, czy nie mogę tego, żebym nie mógł zasnąć, bo mnie sumienie rusza. Nie chodziło mi o to. Chodziło mi o to, żebyś mnie zaprowadził do ziemi obiecanej i tyle.

              Wielu mówi, rozumiecie, ten głos się odzywa w tobie. Głos, który mówi, wykazuje ci twoją grzeszność w tym  momencie, wielu mówi: to diabeł cię potępia, zgrom diabła, ucieknie od ciebie. Gromili tak Jezusa. Co z tego zyskali? To jest głos Światłości, który odzywa się w tobie i mówi ci o tym, co Bóg nienawidzi, żeby Bóg cię takim nie znajdywał na ziemi, żeby to usunąć ze swojego życia. Chodzi o zbawienie. Skoro przyjęliśmy Jezusa jako Światłość, to przecież On będzie oświecał całe nasze życie. Skoro włączamy lampę w pokoju, jest ciemno, to chcemy mieć światło, prawda, w pokoju. A jak chcemy kraść, też chcemy mieć światło? Jak chcemy robić coś obrzydliwego - też chcemy mieć światło? Czy wtedy wolimy raczej ciemności, które ukryją nasz niecny postępek?

              Zobaczmy, że możemy w pewnych momentach lubieć światło, a w pewnych momentach nie lubieć. Takie chrześcijańskie życie jest nie możliwe do zrealizowania, żeby doszło do wieczności. Albo kochamy światło, w każdym doświadczeniu, nawet kiedy nas to boli, kiedy odsłania nasze złe cechy charakteru, kochamy światło, żeby te cechy usuwać, krzyżować, albo zaczniemy nienawidzieć światła, które nas oświeca i będziemy chcieli Je zgasić. Słowo Boże mówi, nie gaście Ducha Świętego, nie zasmucajcie Ducha Świętego. Ceń sobie ten głos, który wykazuje twoje „ja”, pokazuje twoje niecne „ja”, po to, żeby je usunąć, żebyś był innym  człowiekiem, nowym człowiekiem.

              A więc, kiedy przyjmujemy Jezusa jako Światło, to łączy się z tym, że jesteśmy gotowi na to, żeby On oświecił wszystkie nasze myśli, wszystkie nasze słowa, wszystkie nasze czyny, żeby to światło przeniknęło nas całkowicie. Czy tego chcemy, kiedy chcemy Jezusa? Bo to jest bardzo ważne dla nas. Inaczej nie damy rady sobie z tym Jezusem, bo jeśli będziemy tylko myśleć, że On będzie akceptował nam nasze niecne postępki, a tylko nam świecił, żeby nam się fajnie szło – to nie jest ten Jezus. Czy chcemy prawdziwego Jezusa, który przychodzi, żeby zbawić człowieka i wyrwać nas z ciemności. Tak jak Bóg mówi: wyrywa nas z ciemności i przynosi do światłości, krainy swojego Syna, abyśmy chodzili w światłości, abyśmy sobie byli bliscy, miłujący siebie nawzajem, uczciwi wobec siebie nawzajem, mówiący sobie prawdę nawzajem – tak się żyje w Światłości. Ale kiedy człowiek nadal lubi ciemność, to się skrywa, ukrywa się ze swoim „ja”, ze swoimi niecnymi rzeczami, rozumiecie, tak jak Słowo Boże mówi: „W sercu knuje zdradę, a na ustach ma uśmiech”. Czy Bóg tego nie rozezna?

              Zobaczcie, że Światło jest nam potrzebne, żebyśmy uratowani zostali. Światło od Boga jest nam potrzebne, żebyśmy byli zbawieni. Bez tego światła zginiemy szybko z powrotem, po uwierzeniu zginiemy szybko z powrotem w oszustwie ciemności. Ale jeśli będziemy trwać w tym świetle... zobaczcie, o co Dawid wołał: Boże! Aby Słowo Twoje, zawsze było przed oczami mymi, żebym miał je  w sercu, żeby nie grzeszyć przeciwko Tobie, żeby Słowo Twoje było pochodnią nogom moim. Abym nie zboczył i doszedł do celu, który Ty wyznaczyłeś mi.

              A więc człowiek ten woła o światło. Wie, że ciemności są wokół, wie, że zbłądzi, jeśli nie będzie mu świecił. Zależy mu na świetle! A teraz mamy już Światło. Jezus już był na ziemi. Światło, które oświeca każdego człowieka, chodziło po tej ziemi. Wiemy jak żył. Wiemy jak wypełniał wolę Ojca. Czy chcemy Go? Czy chcemy Go w nas? Czy chcemy Go w sercu swoim, w umyśle swoim? Czy chcemy Go w swoim życiu?

              Wiecie, chrześcijaństwo jest dla ludzi prawdziwych. Dla ludzi, którzy z drżeniem, z bojaźnią, ale mówią: Boże nie ma innej drogi. Jeśli tego nie zrobisz ze mną, nikt sobie ze mną nie poradzi. Oświecaj. Niech będzie niszczone wszystko, co nie nadaje się do Twojej wieczności. Świeć tak, jak Ty uważasz. To co dobre, niech będzie we mnie dobre, co złe, niech będzie złe. Abym odrzucał zło, a dobro przyjmował, czy przyjmowała. Po to jest nam potrzebne Światło. W ciemnościach można podać cokolwiek, człowiek  może myśleć sobie, rozumiecie, wystarczą może dobre perfumy na coś i weźmiesz łajno, ładnie zaperfumowane, ale w świetle zobaczysz od razu co ci podają.

              A więc czy jesteśmy gotowi przyjąć Jezusa jako Światło? To jest ważne.

              Wielu sobie myśli, że jak się kłócę z kimś i mam gniew w sercu, to mam prawo się gniewać. Czy to prawo daje Światło? Więc nie kłóć się. Nie dochodź swoich racji, zostaw to Jemu, odpocznij od swoich dzieł, a wtedy zyskasz. Wtedy Światło przyniesie ci wszystko, co jest cenne, wieczne, prawdziwe. Po cierpieniach zniesienia przeciwności, doznasz prawdziwej rozkoszy serca. Będziesz przez wiarę oglądać Tego, który siedzi na tronie i będziesz miał taką pewność Jego jakiej nie ma świat, aby codziennie trwać należąc do Niego – i to przynosi Światło ze sobą, Światło, którym jest Jezus Chrystus.

              Moglibyśmy zatrzymać się tylko na tym punkcie i omówić każdą chwilę, każdą, każdą chwilę naszego chrześcijaństwa. Zobaczcie, że z chwilą, kiedy wyznaliśmy Jezusowi, że chcemy być Jego, to tak w oczywisty sposób powiedzieliśmy, że Ty jesteś moim Zbawieniem. Ty jesteś moim Życiem. Nigdy nie wracajmy do swojego sposobu życia wtedy. Naprawdę to jest wielka choroba chrześcijaństwa, że ludzie po krótkim czasie ludzie odwracają się od Chrystusa i zaczynają rozglądać się jak żyją inni chrześcijanie i zaczynają nurzać się w rzeczach tego świata, nie czując, że właśnie porzucają swoje Życie.

              Jeśli nieustanie przyjemność ci sprawia chodzenie w Świetle, porzucanie zła, oczyszczanie się, uświęcanie się –  jest dobrze. A jeśli to jest zakałą twojego życia, jeśli musisz się do tego zmuszać, to znaczy, że nie rozumiesz, że to jest Zbawienie, że to jest  TO Zbawienie, które przysłał Ojciec w Swoim Synu. A więc pamiętajmy o tym, gdy chcemy wrócić do wieczności z Bogiem, w to miejsce wiecznej radości, wiecznego szczęścia; że ta droga do Niego to jest Droga Światłości, którą sprawiedliwi chodzą, bezbożni na niej upadają.

 

              To jest ten następny element: czy chcesz przyjąć Jezusa jako jedyną Drogę powrotu do Boga? Czy chcesz mieć tylko jedną Drogę  powrotu do Boga? Czy chcesz mieć wiele dróg? To też jest ważne. Jeśli przyjmujesz Jezusa jako jedyną Drogę powrotu do Boga, to właśnie ta Droga tak wygląda jak żyje Jezus Chrystus. Czy przyjmujesz TAKĄ Drogę powrotu do Boga? Jezus mówi: Ja jestem Drogą. Nikt nie przychodzi do Ojca jak tylko przeze Mnie. A Ojciec otworzył Drogę do Siebie poprzez Ciało Swojego Syna. Czy chcesz tą jedną Drogę mieć tylko, na której sprawiedliwi chodzą tylko? Żaden bezbożny się na niej nie ostoi. Czy chcesz mieć wiele dróg, w różnym okresie swojego życia, na których może czuć się będziesz spokojnie, swobodnie, nawet grzesząc, nie będziesz w ogóle upadać. Będziesz czuć się dobrze, radzisz sobie w życiu. To są zupełnie inne drogi niż TA Droga. Na TEJ Drodze na pewno nie będziesz miał spokoju, jeśli robisz coś nie tak. Na TEJ Drodze będziesz doświadczał, że to jest Święta Droga, która nie będzie niosła bezbożnych, ale tych, którzy się oczyszczają, poniesie dalej. Którzy się oczyszczają w Jego Krwi, którzy nienawidzą zła, którzy chcą żyć dzięki Niemu, którzy chcą wrócić przed oblicze Ojca bardziej niż zyskiwać coś w tym świecie.

              Czy chcesz mieć drogę dzisiaj wspaniałego humoru, zadowolenia, a jutro drogę nienawiści, drogę zawiści, drogę zabierania coś wcześniej dał z radością? Czy chcesz być znanym z chodzenia różnymi drogami? Czy chcesz być znanym, czy znaną z chodzenia tylko jedną Drogą, którą jest Jezus Chrystus? Z czego chcesz być znanym, czy znaną?

              Czy chcesz chwalić  TĄ Drogę, mimo tego, że na Niej nie jest łatwo. Że jesteś kuszonym, kuszoną do tego, żeby zareagować po swojemu na jakieś rzeczy, żeby cię ściągnąć z tej Drogi. Czy chcesz na niej pozostać?

              Moglibyśmy się głębiej zanurzać w tą Drogę, jeszcze bardziej przypatrywać życie Drogi, reakcje Drogi, na różne sytuacje, w jakich On jako Droga się znajdywał. Przecież On co sekundę czynił następny element dla nas. Tak jak budują drogę, zaczynają pierwszy jakiś fragment, aż budują do końca, i wtedy oddają tą drogę, jako drogę, z której ludzie mogą korzystać. Jezus od początku, od samego początku stawiał każdy element tej Drogi powrotu, swoim życiem; aż do końca, aż krzyż, na krzyżu umarł i zmartwychwstał, abyśmy usprawiedliwieni, przez przyjęcie ofiary, przez Ojca mogli my, tą Drogą wracać, naśladując Go, przed oblicze Wszechmogącego Ojca.

              Pomyśl, czy chcesz mieć jedną Drogę, codziennie, zawsze tą samą – Jezus Chrystus. Zawsze czerpać z tej Drogi, z tej kim On jest jako Droga, żeby żyć w ten sposób jak On żył tu, na tej ziemi. Czy chcesz tego? Czy chcesz uciekać w niewiedzę i mówić: Ja nie wiem o co chodzi w tym chrześcijaństwie naprawdę. Mówili mi, że tylko mam śpiewać, modlić się, takie rzeczy robię i już wszystko zrobię, co Bogu się podoba. To jeszcze jakieś wymagania są ode mnie? Przecież miałem być zbawiony za darmo, z łaski i wszystko miało być happy, fajnie, a teraz są  wymagania ode mnie, że mam naśladować Jezusa?? Jak można kogoś tak doskonałego naśladować?? Ale to sama Droga powiedziała: „Pójdź za mną i naśladuj Mnie”.

              A więc, czy chcesz mieć jedną Drogę, czy wiele dróg? Światłość – Droga. Czy chcesz dojść do celu, aby być z Bogiem na zawsze w Jego radości? Na tej Drodze trzeba mieć odwagę, żeby na niej kroczyć. Trzeba mieć odwagę syna, odwagę córki Bożej, żeby  z tej Drogi nie schodzić, żeby wytrwać na tej Drodze do końca, mimo wszystko, że będzie duża presja na to, żeby zejść z tej Drogi.  Ludzie wierzący będą mówić: Kto tak żyje dzisiaj? Człowieku! Ty jesteś fantastą! Nie możliwe jest, żeby żyć w ten sposób na ziemi dzisiaj! Zobacz jak wszyscy ludzie żyją ,wierzący z Biblią i nikt nawet nie próbuje tak żyć! A ty chcesz powiedzieć, że tak trzeba żyć, żeby dojść do celu? Ty jesteś legalistą! Ty jesteś człowiekiem, który czyta Biblię, i literalnie chcesz żyć wg tej Biblii; musimy żyć wiarą, nie literalnie!

Piękne tłumaczenie, tylko, że nieprawdziwe. Bo wiara jest ze Słowa Bożego, nie bierze się z fikcyjnej, wirtualnej wieści. Ona jest oparta na Słowie Bożym, a więc twoja wiara musi być jak Słowo Boże. Inaczej jest to niewiara. A więc wierzący, żyje każdym Słowem, które z ust Bożych pochodzi. Jeśli Bóg coś powiedział, to jest to właśnie to, co jest tobie i mnie potrzebne, abyśmy mogli żyć i obfitować. Że ludzie boją się chodzić tą Drogą i wolą inne drogi, to wcale nie świadczy, że ta Droga to nie jest tą Drogą prawdziwą dla pielgrzymów i wychodźców, którzy chcą dojść do Bożego oblicza i z Nim być na zawsze. Nadal jest otwarta.

 

              Jezus mówi, że jest Bramą dla owiec, czy chcesz przejść przez TĄ Bramę, by chodzić tą Drogę? Jak się przechodzi przez Bramę? Jezus mówi, że przez Bramę inaczej nie przejdziesz jak nie umrzesz. Bo Jezus mówi, że On miłuje wszystkich, którzy doszli do tego samego przekonania, że skoro On umarł, to i my wszyscy umarliśmy. Nikt nie przejdzie przez Bramę, jeśli nie umrze dla swego „ja”, kiedy nie zostawi wszystkiego, kim był wcześniej człowiek, aby stać się tym, kim się stajesz na tej Drodze. Widzimy, co przeżył Jezus żyjąc na ziemi. Myślisz, że idąc tą Drogą, ciebie to ominie? Nie spotka to ciebie? Jezus mówił skoro On cierpiał, wszyscy cierpieć będziemy, skoro On jako Mistrz jest, to my mamy być podobni do swego Mistrza. Skoro o Nim mówili, że ma demona w sobie, że diabeł Nim rządzi, to o nas też to będą mówili. Będą mówili: Ty nie dajesz ludziom spokojnie żyć tą swoją świętością. Ty nie dajesz ludziom spokojnie żyć, mówiąc im o tym, ponieważ ty niepokoisz ich, że oni mogą nie być gotowi stanąć przed Bogiem i zostać z Nim na zawsze. Zamilknij i nie mów tych rzeczy, żeby oni spokojnie sobie wierzyli i w ten sposób żyli dalej jak świat. Nie mówili tak do proroków? „Nie mówcie już tego. Wy nam przeszkadzacie, wy nam przeszkadzacie spokojnie żyć. Nie mówcie już o tym Bogu nam! Nie mówcie o świętości, nie mówicie o nieskalaności, o czystości, którą chce mie...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin