Opowiadanie(przygodowe) Akt drugi - Rozdział 5.docx

(40 KB) Pobierz

Akt drugi

Niepamięć

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

#5              Zagubiony

 

 

Marcin dotarł wkrótce do domu. Nie miał klucza, jednak postanowił użyć swojego uniwersalnego. Otworzyły się z lekkim trzaskiem zamka. Wszystko wskazywało na to, że jego rodzice śpią, więc wszedł po cichu.  Jego dom wyglądał identycznie z tym jaki zapamiętał. Poszedł umyć zęby i miał zamiar się położyć. Wtedy to zawibrował jego telefon. Gdy Marcin już się położył, zobaczył, że ma nową wiadomość na Facebooku. Pisała do niego jakaś Weronika. Nie miał pojęcia kim jest, jednak rozpoczął z nią pisać. Jednocześnie napisała Agnieszka.

-Hej, wszystko w porządku? – zapytała się go Agnieszka. Marcin chwile zastanawiał się, po czym odpisał.

-Jest OK. Tak właśnie przeglądam moich znajomych na fejsie. Co dziwne w większości wszystko jest identyczne jak u nas, w 2018. Parę osób ma inne zdjęcia, a niektórych osób nawet nie kojarzę. Jakaś Weronika pisze do mnie. – Marcin chwile zastanowił się, po czym zauważył wiadomość od Weroniki.

-A siostra mnie obudziła, nie mam pojęcia o co jej chodziło, wydała się dziwna. – napisała o niego. Marcin zaciekawił się kim ona jest. Zerknął najpierw w wiadomości. Mieli przepisane ponad 2500 wiadomości. Patrząc się w archiwum, zauważył, że miał całkiem inną osobowość. Tutejszy Marcin pisał jakoś bardziej śmiało i ogólnie potrafił ciekawie pisać. Jemu z kolei to nie wychodziło. Odpisał jej szybko.

-Spytaj się jej może o co chodzi. – Nagle coś wydało mu się dziwne. Wszedł w jej profil. Nie miała co prawda zdjęcia, jednak widniała miejscowość. Przełknął ślinę. Słupsk. Siostra Wiktorii.

 

***

 

Szymon otworzył drzwi i wszedł do domu. W salonie paliło się światło.

-Jest ktoś? – zawołał głośno.

-Gdzieś ty się podziewał? – usłyszał głos swojej siostry. Wyszła z pokoju i wpatrzyła się na niego ze zdziwieniem.

-Byłem… u kumpla. – stwierdził Szymon.

-Coś ty zrobił z włosami? – zapytała się go.

-To znaczy? – zapytał lekko wystraszony Szymon.

-No masz obcięte… - zdziwiła się jego siostra.

-Wkurzały mnie już. Dobra, ja idę spać, bo już nie mogę. – stwierdził Szymon i poszedł do swojego pokoju. Położył się, jednak nie miał zamiaru spać. Próbował się zalogować na Facebooka, jednak jego hasło nie było takie samo. Zaczął szukać jakiejś kartki z danymi. W swoim świecie miał jedną ukrytą w biurku. Tutaj jednak nic nie miał. Przeszukał cały pokój i wciąż nic nie znalazł. W końcu dał sobie spokój. Spróbował zmienić hasło. Ku jemu zadowoleniu nie napotkał większych problemów i już po 10 minutach zapisywał na kartce nowe hasło. Dał je do biurka i wszedł z kimś popisać. Stwierdził tylko, że nikogo nie ma prawie, a o wszystkim woli jutro opowiedzieć reszcie. Poszedł więc spać, mając nadzieję, że zbyt wielu zmian, już nie odkryje.

 

***

 

Marcin spojrzał na jej profil jeszcze raz. Może nie była identyczna, jednak wyglądała podobnie, o kilka lat więcej niż poprzednio.

-Czyli wiek nie jest stałą tylko zmienną. – powiedział Marcin cicho do siebie. Zaczął szybko przeglądać pozostałe profile. Wszędzie wiek się zgadzał, jedynie nie u Weroniki.

-Pamiętasz jak się poznaliśmy? – zapytał się jej Marcin. Zobaczył dopiero teraz, że napisała przed chwilą, że zaraz wraca. Zaczął przeszukiwać więc pokój swojego altera. Przypominał nieco jego pokój. Miał inny telewizor, inne foto tapety. Jego zniszczone łóżko było w tym świecie nieco mniej poniszczone. Wyszedł sprawdzić szafę. Klasnął, dwa razy a szafa nie zaczęła się rozsuwać. Pokiwał głową i westchnął. Wrócił do pokoju. Weroniki dalej nie była, odpisała jedynie Agnieszka.

-Jutro obgadamy co i jak, a teraz przydałoby się iść położyć. – napisała Agnieszka.

-No niech będzie, ja jeszcze muszę chwilę posiedzieć. – Marcin napisał i wstał po raz kolejny. Otworzył szafkę. Zawartość była taka sama jak jego. Jedyną różnicę stanowił nóż, z dość ciekawym uchwytem.

-Może się przydać. – stwierdził Marcin. Nagle zrobiło mu się nieco słabiej. Zaczęła go boleć głowa. Pełen złych przeczuć wziął szybko sięgnął do plecaka po lekarstwo od Kapturnika. Wypił i po poczuciu po raz kolejny, wspaniałego smaku, zrobiło mu się o wiele lepiej. Szybko wsadził do plecaka i nożyk i lekarstwo. Popatrzył na facebooka. Weronika akurat coś pisała. Marcin usiadł przed laptopem i czekał cierpliwie co takiego mu napisze.

-Nie pamiętasz? Przypadkowo, przez internet. – napisała Weronika. Marcin chwilowo nie dowierzał, bo przecież nie pamięta aby z kimś takim jak ona kiedykolwiek pisał. Wiedział tylko tyle, że jeszcze nie raz coś go zaskoczy. Mógł tylko przypuszczać ile przygód go jeszcze spotka. Wtedy też poczuł jak bardzo ten dzień go zmęczył. Pożegnał się szybko z Weroniką i padł w ubraniu na łóżko.

 

***

 

Pierwsze co zaniepokoiło Marcina po przebudzeniu to brak snu. Przeraził się, że to wszystko było tylko snem. Dopiero widok pokoju, który zapamiętał sprzed kilku godzin sprawił, że się rozbudził. Było wpół do południa. Miał więc mało czasu. Wstał szybko, plącząc się o kołdrę. Podbiegł w stronę garderoby i zaklaskał. Zamiast tego w porę zrozumiał co robi. Uderzył się lekko w głowę i otworzył normalnie rozsuwane drzwi. Następnie ubrał się i umył. Pomyślał, że nie ma za dużo czasu na wypakowanie z plecaka potrzebnych rzeczy, więc wziął cały ze sobą.  Zszedł do garażu po skuter i lekko się zdziwił. Nie przez skuter, ponieważ stał na swoim miejscu. Powodem był jego ojciec, który miał nieco dłuższe włosy, oraz to, że miał nieco lepszy samochód.

-No cześć synu. Czegoś ci trzeba? – zapytał się normalnym tonem, takim, którego Marcin nie kojarzył. Zawsze były tylko krzyki, albo obojętność. Teraz tego nie było.

-Dobrze, że pytasz ale raczej nie. Jadę się spotkać ze znajomymi do Świstaka. – powiedział Marcin.

-Świstaka? Ale przecież, dopiero go budują. – stwierdził jego tata.

-Naprawdę? Ale… znaczy tfu, chciałem spytać ile do końca mają jeszcze.

-Miał być już na wakacje, ale przeciągnęli do października. – powiedział jego tata. Marcinowi odechciało się gdziekolwiek jechać. Pomyślał jedynie, że chciałby teraz nadrobić te wszystkie lata.

-Zobaczysz, za dwa, trzy lata, mama będzie tam pracowała. – uśmiechnął się Marcin.

-Synku… co się z tobą dzieje? – zapytał lekko z niepokojem jego tata.

-Apropos, gdzie mama pracuje? – zapytał ciekawy Marcin. Ubierał już kask i otworzył sobie drzwi. Czekał jedynie z odjazdem na odpowiedź swojego taty.

-Synku… przecież nie ma mamy. Nie żyje… - powiedział to w taki sposób, że Marcin pomyślał, że on jego o to oskarża. Wtedy dopiero do niego dotarło, że w tym świecie najwidoczniej, ojciec go lubi, bo tylko on mu pozostał.

-W sensie… gdzie pracowała wcześniej. – poprawił się Marcin.

-W sklepie fotograficznym w Jastrzębiu, z matką od Laury i Kingi. – powiedział jego ojciec.

-Rozumiem. Pamiętasz kiedy dokładnie mama odeszła? – zapytał się Marcin.

-Ponad trzy lata temu. – odparł jego tata.

-No dobra. Jadę! – powiedział Marcin odpalając skuter. Wyjechał przez małe drzwi chwilę ogarniając o kogo chodziło jego ojcu. Domyślał się, że chodzi mu o rodzeństwo, które Marcin dość dobrze znał. W końcu przez kilka miesięcy podkochiwał się skrycie w Laurze. Próbował przypomnieć sobie gdzie mama w jego świecie pracowała przed pracą w Świstaku, gdzie sprzedawała obuwie.

Pięć minut przed południem Marcin zaparkował na parkingu pod kioskiem nieopodal Świstaka. Usiadł w widocznym punkcie na mostowej barierce. Pierwszy dotarł Szymon, minutę przed umówionym czasem. Gdy dotarł zerknął szybko na telefon.

-Punktualnie. – ucieszył się Szymon.

-I jak w domu? – zapytał Marcin.

-Siostra zakablowała, że późno wróciłem i lekko mi się dostało. Poza tym jest wszystko dobrze.  Hasło miałem inne. – stwierdził Szymon.

-No u mnie dużo więcej zmian. – stwierdził Marcin.

-Świstaka nie skończyli. – zauważył Szymon.

-W październiku planują skończyć. – odparł Marcin.

-Chyba Aga idzie z Wiktorią. Problem taki, że Gosia znikła. – Powiedział Szymon.

-Widzę, widzę. Zaraz się dowiemy co i jak. – stwierdził Marcin i pomachał nadchodzącym dziewczynom.  One mu odmachały. Witali się przez pół minuty, po czym Agnieszka zaproponowała pizze w zamkowej pizzerii.

-No można iść. – stwierdził Szymon.

-Gdzie macie Gosie ? – zapytał Marcin.

-Mama jej kazała wracać. Obiecaliśmy się stąd nie ruszać. Nie mamy zamiaru skakać, prawda? – zapytała Agnieszka.

-Skakać? – zdziwił się Szymon.

-Tak to wczoraj z dziewczynami nazwaliśmy. Te nasze przejścia. Skoki między światami. – powiedziała Agnieszka.

-Niech będzie skoki. Nic mi się tak w ogóle nie śniło. – stwierdził Marcin.

-Pierwszy raz od początku. Może nie pamiętasz. – stwierdził Szymon.

-Raczej nie. To nie wyglądało jak sen nigdy. Czułem się jak w realnym świecie. – stwierdził Marcin. Mijali akurat kościół. Ten również był przed remontem, który w jego świecie zakończył się około 2017 roku.

-Sprawdzałeś Marcin, czy masz Adriana na Facebooku? – zapytała Agnieszka.

-Nie, zapomniałem przez dziwne zjawisko. – stwierdził Marcin.

-Jakie zjawisko? – zdziwił się Szymon.

-Mam w znajomych, jej zmarłą siostrę. – powiedział Marcin.

-Przecież wy się nie znacie. – zdziwiła się Wiktoria.

-Otóż nie. W tym świecie, mam ją już na Facebooku od października 2013. Prawie rok już. Zapytana gdzie ją poznałem, stwierdziła, że przez neta. – powiedział Marcin.

-Co ty gadasz? Czyli chyba serio wszystkie możliwe zdarzenia są brane pod uwagę. – stwierdziła Agnieszka.

-Wszystkie, wszystkie. – pokiwał głową Marcin.

-To jest ten zamek? – zapytała Wiktoria.

-Tak, co bierzemy do jedzenia? – zapytał się Marcin.

-Na czterech? Duża pizza raczej. – uśmiechnął się Szymon. Dyskutując o smakach pizzy, weszli do zamku. Udali się korytarzem, którym wczoraj uciekali. W pizzerii nie było żadnych innych klientów, więc gdy już wzięli pizze, to dostali ją po kwadransie. Jedna czwarta pizzy, była to mieszanka wielu serów, oraz kilka przypraw i sosu pomidorowego. Marcin sobie ją odciął i wziął na talerz, pierwszy kawałek. Druga część to była pizza wegetariańska od Agnieszki, Szymon wziął część mięsną, z kolei Wiktoria, wzięła ostrą pepperoni.

-Smacznego. – powiedział z pełnymi ustami Marcin.

-Dzięki. – odparł Szymon z równie pełnymi ustami.

Marcin skończył jeść jako pierwszy. Poszedł się załatwić, a w momencie, gdy mył ręce, usłyszał odgłos klucza, wchodzącego w zamek w drzwi, które prowadziły najprawdopodobniej na zewnątrz budynku. Nieco przerażony wycofał się szybko. Tym bardziej, że dźwięk odkluczania, drzwi, był podobny do tego, jaki wydaje jego klucz uniwersalny. Spokojnym krokiem udał się do drzwi, które prowadziły do holu. Drzwi za nim jednak zdążyły się otworzyć zanim zniknął z pola widzenia.

-Stać! –usłyszał gruby głos. Marcin od razu poleciał w stronę pizzerii. Bał się jedynie, że osoba za nim ma pistolet. Nie odwrócił się więc i znikł w pizzerii.

-NA DÓŁ! – wrzasnął Marcin do wszystkich przy stoliku. Nie trzeba było powtarzać. Wszyscy się zerwali. Marcin porwał swój plecak, dziękując Bogu, że go zabrał. Marcin wbiegł jako ostatni do schowka. Zamknął go na klucz, zostawiając swój w środku.

-Co się dzieje? – zapytał zdziwiony Szymon.

-Nie jestem pewny. Chyba nas znaleźli. – odparł Marcin. Wiktoria była już na dole. Schodziła aktualnie Agnieszka. Ktoś szarpnął klamkę.

-Złażę. – powiedział Szymon. Spojrzał na dół i skoczył.

-Nisko? – zapytał Marcin.

-Jest okej. Skacz śmiało. – usłyszał Wiktorię.

-Czekajcie, weźcie to. – powiedział Marcin zrzucając swój plecak. Ktoś po drugiej stronie próbował włożyć klucz do środka.

-Dawaj, dawaj! – usłyszał Marcin.

-Dobra, to będzie szybka akcja. – stwierdził Marcin. Stanął na krawędzi i pociągnął klucz, jednocześnie wskakując tyłem. Złapał w ostatniej chwili klapę i pociągnął ją za sobą. Poczuł ból w ramionach i się puścił. Klapa głucho uderzyła, a Marcin upadł na nogach, jednak poleciał do przodu. Szymon i Agnieszka go pociągnęli a Wiktoria biegła z przodu z jego plecakiem. Kilka sekund później, byli już obok portalu.

-Znów nie mamy jak go ustawić. – stwierdził Szymon. Wyglądało na to, że z każdym skokiem, coraz bardziej portal zaczyna iskrzyć.

-Kij z tym! Idziemy na ślepo. – powiedział Marcin. Złapali się za dłonie, i jednocześnie przeskoczyli przez portal. Dłuższe włosy Marcina stanęły dęba. Poczuł, jak nagle odlatuje. Zamknął oczy ze strachu. Zaczęło nim obracać i słyszał piski w uszach. Po chwili poczuł, że ląduje na materacu.

-Marcin! – usłyszał Szymon.

-Co się stanęło? – zapytał Marcin zdezorientowany. Podniósł się z materaca i rozejrzał. Pozostali już stali. Był ktoś z nimi. Ktoś jakoś Marcinowi znany.

-Co masz taką minę, jakbyś mnie nie znał? – zapytała dziewczyna.

-Kinga? Co jest grane? Co ona tu robi? – zapytał się Marcin.

-Nie wiem. Oni też tak zareagowali. – wzruszyła ramionami Kinga.

-No widzisz… w poprzednim świecie ciebie tutaj nie było. – odparł Marcin.

-Sandra i Laura czekają u góry jeszcze. – powiedziała Kinga.

-Laura… - szepnął Marcin. W końcu jakiś czas temu się w niej podkochiwał. Jednak nic z tego nie wyszło, gdyż znalazła innego, zanim on cokolwiek zrobił.

-Twoja dziewczyna przecież. – wzruszyła ramionami Kinga.

-Moja… dziewczyna? Nigdy nie miałem nikogo. – powiedział Marcin szczerze zdziwiony.

-Aż tak spore zmiany? Przedtem był Marcin, który był z kimś innym, a z nią zdążył zerwać. – powiedziała Kinga.

-Ej dobra, nie wiem co tu się dzieje. Po pierwsze, pytanie do reszty. Czy wami też tak rzuca przy przejściu? – zapytał Marcin.

-Rzuca? W jakim sensie? – zapytała Agnieszka.

-No normalnie… z sześć sekund, może więcej. – powiedział Marcin.

-Jakim cudem… przecież ja to normalnie przechodzę i nic nie mam. – powiedział Szymon.

-Nie no to dziwne. My tak też nie mamy. – stwierdziła Wiktoria.

-Idź z tym do lekarza. – powiedział Szymon.

-Haha, zabawne. – powiedział Marcin a nie było mu wcale do śmiechu. Zamiast tego udał się do komputera i zrobił zdjęcie. Wartości znów lekko podskoczyły w górę, jednak wciąż nie były one za wielkie.

-Który jest rok? – zapytała Agnieszka.

-2014. A coś nie tak? – zapytała Kinga.

-Nie, wygląda na to, że okej. – powiedziała Agnieszka.

-Teraz wydarzenia historyczne. Upadek muru Berlińskiego był w 1989? – zapytał Marcin, który akurat się pojawił.

-Tak, jednak chyba pytasz za daleko. Tak dla porównania, wasi alterzy mieli trzy letnią różnicę od ich świata. – stwierdziła Kinga.

-Hmm, kurde. 2011… coś się działo wtedy? Katastrofa w Smoleńsku? – zapytał Marcin.

-Czyli co? – zapytała Kinga.

-Oho, czyli jednak więcej jak trzy lata. – stwierdził Marcin.

-Papież umarł w 2005 roku? – zapytała Wiktoria Kingi.

-Czy ja wiem? 2005 albo 2006. W końcu Benedykt już trochę siedzi po nim. – odparła Kinga.

-U nas to i Franciszek już jest. – stwierdził Marcin. Pomyślał, że skoro już jest w okolicy 9ciu lat różnicy między ich światami, to będzie ciężko wrócić.

-W końcu jak w jakimś miejscu w czasie nastąpi zmiana, to może się potem wszystko już zmienić. – powiedziała Kinga.

-Teraz coś o mnie jak możesz. – powiedział Marcin.

-Wiec tak, masz ojca, matkę, brata oraz siostrę. – zaczęła Kinga.

-Hmm, hoho, zawsze chciałem mieć rodzeństwo. – ucieszył się Marcin.

-Rodziców też masz spoko. W ogóle, wasi poprzednicy, kazali wam przekazać, że macie znaleźć Adriana do 12 godzin, albo Google was znów znajdzie. – powiedziała Kinga.

-To tak działa? – zdziwił się Marcin.

-Nie wiem do końca. Chodźcie już do reszty, bo się tam niepokoją pewnie.

-Jak mamy znaleźć Adriana? – zapytał Marcin.

-Nie znam go. Ale jakoś musicie. Za dwa dni mamy wycieczkę parafialną nad morze. Możliwe, że będzie zapisany. – powiedziała Kinga.

-Do Słupska? – zapytał Marcin.

-No tak. Co się tak patrzycie? Co w tym dziwnego? – zapytała Kinga.

-Wycieczka parafialna w pierwszym dniu roku szkolnego? – zapytał Szymon.

-Jak to? Mamy połowę lipca. – powiedziała Kinga. Podeszli do klapy. Agnieszka rozpoczęła wchodzić do góry.

-Znów nas przeniosło do przeszłości. Nieco dalej niż ostatnio. – powiedział Marcin.

-Dwa dni mamy czekać na tą głupią wycieczkę? Może odznaczmy w tym komputerze światy alternatywne i skaczmy bez tego? – powiedział Szymon. Marcin szybko wyjął pistolet i wsadził do kieszeni już odbezpieczony.

-To nas i tak namierzą. Kurde, kurde, musimy znaleźć Adriana. Tylko jak? – zapytał Marcin, wspinając się do góry pod drabince.

-Aga, zadanie do ciebie. Zapewne twój tata ma listę osób, które jadą. – uśmiechnął się Marcin.

-No na pewno. – ucieszyła się Agnieszka.

-Wasi poprzednicy na to nie wpadli. – stwierdziła Kinga.

-Czekaj, otworzę drzwi. – powiedział Marcin, gdy wszyscy już wyszli z dołu.

-Po co? Są otwarte. – stwierdziła Kinga otwierając powoli drzwi. Wyjrzała głową i po chwili dała znak reszcie aby wyszła. Marcin wyszedł spokojnie, nie spodziewając się ataku od tyłu. Ktoś rzucił się na niego i przytrzymał tak, że nie mógł nic z tą osobą zrobić. Odwrócił głowę i ujrzał Laurę. Przełknął ślinę, gdyż tego się nie spodziewał. Miała nieco inne włosy niż te które zapamiętał. Całe były ciemne a na końcu, robiły się jasne.

-Czekaj… - zaczął Marcin i odsunął się. Nie był pewnie czy wie co robi.

-Coś nie tak? – zmartwiła się Laura.

-Nie chce robić przykrości mojemu alterowi i chodzić z jego dziewczyną. – zaczął Marcin.

-O stary… - usłyszał cichy głos Szymona.

-Samemu sobie? Wiesz co ty mówisz? Myślisz, że twój alter nie szaleje teraz w twoim świecie? I tak nie ma szansy, że wrócicie. Powiedz tylko, jak wygląda sytuacja między nami w twoim świecie. – powiedziała Laura. Obok stanęła Sandra. Była najlepszą, lekko otyłą przyjaciółką Laury. W jego świecie chyba jako jedyna wiedziała o jego zakochaniu do Laury. Mimo, że przyjaźniła się z nią, była lojalna Marcinowi i nic nie powiedziała.

-W każdym świecie widzę, że jestem jakiś odważny… ale tak naprawdę… no nie mam żadnego doświadczenia z nikim. Nie miałem nigdy nikogo. Ciężko mi tak to mówić… podkochiwałem się w tobie jakoś przez 3, może 4 miesiące. – wyrzucił nerwowo Marcin. Reszta odsunęła się od nich i pozwoliła im rozmawiać. Obok stała tylko Sandra.

-Nieciekawie… Niby nie ma sensu cię rozkochiwać teraz, na te 12 godzin, bo potem znów gdzieś cię przeniesie dalej. – odparła Laura.

-No, bez sensu. Chciałbym… ale boję się jakoś. – powiedział Marcin.

-Nie no, rozumiem. Smutno tak troszkę. – powiedziała Laura.

-Dobra, czekaj, zobaczymy jak już znajdę Adriana. – powiedział Marcin. Nie miał pojęcia co powinien zrobić.

-Chodźmy do Agi. – powiedziała głośno Laura.

-Więc w drogę. – uśmiechnął się Szymon. Marcin wyszedł jako pierwszy i z kimś się zderzył.

