Nielsen Jennifer A._Trylogia wladzy_01_Falszywy ksiaze.rtf

(28934 KB) Pobierz
Nielsen Jennifer A._Trylogia wladzy_01_Falszywy ksiaze


C:\Users\Agnieszka\Desktop\1.jpg


Dla Mamy.

Wszystkiego, co dobre, nauczył mnie asnym przykładem.


C:\Users\Agnieszka\Desktop\2.jpg


1.

 

 

Gdybym musiał zrobić to wszystko jeszcze raz, nie wybrałbym takiego życia. Z drugiej jednak strony chyba nigdy nie miałem wyboru.

Takie nie myśli chodziły mi po owie, gdy uciekałem z targowiska ze skradzionym sporym kawałkiem mięsa pod pachą. Nigdy dotąd nie próbowałem kraść mięsa, a teraz, gdy już się na to odważem, natychmiast pożowałem tej decyzji. Trudno utrzymać w biegu śliski kawał surowego mięsa. Przysiąem sobie w duchu, że jeśli dziś nie dopadnie mnie rzeźnik i nie przetnie dosłownie i w przenośni swoim wielkim tasakiem moich planów na przyszłość, następnym razem poproszę, by zapakował mięso. Dopiero potem je ukradnę.

Był zaledwie kilka kroków za mną i poruszał się znacznie szybciej, niż spodziewałbym się po człowieku jego tuszy. Wrzeszczał przeraźliwie w swoim ojczystym zyku, którego nawet nie rozpoznawałem. Pochodził pewnie z jednego z tych odległych zachodnich krajów. Bez tpienia z kraju, w którym prawo pozwala zabijać odziei mięsa.

Tego rodzaju myśli skłoniły mnie do szybszego biegu. Skręciłem nie za g, gdy tasak wbił się w drewniany up tuż za mną. Choć miał trafić we mnie, a nie w up, mimowolnie zachwyciłem się precyzją rzutu rzeźnika. Gdybym nie skręcił w tej nie chwili, topór dosięgnąłby celu.

Ale teraz już tylko kilkadziesiąt kroków dzieliło mnie od sierocińca pani Turbeldy dla pokrzywdzonych przez los chłopców. Wiedziałem, gdzie i jak tutaj zniknąć.

I pewnie by mi się udało, gdyby nie jakiś łysy mężczyzna, który siedział przed tawerną i w odpowiednim momencie wyciągnął przed siebie nogę. Potknąłem się o nią i runąłem jak ugi. Na szczęście zdołem utrzymać pieczeń, choć z pewnością nie przysło się to mojemu prawemu ramieniu, którym uderzyłem z całą siłą o ziemię.

Rzeźnik pochylił się nade mną i zarechotał drwiąco.

Czas, żebyś dostał, na co zasłeś, parszywy żebraku.

Prawdę wiąc, wcale nie żebrałem. To było poniżej mojej godności.

Nie przestając rechotać, wymierzył mi potężnego kopniaka w plecy, odebrało mi oddech. Zwinąłem się w kłębek, przygotowany na gie lanie, które mogło mnie...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin