Makowski Aleksander - Bez przebaczenia.rtf

(1630 KB) Pobierz
Bez przebaczenia

             

             

              Spis treści

              1958

              2 maja

              3 maja

              6 maja

              7 maja

              8 maja

              9 maja

              10 maja

              11 maja

              15 maja

              16 maja

              25 maja

              1 lipca

              1962

              5 maja

              7 maja

              1 czerwca

              25 lipca

              27 lipca

              28 lipca

              29 lipca

              30 lipca

              3 sierpnia

              5 sierpnia

              1 września

              2 września

              24 września

              26 września

              10 października

              13 października

              26 października

              31 października

              15 grudnia

              1963

              26 stycznia

              27 stycznia

              22 lutego

              24 lutego

              25 lutego

              1 marca

              20 kwietnia

              21 kwietnia

              28 kwietnia

              1958

              2 maja

              Tego wieczoru w barze hotelu Algonquin na Manhattanie siedział

              mężczyzna około czterdziestki i małymi łykami popijał kawę. Z

              kieszeni marynarki wyjął papierosy, włożył jednego do ust i zaczął

              rozglądać się za zapałkami. Usłużny barman podsunął mu pudełko z

              firmowym nadrukiem. Postronny obserwator zauważyłby, że ręka

              przypalająca papierosa wyraźnie się trzęsie, a rozbiegane oczy

              lustrują pochłoniętych rozmową ludzi w barze.

              Harry Adams, Amerykanin, do 1952 roku służył w Niemczech.

              Był sierżantem kwatermistrzostwa, a ponieważ miał smykałkę do

              interesów – zwłaszcza lewych – dorobił się niezłego majątku,

              handlując w wyniszczonym wojną i pokonanym kraju wszystkim,

              czym dysponowała armia Stanów Zjednoczonych. Największe

              dochody dawały transakcje z gangami przemytniczymi złożonymi z

              Niemców, Rosjan, Polaków, Ukraińców i Bóg wie kogo jeszcze,

              które jego towary sprzedawały wojskom rosyjskim stacjonującym w

              Niemczech Wschodnich, a także wynędzniałej i zubożałej ludności

              sąsiednich krajów. Te same gangi przerzucały ze Wschodu na

              Zachód nielicznych uciekinierów zza żelaznej kurtyny, których stać

              było na opłacenie takiej usługi. Czasami koszty pokrywały

              zainteresowane służby wywiadowcze.

              Jako człowiek zapobiegliwy i dbały o własne dobro Harry

              współpracował z amerykańskim wywiadem wojskowym, informując

              go o ciekawszych przybyszach ze Wschodu, dzięki czemu nad jego

              coraz potężniejszym imperium biznesowym rozpościerał się parasol

              ochronny. Zarabiane spore pieniądze Harry lokował w diamentach.

              Jeździł regularnie do Antwerpii, od zasiedziałych tam Żydów,

              którym udało się przeżyć, kupował kamienie szlachetne i od razu

              ukrywał je w skrytce bankowej w Szwajcarii. Z czasem pokochał

              diamenty i nigdy nie miał ich dosyć. Nieraz karcił się w myślach za

              własną chciwość, ale wiedział, że chwilowo jest silniejsza od niego.

              Szefem największej i najgroźniejszej grupy przemytniczej był

              Dominik. Jego organizacja działała w Polsce i graniczących z nią

              krajach jeszcze przed wojną. Później szmuglowali żywność do gett, a

              ludzi zza muru na aryjską stronę. Nawet całe rodziny. Nie zdarzyło

              się, aby Żydzi przemycani przez organizację Dominika trafili w ręce

              niemieckie, w każdym razie nie z jego winy. Jeżeli rodzina była

              większa, Dominik nie brał pieniędzy za małe dzieci. Z zasady nie

              przemycał broni. Ale złamał tę regułę dwa razy. Dostarczył broń

              organizacjom bojowym w Warszawie i Białymstoku, zanim Żydzi

              powstali tam przeciwko Niemcom.

              Organizacja Dominika cieszyła się dobrą opinią. Szef był

              zawodowcem – nie naciągał, nie oszukiwał i nie kombinował z

              Niemcami. Nie był szmalcownikiem. Wręcz przeciwnie – jeżeli

              trafiał na szantażystów, to kazał swoim ludziom zabijać ich z marszu,

              bez pardonu i bez sądu, bo psuli opinię takim uczciwym

              przemytnikom jak on. Czasami potrafił do transportu żywności

              dorzucić kilka pudełek lekarstw – gratis, aby pokazać, że szanuje

              partnera. Dla Żydów Dominik był dziwnym gojem, niepasującym do

              tych czasów pogardy Miał zasady, które rozciągał także na plemię

              mojżeszowe. Dlatego gotowi byli nawet zapłacić więcej za usługi,

              byle to on je realizował.

              Z takim doświadczeniem organizacja Dominika weszła w

              przemyt w powojennej Europie jak rozgrzany nóż w masło. Znowu

              szmuglowała żywność, ludzi, broń, ale też dzieła sztuki, maszyny,

              samochody, nawet wagony kolejowe. Puste lub pełne.

