Andrzej Drzewiński
Andrzej Ziemiański
ZABÓJCYSZATANA
Mężczyźni rozwinęli się w tyralierę i powstrzymując skaczące do przodu psy ruszyli powoli w kierunku rozproszonych budynków. Kilku policjantów skupionych wokół furgonetki skończyło ładować karabiny. Gęsta para ich oddechów sprawiła, że Cleeve przypomniał sobie o przenikliwym zimnie i zamknął okno.
Spojrzał na zegarek. Z pewnością siódma rano nie była tą porą dnia, kiedy czuł się najlepiej. Usiadł za biurkiem kryjąc twarz w dłoniach, ale trzask otwieranych drzwi i głośny okrzyk nie pozwoliły mu się skupić.
– Mam nadzieję, że cię nie obudziłem? – mimo wczesnej pory Bob wyglądał świeżo jak zawsze. – Koniec pracy biurowej, koniec siedzenia na prowincji. Jedziesz do Londynu – rzucił na biurko skórzaną teczkę. – Ale lepiej się nie ciesz, nie jedziesz na wycieczkę. Szykuje się coś większego.
– A więc z deszczu pod rynnę... – Cleeve otworzył teczkę.
W środku była tylko jedna, w połowie zapisana kartka.
– Hej, przecież tu nic nie ma!
Bob wzruszył ramionami.
– Sam wiem niewiele więcej. W jakiejś zapadłej wiosce, w Szkocji, zaczęły się dziać dziwne rzeczy i centrala ściąga wolnych pracowników, żeby się tym zajęli.
– Co to znaczy „dziwne rzeczy”?
– Nie wiem. Podobno wszyscy mieszkańcy oszaleli. Były też jakieś zajścia z ekipą filmową, która kręci w okolicy tej wsi.
– Pewnie robili za bardzo rozebrane sceny i zgorszeni chłopi popędzili ich widłami.
Bob zerknął na zegarek i podniósł się z fotela.
– Nie, to coś poważnego. Dowiesz się wszystkiego w centrali.
– Zaraz, zaczekaj moment. Wiesz może, dlaczego zainteresował się tym właśnie kontrwywiad? Przecież to sprawa policji.
– Nie mam pojęcia. No to na razie, bardzo się spieszę... – Bob ruszył ku drzwiom. – Pospiesz się, wyjeżdżasz przedpołudniowym.
Cleeve kiwnął głową.
– A... a jak się ta dziura nazywa?
– Mc’Nunns Forest. I uważaj, żebyś sam nie oszalał, jeśli się tam znajdziesz... – głos Boba dobiegł już z korytarza.
Cleeve obejrzał z obu stron trzymaną w ręku kartkę, schował ją z powrotem do teczki i odłożył na biurko. Przez chwilę przerzucał bezmyślnie papiery, ale szybko porzucił myśl o ich uporządkowaniu przed wyjazdem. Zapalił papierosa i ruszył do okna.
Tyraliera mężczyzn znikała właśnie...
renfri73