Dickson_Gordon S02 Smoczy rycerz A5.pdf

(3127 KB) Pobierz
Gordon R. Dickson
Smoczy rycerz
Przełożyli Edyta Madej i Hubert Sawa
Tytuł oryginalny: The Dragon Knight
Wydanie oryginalne 1990
Wydanie polskie 1993
-2-
Rozdział 1.
Był mroźny, marcowy poranek. W lesie Malencontri wstawał
właśnie świt. Nosząc taką nazwę las ten powinien znajdować się
raczej gdzieś we Francji lub w Italii, lecz faktycznie rósł w Anglii.
Oczywiście nikt, kto miał coś wspólnego z tym lasem -
począwszy od trzech jeży zwiniętych w ciepły kłębek w
nieporządnie zarzuconym liśćmi zagłębieniu w pobliskich
zaroślach, a skończywszy na sir Jamesie Eckercie, baronie de Bois
de Malencontri i Riveroak, śpiącym teraz ze swą żoną, panią
Angelą, w ich zamku niedaleko stąd - nikt, raczcie to zauważyć,
nie zawracał sobie głowy używaniem na co dzień tej sfrancuziałej
nazwy. Miano Malencontri nadał okolicy jej poprzedni właściciel,
który
był
obecnie
pozbawionym
ziem
wygnańcem
(prawdopodobnie schronił się gdzieś na kontynencie), i dobrze mu
tak.
Gdy tylko sir Hugh de Malencontri znalazł się w bezpiecznej
odległości, wszyscy okoliczni mieszkańcy zaczęli na powrót
nazywać las jego prawdziwym imieniem, które brzmiało las
Highbramble, czyli Las Wysokich Jeżyn. Cała ta historia była
zresztą najzupełniej obojętna jedynemu znajdującemu się na
nogach osobnikowi, który przechodził właśnie nie opodal
zaniepokojonych, ale - na szczęście - bezpiecznie ukrytych jeży, i
wystarczająco blisko Zamku Malencontri, by wyraźnie widzieć go
pomiędzy drzewami.
Obojętność była czymś naturalnym, gdyż tym porannym
wędrowcem był Aragh, angielski wilk. Nie tylko ten las, ale także
i parę innych uważał on za swoje własne terytorium, nigdy więc
nie zawracał sobie głowy tym, jak się nazywają.
Właściwie to bardzo rzadko przejmował się czymkolwiek. Na
przykład teraz: chociaż wczesnowiosenny ranek był przenikliwie
-3-
zimny, wilk nie zwracał na to najmniejszej uwagi, z wyjątkiem
tego, że chłód zwiększał prawdopodobieństwo, iż ślady będą
wyczuwalne przy ziemi bliżej niż zazwyczaj.
Wobec temperatury Aragh okazywał ten sam rodzaj obojętności
co wobec wszystkich innych zjawisk i rzeczy - wiatru, deszczu,
jeżyn, ludzi, smoków, piaszczomroków, olbrzymów i całej reszty.
W jednakowym stopniu okazywałby ją także trzęsieniom ziemi,
wulkanom i potężnym falom morskim, gdyby przypadkiem
zdarzyło mu się z nimi zetknąć - ale jak dotąd jeszcze mu się to
nie przytrafiło.
Był potomkiem wilków olbrzymich, miał rozmiary niedużego
kucyka, a jego filozofią było, że jeśli napotka coś, z czym sobie
nie poradzi - będzie to ostatni dzień jego życia, co i tak rozwiąże
wszystkie jego problemy.
Wilk zatrzymał się, by zerknąć na zamek i na przypominający
pudełko prostokąt słonecznej komnaty
1
z nowomodnymi szybami
w wąskich szczelinach okien. W ich szkle właśnie zaczynał się
odbijać poranny brzask. Mimo zdecydowanie niepochlebnego
zdania, jakie Aragh miał na temat oszklonych okien, darzył on
osobistą przyjaźnią sir Jamesa i panią Angelę, którzy, jak
wiedział, spali teraz w słonecznej komnacie. Bądź co bądź
straszne z nich śpiochy, żeby marnować taki piękny, rześki
poranek spędzając go pod dachem.
Przyjaźń z sir Jamesem sięgała czasów, kiedy obaj (a także i
parę innych osób, co trzeba przyznać) byli zamieszani w pewną
drobną zwadę z olbrzymem i kilkoma podobnie nieciekawymi
kreaturami na bagnach pod Twierdzą Loathly. W owym czasie sir
James - choć nie z własnej winy - zamieszkiwał ciało przyjaciela
Aragha, smoka imieniem Gorbash. Wilk pozwolił sobie na chwilę
(ang. - solar) - Luksusowa komnata zazwyczaj usytuowana na wyższej kondygnacji,
zaprojektowana jako prywatne rodzinne pomieszczenia mieszkalne i sypialne, spotykana w
wielu angielskich i francuskich średniowiecznych dworach, wielkich domach i zamkach..
-4-
1
nostalgicznych wspomnień o tamtych minionych, ale jakże
ciekawych czasach.
Jednak nagle we wspomnienia wkradło się uczucie niepokoju o
Jamesa oraz Angelę - lecz przede wszystkim o Jamesa. Aragh
skoncentrował całą swoją uwagę na tym odczuciu, którego jeszcze
przed sekundą nie doznawał. Będąc wilkiem nauczył się zważać
na sygnały wysyłane przez jego podświadomość. Ale przyczyna
niepokoju ani się nie wyjaśniła, ani nie zniknęła.
Aragh powęszył jeszcze, lecz nie wyczuł w powietrzu nic
niezwykłego, więc przestał o tym myśleć. Postanowił jedynie
pamiętać, by przy pierwszej sposobności, kiedy znów będzie
przechodził w pobliżu domku S. Carolinusa przy Dźwięcznej
Wodzie, wspomnieć o tym Magowi. Czarodziej na pewno będzie
umiał mu wyjaśnić, czy uczucie to zwiastowało coś, co
dotknęłoby jego samego, choć trudno było sobie coś podobnego
wyobrazić.
Dlatego też jako rozsądny wilk przestał myśleć o tej sprawie i
pokłusował dalej, a jego szczupła, ciemna sylwetka szybko znikła
z oczu jeżom, które odetchnęły z ulgą. Zdawało się, że wilk
przepadł bez śladu pośród poszycia i pni drzew budzącego się
lasu.
-5-
Zgłoś jeśli naruszono regulamin