DOBRY PASTERZ CZ 077 - JEŚLI JESTEŚ MATKĄ A JESTEŚ BEZPŁODNA ZACHĘCAMY CIĘ ABYŚ NOSIŁA PASEK ŚW. DOMINIKA.docx

(3844 KB) Pobierz

JEŚLI JESTEŚ MATKĄ A JESTEŚ BEZPŁODNA ZACHĘCAMY

CIĘ ABYŚ NOSIŁA PASEK ŚW. DOMINIKA

 

Pasek św. Dominika – historia oraz świadectwa szczęśliwych matek

Bodaj każdy z nas zna małżeństwo, które przez długi czas starało się o dziecko, a akty miłości małżeńskiej wspomagane niekiedy odpowiednią terapią medyczną nie kończyły się poczęciem upragnionego dzieciątka. Właśnie dla nich – niekiedy zrozpaczonych długoletnimi staraniami o potomstwo – Kościół przeznacza sakramentalium, którego noszenie wraz z wytrwałą modlitwą przynosi niezwykle często cudowne efekty.

 

W dobie, gdy kobiety niejednokrotnie bardziej wierzą kolorowym pisemkom przeznaczonym rzekomo dla nich, niż Bogu i Kościołowi, zachęta do noszenia paska w razie problemów z płodnością wielu wyda się anachronizmem czy zabobonem. Jednakże do uznania cudownego działania owego sakramentalium nie jest potrzebna wyjątkowo silna wiara. Wystarczyłoby zobaczyć sterty kopert z listami, które znajdują się u mniszek dominikanek na krakowskim Gródku. A listy te zawierają dziękczynne świadectwa, w których matki opisują szeroko swoje kilku, a czasem nawet kilkunastoletnie zmagania z bezpłodnością. Zdecydowana większość tych relacji ma podobne zakończenie – gdy małżeństwo rozpoczynało modlitwę za wstawiennictwem św. Dominika połączoną z noszeniem przez kobietę paska, wkrótce następowało poczęcie dziecka. Inne z kolei świadectwa mówią o zagrożonych ciążach, o lekarzach wieszczących poronienie, wreszcie o pasku, modlitwie i narodzinach zdrowego potomka.

 

Skąd jednak św. Dominik Guzman, założyciel Zakonu Kaznodziejskiego, wprawdzie ojciec, ale duchowy, a nie fizyczny, jest patronem bezpłodnych kobiet i zagrożonych ciąż? W klasztorze ojców dominikanów we włoskim mieście Soriano znajduje się cudowny wizerunek tegoż świętego. Co dlań charakterystyczne, artyści nie są w stanie go skopiować, a żadna z istniejących kopii nie jest wiernym odbiciem oryginału. Wśród ludności miasteczka w Kalabrii znany jest zwyczaj brania „świętych miar” – białych bawełnianych tasiemek odcinanych „według miary” obrazu, czyli jego obwodu, wynoszącego około półtora metra. Oczywiście tasiemki są następnie poświęcane. Rozprowadzane obecnie bawełniane paski zawierają na sobie napis „O spem miram…” („O nadziejo przedziwna…”), które to słowa są początkiem responsorium – modlitwy ku czci św. Dominika Guzmana. Wezwanie to powinno być z wiarą odmawiane, ponieważ pasek nie jest talizmanem – samo jego noszenie nie wystarczy, by otrzymać łaski.

 

Stary modlitewnik podaje również, że pasek "powinien być długi łokci dwa i pół ćwierci, z białej wstążki zrobiony, na którym po łacinie: O spem miram, albo po polsku: Wielką nadzieję, należy napisać, do poświęcenia dać w kościele Dominikańskim i podług potrzeby używać".

    Historia niezwykłego sakramentalium jakim jest pasek związana jest z cudownym obrazem św. Dominika z klasztoru oo. Dominikanów w kalabryjskim Soriano (Włochy)  Samo Soriano jest również bardzo niezwykłym miejscem, wybranym według zakonnej legendy przez samego św. Dominika.

