1126. DUO Mann Catherine - Brakuje mi ciebie.pdf

(810 KB) Pobierz
Catherine Mann
Brakuje mi ciebie
Tłu​ma​cze​nie:
Ka​ta​rzy​na Cią​żyń​ska
ROZDZIAŁ PIERWSZY
Od dwóch lat Fio​na Har​per-Rey​naud była żoną męż​czy​zny, któ​re​go ma​ga​zyn
„Ame​ri​can Sports” ogło​sił “Naj​przy​stoj​niej​szym spor​tow​cem roku”.
Co praw​da nie po​ślu​bi​ła sław​ne​go roz​gry​wa​ją​ce​go no​wo​or​le​ań​skiej dru​ży​ny Hur​-
ri​ca​nes dla jego uro​dy. Szcze​rze mó​wiąc, za​wsze po​cią​ga​li ją ra​czej in​te​lek​tu​ali​ści
niż spor​tow​cy. Gdy jed​nak Hen​ri Rey​naud po​ja​wił się na im​pre​zie cha​ry​ta​tyw​nej,
któ​rą pro​wa​dzi​ła w ga​le​rii sztu​ki, za​in​try​go​wał ją. A kie​dy oka​zał po​dziw i zro​zu​-
mie​nie dla niu​an​sów sztu​ki, wpa​dła po uszy, pa​trząc w jego roz​ma​rzo​ne in​te​li​gent​ne
oczy.
Mimo to ze wzglę​du na hi​sto​rię swo​ich związ​ków i dwu​krot​nie ze​rwa​ne za​rę​czy​-
ny utrzy​my​wa​ła dy​stans. Przez dwa ty​go​dnie. Bo po​tem ży​cie za​czę​ło wy​my​kać jej
się spod kon​tro​li.
To praw​da, po​bra​li się, po​nie​waż my​śle​li, że Fio​na jest w cią​ży. Ko​cha​ła jed​nak
Hen​rie​go tak moc​no i na​mięt​nie, że stra​ci​ła roz​są​dek jak aza​lia płat​ki. Zbyt póź​no,
do​pie​ro gdy po​ja​wi​ły się pro​ble​my, zda​li so​bie spra​wę, że ich mał​żeń​stwo zbu​do​wa​-
ne jest na ru​cho​mych pia​skach. A odro​bi​na trwal​sze​go fun​da​men​tu szyb​ko się kru​-
szy​ła.
Zwłasz​cza ostat​nio.
Za dwie go​dzi​ny Fio​na mia​ła przy​wi​tać eli​tę No​we​go Or​le​anu na ko​lej​nej im​pre​-
zie po​łą​czo​nej ze zbiór​ką pie​nię​dzy, któ​rą pro​wa​dzi​ła jako wo​lon​ta​riusz​ka. Ile​kroć
fun​da​cja pro​po​no​wa​ła jej ho​no​ra​rium, prze​ka​zy​wa​ła pie​nią​dze z po​wro​tem na cele
cha​ry​ta​tyw​ne. Głę​bo​ko wie​rzy​ła we wspie​ra​ne przez sie​bie spra​wy i była wdzięcz​-
na, że po​sia​da środ​ki i czas, by je wspo​móc.
Ale to nie pre​sja zwią​za​na z peł​nym blich​tru wy​da​rze​niem tak ją ze​stre​so​wa​ła.
Fio​na była ogrom​nie prze​ję​ta wi​zy​tą u le​ka​rza, któ​rą od​by​ła tego dnia, zaś na sku​-
tek tego bar​dziej niż do​tąd zde​ter​mi​no​wa​na, by nie cią​gnąć mał​żeń​stwa opar​te​go
na wszyst​kim, tyl​ko nie na mi​ło​ści. Po​czu​cie obo​wiąz​ku męża jej nie wy​star​cza​ło.
