Ehrlich St. Wstęp do nauki o państwie i prawie.pdf

(15477 KB) Pobierz
STANISŁAW EH RLICH
WSTĘP DO NAUKI
O PAŃSTWIE I PRAWIE
Wydanie trzecie poprawione
Warszawa 1979
PAŃSTWOWE WYDAWNICTWO NAUKOW E
Tytuł dotowany przez Ministerstwo Nauki,
Szkolnictwa Wyższego i Techniki
Okładkę projektowała Barbara Jakubowska-Pieczonko
Redaktor Ludwika Lisiakiewicz
Redaktor techniczny Andrzej Rowicki
Korektorki A licja Kot, Bogumiła Zielińska
© Copyright
by Państwowe Wydawnictwo Naukowe
Warszawa 1 7
90
Printed in Poland
ISBN 83-01-00053-8
PRZEDMOWA
płynęło około ośmiu lat od czasu oddania Wydawnictwu tekstu
ou do nauki o państwie i prawie.
Nie byłem zadowolony z tej książ-
sałem ją bowiem w bardzo dla mnie niepomyślnym okresie. Spory
k upływ czasu otworzył możliwości ponownego przemyślenia sze-
problemów, nowego ich ujęcia i sformułowania, a także wykorzysta-
.wag krytycznych podyktowanych życzliwością.
oprowadziło to w wyniku do zmian, które wykroczyły poza zakres
uzupełnień, jakie autorzy zazwyczaj wprowadzają w reedycje swoich
ek. W nadaniu książce nowego kształtu (mam nadzieję ulepszonego)
mogła mi dr Ludwika Lisiakiewicz, która redagowała ją na prośbę
awnictwa. Za jej pracę pragnę jej publicznie podziękować.
Autor
zawa 1978 r.
\
PRZEDMOWA DO PIERWSZEGO WYDANIA
Mój nauczyciel i przyjaciel, nieodżałowanej pamięci Karol Koranyi,
był zdania, że nie powinno się przystępować do pisania podręcznika nie
mając za sobą co najmniej 20-letniego doświadczenia dydaktycznego.
Rozmowa na ten temat toczyła się na wiosnę 1952 roku i rygory sta­
wiane przez znakomitego erudytę powszechnej historii państwa i prawa
wydawały mi się wówczas przesadne. A le od tego czasu minęło lat 18,
ja sam rozpocząłem ostatni etap mojej akademickiej pielgrzymki i kiedy
oddaję do druku podręcznik wsparty o w iele dłuższym, niż dwudziesto­
letnie, doświadczeniem, wcale nie jestem pewien, czy nie czynię tego
przedwcześnie.
Ledwie się hydrze wątpliwości zetnie jedną głowę, z miejsca odra­
stają nowe. Otóż to. Nie podzielam dość pospolitego poglądu, jakoby pod­
ręcznik uniwersytecki wtedy spełniał zadanie, kiedy zawiera tezy nie­
sporne. Byłaby to z punktu widzenia wygody autorów-wykładowców,
sytuacja szczęśliwa — żadnej rozterki, żadnego niepokoju, a studentom
nie pozostaje nic innego, jak wyuczyć się katalogu powszechnie uznanych
prawd. Niestety, postulat zamieszczenia w podręcznikach jedynie tez bez­
spornych jest niemożliwy do spełnienia. Po prostu, tez bezspornych jest
niewiele. Postęp gwałtowny i narastający zrewolucjonizował dyscypliny
matematyczno-przyrodnicze, lecz w nie mniejszym stopniu objął nauki
społeczne, a do nich zalicza się również nauki o państwie i prawie. Mało
tego, w naszych oczach narodziły się i rozwijają nowe gałęzie nauki.
Jak więc odgradzać się od tej wichury myśli i odkryć? Jakże nie interes
sować się przemianami u naszych najbliższych, naukowych sąsiadów,
skoro wyniki ich badań wpływają, a przynajmniej powinny wpływać,
na nasze, i odwrotnie?
Wszystko to powoduje konieczność sygnalizowania stanowisk rozbież­
nych. Jest to jedyna droga przygotowania gruntu do zintegrowanej nauki
o państwie i prawie jako pewnych całościowych zjawisk społecznych.
W ten sposób odkryłem czytelnikom warsztatowe zmartwienia auto­
ra podręcznika. A le nie przygniatają one, jeżeli założyć, że nasi słucha­
cze to nie p r z e d m i o t y nauczania, nie „naczynia mówiące” , które
6
mamy napełnić — w ramach pensum wykładowcy — określoną ilością
wiedzy, ale uczestnicy procesu poznawania, w którym nie tylko biorą,
ale i dają. Inspirują pytaniami, uwagą, żądaniami wyjaśnień, które nas
wykładowców zmuszają do ścisłości, a czasem do podjęcia zagadnienia,
które rozwiązane było tylko pozornie.
Toteż słuchaczom moim podręcznik ten poświęcam.
Tyle na temat książki — reszta należy do krytyki.
Pragnę, jak nakazują dobre obyczaje, podziękować recenzentom ma­
szynopisu książki, profesorom: Remigiuszowi Bierzankowi, Adamowi Ło­
patce i Kazimierzowi Opałkowi za ich wnikliwe opinie, a redaktorowi
Bogdanowi Gutowskiemu za jego glossa marginalis, która towarzyszyła
nieustępliwie wszystkim dwudziestu rozdziałom, tropiąc edytorskie grze­
chy i prostując meandry moich myśli. Nie mogę również pominąć
moich wieloletnich współpracowników: adj. dr Ludwiki Lisiakiewicz,
adj. dr Anny Turskiej i mgr Piotra Winczorka, którzy pomogli mi wybrać
pewną ilość przykładów.
Dziękuję im wszystkim szczerze, ponieważ sprzyjali wydaniu tej
książki.
Warszawa, w lutym 1979 roku
Autor
Zgłoś jeśli naruszono regulamin