 

    Święty Dominik objawił się bowiem pewnej nocy 1510 r. dominikaninowi o. Vincenzo z klasztoru w Catanzaro. Nakazał mu iść do Soriano i założyć tam nowy klasztor. Dominikanin myślał, że doświadczył halucynacji i nie posłuchał nakazu. Wówczas święty ukazał mu się po raz drugi. Tym razem o. Vincenzo przestał mieć wątpliwości i przygotował się do wyjazdu. W chwili, gdy miał wyruszać przestraszył się jednak trudów jakie mogą go czekać w drodze, zawrócił i cisnął w kąt swój bagaż. W nocy św. Dominik pojawił się po raz trzeci. Tym razem miał "zmąconą i groźną" twarz - stanowczo zażądał od brata wypełnienia nakazu w duchu posłuszeństwa. Cóż było robić o. Vincenzo wyruszył w drogę.

 

                Kiedy dotarł do miasteczka trafił na spory lokalnych władz dotyczące fundacji zakonu. Mieszkańcy zastanawiali się kogo ściągnąć w to miejsce - franciszkanów czy dominikanów. Przybycie o. Vincenzo rozstrzygnęło spór. Podczas budowy klasztoru wydarzyło się wiele cudownych interwencji. Początkowo klasztor miał bowiem stanąć w innym niż obecnie miejscu, jednak dwukrotnie duży krzyż jaki stawiano na placu budowy po nocy znajdowano obok kaplicy NMP. W nocy widziano też wielkie głazy toczące się na miejsce budowy, a robotnicy zatrudnienie przy wznoszeniu murów po przyjściu rano do pracy często zastawali je wyższymi niż zostawili je poprzedniego dnia. Ludzie widzieli również w nocy postać brata pracującego na budowie. W 1530 r. w nowo wybudowanym klasztorze mieszkało trzech ojców, jeden brat-konwers i jeden tercjarz.

    Dziś dominikanie nadal mieszkają w Soriano, chociaż części klasztoru, zburzonego na skutek potężnego trzęsienia ziemi, jakie wydarzyło się tu w 1783 r. nadal nie odbudowano.

Obraz z niebios zesłany

 

Była noc z 14 na 15 września 1530 r. Jeden z braci mieszkających w soriańskim klasztorze - brat Lorenzo - przygotowywał tej nocy wszystkie rzeczy potrzebne do odprawienia porannej Mszy św. Zapalał właśnie światła na wyższym ołtarzu, gdy nagle dostrzegł oświetlone blaskiem świec postacie trzech kobiet.

               

    Brat Lorenzo zdziwił się niepomiernie - co robiły tu trzy kobiety, przecież drzwi były zamknięte i nawet mysz nie miała prawa się przez nie przecisnąć. Nie miał jednak zbyt wiele czasu na rozmyślanie, bowiem zbliżyła się do niego najczcigodniejsza z dam. "Komu dedykowany jest ten kościół?" - zapytała. "Św. Dominikowi" - odpowiedział brat Lorenzo. "Macie jakiś wizerunek świętego?" - drążyła dalej kobieta. "Nie, nie mamy żadnego" - zgodnie z prawdą odpowiedział zakonnik. Słysząc te słowa kobieta wręczyła dominikaninowi trzymamy w ręku rulon i wraz trzema towarzyszkami zniknęła w półmroku nawy.

 

               

Brat Lorenzo przyjął dar i natychmiast pobiegł powiadomić o całym zajściu pozostałych dominikanów. Po rozwinięciu rulonu okazało się, że jest to obraz św. Dominika. Ojciec Galiano i dwaj bracia pobiegli czym prędzej do kościoła, aby odnaleźć wspomniane trzy kobiety. Nie było ich tam jednak, a wszystkie drzwi nadal pozostawały dobrze zamknięte. Zakonnicy rozglądali się i rozpytywali na zewnątrz, ale nikt nie słyszał o żadnych trzech kobietach. Dominikanie nie mieli wątpliwości - obraz był darem z samego nieba. Resztki wątpliwości zostały rozwiane następnej nocy, kiedy jednemu z dominikanów (prawdopodobnie ojcowi Galiano) ukazała się św. Katarzyna Medycejska. Święta oświadczyła, że owymi trzema kobietami były: Matka Boża, Maria Magdalena i ona sama.

   Obraz zasłynął wkrótce licznymi cudami otrzymywanymi za jego pośrednictwem. Sam wizerunek nie jest artystycznie wyrafinowany, podkreśla się jednak ogromną ekspresję twarzy św. Dominika i emocje jakie z niego płyną, a także niesamowitą fakturę. Istnieje wiele świadectw dotyczących niemożności sporządzenia wiernej kopii wizerunku, tak jakby sam święty uniemożliwiał artystom pracę przy kopiowaniu dzieła. Wiele kopii pozostało niedokończonych, a te które powstały w znacznym stopniu odbiegają od oryginału.

 

   Podobnie jak działo się to w innych sanktuariach, także w Soriano od początku istnienia Cudownego Wizerunku zaczęto używać tzw. Świętych Miar, które pomagały w osiągani dóbr doczesnych i duchowych. Święte Miary to były wstążki lub tasiemki z bawełny lub jedwabiu obcinane "według miary" Obrazu i przy nim święcone. Na początku paski te przypinano do odzieży kobiet w stanie błogosławionym. Później zaczęto je stosować - z niezłym skutkiem - w celu dostąpienia innych łask. Dzięki wspomnianym paskom wyproszono wiele nadzwyczajnych łask, a ludzie, którzy je nosili czuli się zabezpieczeni od wszelakich zagrożeń cielesnych i duchowych. Oprócz pasków - stosowano również łańcuszki natłuszczane oliwą z lampy palącej się przed świętym obrazem (tzw. zagarelle). a także samą oliwę (w tym przypadku dla zjednania łask pomocna okazała się również oliwa z lamp płonących przed reprodukcjami obrazu).

 

 

    Kult obrazu i związane z tym sakramentalia - pasek a ostatnio także medalik - rozpowszechniane są dziś głównie w Polsce - w krakowskim klasztorze ss. Dominikanek "Na Gródku". Tu również znajduje się kopia cudownego obrazu z Soriano, przywieziona w to miejsce w 1641 r. Sam krakowski klasztor pw. Matki Bożej Śnieżnej został ufundowany w XVII w., w wykupionym przez kasztelanową Annę Lubomirską obronnym zameczku zbudowanym przez króla Władysława Łokietka na ruinach dworu krakowskiego buntownika - wójta Alberta.

 

Mniszki dominikanki z krakowskiego Gródka były tak uprzejme i udostępniły redakcji   kilkanaście świadectw, spośród których wybraliśmy trzy, by przedstawić je Czytelnikom.

Tomek i Karolinka (Świadectwo)

 

Oboje z mężem zawsze pragnęliśmy mieć dzieci. Nigdy nie planowaliśmy dzieci, po prostu chcieliśmy je mieć. Myśleliśmy początkowo o córeczce Karolince, ale potem to już było wszystko jedno, czy Karolinka, czy Karol, byleby tylko było dziecko. Od 1990 r. mieszkaliśmy w Szwecji i niestety parę lat potem pierwszy raz poroniłam. Po tym wydarzeniu rzuciłam się w wir pracy, żeby zapomnieć o bólu. Nie ukrywam, że może nie byłam dojrzała, by jakoś to sobie wytłumaczyć i dalej próbować.

Taka sytuacja trwała do 1999 r., miałam wtedy 36 lat i to był najwyższy czas na macierzyństwo. Zaczęliśmy się starać o dziecko, ale bezskutecznie. W kwietniu, na początku trzeciego miesiąca, ponownie poroniłam. Wtedy bardzo się załamałam psychicznie. Doszłam do wniosku, że nasza chęć posiadania dziecka została przez te ostatnie lata przytłumiona pracą i jej zmianą oraz nauką. Byłam zagubiona w tym wszystkim. I oto nagle okazało się, że jest już za późno. Jednak bardzo pragnęliśmy być rodzicami. Gdybyśmy mieli nie doświadczyć naturalnego rodzicielstwa, zdecydowalibyśmy się na adopcję. Uważaliśmy bowiem, że w tym wszystkim jest jakaś przyczyna, cel Boży. Miałam przejść ogólne badania, które stwierdziłyby przyczynę naszych niepowodzeń, czy leży ona po mojej, czy po męża stronie. Naturalnie nie po to, aby sterować narodzinami, ale by wykluczyć wszystkie przeszkody.

Wielkanoc w 2000 r. spędziliśmy w Vadstenie. Odkryliśmy tam klasztor Sióstr Brygidek, poszliśmy na szwedzką katolicką Mszę św. Stwierdziliśmy, że dobrze byłoby pojechać tam kiedyś z dziećmi. Widziałam matki z dziećmi i myślałam, że one nie zdają sobie sprawy z tego, co mają, że bycie matką to skarb i błogosławieństwo. Myślałam też, że może ja swoim życiem lub my nie zasłużyliśmy na ten dar. Nie moją jest rzeczą oceniać, ale jest jakiś sens w tym, że oboje z mężem jesteśmy w Szwecji, mimo że do końca sami nie planowaliśmy tego. Mieliśmy przyjechać tu na parę lat, a w rezultacie mąż jest 15, a ja 14 lat.

Pobyt w Vadstenie bardzo mi się podobał. To niezwykle piękne, specyficzne miejsce, piękny kościół i klasztor założony przez św. Brygidę, zaprojektowany jakby przez samego Jezusa. Święta Brygida miała widzenie, w którym Pan Jezus powiedział jej, jak architektonicznie kościół ma wyglądać, ile ma mieć naw itd. Po powrocie z tego pięknego miejsca uspokoiłam się wewnętrznie. Wprawdzie zawsze byłam optymistką, jednak trudno było mi się z tymi poronieniami, które przeszłam, pogodzić. Obydwoje zresztą przyjechaliśmy do domu bardzo wyciszeni. Pomyślałam sobie wtedy, że może tym razem spotka nas szczęście.

Wkrótce dostałam telefon od mojej mamy i dowiedziałam się od niej o pasku św. Dominika. Z rozmowy nie bardzo zrozumiałam, co to jest. Mama, osoba bardzo wierząca, postanowiła, że przyśle mi ten pasek. I rzeczywiście przyszła gruba koperta z tekstem modlitwy, informacją o św. Dominiku i z samym paskiem - bawełnianą tasiemką z nadrukiem. Początkowo włożyłam ten pasek do szuflady, ale coś nie dawało mi spokoju. Zaczęłam czytać o św. Dominiku i najpierw co drugi dzień, a potem codziennie odmawiać modlitwę. Z początku też nie opasywałam się paskiem, choć było napisane, iż św. Dominik jest patronem kobiet brzemiennych i pragnących mieć dziecko, bo ważniejsze było dla mnie przybliżenie się do tego świętego, a przez niego do Boga. Modlitwa jest bardzo prosta i łatwo wpada w ucho. Niedługo potem, jak zaczęłam się modlić, pojechaliśmy z mężem na wakacje do Bostonu, gdzie spędziliśmy 3 tygodnie. Tam właśnie Bóg wysłuchał naszych próśb o dziecko. Później kontynuowałam tę modlitwę. Co wieczór opasywałam się tym paskiem. W miarę upływu czasu, jak przybywało mi kilogramów, pasek stawał się coraz krótszy. Mąż żartował, że wyglądam jak typowa kobieta brzemienna z dawnych czasów, gdy takie sukienki wiązało się wysoko na kokardkę. Nie rozstawałam się z paskiem aż do momentu pójścia do szpitala. Wtedy wzięłam go ze sobą do kieszeni, aby mi i tam towarzyszył.

Tak samo było z Karolinką. Drugie dziecko chcieliśmy mieć dość szybko, bo nie wiedzieliśmy, ile czasu to zajmie. Ale przyszło bardzo szybko, i też pomógł pasek św. Dominika. Mój pierwszy pasek pożyczyłam przyjaciółce. Jestem chrzestną matką jej syna. Kiedy nosiła swe dziecko pod sercem, była bardzo zestresowana, zmęczona, obawiała się nie tyle porodu, ile jak to będzie. Kolejny pasek mam dla córki znajomych moich rodziców.

Jeśli chodzi o porody, to pierwszy był bardzo trudny. Nie robiliśmy żadnych badań poza ultrasonograficznymi, które są nieszkodliwe. Za pierwszym razem późno poszłam do lekarza, bo stwierdziłam, że jak ma być, tak będzie. Nie chciałam w nic ingerować. Za drugim razem lekarka prowadząca zapytała nas, czy nie chcemy robić konsultacji prenatalnych, badania wód płodowych. Stwierdziliśmy jednak, że nie będziemy tego robić, bo nie ma takiej potrzeby.

Trudny poród Tomka trwał 24 godziny. Momentami byłam bardzo zmęczona. Mąż cały czas był przy mnie. Sam ból nie stanowił dla mnie problemu. Bałam się tylko, żeby z mojej winy dziecko nie urodziło się przyduszone pępowiną. Tylko to było dla mnie istotne. Nigdy przecież nie ma gwarancji, jakie dziecko się urodzi. Dopiero od momentu narodzin wiadomo na pewno, czy jest zdrowe, czy chore. Chciałam mieć spokojne sumienie, że wszystko zrobiłam dobrze.

Podczas tych długich godzin ofiarowałam moje cierpienie Bogu w intencji rodziny i przyjaciół, myślałam o najbliższych. Czułam też wtedy modlitwę bliskich, życzliwych mi osób, chcących mi pomóc. To było bardzo krzepiące.

Karolinka urodziła się bardzo szybko. Poród trwał godzinę. Swoje cierpienia, bóle kręgosłupa ofiarowałam także w intencji osób, które tego potrzebowały.

Zarówno Tomek, jak i Karolinka na trzecie imię mają Dominik. Dzieci na razie są zbyt małe i nie wiedzą jeszcze, co zawdzięczają wstawiennictwu św. Dominika. Oba paski są złożone i przechowujemy je jako pamiątkę. Mamy z mężem taki pomysł, żeby każdemu dziecku zrobić książeczki, dołączyć zdjęcia. Opisałam już dla Tomka w zeszyciku, jak się rozwijał i to samo zrobię dla Karolinki. Oczywiście, w książeczce na pierwszym miejscu będzie pasek św. Dominika.

Jestem osobą wierzącą. Tu, w Szwecji, moja wiara zmieniła się, miałam większą potrzebę, by zbliżyć się do Boga. To bardzo potrzebne, żeby funkcjonować w innym wymiarze niż w Polsce. Jestem pewna, że ten pasek św. Dominika pomaga. Jednak trzeba w to mocno wierzyć. Nie można założyć paska i chodzić sobie na spacer. Niezmiernie ważne jest zaufanie Panu Bogu. Specyfika paska polega na tym, że zakłada się go nie raz, lecz przez 9 miesięcy. Oczywiście, można go także zacząć nosić wcześniej, przed zajściem w ciążę, szczególnie gdy są jakieś problemy.

W życiu nie wszystko trzeba wiedzieć do końca - co było, jak było - nie to jest ważne. Wszystko ma swoją przyczynę i ja tego w życiu doświadczyłam.

W ubiegłym roku pojechaliśmy z dziećmi i moimi rodzicami do Vadsteny na obchody 700-lecia urodzin św. Brygidy. Wybraliśmy się tam 29 maja, po dwóch miesiącach od urodzenia Karolinki i to było niezwykłe, bo oto okazało się, że moje marzenie sprzed trzech lat się spełniło. A więc wszystko ma sens, tylko człowiek nie zawsze sobie z tego chce zdać sprawę. Trzeba czasu, by to wszystko w życiu zrozumieć.

 

Matka

Mam na imię Anna. W styczniu 2011 r. dowiedziałam się, że jestem w ciąży. Niestety, moja radość nie trwała długo, gdyż okazało się, że zarodek się nie rozwinął… W kwietniu następnego roku znów okazało się, że jestem w ciąży. Pełna obaw poszłam do lekarza i znów się okazało, że serduszko nie pracuje. Znów szpital.

 

Myślałam, że już nigdy nie zostanę matką. Jeździliśmy z mężem po lekarzach. Badania za badaniami i okazało się, że mój mąż ma problem z genami, u mnie zaś lekarz stwierdził zespół antyfosfolipidowy. Dawali nadzieję na urodzenie zdrowego dziecka, ale ja się załamałam, mój mąż także. Wtedy w jakimś programie usłyszałam o pasku św. Dominika. Pomyślałam, że jeśli on mi nie pomoże, to już chyba nikt.

 

Modliłam się codziennie, płakałam, błagałam i udało się… W październiku zeszłego roku zobaczyłam dwie kreski na teście ciążowym. Nie cieszyłam się za bardzo. Bałam się, że stanie się tak samo jak z tamtymi ciążami. Nosiłam pasek, modliłam się, a gdy po każdej wizycie u lekarza dowiadywałam się, że ciąża prawidłowo się rozwija, nie mogłam w to uwierzyć! Urodziłam śliczną córeczkę, zdrowiutką. Szaleliśmy z mężem ze szczęścia.

 

Wierzę, że to dzięki św. Dominikowi się nam udało. W tym miejscu chciałabym z całego serca podziękować za modlitwę. Wysyłam zdjęcie mojego małego cudu. Bóg zapłać za wszystko!

 

Oto kolejne świadectwo:

 

Mam na imię Barbara. Po zawarciu sakramentalnego związku małżeńskiego bardzo pragnęliśmy mieć dziecko. Niestety okazało się, że oboje z mężem mamy problemy zdrowotne, które uniemożliwiały nam posiadanie potomstwa. Było to dla nas trudne, ponieważ wielu znajomych oraz dalsza rodzina pytali nas, dlaczego jeszcze nie mamy dzieci. Wszystkie trudne doświadczenia oddaliśmy Panu Bogu. W pewnym momencie myślałam już o adopcji. Patrzyłam na inne mamy, które tuliły swoje dzieci… Myślałam, że już nigdy tego nie doświadczę i ominie mnie w życiu coś najwspanialszego – macierzyństwo i ogromna miłość, którą matka może dać swojemu dziecku.

 

Nosiłam pasek św. Dominika, który przeznaczony jest dla kobiet pragnących mieć dziecko. Modliłam się codziennie specjalną modlitwą do tego patrona i do św. Joanny Beretty Molla. To było niesamowite, gdyż po paru dniach dowiedziałam się, że pod moim sercem poczęło się dziecko. Nie muszę mówić, jaka to była dla nas ogromna radość i wzruszenie. Niestety, później nie było kolorowo, gdyż w szóstym tygodniu zaczęłam bardzo źle się czuć. Podczas badania USG gdy lekarz patrzył w monitor już wiedziałam, że coś jest nie tak. Diagnoza lekarska była taka, że mam puste jajo płodowe, że jest to ciąża bezzarodkowa. Ciąża nie rozwinie się i dojdzie do poronienia, a jeżeli nie dojdzie do tego samoistnie, to lekarz musi je wywołać sztucznie. Oczywiście od razu z mężem podjęliśmy decyzję, że na żadną ingerencję lekarza się nie zgodzimy i oddamy to woli Boga.

 

Codziennie jeszcze głębiej i dojrzalej modliłam się specjalną modlitwą do św. Dominika, nosiłam cały czas pasek.  Cudem było to, że dziecko „nadrobiło zaległości” i wykształciło się tak, jak powinno! Chciałam tylko zaznaczyć, że pasek św. Dominika nosiłam do końca ciąży, miałam go nawet podczas porodu. Synek urodził się zdrowy, a dzisiaj kończy cztery miesiące!

              Pasek Św. Dominika

 

Jest to dar dla małżeństw, które pragną mieć dzieci, a napotykają różne trudności w realizacji swoich pragnień.

 

Pasek św. Dominika nie jest talizmanem i nie jest przedmiotem magicznym! Jest tylko wezwaniem małżonków do usilnej i ufnej modlitwy o upragnione potomstwo za wstawiennictwem tego świętego.

Oto modlitwy, jakie należy odmawiać w tej intencji:

 

MODLITWA do ŚW. DOMINIKA

 

Chwalebny Ojcze, święty Dominiku, który otrzymałeś od Boga tyle pomocy dla tych, którzy polecają się Tobie w obrazie z Rosiano, weź także i mnie pod swoją łaskawą opiekę i wyjednaj łaski dla duszy oraz inne dobrodziejstwa, tak mi obecnie potrzebne. Amen. 

 

MODLITWA DO PANA BOGA za wstawiennictwem ŚW. DOMINIKA

 

Boże, Ty zechciałeś, aby Twój sługa, św. Dominik, przez swój cudowny Obraz w Rosiano spełniał także po śmierci swoje dzieła apostolstwa i dobroczynności, daj nam, Twoim wiernym, korzystać z owoców jego chwalebnej opieki we wszystkich niebezpieczeństwach duszy i ciała. Amen.

 

MODLITWA DO ŚW. DOMINIKA /"RESPONSORIUM"/

 

R/ O nadziejo przedziwna, którąś dał opłakującym Cię, kiedy przybliżał się Twój zgon: że będziesz po swej śmierci pomocny swoim braciom, skoro stawisz się przed Wszechmocnego Boga tron.

+ Spełń, Ojcze, to coś przyrzekł w ostatnią godzinę, i nam Twoim sługom okaż swą przyczynę!

V/ Ty, coś tyloma cudy swe imię wsławił, gdyś leczył ciała chore i kalekie, przyjdź do nas z łaską Pana Chrystusową i uzdrów dusze tą niebiańską mocą!

+ Spełń, Ojcze, to coś przyrzekł w ostatnią godzinę, i nam Twoim sługom okaż swą przyczynę.

V/ Niech Ojcu chwała wiecznie brzmi, Synowi i Duchowi po wszystkie dni.

+ Spełń, Ojcze, to coś przyrzekł…

Módlmy się:

Wszechmogący Boże, niech święty Dominik, który był gorliwym głosicielem objawionej prawdy, wspiera Twój Kościół swoimi zasługami i nauką i niech będzie dla nas troskliwym opiekunem.

Przez Chrystusa Pana naszego.

Amen.

 

Poświęcony pasek św. Dominika można otrzymać w klasztorze mniszek dominikanek na Gródku w Krakowie:

Klasztor „Na Gródku”, ul. Mikołajska 21, 31-027 Kraków, tel. 12 4227925, e-mail: grodek@dominikanie.pl

 

 

 

Zgłoś jeśli naruszono regulamin