Włą​czy​ła gło​śnik w te​le​fo​nie i po​ło​ży​ła go na sta​rej to​a
let​ce, jed​nym z pięk​nych
me​bli w domu, któ​ry dzie​li​ła z Hen​rim w za​byt​ko​wej dziel​ni​cy no​wo​or​le​ań​skiej,
Gar​den Di​strict. Za​trzy​ma​ła wzrok na opra​wio​nej w krysz​ta​ło​wą ram​kę fo​to​gra​fii,
na któ​rej była z Hen​rim pod​czas wy​ciecz​ki do Pa​ry​ża przed kil​ku laty. Za​sko​czy​ły ją
ich uśmie​chy.
Czy jej ży​cie było kie​dyś tak szczę​śli​we? Pa​trząc te​raz na fo​to​gra​fię, od​no​si​ła
wra​że​nie, że to nie sie​bie wi​dzi, lecz obcą oso​bę.
Tak się za​pa​trzy​ła na zdję​cie, że omal nie za​po​mnia​ła, iż roz​ma​wia z Ade​la​ide,
swo​ją przy​szłą szwa​gier​ką i asy​stent​ką Demp​seya, przy​rod​nie​go bra​ta Hen​rie​go.
Ade​la​ide i Demp​sey wresz​cie się za​rę​czy​li, a ich mi​łość po​trze​bo​wa​ła wię​cej cza​-
su, by roz​kwit​nąć. Ina​czej było z Hen​rim, któ​ry oświad​czył się pod wpły​wem im​pul​-
su.
Mru​ga​jąc, Fio​na sku​pi​ła uwa​gę na roz​mo​wie. Na ro​dzi​nie. W du​chu za​śmia​ła się
gorz​ko na tę myśl. Ro​dzi​na zna​czy​ła dla niej bli​skość i so​li​dar​ność, ona zaś czu​ła się
sa​mot​na i wy​izo​lo​wa​na.
I to bez po​wo​du. Ro​dzi​na Rey​nau​dów była licz​na, a więk​szość jej człon​ków miesz​-
ka​ła w No​wym Or​le​anie. Dwaj bra​cia męża miesz​ka​li w ro​dzin​nej po​sia​dło​ści nad
je​zio​rem Pont​char​tra​in. Tego wie​czo​ru mie​li tam być obec​ni w związ​ku z jej im​pre​-
zą cha​ry​ta​tyw​ną.
Gwiaz​dy spor​tu, ce​le​bry​ci i po​li​ty​cy zbio​rą się, by wy​ra​zić swo​je po​par​cie dla naj​-
now​szej kwe​sty Fio​ny. Po​wie​trze wy​peł​ni gwar roz​mów. Są​dząc z do​tych​cza​so​wych
do​świad​czeń, uda jej się ze​brać nie​zbęd​ną sumę, by otwo​rzyć schro​ni​sko dla zwie​-
rząt.
Przy​cup​nę​ła na wik​to​riań​skiej ta​pi​ce​ro​wa​nej ła​wie sto​ją​cej w no​gach łóż​ka z bal​-
da​chi​mem, słu​cha​jąc przy​szłej szwa​gier​ki, któ​ra pa​pla​ła o wi​nach, li​kie​rach i in​nych
na​pit​kach.
Wciąż prze​by​wa​jąc my​śla​mi w prze​szło​ści, gdy do sza​leń​stwa za​ko​cha​ła się
w Hen​rim, ostroż​nie wcią​ga​ła poń​czo​chę. Hen​ri uwo​dził ją tak nie​ubła​ga​nie, aż
uwie​rzy​ła w jego za​pew​nie​nia, że uwiel​bia jej umysł tak samo jak cia​ło. Jej cia​ło.
Drżą​cy​mi rę​ka​mi pod​cią​gnę​ła poń​czo​chę na udzie. Nie wol​no jej my​śleć o cza​sie,
za​nim ich mał​żeń​stwo do​padł kry​zys. Hen​ri zo​stał z nią tyl​ko z po​wo​du sta​nu jej
zdro​wia. Sza​no​wa​ła to, na​wet je​śli utra​ta jego mi​ło​ści tak ją za​bo​la​ła. Nie mo​gła
jed​nak za​ak​cep​to​wać ni​cze​go mniej niż szcze​re uczu​cie.
Co zna​czy​ło, że musi za​cho​wać swój se​kret dla sie​bie. Po​pra​wi​ła zmarszcz​kę na
poń​czo​sze i kon​ty​nu​owa​ła roz​mo​wę z Ade​la​ide.
– Je​stem ci ogrom​nie wdzięcz​na za po​moc przy dzi​siej​szej im​pre​zie.
– Cała przy​jem​ność po mo​jej stro​nie. Cie​szy​ła​bym się, gdy​byś czę​ściej mnie pro​si​-
ła.
– Nie chcia​łam ci się na​rzu​cać ani spra​wiać, że​byś czu​ła się do cze​go​kol​wiek zo​-
bo​wią​za​na, kie​dy Demp​sey był two​im sze​fem. – Zna​ła Ade​la​ide od lat, ale do​pie​ro
nie​daw​no do​wie​dzia​ła się o jej ro​man​sie.
– Za to te​raz, kie​dy bę​dzie​my szwa​gier​ka​mi, już moż​na mnie wy​ko​rzy​stać?
– Och nie, wy​bacz, nie to mia​łam na my​śli.
– Nie prze​pra​szaj – rze​kła ze śmie​chem Ade​la​ide. – Żar​to​wa​łam. Na​praw​dę się
cie​szę, że mogę coś zro​bić. To waż​na spra​wa. Two​ja dzia​łal​ność jest praw​dzi​wą in​-
spi​ra​cją.
– Cóż, by​ła​bym in​spi​ru​ją​cą po​raż​ką, gdy​by nie two​ja po​moc przy or​ga​ni​za​cji dzi​-
siej​szej im​pre​zy. – Głów​na po​sia​dłość ro​dzin​na nad je​zio​rem Pont​char​tra​in była
więk​sza i bar​dziej wy​staw​na niż dom Fio​ny i Hen​rie​go. Ku​pi​li go, bo gwa​ran​to​wał
im pry​wat​ność, a Fio​na mo​gła go urzą​dzić wła​sny​mi an​ty​ka​mi w sty​lu od​mien​nym
niż neo​kla​sycz​ne, wzo​ro​wa​ne na wło​skich re​zy​den​cjach po​sia​dło​ści Rey​nau​dów. Te​-
raz była wdzięcz​na za tę pry​wat​ność, szy​ku​jąc się na im​pre​zę i sta​ra​jąc się opa​no​-
wać ner​wy.
– Za​wsze zda​rza się coś nie​prze​wi​dzia​ne​go. Za​ła​twi​łaś spra​wę z sa​mo​cho​dem?
W gło​sie Ade​la​ide Fio​na sły​sza​ła cień tro​ski. Skrzy​wi​ła się. Nie lu​bi​ła kła​mać, ale
gdy​by przy​zna​ła, że tego dnia od​wie​dzi​ła le​ka​rza, wy​wo​ła​ła​by py​ta​nia. Wciąż była
zbyt po​ru​szo​na, by na nie od​po​wia​dać. Po la​tach le​cze​nia nie​płod​no​ści przy​wy​kła
do trzy​ma​nia w se​kre​cie sta​nu swo​je​go zdro​wia i zła​ma​ne​go ser​ca.
– Wszyst​ko w po​rząd​ku, Ade​la​ide. Dzię​ku​ję.
A przy​naj​mniej mia​ła na​dzie​ję, że tak jest. Le​karz po​wie​dział, że nie po​win​na się
mar​twić.
Ła​two po​wie​dzieć, zwłasz​cza po tym, co prze​szła. Mar​twie​nie się było jej na​tu​ral​-
nym sta​nem.
– To do​brze. Prze​sła​łam ci mej​lem zmia​ny w menu, że​byś mo​gła je zwe​ry​fi​ko​wać.
– Zmia​ny? – Fio​na się za​nie​po​ko​iła.
Zwy​kle po​dob​ne sy​tu​acje da​wa​ły jej szan​sę na wy​ka​za​nie się kre​atyw​no​ścią. Każ​-
da im​pre​za, któ​rą pro​wa​dzi​ła, wy​ma​ga​ła jed​nej czy dwóch po​pra​wek. Ale te​raz my​-
śla​mi była gdzie in​dziej, sku​pio​na na in​tro​spek​cjach, i z tru​dem ra​dzi​ła so​bie ze
zmia​na​mi.
– W ostat​niej chwi​li po​ja​wił się pro​blem ze zdo​by​ciem świe​żych grzy​bów, więc
wy​my​śli​łam za​mien​nik. Chcesz, że​bym ci to prze​czy​ta​ła? – W tle roz​legł się brzęk
klu​czy.
– Oczy​wi​ście, że nie. Ufam two​je​mu gu​sto​wi i do​świad​cze​niu – od​par​ła szcze​rze
Fio​na.
– Je​śli jesz​cze w czymś mogę po​móc, daj mi znać. – Ade​la​ide za​wa​ha​ła się, w tle
sły​chać było czyjś głos i kro​ki, któ​re w koń​cu uci​chły. – W pra​cy czu​ję się pew​nie,
ale moja przy​szła rola i obo​wiąz​ki jako pani Rey​naud to dla mnie kom​plet​nie nowe
te​ry​to​rium.
Za to czas Fio​ny jako pani Rey​naud do​bie​gał kre​su, choć ro​dzi​na jesz​cze o tym
nie wie​dzia​ła.
– Je​steś pro​fe​sjo​na​list​ką. Każ​dą im​pre​zę mo​żesz urzą​dzić po swo​je​mu i prze​nieść
na zu​peł​nie nowy po​ziom. Mu​sisz tyl​ko zna​leźć ni​szę. Męż​czyź​ni w tej ro​dzi​nie po​-
tra​fią czło​wie​ka zmu​sić…
– Fio​no – pod​ję​ła z nie​po​ko​jem Ade​la​ide. – Wszyst​ko w po​rząd​ku?
– Nie przej​muj się mną. Nic mi nie jest. Do zo​ba​cze​nia wkrót​ce. Mu​szę się prze​-
brać. – Nie mo​gła udać się na im​pre​zę w poń​czo​chach, strin​gach i sta​ni​ku, nie​za​leż​-
nie od pięk​na wło​skiej ko​ron​ki. – Raz jesz​cze wiel​kie dzię​ki. – Roz​łą​czy​ła się i się​-
gnę​ła po sza​fi​ro​wą dłu​gą suk​nię.
Chłod​ny je​dwab​ny szy​fon gład​ko ze​śli​znął się po skó​rze. Bie​li​zna i su​kien​ka były
spe​cjal​nie za​pro​jek​to​wa​ne. Su​kien​ka była ob​ci​sła w biu​ście i na bio​drach, pli​so​wa​-
na spód​ni​ca mu​ska​ła kost​ki. Wy​szy​wa​ny ce​ki​na​mi pas i dia​men​to​we dłu​gie kol​czy​ki
do​da​wa​ły Fio​nie bla​sku.
Nikt nie za​uwa​ży jej blizn. Nikt poza mę​żem i le​ka​rzem o nich nie wie.
Po​dwój​na ma​stek​to​mia. Re​kon​struk​cja.
Pro​fi​lak​ty​ka. Z na​dzie​ją na unik​nię​cie cho​ro​by, któ​ra za​bra​ła jej mat​kę, ciot​kę
i bab​kę.
Fio​na nie mia​ła raka pier​si, lecz zwa​żyw​szy na geny, nie chcia​ła ry​zy​ko​wać. Przy​-
ci​snę​ła su​kien​kę do pier​si i sta​ra​ła się nie my​śleć o sło​wach, ja​kie tego dnia usły​sza​-
ła od le​ka​rza na te​mat wy​ni​ku mam​mo​gra​fii, któ​ry osta​tecz​nie może oka​zać się nie​-
groź​ny. Gu​zek nie​mal na pew​no jest mar​twi​cą tkan​ki tłusz​czo​wej. Ale na wszel​ki
wy​pa​dek le​karz za​le​cił biop​sję.
Skrzyp​nię​cie otwie​ra​nych drzwi prze​stra​szy​ło ją. Su​kien​ka się zsu​nę​ła. Fio​na
chwy​ci​ła za ozdob​ne ra​miącz​ka i znów przy​ci​snę​ła ją do pier​si, choć tyl​ko jed​na
Zgłoś jeśli naruszono regulamin