Czy wiesz o tym, że grzech „Onanizmu", nie jest tym samym, co" Samogwałt"?
Dowiedziałem się niedawno ze zdumieniem, że grzech onanizmu nie jest tym samym, co samogwałt. O co więc naprawdę chodzi? Na czym naprawdę, według nauki Kościoła po-tęga ten grzech?
P.L. Węgorzewo
Bardzo często w potocznym rozumieniu onanizm utożsamiany jest z masturbacją, nazywaną również samogwałtem. Tymczasem termin ten w teologii moralnej oznacza coś zupełnie innego. Onanizm jest to grzech, który może mieć miejsce w pożyciu małżeńskim.
Nazwa grzechu wywodzi się od biblijnego Onana. W Księdze Rodzaju czytamy: „Onan... ilekroć zbliżał się do żony swego brata (zgodnie z obowiązującym wówczas tzw. prawem lewiratu, które zobowiązywało do <<wzbudzenia potomstwa>> zmarłemu bezdzietnie bratu -przyp. A. S.), unikał zapłodnienia, aby nie dać potomstwa swemu bratu. Złe było w oczach Pana to, co czynił..." (Rdz 38,9-10). Tekst hebrajski mówi dosłownie, że Onan „marnował nasienie, wylewając je na ziemię". Wynika z tego, że grzech Onana polegał na unikaniu potomstwa przez stosowanie tak zwanych „stosunków przerywanych". Na tym więc w sensie ścisłym polega grzech onanizmu.
Teologia moralna rozszerza jednak to określenie na wszelkie moralne złe sposoby unikania potomstwa. Onanizmem można więc nazwać wszelkie sztuczne metody zapobiegania ciąży. Nie można jednak tym terminem nazwać tak zwanej aborcji, czyli zabicia dziecka przed narodzeniem. Onanizm w sensie szerokim polega na sztucznym, niezgodnym z prawem naturalnym, niedopuszczeniu do poczęcia dziecka. Chodzi o sztuczną „regulację poczęć", a nie „regulację urodzin".
Onan za niezgodne z naturą unikanie potomstwa został ukarany przez Boga bardzo surowo - poniósł śmierć.
Kościół, jako obrońca życia ludzkiego i prawa każdego człowieka do istnienia już od chwili poczęcia w łonie matki, sprzeciwia się stanowczo wszelkim praktykom zmierzającym do sztucznego ubezpłodnienia stosunków seksualnych. Stanowisko Kościoła zostało szczególnie dobitnie wyrażone w encyklice „Humanae vitae", ogłoszonej przez papieża Pawła VI w 1968 roku. Ojciec Święty napisał między innymi: „Stosunek małżeński z najgłębszej swej istoty, łącząc najściślejszą więzią męża i żonę, jednocześnie czyni ich zdolnymi do zrodzenia nowego życia, zgodnie z prawami zawartymi w samej naturze mężczyzny i kobiety... Odrzucić należy wszelkie działanie, które -bądź w przewidywaniu zbliżenia małżeńskiego, bądź podczas jego spełnienia, czy w rozwoju jego naturalnych skutków - miałoby za cel uniemożliwienie poczęcia lub prowadziłoby do tego..." („Humanae vitae" nr 12 j 14).
Według nauki Kościoła nie popełnia grzechu ten, kto kierując się roztropnością, stosuje naturalne metody zapobiegania poczęciu dziecka. W cytowanej wyżej encyklice Paweł VI stwierdził: „Kościół jest zgodny z samym sobą i ze swoją nauką zarówno wtedy, gdy uznaje za dozwolone uwzględnianie przez małżonków Okresów niepłodności, jak i wtedy, gdy potępia, jako zawsze zabronione, stosowanie środków bezpośrednio zapobiegających poczęciu, choćby nawet ten Ostatni sposób postępowania usprawiedliwiano racjami, które mogłyby się wydawać uczciwe i poważne" („Humanae vitae" rur 16).
Jest oczywiste, że małżonkowie mają prawo i obowiązek kierowania się roztropnością w sprawie liczby potomstwa. Nie można jednak doprowadzać do przesady. Dzieci nie mogą być wyłącznie „planowane", gdyż sprowadziłoby to rodzenie i wychowanie nowych ludzi do „hodowli". Rodzice powinni być wielkoduszni w przyjmowaniu potomstwa. To właśnie przyrzekają podczas ceremonii związanych z zawarciem sakramentalnego małżeństwa, odpowiadając na pytanie kapłana: „Czy chcecie przyjąć i po katolicku wychować potomstwo, którym was Bóg obdarzy?".
Aby godnie i roztropnie posługiwać się darem płodności, małżonkowie powinni przyjąć, że w ich pożyciu niezbędne są okresy wstrzemięźliwości. Powściągliwość małżeńska jest sprawą całego życia, trzeba się jej uczyć od początku związku, a nie dopiero wtedy, gdy zaistnieje nagląca potrzeba. Uczyć się jej muszą zarówno mężczyźni, jak i kobiety. Zwykle bowiem powściągliwość małżeńska pozwala uniknąć grzechu onanizmu, a warto wiedzieć, że popełniają go nie tylko mężczyźni, ale także kobiety, które zgadzają się lub nawet sugerują mężom taką formę współżycia.
W sytuacjach, gdy istnieją poważne przeszkody, nie pozwalające na przyjęcie dziecka, a nie można zastosować wstrzemięźliwości małżeńskiej, trzeba koniecznie poradzić się dobrego spowiednika.
oprać. A. S.
DOBRY__PASTERZ