              Bywało, że Dominik chciał przemycić kogoś ze Wschodu za

              plecami wywiadu wojskowego armii amerykańskiej. Prosił wtedy

              Harry’ego o pomoc i płacił pięć tysięcy dolarów od każdej takiej

              operacji. Harry nie mógł zdobyć się na odmowę, aczkolwiek miał

              świadomość, że być może źle postępuje. Ale za pięć tysięcy dolarów

              antwerpscy Żydzi oferowali najpiękniejsze kamienie szlachetne...

              naprawdę z górnej półki.

              Jednak to co dobre szybko się kończy i na początku 1952 roku

              Harry dowiedział się, że za sześć miesięcy armia planuje przenieść

              go do Stanów Zjednoczonych i przypuszczalnie zdemobilizować.

              Gotów był nawet dać dużą łapówkę za przedłużenie pobytu, ale

              okazało się, że nikt nie jest w stanie tego załatwić.

              – Harry, co będziesz robił w Ameryce, jak pójdziesz do cywila? –

              zapytał kiedyś Dominik, człowiek twardy, który sprawiał wrażenie

              bezlitosnego zabijaki pozbawionego poczucia humoru. Niekiedy

              napawał Harry’ego strachem, ale rozliczał się terminowo i co do

              grosza. Zawsze.

              – Nie mam pojęcia, ale chyba z głodu nie umrę – zaśmiał się

              Harry. – A ty, Dominik? Wrócisz do ojczyzny? Skąd ty właściwie

              pochodzisz, jeżeli mogę zapytać?

              Tamten spojrzał na niego ponuro, bo na ogół nikt nie zadawał mu

              takich pytań. A jeśli nawet, to nie miał co liczyć na odpowiedź. Ale

              tym razem Dominik zdecydował się jej udzielić, gdyż miał plany

              wobec tego Amerykanina.

              – Ja jestem dziecko wojny, Harry. Część mojej rodziny zabili

              Niemcy, część Rosjanie i Ukraińcy, wuja przez pomyłkę Polacy.

              Jestem więc Niemcem, Ukraińcem, Polakiem i Rosjaninem.

              Człowiekiem znikąd, obywatelem świata. A zamierzam zajmować

              się przemytem, bo to dobry biznes... sam wiesz najlepiej... i są z tego

              wielkie pieniądze. Zawsze były i będą. Tobie radzę to samo.

              Możemy udoskonalać sztukę przemytniczą. A ty jesteś w niej

              naprawdę dobry i ktoś taki przydałby mi się w Ameryce.

              – Ale co mógłbym dla ciebie robić w cywilu? Nakryją nas –

              zasępił się Harry.

              – To nie bądź cywilem. Zatrudnij się w wywiadzie wojskowym

              albo w CIA, a będziemy mieli do dyspozycji wszystkie te ich

              szpiegowskie wynalazki. Tak jak tutaj.

              Harry uważnie przyjrzał się Dominikowi.

              – Ale ty nie jesteś szpiegiem? – zapytał z niepokojem w głosie.

              – To nie jest mądre pytanie, Harry. Gdybym był szpiegiem,

              tobym ci o tym nie powiedział albo zabił za nadmiar ciekawości. Ale

              nie martw się, nie jestem. Może chciałbym być patriotycznym

              oficerem jakiegoś wywiadu, ale wojna wybiła mi z głowy

              patriotyzm. Żeby przetrwać, trzeba mieć forsę. Jestem facetem od

              robienia interesów i pieniędzy. Dokładnie tak jak ty. Opowiem ci

              anegdotę, prawdziwą. Miałem kiedyś kochankę Żydówkę. Ktoś

              zakapował i zgarnęli ją Niemcy. Było to w niedużej mieścinie,

              znałem miejscowego szefa SS, bo miałem z nim układ handlowy.

              Prawie jak z tobą, bez obrazy. Poszedłem do niego i wykupiłem ją za

              trzy tysiące dolarów. Wtedy zrozumiałem, na czym tak naprawdę

              polega potęga pieniądza. Trzydzieści papierków po sto dolców za

              życie pięknej kobiety.

              – Jasne. I co się z nią stało?

              – Żyje. Bezpieczna.

              – To dobrze. Przemyślę twoją propozycję.

              – Jeżeli ją przyjmiesz, to dostaniesz dwadzieścia pięć tysięcy

              dolarów na wydatki, drugie tyle, jeśli się zatrudnisz w którejś z

              amerykańskich służb specjalnych, a później będziemy zarabiać na

              przemycie wszystkiego, na czym da się zarobić.

              Harry przyjął propozycję Dominika, gdyż chciwość pokonała

              strach. Ale nie tylko dlatego. Doszedł do wniosku, że przy tym

              człowieku będzie mógł się spokojnie bogacić, dopóki będzie robił to,

              co do niego należy. Uznał też, że Dominik go nie oszuka, bo nie

              leżało to w jego charakterze.

              Zabije mnie, jeśli go zdradzę – pomyślał. Ale mnie nie wykiwa,

              bo ma zasady. Dziwne zasady, ale ma.

              W CIA pracował już od niemal siedmiu lat i zarobił na interesach

...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin