Per Wahlöö - Ciężarówka.pdf

(1398 KB) Pobierz
PER WAHLÖÖ
CIĘŻARÓWKA
Rozdział pierwszy
1
Willi Mohr został zaaresztowany siódmego października około drugiej po południu, w
środku sjesty.
Mieszkał samotnie w podupadłym piętrowym domu przy Barrio Son Jofre na
południowym krańcu miasta, będącym jednocześnie najstarszą i najwyżej położoną
dzielnicą.
Człowiek, który go aresztował, był członkiem gwardii cywilnej; czterdziestoletni, o
sennej, ciężkiej twarzy i szczeciniastych siwiejących wąsikach. Z karabinem prze-
wieszonym przez ramię przeszedł całą drogę z posterunku, położonego dobry kawał za
miastem. Dotarłszy do wąskiego, wybrukowanego okrągłymi kamieniami zaułka, który
ostrymi zakrętami prowadził w górę do Barrio Son Jofre, przystanął i odsapnął.
Na pięć minut przed aresztowaniem Willi Mohr wiedział, że ktoś idzie w kierunku domu.
Leżał w półmroku na wznak, z rękami splecionymi pod głową, i patrzył w sufit. O niczym
właściwie nie myślał. Usłyszawszy lekki szelest odwrócił głowę i zobaczył kota
wślizgującego się przez szparę w drzwiach; wąski, ukośny cień padł na nasłoneczniony
romb podłogi. Zwierzę natychmiast zeszło ze słońca w cień, szparki oczu rozszerzyły się,
źrenice zrobiły się prawie okrągłe, niemal pochłonęły jasnozielone tęczówki. Kot nie
wszedł w głąb pokoju, zatrzymał
się tuż przy drzwiach i ostrożnie wpatrywał się w zaułek. Jego rudo pręgowany ogon
sterczał nieruchomo, tylko sam koniuszek poruszał się rytmicznie. Kot był najwyraźniej
tchórzliwy, ostrożny i ciekawy.
Willi Mohr leżał spokojnie i spoglądał w kocią szparę.
Nasłuchiwał, ale słyszał tylko kurę rozgrzebującą zeschłe zielsko i nowo narodzone
szczenięta popiskujące za kamienną przegrodą w kuchni.
Jutro je pozabijam, pomyślał. Wszystkie prócz jednego.
Wybiorę to, które najładniej się zapowiada, i zatrzymam. A tamte zabiję, zaczekam jednak
do jutra.
Kot przesunął głowę, o jakiś centymetr tylko, i nastawił uszu.
Willi Mohr, choć był już przygotowany i naprawdę starał się, usłyszał kroki dopiero, gdy
były tak blisko, że zobaczył przez kocią szparę nogę mężczyzny, nie całą nogę, tylko
brązowy sznurowany but i zielony kamasz zapinany na haczyki.
Gwardzista zapukał do drzwi, zupełnie lekko, pewnie ołówkiem albo cybuchem fajki,
Willi Mohr uniósł się, oparł
łokciem o materac i zawołał:
- Już idę!
Kot cofnął się o pół metra i przycupnął na podłodze, gotów do ucieczki. Willi Mohr
wsunął rękę pod materac, wyciągnął
pistolet i notes. Poszedł do kuchni, sięgnął pod kamienną ławę, wyczuł wilgotne ciepło
Zgłoś jeśli naruszono regulamin