Knight Harry Adam - Pochodnia.rtf

(986 KB) Pobierz

 

Harry Adam Knight

 

Pochodnia

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Dlaczego ludzie zmieniają się w żywe pochodnie? Co jest przyczyną tajemniczych pożarów?

Zagadkę usiłuje rozwiązać dwóch detektywów z Towarzystwa Ubezpieczeniowego. Okazuje się, że w sprawę zamieszany jest producent filmów pornograficznych...
Rozdział 1

 

Zanim Al Andrade nie zasiadł w restauracji Palm Court nowojorskiego hotelu Plaża, przez jego głowę nie przebiegła żadna zdrożna myśl.

No, może nie tak dokładnie. Od momentu kiedy dotarł do miasta, a było to w czwartek, by wziąć udział w Międzynarodowej Konferencji Transportu Kolejowego, czuł w podświadomości niepokój.

Al był solidnym pracownikiem firmy Amtrak ze Stockton w Kalifornii. Od dziesięciu lat z dumą piastował stanowisko managera do spraw obsługi pasażerów. Ze zwykłym sobie poświęceniem w sprawach słbowych odbywał teraz szereg konwencjonalnych wizyt, napełniając kieszenie wizytówkami i rozdając tuziny własnych. Brał także udział w pasjonującym seminarium, zaszczyconym prelekcją samego Basila Enderbyego z Kolei Brytyjskich, na temat zmienionej procedury wystawiania biletów w kombinowanym ruchu kolejowopromowym. Referat uzupełniałwnie znamienity dr Henrich Lemkow. Skupił on się na zagadnieniach dotyczących zmian środka transportu dokonywanych przez pasażerów w Stuttgarcie.

Ale myśli Ala coraz uparciej krąży wokół spraw bynajmniej nie związanych z wyżej wspomnianymi, ważkimi zagadnieniami. Nie chodziło mu jednak tylko o fizyczne zaspokojenie. Mó to przecież dostać po powrocie do Stockton od Helen, swojej sekretarki od ośmiu lat. Była też pewna ładniutka kelnerka w jego ulubionym barze, z któ od czasu do czasu spotykał się, odkąd wziął rozwód.

Do diabła, zawsze musiał z tym walczyć, gdy za długo słuchał elokwentnych wywodów o polityce finansowej i nie udawało mu się wymknąć w porę, korzystając z krótkich przerw na drinka. Czuł się podle mały świntuch z prowincji.

Z drugiej strony był przecież w Nowym Jorku. Tu wszystko wydawało się inne. Nowy Jork zawsze był dla niego miejscem najelegantszym, najbardziej wyszukanym. Cóż, Miasto Sztuki. Nie mó powstrzymać się od analizowania po raz któryś rozmowy z Mannym Levine'em, przedstawicielem biura Honeywell. Tamten z wyrazem krańcowego zadowolenia na twarzy opisywał, jak to podczas swojego ostatniego pobytu w Nowym Jorku zadzwonił z pokoju hotelowego po dziewczynę.

Po prostu podniosłem słuchawkę. O tak, jak gdyby nigdy nic. Wykręciłem pewien magiczny numerek i... nie uwierzysz! Za pół godziny ciche pukanie do drzwi. Jane Fonda! Mówię ci, Al. Tylkoodsza. I cycki większe. Weszła, obejrzała mnie od góry do dołu i powiedziała przysięgam, to absolutna prawda: „Hm,... sądzę, że bę się tu dobrze bawiła...”

A potem szczegóły. Wyszukane. Plastyczne. Manny nie darmo był uważany za najbardziej precyzyjnego sprzedawcę komputerów w okolicy. Minęło już parę tygodni, a Al wciąż na wspomnienie wynurzeń Manny'ego czuł niepokojące ciepło, wilgoć, drżenie rąk...

Herbata dla pana?

Andrade poczuł, że rumieniec pokrywa mu twarz. Gdyby tylko inni mogli słyszeć jego fantazje! Zewsząd otaczał go wytworny tłum. Z zażenowaniem spojrzał na kelnera.

A... Tak. Herbata. Oczywiście.

Dziś polecamy Earl Greya. Wyśmienity gatunek, odmiana wielkoliściasta o woni jaśminu i olejku bergamotowego powtórzył chyba po raz setny tego popołudnia.

Dobrze.

Z mlekiem? Z cytryną?

Niech będzie z cytryną.

Zestaw ciastek czy deser z menu?

Och, bo ja wiem...

Ale kelner już odszedł. Chwilę później przyniesiono tacę i Al, chcąc nie chcąc, musiał coś wybrać. Zdecydował się na duży, duński placek śliwkowy. Bardziej dla przyzwoitości niż z głodu. Próbował odkroić kawałek widelczykiem, nijak się nie udawało. Nieco zakłopotany rozejrzał się, czy nikt nie widzi jego bezowocnych wysiłw. Z niechęcią odsunął nadkruszone ciastko.

Nie oszukiwał się jużej wybrał hotel Plaża, bo włnie tu Manny przeż swoją upojną przygodę. Ale on nigdy by się nie zdobył, żeby tak po prostu wykręcić numer zapisany na odwrocie wizytówki Mannyego. Zresztą i tak takich spraw nie reguluje się kartą American Express, a gotówką nie dysponował.

Po kilometrach, które przemierzył po zatłoczonych ulicach Manhattanu, Palm Court było prawdziwym wytchnieniem. Restauracja miała kształt dużego liścia, zakończonego wejściem do kawiarni. Stopy piekły go niemiłosiernie. Oszczędność kazała mu odbywaćugie spacery do tańszych postojów taksówek. Z przykrością myślał o lepkiej popołudniowej duchocie swojego pokoju. Wiedział, że wieczór spędzi jak wczoraj i przedwczoraj ze wzrokiem utkwionym w telefonie, wyrzucając sobie tchórzostwo i miętosząc wizytówkę Mannyego.

Wschodnie wejście do hotelu oddzielała od Palm Court niska barierka i rząd donic z zielenią. Każdy przechodzień Piątej ulicy mó tu zajrzeć. Al dalej prowadził swoje małe obserwacje. Z lekkim zdumieniem skonstatował, że jest jedynym mężczyzną w restauracji. Poczuł się nieswojo.

Ukrył się za kartą menu. Ta godzinka nad ciastkiem i cienką herbatą miała go kosztować ponad dwadzieścia pięć dolarów.

Dookoła stoliki oblegały grupki kobiet pochłoniętych dyskusją i podzwaniających malutkimi filiżankami. Gdzieś z boku sączyła się melodia wygrywana na fortepianie. Pianista improwizował wokół tematów Jerome'a Kerna. Al rozpoznałWszystko, czym jesteś” i nagle doznał przykrego uczucia, że lata ciążą mu na ramionach niczym przemoczony płaszcz. Kiedyś żona zmusiła go do obejrzenia filmu, w którym Fred Astaire śpiewał to z Ginger Rogers. Co to był za film? „Jazz Time”? Nie... Zastanawiał siąnie nad tym, gdy dziewczyna przy stoliku obok upuściła filiżankę.

Nic włciwie się nie stało. Kilka cali od spodeczka szybko rosła na obrusie brązowa plama. Ale hałas był wystarczający, by Al drgnął i zaczął wzrokiem szukać źa. Dopiero teraz ją zauważył.

Była wspaniała.

Miała nie więcej niż dwadzieścia pięć lub dwadzieścia sześć lat, ubrana była w prosty ciemnoniebieski kostium i białą bluzkę, niczym francuska pensjonarka. Ale jej piersi odznaczające się pod płóciennym materiałem nie miały w sobie nic dziewczęcego, podobnie jak kolana, które wypatrzył pod stołem.

Był...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin