Grossman Lev_Codex(1).rtf

(17407 KB) Pobierz
Grossman Lev_Codex


 

Lev Grossman

 

CODEX


Dla Judith Grossman


Smutek pani był tak przejmujący,

Żem ja, księgę teraz piszący,

Czuł tak wielką żałość i współczucie,

Gdym o tym czytał, i mówiąc w skrócie,

Następnego ranka zachorzałem,

Kiedy tak nad jej smutkiem dumałem.

 

Geoffrey Chaucer Księga księżnej


Mrużąc oczy w jasnym słońcu, Edward Woźny stał pośród mijającego go tłumu przechodniów, przepraszających go i idących dalej w jedną lub drugą stronę. Dzień był gorący i jasny. Edward miał na sobie bardzo kosztowny, ręcznie szyty szary garnitur i dopiero po sprawdzeniu kilkunastu wewnętrznych i zewnętrznych kieszeni różnych rozmiarów i kształtów udało mu się znaleźć skrawek papieru, którego szukał.

Odwrócił go na drugą stronę. Papier miał kształt mniej więcej trójkątny, z jednym wyraźnym kątem prostym róg kserokopii uratowany z kosza do recyklingu w jego biurze. Na jednej ze stron widniał fragment skopiowanej na kserografie notatki, zaczynającej się od słów o tyle, o ile wszyscy właściciele udziałów w spółce, na drugiej niebieskim długopisem zapisano nazwisko i adres. Złożył kartkę równo na pół i ponownie wsunął do malutkiej kieszonki umieszczonej wewnątrz innej kieszeni.

Spojrzał na zegarek i ruszył Madison Avenue, przekraczając wyrwany z betonu i leżący na chodniku znak zakazu parkowania. Przed małym sklepikiem na rogu mężczyzna polewał wodą z węża wystawioną kapustę, sałatę i boćwinę, wypełniając powietrze dojrzałym, wilgotnym zapachem warzyw. Rozwidlająca się delta skrzących się strumyczków spływała do rynsztoka. Z największą ostrożnością Edward przekroczył strugi wody i na rogu skręcił w ulicę Osiemdziesiątą Czwartą.

Czuł się dobrze, a przynajmniej z całych sił starał się, żeby tak było. Był na urlopie, miał wolne po raz pierwszy, od kiedy cztery lata temu podjął pracę, i już zdążył zapomnieć, jak to jest. Mógł iść, dokąd tylko chciał, kiedy tylko chciał i gdy już tam dotarł, mógł robić, co mu się żywnie podobało. Sądził, że będzie mu to odpowiadało, czuł się jednak niepewnie i był zdezorientowany istniejącą sytuacją. Nie wiedział, co ma ze sobą zrobić, jak wykorzystać ten swój pusty, zaimprowizowany czas między jednym a drugim zajęciem. Wczoraj jeszcze był głodnym sukcesu, świetnie opłacanym pracownikiem banku inwestycyjnego w Nowym Jorku, a za dwa tygodnie będzie głodnym sukcesu, świetnie opłacanym pracownikiem banku inwestycyjnego w Londynie. Jednak w tej chwili był po prostu Edwardem Woźnym i tak naprawdę nie za bardzo wiedział, co to mogło oznaczać. Przez cały czas ...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin