Mulligan Steve - Ekstaza 5 - Daj mi głęboka rozkosz (+18).pdf

(795 KB) Pobierz
1170470080.001.png
1170470080.002.png
Mulligan Steve
Ekstaza 05
Daj mi głęboką rozkosz
Moray poszedł za nią, jak automat.Przyglądał się jej pięknym udom i długim
nogom owiniętym czarną jedwabną pończochą, jej pośladkom wypełniającym
czarny kombinezon. Czuł, jak bardzo była podniecona, czuł zapach jej ciała.
Stanęli przy szafce nocnej. Rose zdjęła bransoletkę, kolię, kolczyki. Na samym
końcu zegarek.
Rozdział pierwszy
Ciepły podmuch majowego wiatru delikatnie poruszył krzakami wrzosu owijając sukienkę Geraldine
dookoła jej zgrabnych nóg. Leżący na trawie chłopak westchnął:
— No więc? Na co czekasz? Geraldine nadał stała nad nim nie mogąc się zdecydować.
Moray bardzo jej się podobał, ale nie zamierzała posuwać się z nim za daleko. Czuła, że jeżeli tylko
położy się obok niego, ustąpi i zrobi to, czego on będzie chciał. Geraldine miała zaledwie piętnaście
lat, a teraz musiała wybierać pomiędzy swoją zmysłowością, spragnioną pocałunków Moraya, a
zdrowym rozsądkiem podpowiadającym jej, żeby nie ruszać się z miejsca. Byli wystarczająco daleko
od miasteczka, a samo miejsce wydawało się bezludne. Jak do tej pory, udawało jej się zaspokoić
potrzeby chłopaka przy pomocy pieszczot i całusów, jednak od pewnego czasu Moray przebąkiwał
coś o wyjeździe do Ameryki i zażądał od niej dowodu miłości. Dlatego też, wiedząc, że chłopak
wyjedzie i być może nigdy nie wróci do Szkocji, Geraldine nie chciała go słuchać. Pragnęła
zachować to, co miała najlepszego dla jednego z chłopaków z Forres, dla tego z nich, który ją
poślubi. Mimo to, Moray cholernie ją pociągał...
— Moray! Jeżeli się położę obok ciebie, to obiecujesz, że będziesz się grzecznie zachowywał?
— Naturalnie, oczywiście, że tak!
— Ale wczoraj wieczorem wcale nie chciałeś leżeć spokojnie...
— Proszę uprzejmie! Jeśli sobie nie życzysz, możemy wrócić do domu — odburknął
młodzieniec i szybkim ruchem stanął na nogach. Nie był wcale wysoki, ale miał smukłą sylwetkę i
był raczej dobrze zbudowany. Włosy proste, kruczoczarne, oczy w kolorze ciemnego turkusu
nadawały jego ślicznej twarzy wyraz dziewczęcej urody.
Dziewczyny i kobiety z Forres uważały go za bardzo przystojnego.
— Moray, proszę cię, zachowuj się, jak trzeba! Geraldine oparła się rękoma o niego, a on
przyciągnął ją do siebie mocno przytulając. Całowali się wariacko, bez wprawy. Geraldine była
nadal dziewicą; Moray natomiast, mimo iż był w łóżku z różnymi kobietami, potrafił
jedynie wbić się w nie i wściekle ruchać. Ich języki nawet nie brały udziału w pocałunku, Geraldine
czuła jak ręce Moraya błąkają po całym ciele i obmacują zachłannie. Jego żądza udzieliła się teraz i
jej. Położyli się na trawie w cieniu dużego krzaku wrzosu, a ona pozwoliła, ażeby ręce pieściły
swobodnie jej nogi i uda, te jednak starała się trzymać dobrze ściśnięte..
— Geraldine, proszę cię, daj się tam dotknąć! — błagał ją Moray usiłując ściągnąć majteczki.
Podobała mu się jej przekora, uważał ją za przyzwoitą dziewczynę, ale piękną.
Pragnął ją posiąść za wszelką cenę i to mimo faktu, że była najlepszą przyjaciółką jego siostry Mary.
Geraldine była dziewczyną o długich włosach w kolorze miedzi, ładnych piersiach i niewiarygodnie
długich nogach. Jej skóra była delikatna jak jedwab, a szczególnie podniecająca wewnątrz ud.
— Geraldine, pozwól się dotknąć! Całowali się, jak obłąkani, on chciał za wszelką cenę przedrzeć
się przez jej wewnętrzną obronę, która tak silnie trzymała zwarte uda. Geraldine płonęła, ale nadal
obliczała, co też jej się opłaca. O seksie nie wiedziała w gruncie rzeczy zbyt wiele, a żeby było
śmieszniej, właśnie poprzedniego wieczoru przyłapała swoich rodziców w intymnym momencie. On
wrócił z pubu na małym rauszu i w kuchni usiłował
dobrać się do żony, ona jednak tego dnia była niedysponowana. Posadził ją więc na stołku, a
Geraldine, która o mały włos nie weszła do kuchni, zatrzymała się na progu podglądając rodziców
przez szparę pozostawioną pomiędzy drzwiami a framugą. Patrzyła, jak penis ojca, wielki i zgięty w
pół, jest poddawany obróbce języka, jak powiększa się, jak twardnieje, coraz bardziej
przypominając długą i nabrzmiałą rurkę mięsa znikającą w ustach żony. A później, chrapliwe
pojękiwania, stękania, gdy jego żona ssała mu go. Te słowa, tak bezwstydnie podniecające:
— Ssij, dziwko! Mmmmh! Jesteś wielką dziwą, Jennifer! Ssij go, właśnie tak! Jeszcze, jeszcze!
Błagam cię, chcę ci się spuścić do ust!
Geraldine gapiła się, jak zaczarowana. Czuła się podle i czuła się winną, ale nijak nie mogła
oderwać wzroku. W końcu jej ojciec spuścił się mrucząc pod nosem sprośności, jakie pierwszy raz
słyszała na własne uszy, gdy tymczasem matka połykała tę gęstą ciecz, którą Geraldine nauczyła się
rozpoznawać w trakcie pieszczot z Murayem. W pierwszej chwili poczuła się plugawo, lecz chwilę
później pod wpływem obserwacji matki naszły ją wątpliwości.
— Ty świnio! Jesteś świnią! — krzyknęła matka, patrząc jednak na męża wzrokiem osoby równie
winnej, co i on. Tej nocy Geraldine nie mogła zasnąć wyobrażając sobie twardego członka Moraya
penetrującego jej usta i siebie samą ssącą go, połykającą fontannę jego namiętności... Morayowi
udało się odciągnąć majteczki Geraldine, usiłował teraz wcisnąć palca pomiędzy lekko rudawymi
krzaczkami prosto do jej wilgotnej pochwy; ona nadal ściskała uda, jednak już nie tak pewnie.
— Moray, kochanie, proszę cię... dogodzę ci tak, jak lubisz... Och! Kochanie! Boli mnie!
Zgłoś jeśli naruszono regulamin