DOBRY PASTERZ CZ 093 - INWAZJA POGAŃSTWA - HALLOWEEN - POGAŃSKIE ŚWIĘTO UPIORÓW.docx

(3159 KB) Pobierz

INWAZJA POGAŃSTWA - HALLOWEEN - POGAŃSKIE ŚWIĘTO UPIORÓW

-              Mamo, czy mogę wziąć sobie dynię z ogródka? - spytał Tomek.

-              A po co ci ona?

-              W szkole będzie Halloween. Mamy przebrać się za duchy, widma, potwory, diabły. Jacek zrobił sobie już kostium wampira. Czy wiesz, jak strasznie wygląda? Niektórym dzieciom rodzice kupują stroje w markecie. Chcę wydrążyć dynię i...

-              Przez te zabawy w duchy dzieci mają straszne sny i lęki - przerwała mama. - Powiedz mi, czy ty jesteś chrześcijaninem czy poganinem?

-              Chrześcijaninem...

-              A ten Halloween to przecież pogańskie święto. W dawnych czasach, w krajach, gdzie jeszcze nie znano Chrystusa, oddawano cześć bogu śmierci i wierzono, że między 31 października a 2 listopada duchy zmarłych i demony przychodzą do ludzi i mogą im szkodzić. Przez różne praktyki magiczne chciano „zabezpieczyć się" przed ich złośliwością

-              My w to nie wierzymy... To tylko zabawa... - próbował usprawiedliwić się Tomek.

-              Ale większość zabaw i gier w czasie Halloween związana jest z wróżbiarstwem. Przecież wiesz, że wróżbiarstwo i zabobony to grzech. Czy to wypada, żeby katolik bawił się w demony, bezmyślnie naśladował pogańskie zwyczaje w tym czasie," kiedy Kościół ukazuje prawdę o niebie, o czyśćcu, kiedy czcimy świętych, modlimy się za dusze naszych bliskich zmarłych? Nie wolno kpić i robić sobie żartów z prawd wiary! Poganie, gdy poznali prawdziwego Boga, zdecydowanie odrzucili kult bożków i praktyki magiczne. Na chrzcie świętym wyrzekamy się szatana i wszystkich jego spraw. Czy więc można utożsamiać się w jakiś sposób z diabłem, przebierając się za niego i naśladując jego złośliwość? Czy nie lepiej w tym czasie dowiedzieć się więcej o świętych obcowaniu?

-              Co to jest takiego świętych obcowanie? - spytał Tomek.

-              My, chrześcijanie, wiemy, że oprócz ziemi istnieje niebo i czyściec. W niebie święci cieszą się wiecznym szczęściem, bo widzą Boga. W czyśćcu znajdują się dusze ludzi zbawionych, które jeszcze nie są gotowe, aby wejść do nieba, bo za życia na ziemi nie odpokutowały za swoje winy i teraz przez cierpienie oczyszczają się jak złoto w ogniu. Między niebem, czyśćcem i ziemią jest duchowa łączność, którą nazywamy świętych obcowaniem. Mieszkańcy nieba pomagają ludziom na ziemi i duszom w czyśćcu, aby osiągnęli szczęście wieczne. My tutaj na ziemi możemy przez modlitwy, umartwienia, dobre uczynki, odpusty skrócić cierpienia duszom w czyśćcu. One już nie mogą dla siebie nic zrobić, ale Pan Bóg pozwala, aby odwdzięczały się ludziom, którzy okazują im miłosierdzie. Zwłaszcza kiedy dostaną się do nieba, otaczają opieką swoich dobroczyńców. A więc między tymi trzema miejscami: ziemią, niebem i czyśćcem, jest więź, która polega na miłości i wzajemnej pomocy. Chociaż nie widzimy świętych, aniołów, dusz w czyśćcu (to się zdarza bardzo rzadko wybranym duszom), ale gdy wierzymy i modlimy się, to w różny sposób możemy doświadczyć świętych obcowania. Natomiast z piekłem nie chcemy mieć nic wspólnego. Diabeł nienawidzi ludzi, a jego złość jest straszna i nie można sobie robić żartów z tak poważnych spraw. Podczas magicznych zabaw łatwo wpaść w pułapki szatańskie. Proponuję inną zabawę. To będzie konkurs.

-              Konkurs? Jaki? - zainteresował się Tomek

-              Dla dzieci, które nie wezmą udziału w Halloween, mogę w listopadzie opowiadać życiorysy świętych i różne przykłady świętych obcowania. Pokażę też kilka filmów na wideo. Potem, na andrzejki, nie będziemy bawić się we wróżby, ale zrobimy coś w rodzaju balu kostiumowego połączonego z konkursem. Niech każde dziecko przebierze się za jakiegoś świętego. Będziemy wspólnie zgadywać, kogo chce przedstawić.

Jak myślicie, czy znalazła się grupka dzieci, która wzięła udział w zabawie zaproponowanej przez mamę Tomka?

Tak! Była ich spora gromadka. Opowiem wam, jak wyglądały kostiumy niektórych. Czy zgadniecie jakich świętych przedstawiały te dzieci?

Tomek przebrany był za żebraka. Miał podarte buty, w ręku trzymał kij wędrowny, a na ramieniu zawiesił sobie worek. Powiedział też zdanie, które charakteryzowało tego świętego: „Do wyższych rzeczy jestem stworzony".

Ania założyła długą, brązową suknię, na którą zarzuciła białą pelerynę. Na włosach miała coś w rodzaju brązowego welonu. Zrobiła z bibułki dużo małych różyczek, które rozdawała dzieciom, mówiąc: „Przebywając w Niebie, czynię dobro na ziemi... Spuszczam na nią deszcz róż - łaski".

Antek założył długą czarną koszulę taty, do paska przyczepił różaniec i przylepił sobie długą brodę z konopi. Rozdawał dzieciom cudowne medaliki i mówił: „Trzeba zdobyć cały świat dla Chrystusa przez Niepokalaną. Czy chcesz być rycerzem Niepokalanej?".

Jacek zrobił pokaz różnych sztuczek akrobatycznych i powiedział: „Żeby zostać świętym, trzeba być wesołym".

Franek przyszedł ubrany w worek przepasany sznurem. Przyprowadził ze sobą psa wilczura, w jednym ręku trzymał kanarka, a w drugim kwiaty. Zapytał się dzieci, na czym polega radość doskonała.

Staś także miał na sobie gruby worek, spod którego zamiast jednej nogi wystawało coś w rodzaju drewnianej protezy. W ręku trzymał bochenek chleba i tłumaczył, że trzeba być dobrym jak chleb.

Kasia przebrała się za królową. Jej szaty byty ozdobione złotymi liliami. W ręku trzymała krzyż. „Czy zgadniecie do jakiego narodu zaniosłam wiarę w Chrystusa?" - spytała.

Wszystkie dzieci miały bardzo pomysłowe kostiumy oraz ciekawie przedstawiały wybranych przez siebie świętych i dlatego otrzymały od rodziców słodycze i nagrody książkowe.

 

 

Zbliżała się uroczystość Wszystkich Świętych. Syn przyjaciela, który chodzi do trzeciej klasy gimnazjum, po powrocie ze szkoły pokazał mamie zaproszenie na zabawę organizowaną po południu i wieczorem 31 października. Kobieta, która z powodu przekonań religijnych i tak nie pozwoliłaby synowi na udział w świętowaniu Halloween, kiedy zobaczyła zaproszenie, była zaskoczona. Zrobione było z kartki w formacie A4 w taki sposób, że sklejone w połowie i złożone na pół, miało cztery strony. Na pierwszej widniały dwie klasyczne dynie z oczami, nosem i ustami, dwa czarne koty oraz napis:, Jesteś zaproszony na najupiorniejszą i najposępniejszą zabawę halloweenową".

Na czwartej stronie znajdowała się okropna wersja Mona Lisy Leonarda da Vinci, w czarnej sukience i na czarnym tle, bezzębnej, z wychudzoną twarzą, dekoltem i rękami. Brzydka zapowiedź brzydkiego. Rodzaj zapowiedzi upiorności i posępności obiecywanych na okładce, wraz z finezją obrazu związanego z mitem mówiącym o Leonardzie jako okultyście, tak pożądanym w ostatnio publikowanych bestsellerach, dla niektórych niemal bluźnierczych, z pewnością inspirowanych duchem antychrześcijańskim.

Najlepsze, że tak powiem, znajdowało się na stronach wewnętrznych. Tam było zaproszenie na sabat. Z jednej strony było napisane: „Zapraszamy cię do spędzenia niezwykle zabawnego wieczoru... Czekamy na twoje potwierdzenie, żeby uprzedzić zaświaty o twoim przybyciu...". Na dole widniała data, godzina i adres miejsca, gdzie miała odbyć się zabawa. Na trzeciej stronie, na czerwono, w niezręcznej próbie poetyckiej i w formie pozornie żartobliwej, znajdował się ciąg dalszy zaproszenia: „Zleciały się z nieba liczne wiedźmy z zakrzywionym nosem i kapeluszem. Przybyły, żeby wspólnie świętować swoją noc Czuwaj, nie śpij, żeby nie ominęło cię najciekawsze! Jeśli między jednym a drugim magicznym rytuałem zaproponujemy ci magiczny napój, szybko go przyjmij, a potem ruszaj do dzieła! Ruszaj z nimi polatać na miotle. Przeleć się po niebie w ciemną i mroczną noc...".

Nietrudno sobie wyobrazić, że ci rodzice (w międzyczasie bowiem kobieta poinformowała męża) po przeczytaniu zaproszenia byli jeszcze bardziej przeciwni Halloween. Zaproszenie, które było kompilacją zdań i obrazów ściągniętych z różnych stron internetowych, przygotowane przez trzynastoletniego chłopca, czyli rozumiejącego już, jak funkcjonują pewne sprawy, zapowiadało obrzęd satanistyczny. Oczywiście na pewno w tym przypadku nie chodziło o obrzęd satanistyczny, ale wystarczy tylko o tym pomyśleć, żeby osobę roztropną przeszył dreszcz.

Ich syn został zaproszony do potwierdzenia swojej obecności, żeby ktoś z zaświatów mógł przygotować wszystko na jego przyjęcie. Tata i mama, którzy mają trochę oleju w głowie, nie zgodzili się, żeby ich syn poszedł tam, gdzie czekają na niego istoty z zaświatów. I proszę nie mówić, że to tylko zabawa, bo można bawić się na tysiąc innych sposobów mniej nawiązujących do śmierci. Nieraz można było usłyszeć, jak tego rodzaju zabawy źle się kończyły, może nawet znamy z doświadczenia takie smutne zdarzenia.

Dziecko zostało też zaproszone do spożycia napoju. Pomijając nawet zasadę, zgodnie z którą nie przyjmuje się cukierków od nieznajomych, zważywszy, że w wieku trzynastu lat nie jest się już małym dzieckiem, należy zastanowić się, jak rodzic może pozwolić, żeby syn udał się na zabawę, gdzie zgodnie z zapowiedzią przeżyje niesamowite doświadczenie związane ze spożyciem tajemniczych „substancji". Umieszczenie słowa substancje w cudzysłowie nie jest wcale przypadkowe. Dobrze wiemy, jak w dyskotekach i wielu lokalach narkotyki mogą zostać dodane do napoju i podane podstępnie.

Pomijając, że to właśnie dzięki przyjmowanym „substancjom", jak głosiło zaproszenie, „rusza się do akcji" i zostaje się bohaterem sytuacji o nieodwracalnych czasami konsekwencjach. Nie wspominając o przypadkach, kiedy takie „substancje" mogą oddać człowieka we władanie dyżurnym „wiedźmom" lub „czarodziejom". Nie mówiąc o zaproszeniu do „polatania", które metaforycznie odpowiada pojęciom „podróży" i „odlotu", używanym ni mniej, ni więcej, ale przy przyjmowaniu różnego rodzaju środków odurzających i halucynogennych.

To wszystko bez wchodzenia do jeszcze bardziej ponurego świata czarownic, tych prawdziwych, oraz ich magicznych mikstur. Gdyż wtedy prawdziwie otwierają się bramy piekielne, jak w przypadku dwóch zdarzeń opowiedzianych w przeddzień uroczystości Wszystkich Świętych dziennikowi Avvenire przez ks. Aida Buonaiuta, odpowiedzialnego za informacje o okultystycznych sektach w Stowarzyszeniu im. Jana XXIII, a zarazem biegłego sądowego, pomagającego też czasem policji śledczej. Wydarzenia, które dziennikarz Pino Ciociola mógł osobiście zweryfikować, rozmawiając z zainteresowanymi, miały miejsce w dwóch miastach na północy Włoch.

 

„Ostatnimi czasy włóczyłem się po ulicach, nie pamiętając, kim jestem, skąd pochodzę i co tam robię. Moim udziałem było wiele zła, seksu, narkotyków i przemocy, o czym jednak wolałbym nie mówić". Mówiący to Leonardo, chłopak, który zostaje określony jako „młody, bardzo młody". Jego historia opowiada o kimś „zniszczonym na ciele i duszy" przez satanistyczne okrucieństwo.

Wszystko zaczęło się, kiedy „przed szkołą zobaczyłem plakat zapraszający na zabawę z okazji Halloween i darmowe szkolenie na łowcę czarownic". 31 października o godzinie 23.00 Leonardo poszedł do wskazanego lokalu wraz ze swoimi przyjaciółmi. Wszyscy byli odpowiednio przebrani. „Muzyka była naprawdę przyjemna... Z sufitu zwisały manekiny wisielców, zakrwawionych nietoperzy. Siedzenia ozdabiały rysunki szkieletów. Na ścianach wisiały portrety seryjnych morderców i Charlesa Mansona... Była sposobność do popełnienia różnorodnych wykroczeń, zarówno jeśli chodzi o spożycie substancji, które serwowano, jak i atmosferę podniecenia, także seksualnego". Krótko mówiąc, chłopak określił ten wieczór jako „zabawny, porywający". Potem przyszedł kierownik lokalu i zapytał, kto chce odbyć kurs zapowiadany na plakacie

Oczywiście nikt nie potraktował poważnie zdania o „łowcach czarownic". Tak czy inaczej kilka dni później Leonardo stał pod wskazanymi drzwiami i dzwonił: „Otrzymałem ten adres i poszedłem". Wszedł do mieszkania. Drzwi otworzyła mu kobieta, która poprosiła o podanie imienia, numeru telefonu i adresu. To zaplanowane działanie. Tacy ludzie najpierw zbierają informacje o swoich ofiarach i ich rodzinach, żeby wiedzieć, z kim mają do czynienia. Potem wybierają młodych łatwowiernych i niegroźnych. Kilka dni później skontaktowali się z Leonardem. Na kolejnym spotkaniu było jeszcze pięcioro jego rówieśników. W sumie trzech chłopców i trzy dziewczyny. Jakaś kobieta zrobiła im wykład na temat symboliki halloweenowej nocy, która ponoć skupia „całą kosmiczną energię świata z wielkim potencjałem pozytywnym i ezoterycznym". Idee te sześciorgu młodym ludziom wydały się fascynujące, zaś kobieta była tak przekonująca, że udało jej się odtworzyć atmosferę, która panowała w nocnym lokalu. Wmawiała im, że są „uprzywilejowani", że „należą do boga Semaina", że to, co robią, jest „szkołą energetyczną" i że przed nimi „otwiera się nowe życie", w którym będą mogli zrealizować „wszystkie swoje marzenia i wszystkie pragnienia". Kobieta w pewnym momencie zapewniła ich: „Nikt i nic nie przeszkodzi wam w realizowaniu przyjemności".

Od tego dnia Leonardo spotykał się z grupą raz w tygodniu przy obowiązku zachowania tego w tajemnicy, inaczej groziła mu utrata wszelkich mocy. „Na początku to mi się podobało. Potem zostałem zmuszony do znienawidzenia wszystkich: rodziców, krewnych, nauczycieli. Cztery razy uciekałem z domu. Wbito mi do głowy, że tylko szkoła energetyczna mogła mnie zrozumieć i rozwiązać moje problemy. Doświadczyłem tak wiele zła". Wyciągnęli go rodzice, którzy w pewnym momencie zdali sobie sprawę z oczywistego zniewolenia syna i udało im się zaprowadzić go do szpitala. „Tam zaczęła się odbudowa mojego życia i mojej psychiki". Jego ostatnie słowa w wywiadzie są aktem oskarżenia, mocno podkreśla katastrofalny stan edukacji, który gnębi nasze społeczeństwo: „Mam nadzieję, że wszyscy zrozumieją, iż potrzeba większej czujności ze strony rodziców i nauczycieli, aby nie powtórzyło się to, co mnie się przytrafiło".

Obowiązek czuwania, obecności, nauczania powtarzany jest z mocą w tekstach biblijnych. Na początku czwartego rozdziału Księgi Powtórzonego Prawa Mojżesz wyjaśnia, że przyjmując prawo, człowiek daje dobry przykład, bo nie ma bogów tak bliskich swojemu ludowi, „tak bliskich, jak Pan Bóg nasz, ilekroć go wzywamy" (Pwt 4, 7), i nie ma praw i nakazów tak sprawiedliwych, jak te naszego Pana, „tylko się strzeż bardzo - napomina - i pilnuj siebie, byś nie zapomniał o tych rzeczach, które widziały twe oczy: by z twego serca nie uszły po wszystkie dni twego życia, ale ucz ich swych synów i wnuków" (Pwt 4, 9).

Druga historia dotyczy młodej pary. Kiedy wszystko się wydarzyło, czyli trzy lata przed wywiadem, ona miała 21 lat, a on 23. Nigdy nie uczestniczyli w zabawie halloweenowej, wydawało im się to głupie i płytkie. Przekonał ich, w sposób zupełnie nieoczekiwany, pewien „uprzejmy i dystyngowany pan", którego spotykali prawie każdego ranka w barze, gdzie jadali śniadania. Po miesiącach okazjonalnych pogawędek mężczyzna zdobył zaufanie pary. Kiedy zaprosił ich na zabawę z okazji Halloween, zdecydowali się na nią pójść. Adres doprowadził ich do pięknego domu na wsi. Zostali dobrze przyjęci, ale wszystko wydawało im się „nieco śmieszne". Zaproszeni, wszyscy około pięćdziesiątki, byli poprzebierani za czarownice, wampiry i zombi. Jedyne oświetlenie to było kilka świeczek. Tylko oni dwoje nie byli przebrani i nie mieli zasłoniętych twarzy. Jeszcze o tym nie wiedzieli, ale zostali wybrani jako ofiary na czarną mszę.

Poczuli się nieswojo, chcieli wyjść, ale skoro już tam pojechali, to spróbowali wczuć się w atmosferę. Jedli i pili. Kilka kieliszków zaoferował im „dystyngowany pan z baru". „W pewnym momencie pojawił się mężczyzna ubrany na czarno w wielkim płaszczu i kapturze naciągniętym na twarz. Wszyscy, oprócz nas dwojga, uklękli. Na każdego położył ręce, zaczęli mówić w niezrozumiałym języku...". Młodzi nie znali świata okultyzmu i uznali to zachowanie „jedynie za fantazje i wymysły". Sądzili, że stanęli wobec „czegoś w rodzaju halloweenowej zabawy". Jednak tym razem pragnienie wyjścia stało się dla nich nieodpartą potrzebą. Oboje poczuli się słabo. Kiedy szyli w stronę drzwi, okazało się, że są zamknięte. Stracili przytomność

Mieli szczęście, że obudzili się rano, czyli że nikt ich nie zabił. Pierwszy obudził się chłopak. Leżąca obok niego narzeczona była zupełnie naga. Całe jej ciało pokrywały nacięcia, zadrapania, posi-niaczenia i inne znaki nadużycia. Wielki dom był pusty. W szpitalu dowiedzieli się, że dziewczyna była gwałcona, zaś w ich krwi znaleziono ketaminę. Kilka dni później chłopak powrócił do domu na wsi. Właściciel postawił sprawę jasno: „Jeśli nie chcecie mieć problemów, to uznajcie, że nic się nie stało, że owego wieczoru was w ogóle nie było".

W następnych dniach dziewczynę zaczęły prześladować anonimowe telefony, była przerażona, przestała wychodzić z domu. Oczywiście „dystyngowany pan" zniknął z okolicy. W tej sytuacji przeprowadzili się do innego miasta. Wzięli ślub. Kiedy spotkali dziennikarza, który chciał opisać ich historię, postanowili, że zgodzą się na publikację, żeby „poinformować zwłaszcza młodzież, która uważa Halloween za okazję do dobrej zabawy, aby była czujna, bo na takich zabawach mogą zdarzyć się straszne rzeczy. Młodzież należy zdecydowanie ostrzec, bez obawy przed pójściem pod prąd Moje życie - podkreśla dziewczyna - zostało zrujnowane, ślady po tej ruinie noszę w duszy i umyśle".

O wiele gorzej zabawa Halloween skończyła się dla angielskiej studentki w Perugii, którą zamordowano wieczorem pierwszego listopada, a śledczy podejrzewali związek z orgiastycznymi klimatem i rytuałami Halloween.

 

 

 

 

 

 

 

Zgłoś jeśli naruszono regulamin