Anthony Piers - Krąg Walki 01 Sos Sznur.txt

(317 KB) Pobierz
PIERS ANTHONY
SOS SZNUR

Tom I cyklu Kršg Walki
Przełożył Michał Jakuszewski

Rozdział 1
Dwóch wędrownych wojowników zbliżało się do gospody z przeciwnych stron. Ubrani byli zwyczajnie: w ciemne pantalony przewišzane w kolanach i w pasie oraz lune białe kubraki rozpięte z przodu, sięgajšce bioder, z rękawami do łokci. Na nogach mieli buty na grubych podeszwach. Potargane włosy z przodu były przycięte nad brwiami, po bokach nad uszami, z tyłu nie dotykały kołnierzy. Brody mieli krótkie i rzadkie.
Mężczyzna idšcy ze wschodu dwigał prosty miecz w plastikowej pochwie przewieszonej przez szerokie plecy. Był młody i potężnie zbudowany, choć niezbyt przystojny. Czarne włosy i brwi nadawały mu złowieszczy wyglšd, sprzeczny z jego naturš. Miał muskularnš sylwetkę i poruszał się pewnie jak wytrenowany atleta.
Ten, który szedł z zachodu, był niższy i szczuplejszy, lecz odznaczał się równie znakomitš formš fizycznš. Błękitne oczy i jasne włosy nadawały jego obliczu tak delikatny wyglšd, że gdyby nie broda, mógłby niemal uchodzić za kobietę. W jego ruchach nie było jednak nic niewieciego. Pchał przed sobš jednokołowy zamykany wózek, z którego wystawał lnišcy metalowy dršg długoci kilku stóp.
Ciemnowłosy mężczyzna przybył pod okršgły budynek pierwszy, zaczekał jednak uprzejmie na drugiego. Popatrzyli na siebie, zanim się odezwali. Z budynku wyszła młoda kobieta, wdzięcznie owinięta pojedynczym kawałkiem materii. Spojrzała na jednego wojownika, następnie na drugiego, zatrzymujšc wzrok na pokanych złotych bransoletach, które mieli na lewych nadgarstkach. Zachowała jednak milczenie.
Mężczyzna z mieczem spojrzał na niš, gdy tylko się zbliżyła, podziwiajšc jej długie lnišce loki o barwie nocnego nieba oraz zmysłowš figurę, po czym przemówił do mężczyzny z wózkiem:
	Zechcesz dzi dzielić ze mnš nocleg, przyjacielu? Nie szukam panowania nad ludmi.
Ja szukam panowania w Kręgu  odparł tamten  ale nocleg podzielę.
Umiechnęli się i ucisnęli sobie ręce. Blondyn spojrzał na dziewczynę.
Nie potrzebuję kobiety.
Opuciła wzrok rozczarowana, ale natychmiast przeniosła oczy na mężczyznę z mieczem. Ten po chwili milczenia, której wymagały dobre maniery, oznajmił:
	Zechcesz wiec może spędzić noc ze mnš, piękna panno? Nie obiecuję niczego więcej.
Dziewczyna pokraniała z zadowolenia.
Chętnie spędzę noc z tobš, Mieczu, nie oczekujšc niczego więcej.
Umiechnšł się, klepnšł prawš dłoniš bransoletę i cišgnšł jš.
Jestem Sol Miecz, filozof z zamiłowania. Czy umiesz gotować?
Gdy skinęła głowš, wręczył jej bransoletę.
Ugotujesz wieczerzę również dla mojego przyjaciela i oczycisz mu strój.
Drugi mężczyzna spoważniał.
Czy dobrze usłyszałem twoje imię, mój panie? Ja jestem Sol.
Wyższy wojownik odwrócił się powoli, marszczšc brwi.
	Obawiam się, że dobrze. Noszę to imię od ostatniej wiosny, kiedy to zdobyłem swój miecz. Ale może używasz innej broni? Nie ma potrzeby, żebymy wszczynali spór.
Dziewczyna przenosiła wzrok z jednego na drugiego.
Z pewnociš twojš broniš jest dršg, wojowniku  powiedziała z niepokojem, wskazujšc wózek.
Ja jestem Sol  odrzekł tamten zdecydowanym tonem.  Dršg i Miecz. Nikt inny nie może używać mojego imienia.
Wojownik z mieczem wydawał się niezadowolony.
A więc szukasz ze mnš sporu? Wolałbym, żeby tak nie było.

Spieram się tylko o imię. Wybierz sobie inne, a nie będzie powodu do walki.
Zdobyłem je tym oto mieczem. Nie mogę z niego zrezygnować.
Muszę więc odebrać ci je w Kręgu, mój panie.
Proszę  sprzeciwiła się dziewczyna  zaczekajcie do rana. W rodku jest telewizor i łazienka. Przygotuję pyszny posiłek.
Czy pożyczyłaby bransoletę od mężczyzny, którego imię zostało zakwestionowane?  zapytał cicho wojownik z mieczem.  Musimy to załatwić teraz, licznotko. Będziesz mogła służyć zwycięzcy.
Przygryzła czerwonš wargę, zawstydzona, i oddała bransoletę.
	Czy więc pozwolicie mi być wiadkiem?
Mężczyni wymienili spojrzenia i wzruszyli ramionami.
	Proszę bardzo, dziewczyno, jeli masz na to ochotę  powiedział blondyn i ruszył pierwszy wydeptanš bocznš cieżkš, oznakowanš na czerwono.
W odległoci stu jardów od gospody znajdował się Kršg o rednicy piętnastu stóp, ograniczony płaskš plastikowš krawędziš jasnożółtego koloru oraz zewnętrznš żwirowš obwódkš. Jego rodek stanowiła gładka, pięknie przy strzyżona darń, zielony trawnik w kształcie doskonałego dysku. To był Kršg Walki  serce kultury tego wiata.
Czarnowłosy mężczyzna zdjšł pas i kubrak, odsłaniajšc tors olbrzyma. Potężne mięnie grały mu na karku, klatce piersiowej i brzuchu. Miał grubš szyję i talię. Wycišgnšł miecz: długš lnišcš głownię z hartowanej stali z wytartš srebrnš rękojeciš. Cišł nim kilka razy w powietrzu i wypróbował ostrze na pobliskim drzewku. Jeden zamach  i padło ucięte równo u podstawy.
Drugi otworzył wózek, by wyjšć z przegródki podobny oręż. Obok leżały sztylety, pałki, maczuga, metalowa kula morgenszternu oraz długi dršg.
	Opanowałe wszystkie te rodzaje broni?  spytała zdumiona dziewczyna.
Wojownik skinšł tylko głowš.
Obaj mężczyni podeszli do Kręgu i spojrzeli sobie w oczy, dotykajšc palcami nóg zewnętrznej krawędzi.
Wyzywam cię do walki o imię  oznajmił blondyn  na miecze, dršgi, pałki, morgenszterny, noże lub maczugi. Wybierz sobie inne imię, a walka będzie zbyteczna.
Wolę pozostać bezimienny  odparł ciemnowłosy.  Zdobyłem swe imię mieczem i jeli kiedykolwiek wezmę do ręki innš broń, to tylko po to, by o nie walczyć. Wybierz oręż, którym władasz najlepiej. Stanę przeciw tobie z mieczem w dłoni.
Tak więc o imię i bron  rzekł blondyn, który zaczynał okazywać gniew.
 Zwycięzca bierze wszystko. Ponieważ jednak nie chcę ci wyrzšdzić krzywdy, będę z tobš walczyć dršgiem.
Zgoda!  Tym razem ciemnowłosy spojrzał spode łba.  Pokonany utraci imię oraz cały oręż i nigdy już nie będzie rocił sobie praw do imienia ani do używania żadnej broni!
Dziewczyna słuchała, przerażona stawkš przekraczajšcš granice rozsšdku, nie odważyła się jednak protestować.
Wkroczyli do Kręgu Walki i rozpoczęli błyskawicznš wymianę ciosów. Dziewczyna obserwowała ich ze strachem, gdyż z reguły to drobniejsi mężczyni używali lżejszej, ostrzejszej broni, potężniejszym pozostawiajšc ciężkš maczugę i długi dršg. Obaj wojownicy byli jednak tak sprawni, że ich wzrost czy waga nie miały znaczenia. Starała się ledzić uderzenia i kontry, szybko jednak całkowicie straciła rozeznanie. Obie postacie okręcały się wokół osi i uderzały, wymierzały ciosy i uchylały się przed nimi. Metalowy miecz odbijał się od metalowego dršga, po czym parował jego uderzenia. Stopniowo zaczęła się orientować w sytuacji.
Miecz był masywnš broniš. Choć trudno było zatrzymywać jego ciosy, równie trudno przychodziło wojownikowi zmieniać kierunek uderzeń, dzięki czemu przeciwnik miał z reguły czas na odparowanie ataku. Długim dršgiem natomiast łatwiej się manewrowało, gdyż trzymało się go oburšcz; zapewniało to pewniejszy uchwyt, ale skuteczny cios można było nim zadšć jedynie w odsłonięty cel.
 Miecz był przede wszystkim broniš ofensywnš, dršg  defensywnš. Raz po raz miecz kierował wciekłe ciosy na kark, nogę czy tułów, lecz zawsze jaki odcinek dršga go blokował.
Z poczštku wydawało się, że przeciwnicy pozabijajš się nawzajem, po chwili jednak stało się jasne, że liczš się z tym, iż ich ataki będš blokowane, i dšżš nie tyle do krwawego zwycięstwa, co do przejęcia taktycznej inicjatywy. W pewnym momencie walka między dwoma nadzwyczaj utalentowanymi wojownikami utknęła jakby na martwym punkcie.
Nagle tempo się zmieniło. Blondyn przejšł inicjatywę, szybkimi uderzeniami dršga spychajšc przeciwnika do defensywy i wytršcajšc go z równowagi za pomocš serii uderzeń kierowanych na ramiona, nogi i głowę. Wojownik z mieczem częciej uskakiwał przed uderzeniami, niż usiłował parować ciosy swš jedynš broniš. Najwyraniej cišżyła mu ona coraz bardziej w miarę szaleńczej walki. Miecze nie nadawały się do długich pojedynków. Wojownik z dršgiem zachował więcej sił i miał teraz przewagę. Wkrótce ręka dwigajšca miecz zmęczy się i zbyt wolno będzie osłaniać ciało.
Ale jeszcze nie teraz. Nawet niedowiadczony obserwator mógł odgadnšć, że ów potężnie zbudowany mężczyzna męczy się zbyt szybko. To był podstęp. Przeciwnik również co podejrzewał, gdyż im bardziej ciemnowłosy zwalniał, tym on z kolei stawał się ostrożniejszy. Nie miał zamiaru dać się sprowokować do żadnego ryzykownego ataku.
Nagle wojownik z mieczem wykonał zdumiewajšcy manewr. Gdy koniec dršga zbliżał się do jego boku w szerokim poziomym zamachu, nie odbił ciosu ani nie cofnšł się, lecz padł na ziemię, przepuszczajšc dršg ponad sobš. Następnie przetoczył się na bok i cišł mieczem na odlew, zataczajšc straszliwy łuk skierowany na kostki. Przeciwnik podskoczył, zdumiony tym niezwykłym i niebezpiecznym atakiem, lecz gdy tylko jego stopy znalazły się nad ostrzem i zaczęły opadać, miecz przecišł ze wistem powietrze, zakrelajšc łuk w przeciwnš stronę.
Wojownik z dršgiem nie mógł ponownie wybić się w górę wystarczajšco szybko, gdyż spadał włanie na ziemię, nie dał się jednak tak łatwo złapać w pułapkę. Zachował równowagę i panowanie nad broniš, okazujšc cudownš harmonię ruchów. W chwili gdy miecz uderzył po raz drugi, wbił koniec dršga w darń pomiędzy swymi stopami. Krew pociekła, kiedy ostrze wbiło się w goleń, lecz metalowy dršg zatrzymał cios i uchronił wojownika od przecięcia cięgna lub jeszcze gorszego losu. Ranny i częciowo okaleczony mężczyzna nadal był zdolny do walki.
Sztuczka się nie udała. Oznaczało to koniec wojownika z mieczem. Gdy spróbował wstać, dršg uniósł się i uderzył go w bok głowy tak silnie, że ten zatoczył się i wyleciał z Kręgu. Padł ogłuszony na żwir. Wcišż ciskał miecz, lecz nie był już w stanie go użyć. Po chwili zdał sobie sprawę, gdzie się znajduje, wydał krótki okrzyk rozpaczy i wypucił broń. Przegrał.
...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin