Rozdział 23.pdf

(59 KB) Pobierz
23
Chace
Nasz pierwszy trening był chujowy. Pomimo dobrej kondycji wymiotuję dwa razy.
Uwierz mi to imponujący wynik. Niektóre pierwszaki rzygały dosłownie po każdym
ćwiczeniu podczas, gdy starsi gracze tylko śmiali się. Treningi w collage’u naprawdę dają
wycisk.
Jak tylko trener woła o końcu na dziś to padam na ziemię z butelką wody. Mięśnie
bolą mnie niemiłosiernie. Chce iść do szatni i wziąć zimny prysznic, ale nie mam
wystarczając ilości energii, by to zrobić. Większość chłopaków pakuje kije baseballowe do
toreb i ruszają w tamtym kierunku, natomiast ja tkwię w miejscu niezdolny do ruchu.
Steven uśmiecha się do mnie.
- Co myślisz?- pyta ze śmiechem.
- Brutalny- biorę łyk wody- Nigdy nie widziałem tak szybkich ruchów.
- Treningi są zaplanowane w szczególności pod zagrywki.- Rzuca mi ręcznik, którym
wycieram pot z czoła- Przyzwyczaisz się.
- Mam tylko nadzieję, że będzie to wcześniej, niż później.
Steven potakuje.
- Masz jakieś plany na dzisiaj?
- Tylko odrobienie zadań domowych. Dlaczego pytasz?
- Kilku starszych zawodników organizuje coroczne spotkanie po wakacjach. Staramy
się, aby była to niewielka impreza, więc zapraszamy tylko kilku pierwszoklasistów.
Uświadamiam sobie, że to moja okazja na zostanie powitanym w węższym gronie
drużyny baseballowej.
- Tylko kilku?- pytam, mając nadzieje na lepsze sprecyzowanie.
- Tak, dopóki nie będziemy mieć pewności, czy zostaną z nami. Ale co do ciebie nie
mamy żadnych wątpliwości. Jesteś Eagle
1
pod każdym względem.
Pocieram się po karku.
- Dzięki…
- A więc przyjdziesz?
- Zdecydowanie tak. O której i gdzie?
- O 20. Przyjdę po ciebie.
Przytakuję pamiętając, aby sprawdzić czy Quinn może przyjść. Mimo wszystko jest
moją najlepszą przyjaciółką. Razem jesteśmy w Bostonie. Powinienem pomóc jej poszerzać
grono znajomych. Współlokatorka nie może być jedyną osobą z którą się trzyma.
Potrzebuje więcej osób.
- Nie miałbyś nic przeciwko, gdybym wziął ze sobą przyjaciółkę?
Steven unosi brew.
- Jedną z tych gorących?
Kiwam głową. Może zaproszenie Quinn nie jest zbyt dobrym pomysłem.
- Pewnie, przyprowadź ją ze sobą. Będzie dobra do obrócenia.
Bez zastanowienia potrząsam głową. Ułamek sekundy później łapiąc się na tym.
Patrzę na Stevena, który mi się przygląda. Wie, co jest grane. Wiedział, jeszcze zanim tutaj
przyjechałem. To na pewno sprawka Lestera. Powinienem się tego domyślić.
1
Boston College Eagles- drużyna baseballowa
- Mam nadzieję, że wiesz co robisz, Donahue. Podobno miałeś sobie z tym poradzić.
- Mam wszystko pod kontrolą.
- To dobrze- mówi stanowczo- Przyprowadź ją.
I tak po prostu odchodzi. Wychodzi na to, że nie tylko gra baseballowa jest taka
okrutna. Ale cały collage. Nikt nie owija w bawełnę. A ludzie mówią, jak jest nie patrząc na
uczucia. Zaczynam rozumieć, dlaczego wszyscy mówią o college’u jako pierwszym kroku
w stronę prawdziwego życia.
Zmuszam się do wstania. Mięśnie protestują, ale będąc już na nogach poruszam się
bez przeszkód. Zanim idę do biura fizjoterapeuty to pakuję torbę i zarzucam ją na ramię.
Mam nadzieję, że zimna kąpiel ochłodzi nie tylko moje mięśnie, ale również głowę, bo jej
też to potrzebne.
***
Komórka w mojej dłoni waży chyba ze sto kilo. Rozważałem swój następny ruch
odkąd wyszedłem spod prysznica po powrocie do akademika. Rzucałem telefon na łóżko
tylko po to, aby podnieść go kilka sekund później. Powtarzanie tej czynności doprowadzało
mnie do szału, więc dłużej nie myśląc szybko wysyłam wiadomość do Quinn.
Ja: Co robisz dziś wieczór?
Mija chwila, zanim pojawiają się trzy kropeczki mówiące o tym, że odpisuje. Z
jakiegoś powodu te kilka sekund wydają się, jak wieczność.
Q: Przekształcam tlen w dwutlenek węgla.
Jej odpowiedź daje mi nadzieję na znalezienie drogi prowadzącej do swego rodzaju
normalności.
Ja: Brzmi jak cholernie dobra zabawa, ale wydaję mi się, że mam dla ciebie coś
lepszego.
Q: Słucham.
Ja: Pierwsza impreza baseballowa w mojej studenckiej karierze. Po namyśle
doszedłem do wniosku, że znajoma twarz utrzyma mnie przy zdrowych zmysłach.
I nagle… nic.
Cisza.
Minuty mijają, a z każdą sekundą niepokoję się coraz bardziej. Powiedziałem coś
złego? Przewijam i czytam ponownie wiadomości. Nie znajduję żadnych błędów. Może coś
źle zrozumiała… może to był zły pomysł.
Dlatego właśnie nienawidzę pisać wiadomości. Ludzie nigdy nie interpretują ich tak,
jak powinni. Jest to irytujące. W momencie, kiedy chcę wziąć telefon i zadzwonić do niej,
przychodzi nowa wiadomość.
Q: Wszystko się zmieniło, ale idzie po twojej myśli. Spotkajmy się na zewnątrz za
dziesięć minut.
Gdy wkładam telefon do kieszeni serce bije mi tak szybko, że aż zatrzymuję się w
miejscu. Zwalam to na podekscytowanie z powrotu naszej przyjaźni, ale jakaś część mnie
zastanawia się, czy to nie z innego powodu.
Biorę głęboki wdech i jeszcze raz przeglądam się w lustrze. Zaskoczony łapię się na
tym, że nigdy jakoś szczególnie nie dbałem o swój wygląd. Nigdy tak naprawdę nie
musiałem, bo dziewczyny i tak były mną zainteresowane. I nie mówię tego w chamski
sposób po prostu zawsze tak było. Ale teraz, kiedy nie powinienem przejmuję się jeszcze
bardziej.
Będąc na zewnątrz siadam na schodach przed budynkiem. Mijają minuty w których
bezmyślnie obrywam skórki koło paznokci.
- Wiesz, że nie powinieneś tego robić. Twoja mama byłaby wkurzona wiedząc, że
pozbyłeś się zrogowaceń.
Uśmiechając się podnoszę wzrok na stojącą przede mną Quinn.
Mama zawsze zwraca mi na to uwagę. Powtarza, że przez odrywanie skrawków
suchej skóry gorzej będzie mi się trzymało piłkę. Więc prawdę mówiąc ma dobry powód,
aby się wściekać.
Skacze na nogi.
- Mam nadzieję, że nie zadzwonisz do niej i nie nakablujesz na mnie.
- Nie martw się Chacer- szepcze- Twój sekret jest u mnie bezpieczny.
Śmieje się i cieszę z faktu, że ze mną żartuje. Chociaż zaraz po powiedzeniu tego
lekko się czerwieni. Przynajmniej próbuje, aby było tak jak dawniej.
Decyduje się na to samo.
- Chwała Bogu- żartuję.
Patrzy na mnie z podniesioną brwią.
- Tak więc w co ty mnie wciągasz do cholery?
- Będąc szczerym, nie mam zielonego pojęcia. Wiem jedynie, że zaprosił mnie gościu
o imieniu Steven. Powiedział, że drużyna organizuje przyjęcie co jesień po wakacjach.
- Brzmi jak impreza z samymi facetami.
Uśmiechając się potrząsam głową.
- A to coś złego?
- Właściwie to nie. Dla mnie idealnie. Wielu potencjalnych kandydatów. Jednak
jestem lekko zaniepokojona, dlaczego podoba ci się spędzanie czasu tylko z grupką facetów.
Chcesz mi coś powiedzieć?
Zgłoś jeśli naruszono regulamin