-Jak leziesz? – usłyszał Filipa. Szedł z jakąś dziewczyną.

-Ale… - zaczął Marcin, a Filip już wszedł do środka.

-To był Filip? – zapytała Aga.

-Filip w nieco dłuższych włosach… ale Filip. – stwierdził Szymon.

-Dobra tam, olać go. Nie wygląda, aby w tym świecie nas miał znać. – stwierdził Marcin.

-A właśnie, bo jak pytaliście, to nie uwzględniliście jednego. – zaczęła Kinga.

-To znaczy? – zapytał Marcin, wychodząc z zamku.

-Chodzi mi o to, co jest w tym świecie, czego nie ma w waszym. – powiedziała Kinga.

-Czekaj… faktycznie, przeoczyłem tak prosty fakt. – zaczął Marcin.

-O co chodzi? – zapytała Agnieszka.

-No bo słuchaj… po pierwszej zmianie, czyli po rozdwojeniu osi czasu, nie tyle, że wydarzenia się mogą różnić datą, przebiegiem i skutkami, ale i może powstać całkiem inne wydarzenie, które nigdy nie pojawiło się w naszym świecie. – uśmiechnął się Marcin, wyobrażając sobie inne możliwości światów.

-Nie powiedziałabym, że jest nam tutaj aż tak do śmiechu. – zaczęła Laura.

-Czekaj… faktycznie coś tu nie gra… - zaczął Marcin. Dopiero teraz zauważył, że kawałek zamku ma nieco uszkodzone ściany.

-Co się tutaj stało? – zaniepokoił się Marcin.

-E tam, już kilka lat po fakcie. Kojarzycie może konflikt między Rosją a Gruzją? Rok 2008 chyba. – zaczęła Sandra.

-No tak. U nas nazwali to przygotowaniem do konfliktu Rosji z Ukrainą. – powiedział Marcin.

-Hmm, no może i tak. Tyle, że nie tylko Gruzja wtedy upadła. Upadły niemal od razu tereny na zachód od Rosji. Czyli Litwa, Ukraina, Łotwa… - powiedziała Sandra.

-Czekaj… do czego ty dążysz? – zaniepokoił się Marcin.

-No zanim świat zareagował, dotarli już do Polskich granic. Co prawda Polski już nie ma, ale za to nie jest tak źle, jak w poprzednich wojnach. – odparła Sandra.

-O w mordkę… co to ma być? – wystraszył się Marcin. Spojrzał na parking. Samochody miały Rosyjskie rejestracje.

-Jest tych zmian trochę. Ale naprawdę, nie narzekamy. – powiedziała Laura.

-Nie narzekacie? A gdzie patriotyzm?! A gdzie walka o Polskę?! – zapytał podburzony Marcin.

-No tak wyszło niestety. – westchnęła Sandra.

-Pamiętacie Jowitę? – zapytała nagle Agnieszka.

-Tak, a co? – zapytał Marcin.

-A wspomniało mi się, że dzień wcześniej wysłałam jej listę… może tutaj już też ją ma… zadzwonić do niej? – zapytała Agnieszka.

-Dzwoń, nie ma nic do stracenia. – powiedział Marcin. Agnieszka wykręciła szybko jej numer i zadzwoniła, ustawiając głośno mówiącą rozmowę.

-No hej… nie dawałam ci przypadkiem listy osób, które jadą do Słupska? – zapytała na wstępie Aga.

-Raczej ja tobie jak już. Ale no nie ważne. Po co ci to? – zapytała Jowita.

-Potrzebuję danych jednej z osób… ma na imię Adrian. – zaczęła Aga.

-Moment… są dwaj. Radwański i Drabik. O którego chodzi? – zapytała Jowita.

-A ile lat mają? – zapytała Aga.

-Oboje po szesnaście. Oboje z Cieszyna. Nawet mieszkają na tej samej ulicy. – stwierdziła Jowita.

-Dobra, dzięki, wyślij mi ich numery komórkowe jak możesz. ...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin